niedziela, 20 września 2015

Rozdział 5

Moje szczęście jest tak wielkie, że już drugi raz przegrałam w papier, kamień, nożyczki.To znowu ja muszę maszerować do sklepu.Super, prawda?
Wczoraj wieczorem sprawdzałam moje postępy.52,6.Czuję, że moje udręki będą trwały na prawdę długo.Ale wiem, że dam radę.Nie chce już czuć się gorsza.Przechodząc na ulicy obok dziewczyny, która pod każdym względem jest idealna, czuję się jak zero.
Zapomniałam zabrać z domu słuchawki i teraz wolniej mi się idzie.Cieszyłabym się może z tego spacerku, ale nie mogłam.Czarny Nissan Qashqai zjechał na pobocze, więc od razu się zatrzymałam.Szyba osunęła mi się w dół.Zaczynałam się trochę bać.Mój strach jednak znikł tak szybko jak się pojawił, bo na miejscu kierowcy siedział Dawid.
- Podwieźć cie gdzieś?
Patrzyłam na niego mrużąc oczy.Nie mogę zrozumieć tego chłopaka.Raz jest dupkiem, a następnym razem zgrywa pozory, że zostaniecie dobrymi znajomymi.Czymkolwiek.
- Nie.
- Będzie szybciej - upierał się.
Gdy siedziałam już na miejscu pasażera i zapinałam pas bezpieczeństwa, on ruszył wzdłuż drogi.W aucie panowała cisza, ale nie na długo.Po chwili odtworzył jakąś płytę.Nie wiedziałam jakiej muzyki się spodziewać, nie wiem czego on słucha.Na desce rozdzielczej wyświetlił się numerek piosenki - 3.
Wsłuchałam się w pierwsze bity piosenki.Od razu przypadła mi do gustu.Wsłuchiwałam się uważnie w tekst, ale nie analizowałam go, nie czułam takiej potrzeby.Chociaż.. kiedyś czytałam gdzieś, że ludzie najczęściej słuchają muzyki, która przynajmniej częściowo opisuje to co czuję dana osoba.Nie wiem, czy to prawda, ale jeżeli tak to co ludzie wnioskują o mnie wiedząc jakiej muzyki ja słucham?
- Nie wiem, czy mam być na ciebie zły, czy....
- Czemu miałbyś być na mnie zły? - przerwałam mu.
- Daga była tak wkurwiona, że wyżywała się na mnie przez całą drogę, kiedy odwoziłem ją do domu.To było też trochę zabawne. - zaśmiał się. - Ona cie nienawidzi.Wyzywała cie od najgorszych.
Wzruszyłam obojętnie ramionami, bo nie obchodzi mnie co o mnie myśli ta cała Dagmara.Mam ją w dupie, krótko mówiąc.
- To twoja dziewczyna?
Spojrzałam na niego.Był skupiony na drodze, ale jednocześnie jego mimika twarzy zmieniała się co chwilę.Chyba zadałam nie najlepsze pytanie.Tak mi się wydaje.
- Wiem, że ona się we mnie buja - westchnął bez uczuciowo. - Ale nie możemy być razem.
- Czemu?
- Jesteś bardzo ciekawska - zauważył.
Zaśmiałam się wzruszając ramionami.Pojedyncze kropelki deszczu zaczęły uderzać o szyby w samochodzie.Zaczynam żałować, że nie wzięłam żadnych ciepłych ubrań.Perzcież ja liczyłam na cud.Miałam nadzieje, że te ciemne chmury nas miną, a tu taka niespodzianka.
- Super - burknęłam, a w samochodzie rozbrzmiał śmiech Dawida.
Uważnie patrzyłam na wszystko co mijamy i coś mi nie pasowało.
- Dawid! - wrzasnęłam podrywając się z miejsca, ale pas bezpieczeństwa mnie zatrzymał. - Do sklepu miałeś mnie podwieźć!
- Minęliśmy go.
- To zawróć...
- Pojedziemy w takim razie do innego - wzruszył ramionami.
Jechaliśmy w ciszy, którą wypełniała muzyka z radia.Patrzyłam jak krople deszczu spływają po szybie.Zastanawiam się co ja tu robię.Czemu wsiadłam do tego samochodu?Już nawet nie pytam, bo wiem, że Dawid nie ma zamiaru wysadzić mnie pod żadnym ze sklepów.Wspomnę tylko, że minęliśmy już dwa.

~*~

Otworzyłam oczy.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Jechaliśmy bardzo długo, po około godzinie już straciłam orientacje, w którym miejscu jesteśmy.
Rozglądałam się po całym pomieszczeniu.Ciemne ściany, telewizor na przeciwko łóżka, a pod nim drewniany, prostokątny stolik.Po prawo wielka szafa, biurko i skórzany fotel.Nie umiem określić, czy pokój należy do dziewczyny, czy do chłopaka.Siadając na łóżku spojrzałam w lewo i w tedy już byłam pewna, że Kwiatkowski zostawił mnie w pokoju jakiejś laski.Przynajmniej nie w samochodzie, wtedy już w ogóle nie wiedziałabym co mam robić.
Obeszłam cały pokój i stanęłam przy toaletce.Usiadłam na krześle z myślą, że kogokolwiek ten pokój jest, to ta osoba nie będzie miała mi to za złe.Wśród wszystkich kosmetyków, biżuterii i innych dupereli znalazłam szczotkę do włosów.Musiałam doprowadzić mój artystyczny nie ład do pionu.
Kiedy byłam gotowa, aby odnaleźć jakiegokolwiek domownika, w oczy rzuciło mi się zdjęcie włożone w rogu lustra.Fotografia przedstawiała Dawida i jakieś dwie dziewczyny.Brunet miał całą pomazaną twarz czymś i przytulał do siebie mocno te dziewczyny.
Westchnęłam ciężko i w końcu wyszłam z pokoju.Nie odnalazłam żadnych schodów w dół, czy nawet górę.Po chwili usłyszałam czyiś głośny śmiech.Szam korytarzem za głosami aż dotarłam do kuchni, w której zastałam Kwiatkowskiego i te same dwie dziewczyny ze zdjęcia.
Byli tak wciągnięci rozmową między sobą, że nawet nie zauważyli mojej obecności.Nie chciałam im przerywać, bo to nie grzeczne, ale nie widzę innego rozwiązania.Odchrząknęłam, a oni przestając mówić popatrzyli na mnie,
Miałam ochotę nawrzeszczeć na Dawida za to że mnie gdzieś wywiózł, a już nie wspomnę o Kindze.Ona pewnie od zmysłów odchodzi.Chociaż to nawet nie dzwo....chwila!Ja nawet nie wiem gdzie mój telefon!
- Jestem Dominika, a to jest Sara - przedstawiła mi się wesoło dziewczyna.Myślałam, że poda mi rękę na przywitanie, czy coś, ale ona mocno mnie przytuliła.
- Marika.
- Jesteś głodna?Kwiat zrobił naleśniki, jak chcesz to sobie bierz.Czuj się jak u siebie! - zaśmiała się Sara.
- Nie, dzięki - zaprzeczyłam. - Nie jestem głodna.. i tak w ogóle to gdzie ja jestem?
Brunet roześmiał się kręcąc głową w rozbawieniu.Wstał z podłogi (nie wiem czemu tam siedział skoro równie dobrze mógłby posadzić swój tyłek na krześle) i podszedł do mnie, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Może jak chociaż raz pójdziesz na prawdziwą imprezę to nie będziesz mnie potem tak wkurwiać.Liczę na to. - ohh, jakie szczere.
- A co z tą imprezą co ostatnio byliśmy?
- Sama się przekonasz.
Wyminął mnie, a ja stałam z chęcią walnięcia go w twarz.Odwróciłam się, żeby spojrzeć na niego, ale jedyne co ujrzałam to jak wchodzi do pokoju na przeciwko tego, z którego ja kilka minut temu wyszłam.
Stanęłam przodem do Sary i Dominiki.Wyglądały na bardzo szczęśliwe.Przerażał mnie sposób w jaki na mnie patrzyły.Chciałabym powiedzieć, że to pozytywne, ale zalicza się bardziej do czegoś nie zdrowego.Nawet psychicznego.
- Co?
- Jest już osiemnasta!Za dwie godziny wielka impreza!Chodź!Trzeba się wyszykować! - wrzasnęła Dominika.
Dziewczyny zaczęły ciągnąć mnie do pokoju, w którym wcześniej spałam.Zamknęły drzwi na klucz, jakby Kwiatkowski nie miał prawa wstępu tutaj, co jest trochę śmieszne.
- No co? - spojrzała na mnie Sara z poważną miną. - On jest zboczony!
- Raz mi wszedł do łazienki jak się kąpałam - dodała Dominika i tym samym potwierdziła słowa swojej przyjaciółki.
Dziewczyny szykowały się, a ja leżałam na łóżku patrząc w sufit.Dużo rozmawiałyśmy.Mieszkają razem... i to w sumie jedyna sensowna rzecz jakiej się dowiedziałam.Inne tematy był różne.Nawet zgadało nam się o One Direction, bo dziewczyny dostrzegły czerwoną wstążkę na moim nadgarstku.

~*~

Wyszłam z pokoju, w którym dziewczyny byłby już wystrojone, ale chciały trochę podenerwować Dawida.Kwiatkowski co pięć minut pukał do drzwi.Kazał nam albo wpuścić go do środka albo 'ruszyć dupy'.
Jestem zła na Dawida.Miał mnie podwieźć do sklepu, a skończyłam kilka godzin od domu.Kto by się tego spodziewał?Chciałabym znać chociaż konkretny powód dla którego tutaj teraz jestem.I mam pytanie: czy to zalicza się do porwania?Moim zdaniem owszem.
- Gdzie mój telefon? - burknęłam oschle, wchodząc do kuchni, w której siedział Kwiat i robił coś na swoim IPhonie.
Spojrzał na mnie, a potem wzruszył ramionami,
- Wywozisz mnie cholera wie gdzie i po co! - krzyknęłam na niego szeptem, żeby dziewczyny tego nie usłyszały. - A teraz nawet nie mogę zadzwonić po nikogo, żeby mnie stąd zabrali.Dzięki!
Zdenerwowana otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej sok.Znalazłam szklankę, a potem wlałam do niej zabarwioną ciecz.Ciągle czułam jak brunet mnie obserwuje.To irytujące.Oparłam się tyłem o blat i posłałam mu pytające spojrzenie.
- Myślisz, że jak jestem sławny to moje życie automatycznie jest cudowne.Mylisz się.Dzisiaj pokażę ci inną stronę mnie i tego co lubię. - rzekł bez emocji, - Tylko Aloha Team wie jaką zabawę najbardziej lubię.Dzisiaj zobaczysz też ty.
- Nigdy nie uważałam, że życie sławnych osób jest idealne - sprostowałam.Dawid spojrzał na mnie znacząco przez co westchnęłam. - Okej myślałam tak.
- Masz zamiar tak iść?
Zmierzył wzrokiem moje ciało, tak jak zrobił to podczas naszego pierwszego spotkania w jego domu, gdy próbowałam zniszczyć mu imprezę.
- Nie będę ubierać metrowych szpilek ani obcisłej sukienki do pół dupy! - oburzyłam się.
- Szkoda - udał, że jest mu bardzo przykro z tego powodu. - A tamte deski są już gotowe?
Tak, tamte deski są już gotowe....
- Tak - pokiwałam głową odstawiając szklankę, ale przedtem ją opróżniłam. - Od razu po imprezie, czy gdzie my tam idziemy.. wracamy do domu, tak?A ty nie pijesz, bo prowadzisz.
Dawid zaśmiał się kpiąco.
- Chciałabyś.
- Jesteś takim idiotą.Nienawidzę cie.
Do pomieszczenia weszły dziewczyny, więc Kwiatkowski oznajmił, że już na nas czas.Całą czwórką wyszliśmy na klatkę schodową, a gdy doszła do mnie informacja, że jesteśmy na piątym piętrze, a tu nie ma windy, to się załamałam.Już sobie wyobrażam nasz powrót do mieszkania.
Przez całą drogę w nieznanym mi kierunku, siedziałam cicho.Naprawdę nie interesowały mnie opowieści dziewczyn, ani to jakie żarty opowiada Kwiatkowski.Jestem zła, nadal nie wiem gdzie mój telefon.Muszę skontaktować się z Kingą albo Maksem, ale to nie możliwe.Jechaliśmy może z jakieś piętnaście minut.Zatrzymaliśmy się przed ogromną willą, który ogradzał wysoki mur.Brama była otwarta, więc patrząc teraz z na przeciwka na to wszystko byłam pod wielkim wrażeniem.Pozostała trójka moich towarzyszy wyglądała jakby to było na porządku dziennym.Okej.
Mijaliśmy mnóstwo ludzi, którzy witali się z nami.Wszyscy znali Dawida, Sarę i Dominikę.Czułam obrzydzenie jak prawie dziewczyny machały uwodzicielsko do bruneta, który idzie tuż przede mną.Już nie wspomnę o tym, że na tej wielkiej hucznej imprezie są nawet geje i lesbijki.Przy wierzby stały dwie laski, które mało się na wzajem nie połknęły.Boże, gdzie ja jestem!?
- No witam, witam! - wrzasnął jakiś chłopak.Muzyka była tak głośna, że trzeba było krzyczeć, żeby usłyszeć cokolwiek.Tak, właśnie stoimy na środku ogromnego salonu i tylko czekam na to wszystko co dziś mnie zaskoczy. - Gdzie masz resztę Team'u!?
Dawid popatrzył na swojego znajomego z politowaniem, po czym się zaśmiał.
- Od czasu do czasu trzeba ostro zabalować, a jak wiesz oni by mi na to nie pozwolili - powiedział uniesionym tonem, by blondyn go usłyszał. - Ale spokojnie Oskar... przywiozłem ze sobą laskę, którą trzeba podszkolić - przyciągnął mnie w swoją stronę, bo prawie chowałam się za jego plecami.
- Witam piękna! - zawołał podekscytowany, jakbym była jakimś jego wymarzonym prezentem.Posłałam mu sztuczny uśmiech, a on oczywiście uwierzył, że nie jestem wrogo nastawiona do niego.Cokolwiek. - Jestem Oskar!
- Marika - mruknęłam pod nosem, więc on nie usłyszał co powiedziałam.Dawid przewrócił oczami i wypowiedział moje imię dużo głośniej niż ja, tym samym mnie przedstawiając.
Chłopaki zajęli się rozmową o czymś co nie koniecznie mnie obchodziło.Rozglądałam się dookoła, żeby odnaleźć Sarę albo Dominikę.Nawet nie mam pojęcia kiedy oddaliły się od nas.
Zmieniliśmy naszą lokalizację na kuchnię, gdzie było trochę ciszej.Może nie zedrę sobie gardła, gdy będę musiała z kimś rozmawiać.
- Co chcecie do picia? - zapytał Oskar.
Rozejrzałam się po blacie kuchennym i wysepce, gdzie stało mnóstwo alkoholu oraz napoi.
- Coś mocnego.
Spojrzałam niezadowolona na Dawida.Nie miałabym nic przeciwko, że ma zamiar schlać się w trzy dupy, ale to on prowadzi.Fajnie by było żyć, co?
- A ty? - blondyn spojrzał na mnie, ale ja tylko pokręciłam głową w odpowiedzi.
- Serio?
Przewróciłam oczami, gdy obydwoje równocześnie padło słowo ,,serio'' z ich ust.
Wypili alkohol z czerwonych kubeczków, a potem zrobili sobie kolejne drinki.Westchnęłam i wyszłam na tył domu.Na środku ogrodu był basen, a wokół niego kilka osób, które podzieliły się na cztery grupki.
Podeszłam do huśtawki i usiadłam na niej.Była najbardziej oddalona od tego całego zamieszania.Trudno było mnie dostrzec, ponieważ robi się już ciemno, a miejsce, w którym się znajduje nie jest zbytnio oświetlone.
Przyglądałam się uważnie jak trójka chłopców na zmianę wkładają do ust coś co wygląda jak papieros.Gdy wypalili całego, poszli na prawo gdzie stał stolik i ławka.Rozsypali coś na drewnianym stole, a potem zaczęli to wciągać.Najpierw jeden, potem drugi.
O matko.
To narkotyki.
Kolejne dwie osoby się dołączyły do tych pieprzonych narkomanów.Patrzyłam na wszystko uważnie, byłam bardzo ciekawa co się wydarzy.Ludzie po tak silnych używkach mogą robić głupie rzeczy.Już wszyscy przy stoliku byli pod wpływem narkotyków.Siedzieli wokół stołu, rozmawiali i głośno się śmiali.
Zamarłam, gdy jeden z chłopaków wskazał palcem na mnie, a reszta odwróciła się, żeby sprawdzić na co wskazuje ich kolega.Jeden z nich wstał i zaczął kierować się ku mnie.Serce waliło mi jak młot.Miałam nadzieję, że to nie moja osoba zwróciła uwagę tych ludzi, ale to było nie możliwe.Towarzystwo przy stole z ciekawością patrzyli na chłopaka, który był już na prawdę blisko mnie.W ręce trzymał papierosa, którym zaciągnął się w momencie kiedy stał już przede mną.Wypuścił z buzi gęsty dym i spojrzał w dół, na mnie.
- Nie wiesz co to dobra zabawa, co?
Znajomy głos sprawił, że odetchnęłam z ulgą.Dawid usiadł na huśtawce obok mnie.Pisnęłam lekko zdziwiona, a zarazem wystraszona, gdy uniósł mnie i posadził na swoich kolanach.Moje nogi leżał na huśtawce, a ja udawałam, że bardziej interesują mnie moje buty niż szybko płynąca krew w moich żyłach.
Boję się.
- Wkurwiają mnie takie laski jak ty.
Podoba mi się kolorystyka moich butów.Nigdy tak bardzo nie podobał mi się czarny kolor.Jest bardzo interesujący.To niby tylko zwykła czerń, ale....
- Rozumiesz? - warknął, wyrywając mnie z głupiego uciekania myślami. - Nie lubię cie.
Miałam ochotę prychnąć, jednak powstrzymałam się.Kwiatkowski kolejny raz zaciągnął się papierosem, a okropnie śmierdzący dym wypuścił prosto w moją twarz.
- Nie jestem grzecznym chłopcem - zaśmiał się. - Nigdy nie byłem.
Zebrałam wszystkie siły w sobie i spojrzałam na Dawida.Miał rozszerzone źrenice i był już trochę pijany, jednak nadal umiał wypowiadać całkiem sensowne zdania, więc chyba jest dobrze.
- A ty nie będziesz grzeczną dziewczynką.
- Co? - zmrużyłam oczy.
- Gówno, nie interesuj się - warknął. - Każdy głupi wie, że jeżeli przebywa się w takim otoczeniu to nie łatwo pozostać sobą do końca.
- Więc czemu tutaj jesteś?
- A ty?
Mogę go kopnąć w jaja?
- Miałeś podwieźć mnie do jebanego sklepu, a nie na imprezę pełną dziwek! - zdenerwowałam się.Jego pokerowa twarz jest bardziej wnerwiająca niż samo to, że mnie tu wywiózł. - Powiedz mi jak ja teraz wrócę do domu!Przecież ty nie dasz rady kierować, wielkie dzięki debilu!Tak bardzo cie nienawidzę!
Uderzyłam go w klatkę piersiową, ale on nawet nie drgnął.
- Chce wracać do domu - zarządziłam poważnie.
- Dopiero przyszliśmy - zauważył. - Jesteśmy tu jakieś pół godziny.
- Właśnie!Jesteśmy tu pół godziny, a ty już jesteś naćpany i pijany!
Chciałam wstać z jego kolan, ale zacisnął mocniej rękę na moim biodrze, a potem zgasił papierosa.
- Wrócimy do domu dopiero kiedy ja uznam, że na to pora.

~*~

Byłam wściekła, zmęczona i trochę przestraszona.Zbliżała się godzina druga w nocy.Sary i Dominiki nie widziałam od początku imprezy, a Dawid kiedy zostawił mnie na huśtawce, potem już nie pokazywał mi się.Nie trudno wpaść na to, że albo siedzi gdzieś i pije z roześmianym towarzystwem albo zabawia się gdzieś z jakąś pustą laską.
Kręciłam się po całej willi, bez celu.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie widziałam sensu, żeby dalej tu przebywać, dlatego wyszłam.Opuściłam posiadłość i przeszłam na drugą stronę, gdzie kilka godzin temu zaparkowaliśmy samochód.Wiedziałam, że nikt go nie zamykał, więc otworzyłam drzwi od strony pasażera na przednim siedzeniu i tam usiadłam.
Zmęczenie znacznie ze mną wygrywało, mimowolnie przymknęłam oczy.Prawie już spałam, kiedy po samochodzie rozniosła się tak znana mi melodia.Szybko się wyprostowałam, ponieważ jestem pewna, że to dzwonek mojego telefonu.Zaczęłam się rozglądać, ale nigdzie nie widziałam dzwoniącego urządzenia.Przestałam się ruszać, żeby lepiej wsłuchać się w dźwięk dzwonka, jakby to miało pomóc.I rzeczywiście to nie było głupie.Schyliłam się, a moje oczy same powędrowały na świecący i wibrujący przedmiot.Westchnęłam z ulgą, wyciągając telefon spod siedzenia.
Osoba, która próbowała się do mnie dodzwonić, zakończyła połączenie.Nawet nie zdążyłam zobaczyć, kto to.Miałam trzynaście nieodepranych połączeń i cztery nieodczytane wiadomość oraz dwie na WhatsAppie.

Od: Kinga
Ile kurwa można być w sklepie!!!!? 

Od: Kinga
To nie jest śmieszne.... za ile będziesz w domu?

Od: Kinga
Jak wrócisz to sobie porozmawiamy!Nie będziesz już nigdy więcej łaziła do sklepu!

Od: Filip
Hej mała ;* Co robisz?Masz może czas?Straaasznie mi się nudzi :/

Napisał do mnie mała!Znamy się bardzo krótko, ale przyznaje, że Filip jest niesamowity.

Alex: Co z tobą?Wszyscy się martwimy :c

Kliknęłam na drugą wiadomość, żeby ją odczytać.

Maks: Najpierw sypiesz płatki, czy nalewasz mleko?

Zaśmiałam się cicho pod nosem po czym odpisałam mu krótko 'płatki' i zablokowałam telefon.Nie mogłam napisać Kindze gdzie jestem, bo nie mam pojęcia.Mogłabym chociaż napisać, że jest ze mną Dawid, to by może się trochę uspokoiła, ale nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział z kim tutaj jestem.
Drzwi do auta od strony kierowcy otworzyły się, a ja podskoczyłam w miejscu, bo się wystraszyłam.Spojrzałam na Kwiatkowskiego, który całkiem dobrze się trzyma jak na tak sporą ilość alkoholu.Spojrzał na mnie znudzony, a potem przekręcił kluczyk w stacyjce.Dostałam nagłego ataku paniki, gdy uświadomiłam sobie, że on chce prowadzić w takim stanie.
- Chyba sobie żartujesz!
Zaśmiał się, a chwilę później samochód ruszył.Nie jechaliśmy szybko, bo nawet przebiegający obok bezpański pies nas wyminą, ale ja umierałam ze strachu.
- Zatrzymaj się! - rozkazałam.Nawet nie wiecie jak bardzo się zdziwiłam, gdy zrobił tak jak powiedziałam.Popatrzył na mnie z błyskiem w oku, jakby miał jakiś wspaniały pomysł, więc posłałam mu pytające spojrzenie.
- Ty będziesz prowadzić.
- Ja?Przecież nie mam prawa jazdy.
Dawid przewrócił oczami.
- Ja będę dodawał gazu, hamował i zmieniał biegi, a ty będziesz tylko kierowała - wymamrotał.
- Ale ty mówisz mi gdzie mam jechać, nie znam drogi do domu.
Pokiwał głową, więc tym samym się zgodził.
- Ale nie do domu dziewczyn - dodałam.
Nie był zadowolony, że o tak późnej porze chcę wracać do domu, jakieś 2-3 godziny stąd.Po sprzeczce, którą wygrałam, siedziałam między jego nogami i trzymałam kierownicę, opierając się o jego tors.Jego lewa dłoń kreśliła jakieś wzory na moim biodrze, a prawa spokojnie spoczywała na skrzyni biegów.
Jechaliśmy jakieś dziesięć minut, a Dawid co jakiś czas mówił: skręć w prawo, teraz w lewo.Byłam zdenerwowana, modliłam się, żeby żaden samochód nas nie mijał.Nie chcę spowodować żadnego wypadku.
- A jak one wrócą? - zapytałam nagle. przerywając ciszę.
- Sara już dawno się ulotniła, a z Dominiką nigdy nic nie wiadomo.
Mijaliśmy przeróżne domy, parki, budynki.Między nami panowała cisza, którą zagłuszała muzyka z radia.Byłam już bardzo zmęczona, ale chciałam jeszcze tej nocy dotrzeć do domu.Kwiatkowski to by najchętniej poszedł spać nawet tutaj, ale ja mocno trzymałam się swego.Godzina jazdy była już za nami.Nie wierzę, że aż zabrał mnie bez mojej zgody albo chociaż wiedzy, aż tak daleko.Myśli, że jak jest sławny, to może wszystko?
- Skręć tu.
Spojrzałam na leśną drogę, którą wskazuje.Wyglądała mrocznie.Niechętnie wjechałam w ciemny las, a wtedy Dawid zatrzymał samochód.Odwróciłam głowę w jego stronę, żeby móc go zobaczyć.Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się co tutaj robimy i dlaczego stoimy w miejscu.
- Nie jedziemy dalej - odparł.
- Dlaczego?
- Jestem zmęczony i pijany.
Przynajmniej przyznał, że jest pijany.Tyle dobrego.
- I nie wiem, czy jedziemy dobrą drogą - dodał po chwili.
- Czy ty się słyszysz! - odwróciłam się całym ciałem do niego. - Wywozisz mnie gdzieś!Ciągniesz na jakąś imprezę, a teraz mówisz, że zabłądziliśmy! - byłam coraz bardziej na niego zła.Cholernie zła.Jak można być takim debilem.. - Nienawidzę cie.
- Mówiłaś to już.
Westchnęłam ciężko.Nie mam już sił do tego człowieka.Nie zgrabnie przeszłam na siedzenie obok, żeby nie czuć już jego dotyku.Skrzyżowałam ręce na piersiach.Nie wiem ile tak siedzieliśmy.Kiedy zgasił samochód, dookoła nas zrobiło się ciemno.Nie widziałam kompletnie nic.Teraz dopiero zaczynam się trochę bać.Zdjęłam buty i postawiłam stopy na fotelu.Objęłam rękami moje zgięte w kolanach nogi i ułożyłam na nich głowę.

~*~

Szybko otworzyłam zaspane oczy, gdy poczułam ból.Jęknęłam i zaczęłam pocierać czoło.Spadłam z fotela, a teraz nie miałam ochoty ani siły żeby na niego usiąść.Podniosłam wzrok na rozbawioną twarz bruneta.Od razu skojarzyłam sobie wszystko.Jechał jak wariat, potem zahamował przez co obudziłam się w drastyczny sposób, bo nie miałam zapiętych pasów bezpieczeństwa.
- Boli? - zapytał niby z troską, ale cwaniacki uśmieszek nadal widnieje na jego ustach.
- Nie....wiesz, nawet nie poczułam - prychnęłam i w końcu usiadłam prawidłowo.Kiedy zapinałam pasy samochód ruszył.
Spojrzałam na godzinę na desce rozdzielczej i mnie zatkało.Jest już po dwunastej.Liczyłam, że koło siódmej rano to my będziemy już w domu.
- Głodny jestem.
Nie skomentowałam tego.Wiem, że Dawid zawsze jest głodny.To żadna nowość.Tylko nie wiem, gdzie on tyle mieści.Czy on ma trzy żołądki?
- Jutro mam dwa koncerty - zaczął temat.Patrzyłam na drogę przed nami i nic nie mówiłam.Co mnie to obchodzi? - A w poniedziałek jedziemy wszyscy nad jezioro.
- A dzisiaj co jest?
- Piątek.
Uśmiechnęłam się szeroko.Już nie mogę się doczekać!Jestem ciekawa jak to będzie wszystko wyglądać.To będą moje pierwsze wakacje z nimi.
- O ja pitole w mordę jeża! - wydarłam się, kiedy w radiu jakiś facet zapowiedział piosenkę One Direction No Control. - Daj to głośniej!
Pokręcił głową śmiejąc się z mojego zachowania, ale ostatecznie zrobił to o co go poprosiłam.Albo rozkazałam.Szczegół.
Wsłuchiwałam się w każde słowo, a banan na mojej twarzy mówił sam za siebie jak bardzo się jaram.Dawid kręcił głową i wybijał rytm palcami na kierownicy.Wyczekałam na drugi refren i zaczęłam się wydzierać, bo śpiewem tego nie da się nazwać.Coś mi nie pasowało, dlatego odruchowo spojrzałam na Dawida, który śpiewał razem ze mną.

Waking up / Budząc się
Beside you I'm a loaded gun / Obok ciebie, jestem naładowaną bronią,
I can't contain this anymore / Nie mogę dłużej tego powstrzymać
I'm all yours, I got no control / Jestem cały twój, nie mam kontroli,
No control / Nie mam ko-o-ontroli,
Powerless / Bezsilny
And I don't care it's obyiour / I nie obchodzi mnie, że to oczywiste,
I just can't get enough of you / Nie mogę się tobą nacieszyć
The pedals down, my eyes are closed / Spuszczam nogę z gazu, moje oczy są zamknięte,
No control / Bez kontroli

To jak bardzo się teraz cieszę, wychodzi poza normalną skalę.Śpiewaliśmy głośno słowa piosenki.W tym momencie Dawid mi zaimponował.Myślałam, że jego zdanie na temat moich idoli to krótko mówiąc - pedały.

Lost my senses / Straciłem zmysły
I'm defenceless / Jestem bezbronny
Her perfumes holding me ransom / Jej perfumy trzymają mnie na uwięzi
Sweet and sour / Słodkie i kwaśne
Heart devour / Zżerające serce
Lying here I count the hours / Leżąc tu i licząc godziny.

Kiedy cała piosenka się skończyła, nadal się uśmiechałam jak głupia.Spojrzałam na Dawida, który także pokazywał, że ma dzisiaj dobry humor.Kolejna piosenka rozniosła się po wnętrzu auta, ale jej nie znałam.Zmniejszyłam głośność, akurat, gdy Kwiatkowski zajechał na McDrive.
Kiedy składał zamówienie, udawałam, że robię coś naprawdę ważnego na telefonie.Staram się stracić trochę wagi i nie pozwolę, żeby jakiś Kwiatek z rozdartą mordą to zrujnował.No dobra.Przed chwilą sama się wydzierałam razem z nim, ale to jest nie ważne.
- A ty co chcesz?
Uniosłam na niego wzrok.Pokręciłam przecząco głową i myślałam, że to wystarczy, aby zrozumiał, że nie mam na nic ochoty.
- Nic - powiedziałam, gdy jego przenikliwy wzrok ilustrował moją twarz.
Odwrócił się do pracownika i coś mu powiedział, ale nie usłyszałam.Odczekaliśmy kilka minut, aż w końcu dostaliśmy jedzenie, które zamówił Dawid.Podał mi wszystko na kolana, a gdy zajął miejsce na parkingu zabrał z moich nóg.Po chwili zorientowałam się, że zamówił dwa razy to samo.Fuck.
- No na co patrzysz?Jedz.
Kwiatkowski już był w trakcie spożywania.Wyglądał jak dziecko szczęścia.
- Mówiłam, że nie jestem głodna - mruknęłam, odwracając głowę w stronę szyby.
- Nie jadłaś nic od wczoraj - zauważył. - Jeszcze mi tu zasłabniesz.
Wzruszyłam ramionami.Jakby to go obchodziło.Ja chce tylko już być w domu.O tak wiele proszę?
- Ale ty jesteś uparta - westchnął.
Okłamuję sama siebie.Jestem głodna, cholernie głodna, ale nie mogę.Nie chcę.Wsłuchiwałam się w muzykę lecącą z radia.Czekałam aż w końcu znowu ruszymy.W końcu zjadł swoją porcję frytek i nuggetsów, więc nie wiem czemu jeszcze nie jedziemy.Odwróciłam się, żeby spojrzeć na niego i wtedy spotkałam jego  intensywne tęczówki wpatrujące się we mnie.
- Też cię nienawidzę - powiedział po chwili.
No tak.W końcu tyle razy już to ode mnie usłyszał.
- Fajnie?
- Fajnie.

Od Autorki:
Uważam, że mimo wszystko nudno nie jest.Wszystko z każdym rozdziałem zaczyna się coraz bardziej rozkręcać.Staram się, aby każdy rozdział Was zaciekawił.Mam już wiele pomysłów i żeby żaden nie wyleciał mi z głowy to zapisuje je w zeszycie.Już troszkę tego nazbierałam :D
Zapraszam na aska, grupę na facebook'u i to chyba tyle.
A jak w szkole?Weekendy szybko lecą, co? :/

13 komentarzy:

Theme by hanchesteria