sobota, 17 października 2015

Rozdział 9

7 komentarzy:
- Halo? - przyłożyłam telefon do ucha.
- No hej! - zawołał wesoło Filip. - Jak tam? Co robicie? Mi tu troszkę smutno. Jak wrócisz to od razu cie ostrzegam, zarezerwuj sobie dla mnie czas!
Zaśmiałam się na słowa chłopaka. Chętnie bym się z nim spotkała. Niestety w tym momencie dzieli nas mnóstwo kilometrów.
- Czemu nie zadzwoniłeś wtedy? - zapytałam, odnośnie dnia, w którym miał się ze mną skontaktować wieczorem.
- Przepraszam kotek. Zapomniałem.
Nazwał mnie kotek! Uroczy jest, prawda?
Wstałam z kanapy, bo miałam wrażenie jakby wszyscy starali się wyłapać coś z mojej rozmowy telefonicznej. Wyszłam na taras i podeszłam do drewnianych barierek.
Godzinę temu wróciliśmy z plaży, a teraz chłopaki wyczekują pizzy. Mogliby zrobić sobie cokolwiek samemu, bo przecież mamy całkiem sporo jedzenia, ale ,,nie''.
- A co u ciebie? - zmieniłam temat.
- Rozmawiasz z nowym pracownikiem knajpy ,,Strong'' - wyznał. Zaśmiałam się, bo zabrzmiał jak jakiś biznesmen.
- No to gratuluję.
Dwie ręce spoczęły na barierce po obu stronach mojego ciała. Odwróciłam lekko głowę do tyłu, a gdy uniosłam wzrok ujrzałam Dawida, jak wpatruje się w przestrzeń przed nami.
- Przepraszam, muszę kończyć - powiedziałam, nie zadowolona iż Kwiatkowski postanowił mi przeszkodzić.
- Nie ma sprawy, dobranoc.
Zablokowałam telefon i włożyłam go do kieszeni. Staliśmy w ciszy. Spojrzałam w dół na jego dłonie. Jego palce były chude i długie. Na obu rękach miał tatuaże. Z lewej strony były o wiele bardziej zauważalne.
- Czasem mam ochotę zostawić to wszystko - odparł przyciszonym głosem.
Zrobił krok w moją stronę, tak że teraz moje plecy stykały się z jego torsem.
- Czego ci brakuje? - zapytałam. Dopiero po chwili przypomniała mi się nasza rozmowa, o tym jak ciężko znaleźć mu tą właściwą dziewczynę. Ale może nie o tym mówi tym razem?
Westchnął, a po chwili oparł brodę na czubku mojej głowy. Cóż, jest ode mnie troszkę wyższy. Sięgam mu mniej więcej do nosa. Musimy teraz słodko wyglądać.
Blee.
- Jesteś trochę denerwujący - wyznałam, po krótkiej ciszy.
- Czemu?
Okej. Teraz nie mogę go urazić lub cokolwiek, bo jesteśmy na dobrej drodze, aby zacząć się przyjaźnić.
- Raz jesteś wredny, następnym razem miły. Trudno za tobą nadążyć.
Zaśmiał się, po czym odsunął ode mnie. Stanął obok i spojrzał w dół, prosto w moje oczy. Jego mina spoważniała, lecz sekundę później znowu głupio się uśmiechał.
- Marika! - na taras wbiegła Kinga. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wstrzymała się, gdy zobaczyła Dawida. Zignorowała go i podbiegła do mnie. Nie wiedziałam co ma zamiar zrobić. Przystawiła usta do mojego ucha, przez co zrobiłam dziwną minę.
- Masz podpaski? - wyszeptała mi do ucha, jak najciszej było to możliwe. Pokręciłam przecząco głową, a ona jęknęła. - No to pięknie.
- O co chodzi? - zapytał Dawid. Patrzył to na mnie, to na blondynkę. Zaśmiałam się cicho, za co Kinga mnie uderzyła w ramię i wróciła do środka, zostawiając nas bez słowa.
- O co cho....
- Nie mów mu! - usłyszeliśmy krzyk Kingi, z wnętrza domu.
Dawid odepchnął się od barierki i pokierował w stronę huśtawki. Położył się na niej. Chyba mu bardzo wygodnie tam. Wpadłam na głupi, nie przemyślany pomysł. Biegiem ruszyłam w jego stronę. Wskoczyłam na niego tyłkiem, a on prawie pisną, ponieważ nie wiedział co się dzieje.
- Co ci odbiło? - dźgnął mnie palcem w biodro. Usadziłam się wygodniej na jego udach, a on wtedy się podniósł, podpierając z tyłu rękami,
Wzruszyłam ramionami i się zaśmiałam. O dziwo mam dzisiaj bardzo dobry humor.
- Widzę, że zaczynasz się rozkręcać w naszym towarzystwie - poruszył sugestywnie brwiami.
- Cicho - przyłożyłam wskazujący palec do jego ust. - Śpij już dziecinko - pchnęłam go tak, że znowu się położył.

~*~

Starałam się jak tylko mogłam ignorować te mocne wstrząsanie moim ciałem. Zabiję osobę, która przerywa mój sen. Przysięgam.
- Marika - szepnęła Sylwia. - Obudź się.
Mamrocząc nie wyraźnie, otworzyłam oczy. Ziewając, usiadłam. Na naszym łóżku siedziała jeszcze Alex i Janja. Popatrzyłam na nie zdziwiona, gdy jasne światło mignęło niespodziewanie, a chwilę później do naszych uszu dotarł przeraźliwy grzmot. Świetnie, gdyby nie one, przespałabym całą tą burzę. Dziękuję dziewczyny.
- Chodź do chłopaków - zarządziła Alex.
Nie czekając na moją odpowiedź, dziewczyny wstały i opuściły nasz pokój. Pomyślałam, że ta burza nie jest taka straszna i mogę zostać tutaj, nawet sama. Niestety wtedy moja pewność wyparowała. Za oknem drzewa aż się uginały, wiatr sprawiał, że liście spadały z drzew, padał mocny deszcz i to wyglądało razem przerażająco. Zerwałam się szybko z łóżka i pobiegłam za tamtymi wariatkami. Siedziały już w pokoju chłopaków, budząc ich.
Błysk rozjaśnił cale pomieszczenie. Światło sprawiło, że dostrzegłam Maksa na małżeńskim łóżku. Podeszłam do niego i zaczęłam go szturchać, aby wreszcie wstał.
- Czego wy do cholery chcecie.. - wymruczał Kuba.
- Boimy się - jęknęła Janja. Wsunęła się do niego pod kołdrę i okryła aż do brody. Alex szybko dołączyła do nich.
- A rano będziesz się na mnie darła, że nie wstaje - rzekł z wyrzutem Dawid, wychylając głowę z górnej części piętrowego łóżka.
Stanęłam na łóżko, starając się nie nadepnąć ani na Maksa, ani na Daniela. Położyłam się na środku, naciągając na siebie kołdrę.
- A ja? - Sylwia wyrzuciła ręce w górę. 
- Chodź - odparłam. Zrobiłam miejsce dla dziewczyny między mną, a Maksem.
Burza trwała w najlepsze. Chłopaki postanowili nie przejmować się naszą obecnością i po prostu dalej spali. Przytuliłyśmy się do siebie z Sylwią. Ona bała się chyba dużo bardziej niż ja. Szczerze, to w tym momencie nie bałam się ani trochę. Była nas ósemka. To mnie w jakiś sposób uspakajało.
Ciekawe, czy Jake i Kinga też nie śpią.

~*~

Kiedy się obudziłam, w pokoju był jeszcze tylko Daniel i Kuba.Wstałam po cichu z łóżka i poszłam do pokoju mojego i dziewczyn. Zabrałam, aby telefon po czym zeszłam na dół. Jake leżał na kanapie, a dziewczyny siedziały przy stole jedząc śniadanie. Na stoliku przy kanapie wciąż leżały trzy pudełka po pizzy, bo jak widać nikomu nie chce się ich sprzątnąć.
Spojrzałam w stronę szklanych drzwi prowadzących na taras i aż jęknęłam. Jest mokro, pochmurno i ponuro. Czemu akurat teraz? 
Miałam już powiedzieć im 'cześć', lecz szybko wróciłam się na górę. Ubrałam szare dresy, skarpetki, czarną bokserkę, a na to granatową bluzę. Jest mi trochę zimno. Ubrana w cieplejsze ciuchy niż jeszcze minutę temu, wróciłam do przyjaciół.
- Hej - przywitałam się ze wszystkimi. Jeszcze raz rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, ale wszystko było bez zmian. - Gdzie Dawid i Maks?
Brakowało tylko tej dwójki.
- Kwiatkowski poszedł z Weedy'm na spacer, więc Maks uznał, że też musi się przewietrzyć - odparł Jake. 
Skinęłam głową, że rozumiem. Zrobiłam sobie dwie kanapki i herbatę. Usiadłam przy stole, słuchając jak dziewczyny jęczą, że chyba nic nie wyjdzie z dzisiejszego ogniska. 
Nagle przypomniały mi się dwie małe cyferki, które jakimś cudem opuściły moje myśli na jakiś czas. Szybko odłożyłam kanapkę na talerzyk, co nie umknęło uwadze Sylwii. Popatrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Coś się stało? - zapytała. 
- Już nie jestem głodna.
Sylwia zmierzyła mnie wzrokiem, a potem spojrzała na talerz.
- Przecież nic nie zjadłaś - zauważyła. Kinga oderwała się od rozmowy z Janją i Alex. Teraz także ona zainteresowała się moją osobą.
- Ale nie jestem głodna - wzruszyłam ramionami. Może granie obojętnej zadziała?
- Zjedz chociaż trochę - rozkazała Kinga. 
Westchnęłam ciężko. Chyba nie zamierzają odpuścić. Patrzyłam na biały talerzyk, jak na bardzo trudne wyzwanie. Muszę przekonać wszystkich, że nic mi nie jest. Że wcale się nie głodzę.
Ugryzłam mały kawałek kanapki z pomidorem, po czym zaczęłam przeżuwać. Cała czwórka patrzyła na mnie uważnie, a kiedy połknęłam to co miałam w buzi, rozkazał powtórzyć tą czynność. Tym sposobem zjadłam cała kanapkę.
- Już jesteśmy! - wrzasnął Maks.
Weedy wbiegł cały mokry, a jego łapki robiły brudne ślady. Wskoczył na kanapę. Położył przednie łapki na torsie Jake'a i zaczął go lizać po twarzy.
- Weedy, ty brudasie! Przestań! - wrzasnął obrzydzony, lecz pies tylko zamerdał ogonem.
- Jak mówisz! - odezwał się oburzony Dawid. - To jeszcze dziecko! - podszedł do kanapy i na niej usiadł, a jego pupil od razu znalazł się na jego kolanach. - Nie słuchaj wujka Parkera. Okres mu się spóźnia, dlatego taki nerwowy jest. - głaskał psa po grzbiecie, mówiąc do niego dziwnym głosem.
- Tobie okres się spóźnia debilu - prychnął Jake.
Dawid i Jake zaczęli się przekomarzać i nikt nie miał zamiaru im przerywać. To co do siebie mówili było całkiem zabawne.
- Gramy w butelkę? - zaproponował Maks. Wszyscy zgodzili się na ten pomysł. Usiedliśmy w kółku, a butelkę po coli położyliśmy na środku. 
- Alex zaczynasz - Janja podała jej nie zbędny przedmiot. Brunetka zakręciła swoją zdrową ręką i padło na Kingę. 
- Prawda, czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Zjedz cytrynę - rzekła dumnie Alex. Wstała z podłogi i poszła po ów owoc. - Proszę - podała blondynce jedną połówkę.
Kinga strasznie się krzywiła i robiła zabawne miny, a Dawid wszystko nagrywał na swojego snapa. Kiedy uznała, że zaraz chyba się porzyga, pozwoliliśmy jej zakręcić butelką. Zatrzymało się na Dawidzie.
- Prawda, czy...
- Wyzwanie - odpowiedział, zanim zdążyła skończyć pytanie.
- Okej, no to... - urwała, zastanawiając się co może zrobić chłopak. - Weź wiaderko wody i wylej na Daniela. On jeszcze śpi.
- Co? Nie! - pisnął Maks. - Ja potem będę musiał spać na mokrym łóżku! - oburzył się.
- No dobra. to na Kubę - zgodziła się Kinga. 
Trochę się trudziliśmy ze znalezieniem wiaderka. Skończyło się tak, że wzięliśmy miskę. Napełniliśmy ją wodą, a Dawid ostrożnie niósł ją na górę. Wszyscy szli za nim i krzyczeli wzajemnie na siebie ,,Cicho, bo się obudzą!''.
Weszliśmy do pokoju, w którym spali chłopaki. Kuba spał na dole na piętrowym łóżku. Dawid zamachnął się, a cała woda wylądowała na blondynie. Chłopak podniósł się błyskawicznie z piskiem i przerażeniem.
- Co do kurwy! - wydarł się. Jego wzrok padł na nas, a dokładniej na bruneta, który trzymał w rękach zieloną miskę i prawie płakał ze śmiechu. - Ty pieprzona szmato! - zerwał się z łóżka jak poparzony. Dawid wybiegł z pokoju, a zaraz za nim pobiegł Kuba. Blondyn rzucał wyzwiskami w Dawida, ale to doprowadzało tylko do większego śmiechu całego towarzystwa.
- Coś myślę, że to chyba koniec zabawy - zaśmiała się Sylwia.
- Super - mruknął Daniel. Wszyscy spojrzeli na łóżku, gdzie leżał okryty kołdrą, aż po sam czubek nosa. - To już idźcie stąd. Ja chcę spać.
- Jest szesnasta, kiedy zamierzasz wstać? - zdziwiłam się.
- Jutro - przycisną poduszkę do twarzy, dając nam tym do zrozumienia, że nie chce z nami gadać.
Opuściliśmy pokój i poszliśmy na dół. Na kanapie leżał Kuba w samych bokserkach. Jestem pewna, że miał na sobie jeszcze koszulkę i krótkie spodenki. Obok niego spał Weedy. Rozglądałam się za sprawcą całego zamieszania, lecz nigdzie go nie dostrzegłam.
- Gdzie Dawid? - zapytała Alex. rozglądając się po całej przestrzeni.
Kuba odwrócił głowę w naszą stronę i wyszczerzył dumnie.
- Na dworze.
- Jak to na dworze? - Janja zmarszczyła czoło w zdziwieniu.
- Wygoniłem go i pozamykałem wszystkie drzwi - wytłumaczył, z wielką dumą. Szczerze to walnęłabym go w twarz. Szkoda mi się robi Kwiatkowskiego jak pomyślę, że stoi na zewnątrz w taką pogodę.
- Trzeba go...
- Nie! - oburzył się Kuba. - Niech ma za swoje!
Wszyscy rozsiedli się na kanapie oraz podłodze, a ja szybko pobiegłam na górę po bluzę dla Dawida. Jestem pewna, że nie zdążył zabrać niczego ciepłego, gdy Kuba wypychał go za drzwi. Chowając telefon do kieszeni moich dresów poszłam do korytarza.
- A ty gdzie!? - wrzasnął Maks, który siedział na kanapie, gapiąc się w telewizor
- Zaraz wrócę! - odkrzyknęłam.
Założyłam czarne vansy i wyszłam z domku letniskowego. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegłam Dawida. Spojrzałam na leśną drogę prowadzącą na plażę. Może właśnie tam się udał? Trochę mnie przeraża fakt, że mam zamiar sama przejść sama przez ten las. Odetchnęłam głośno i ruszyłam w wyznaczonym celu.
- Marika!
Szybko odwróciłam się za siebie, kiedy usłyszałam wołanie mojego imienia. Zatrzymałam się zdumiona, widząc, jak Dawid idzie w moją stronę.
- A gdzie to się wybierasz sama, co?
- Właściwie to szłam do ciebie - odparłam trochę tym zawstydzona. Spuściłam głowę w dół, czując jak lekkie rumieńce pojawiają się na moich policzkach.
Chwila, CO? Jakie rumieńce? O matko.. nie.
- Do mnie? - upewnił się. - To może chodźmy się przejść, co ty na to? - zaproponował.
Uniosłam na niego wzrok i pokiwałam ochoczo głową. Zaczęliśmy iść ramię w ramię, leśną drogą. Zaczyna mi się nie podobać, to że jest ode mnie wyższy prawie o głowę.
- Trzymaj - uniosłam rękę, w której trzymałam jego czarną bluzę Adidas. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i założył ja na siebie.
- Dzięki.
- Jak wygląda twoje życie? - zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Co masz na myśli?
No właśnie. Co dokładnie chciałam wiedzieć, zadając to pytanie?
- Jesteś polskim Justin'em Bieberem - zauważyłam.
- Mam fanów, pieniądze, śpiewam.... i to tak na prawdę tyle - wzruszył ramionami. Próbowałam wyczytać coś więcej z jego oczu, lecz nie potrafiłam tego zrobić.
- Ja bym chciała zobaczyć jak to wszystko wygląda.... no wiesz od kuchni.
- A więc rozmawiasz z właściwą osobą - uśmiechnął się i zarzucił swoją rękę na moje ramiona. Poczułam się przyjemnie, więc moje kąciki ust uniosły się ku górze. - Jeżeli chcesz to mogę czasem zabrać cię ze sobą. No wiesz na koncert albo na plan teledysku.
- Na prawdę? - ucieszyłam się. Spojrzał na mnie w dół, kiwając twierdząco głową. Pisnęłam i mocno go przytuliłam. - Dziękuję! - zawołałam, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Owinął ręce wokół mojego ciała i przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie.
- Nie sądziłem, że kiedyś rzucisz się na mnie z własnej woli - zaśmiał się.
- Niech to pozostanie między nami - powiedziałam, cały czas opierając głowę na jego ramieniu. Zaciągnęłam się jego perfumami, które pachną cudownie.
- Chodźmy już - odsunął się ode mnie i zaczął iść, w stronę plaży, nawet na mnie nie czekając. Zachował się, jakbym uraziła go czymś. Podbiegłam do niego i starałam się dotrzymać jego kroku.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zaproponowałam spacer po brzegu lądu, na co Dawid się bez wahania zgodził. Nie było tutaj ani jednej osoby. Jest za zimno na pluskanie się w wodzie.
- Jakie są twoje marzenia? - zapytał niespodziewanie.
Spojrzałam na niego, zastanawiając się, czemu go to interesuje. Jego wzrok utkwiony był na mokrym piasku, nawet nie raczył na mnie popatrzeć.
- Czemu pytasz?
- Bo każdy o czymś marzy, a ja chcę znać każde najmniejsze twoje marzenie.
Moje serce zabiło szybciej, kiedy dotarło do mnie co on powiedział. Może po prostu chce wiedzieć? Moje pierwsze przeczucie było straszne - może on nie postrzega mnie tylko jako przyjaciółkę? Nie rozpędzajmy się. Czy my w ogóle się przyjaźnimy? Chyba nie.
- Moje marzenia są głupie - przyznałam, po chwili.
- Moje marzenia też kiedyś wydawały się głupie... a teraz? Zobacz. Spełniło się to największe.
- Twoim marzeniem było, aby śpiewać? - upewniłam się, czy na pewno dobrze myślę.
- Tak - potwierdził. - Ale mięliśmy rozmawiać o twoich marzeniach. Więc...?
Odwrócił głowę w moją stronę i patrzył na mnie wyczekująco.
- Koncert idoli to normalne - zaśmiałam się cicho. - I to chyba tyle - wzruszyłam ramionami.
Dawid skrzywił się, jakby liczył na coś więcej. I może miał rację. Mam drugie ogromne marzenie, ale ono brzmi śmiesznie. Moim drugim marzeniem jest znalezienie chłopaka, który będzie mnie kochał, taką jaka jestem. Liczę na prawdziwą miłość, leczy czy ona w ogóle istnieje?

Od Autorki:
Rozdział nie sprawdzany ani trochę, przepraszam bardzo za to. Ostatnio staram się chociaż troszeczkę poprawiać te wszystkie moje błędy, ale ja na prawdę nienawidzę czytać tego co napisałam, także to dla mnie wielkie wyzwanie! xD
Nie wiem co mogę tu więcej napisać :D Przypominam o ankiecie, zapraszam na aska oraz do dodawania się do obserwatorów bloga.. i to chyba tyle ;D
A więc do następnego!
Ps. Jutro sprawdzę błędy w tym rozdziale ;)
Lost of love, Ola.

poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział 8

14 komentarzy:
Po godzinnej rozmowie, wreszcie udało mi się wszystkich przekonać, że ze mną wszystko w porządku. Na szczęście uwierzyli, że moje zasłabnięcie wiązało się z tym, że naprawdę nie zjadłam śniadania. Nawet nie wiecie jak głupio się czułam, okłamując ich. Zachowałam się źle, ale oni nie mogą znać prawdy.
Kuba, Daniel, Alex, Janja i Maks odjechali już jakieś pięć minut temu. My niestety siedzimy w samochodzie, czekając na Sylwię. Poszła umyć włosy. Jake chciał trafić do kosza na śmieci z odległości pięciu metrów. Podrzucił niby pustą puszkę po pepsi ,a wszystko wylądowało na głowie Sylwii. Możecie sobie wyobrazić, jaka była wnerwiona.
- Niech ktoś po nią pójdzie - jęknęła Kinga.
Minęło kolejne kilka minut, a Dawid miał już wysiąść, żeby ją pośpieszyć, ale w tym momencie Sylwia wyszła z naszego domu, zamknęła za sobą i biegiem ruszyła w naszą stronę. Jak widać koszulkę też zmieniła. Nic dziwnego. Ta ''pusta'' puszka pepsi była napełniona do połowy.
- Czy ty wiesz, że do Gdyni mamy prawi cztery godziny? - zagadał Jake, gdy tylko Sylwia usiadła obok mnie.
- Dobra, zamknij się i już jedź - warknęła. - Ciesz się, że już nie suszyłam włosów.
Dawid siedział na miejscu pasażera i jakoś nie koniecznie przejmował się dwójką kłócących się naszych towarzyszy. Jake zaczął jechać, a dziewczyny zaczęły rozmawiać między sobą o jakimś piosenkarzu.
Parker skupiał się na drodze, a Kwiatkowski robił coś na swoim telefonie. Po chwili uniósł go na wysokości twarzy i byłam pewna, że zrobi zdjęcie, jednak on nagrywał.
- Witam wszystkich o godzinie ósmej rano! - zawołał energicznie. - Tak jak obiecałem, dzisiaj postaram się zrobić dużo snapów. Jak na razie siedzimy w samochodzie. - okręcił telefonem, tak aby każdego można było zobaczyć później na filmiku. Pomachałyśmy do kamerki, a Kwiat znowu skierował obiektyw na swoją twarz. - Powiedzcie coś mądrego.
- Coś mądrego - powtórzył po nim Jake i w tym momencie zakończył się pierwszy snap.
- Jak się nazywasz na snapie? - zapytałam.
Brunet odwrócił się, mierząc mnie wzrokiem.
- Kwiatk0wsky, ale zero zamiast 'o' - odpowiedział. - A co?
- Nic.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni krótkich spodenek i odblokowałam go.
- Fajna tapeta - Sylwia trąciła mnie łokciem z boku, poruszając zabawnie brwiami. Dziewczyny przyjrzały się dokładnie mojej tapecie w postaci Zayn'a Malika z One Direction bez koszulki. Weszłam na snapa i szybko dodałam Dawida, po czym obejrzałam to co przed chwilą dodał.
- Podaj mi swojego - Kwiatkowski wepchnął mi swój telefon w dłonie. Wpisałam mu moją nazwę, a potem się dodałam. Kiedy zauważył iż zajął się rozmową z Jake'm, postanowiłam, że najpierw trochę posprawdzam zawartość tego urządzenia. Wiadomości, messenger i tego typu aplikacje sobie darowałam, nie jestem aż taka wredna.
Kinga poprosiła mnie o zamianę miejsc, więc nie widząc w tym problemu, zamieniłam się z nią. Ona usiadła na środek, a ja na miejsce za Dawidem. Dziewczyny odpaliły laptopa i włączyły sobie jakiś film.
Zrobiłam sobie szybko selfie, a potem weszłam na jego Instagrama. Dodałam to zdjęcie, podpisując: Mnie się nie daje swojego telefonu do rąk drogi Dawidzie.
Zatkało mnie, gdy już po chwili polubienia tego zdjęcia zaczęły rosnąć, a komentarzy przybywać, jednakże to Dawid. Wiecie.. fejm i te sprawy.
- Mogłem jednak Weed'iego wziąć z nami, zamiast dawać go im, ale Janja tak się uparła, że to ludzkie pojęcie przechodzi - westchną zawiedziony Dawid.
- Potrafi postawić na swoim - zaśmiał się Jakie.
Zaobserwowałam siebie na Instagramie, a potem włączyłam jego profil. Przejrzałam kilka pierwszych zdjęć jakie ostatnio dodał. Zauważyłam wiele komentarzy typu ,,Dawid polubisz?", więc polubiłam niektórym osobom przynajmniej po jednym zdjęciu.
Weszłam znowu na snapa z zamiarem nagrania kilku. Po kryjomu nagrałam chłopaków i zrobiłam im kilka zdjęć, a potem na cel wzięłam sobie dziewczyny.
- Pomachajcie - rozkazałam wesoło. Kinga spojrzała na mnie zdezorientowana, zaś Sylwia zawzięcie oglądała dany film.
- Kogo to telefon? - zmrużyła na mnie oczy.
- Dawida.
Chłopak słysząc swoje imię, odwrócił się do nas przodem. Zmierzył nas wzrokiem i posłał pytające spojrzenie.
- Ej! - zawołał. - To mój telefon! - jęknął, wyrywając mi z rąk ów przedmiot.
- Sam mi go dałeś - wzruszyłam ramionami,

~*~

Po dwóch godzinach, czyli mniej więcej w połowie drogi, zrobiliśmy sobie postój na jednej ze stacji. Kinga od razu pobiegła do toalety, załatwić swoje potrzeby. Sylwia poszła kupić coś dla wszystkich do jedzenia. Dawid tankował samochód, a ja i Jake siedzieliśmy znudzeni w środku auta.
- Spać mi się chce - jęknęłam, przecierając zmęczone oczy.
W nocy wróciłam gdzieś koło trzeciej. To trochę śmieszne, ale kiedy leżałam z Dawidem i niby mięliśmy oglądać te gwiazdy, to on zasnął. Wyobraźcie sobie mnie w zakłopotaniu, gdy nie wiem, czy powinnam go budzić. Na szczęście wystarczyło go trochę poszturchać i się ocknął.
- Mi też - zgodził się ze mną Jake.
- Mam nadzieję, że dzisiaj odpuszczą sobie jakiekolwiek chodzenie - powiedziałam z nadzieją.
Kinga wróciła do nas i zajęła swoje poprzednie miejsce.
- Ja też - Parker poparł moje słowa.
Odnalazłam mój telefon, gdzieś za mną, kiedy poczułam, że wibruje. Na wyświetlaczu widniał napis ,,Filip'' oraz jego zdjęcie. Z uśmiechem odebrałam połączenie, przykładając sobie telefon do ucha.
- No cześć! - przywitałam się radośnie. Chociaż na chwilę przestałam odczuwać to głupie zmęczenie. Kinga posłała mi pytające spojrzenie, więc bezgłośnie wypowiedziałam imię chłopaka, z którym rozmawiam.
- Witam piękna - czy on nie jest uroczy? - Jak droga? Wszystko w porządku?
- Jest okej - potwierdziłam.
- A śniadanie zjadłaś?
Zapadła chwila ciszy, w której biłam się z myślami. Nadal do mnie nie dociera i jednocześnie denerwuje, to jak wszyscy na mnie naciskają.
- Tak.
- Obiecaj mi coś - rzekł poważnie. Chyba myślał, że coś powiem, dlatego zamilkł, jednak po chwili zaczął mówić dalej. - Więcej nie zamkniesz się w pokoju...
- Przepraszam - wtrąciłam.
- A jeżeli coś będzie się działo, to mi powiesz. Okej? - dokończył.
Ze słabym uśmiechem patrzyłam na drzewo rosnące po drugiej stronie jezdni. Jemu naprawę na mnie zależy. To takie miłe uczucie, wiedzieć, że ktoś się o mnie martwi. Dba o mnie i chociaż nie znamy się wystarczająco długo sprawia, że zaczynam coś do niego czuć.
Zaczynam coś czuć do Filipa.
- Obiecuję - odezwałam się po krótkim czasie. Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Starałam się nie zwracać uwagi na Kingę, która patrzy na mnie z zaciekawieniem.
- Idę z siostrą do kina, więc muszę już kończyć, bo na mnie krzyczy idiotka - zaśmiał się. - Zadzwonię wieczorem.
- Okej.
- To do usłyszenia - cmoknął w słuchawkę.
- Pa - zaśmiałam się.
Schowałam telefon do kieszeni, a gdy uniosłam głowę spotkałam zaciekawione spojrzenie Kingi i Jake'a, a kiedy obróciłam lekko głowę spotkałam przenikliwy wzrok Dawida, który ilustrował moją twarz.
- No, no, no - zaklaskała w dłonie Kinga. - Nie wiedziałam.
- Co? - spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Podoba ci się?
Super, zaczyna się.
- Kto? - udałam, że nie wiem o co jej chodzi. Zgrywanie głupiej to zawsze jakieś rozwiązanie.
- Filip - odparła równo z Jake'em.
- Dajcie spokój - skarciłam ich wzrokiem.
Po kilku minutach wróciła Sylwia z jedzeniem i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

~*~

Padałam z nóg, byłam zmęczona i zła na wszystkich. Z czterech godzin jazdy zrobiło się w sumie sześć. Chłopaki się zagadali, przez co Jake nie skupiał się zbytnio na drodze. Chwila nie uwagi, skręcił w złą stronę, a potem domyślacie się co było. 
Mało tego! Gdy wreszcie dotarliśmy do naszego domku letniskowego, oni postanowili przejść się na plaże. Nie zgadzali się na to, żeby mnie zostawić samą, a zostać ze mną też nikt nie chciał. Wszyscy bardzo chcieli jeszcze tego dnia pójść nad wodę. 
Podczas, gdy oni zachowywali się jak debile , biegając po całej plaży oraz wrzucając się wzajemnie do wody, ja usypiałam na piasku. Weedy energicznie cały czas im towarzyszył. Dopiero koło godziny osiemnastej zaczęliśmy się zbierać. Teraz jak pomyślę, że czeka mnie piętnaście minut przez las, odechciewa mi się wszystkiego.
- Nienawidzę was - jęknęłam, prawie płaczliwym głosem. Niestety wszyscy mięli nie zły ubaw z mojego narzekania. Ugh....
- A może pójdziemy jeszcze do....
- Nie! - tupnęłam nogą i stanęłam w miejscu, patrząc groźnie na Daniela. Wszyscy odwrócili się w moją stronę. Idę tak wolno, że zostawili mnie kilka metrów w tyle. - Nigdzie już dzisiaj nie idziemy! 
Pisnęłam, kiedy ktoś uniósł mnie ku górze. Znowu rozległ się gromki śmiech, a ja zrozumiałam, że to Jake mnie podniósł.
- Tak będzie szybciej - uśmiechną się słodko.
Nie skomentowałam tego. Nie miałam zamiaru krzyczeć, żeby mnie postawił, bo tak naprawdę to już stopniowo odpływałam w głęboki sen. 

~*~

Nie mam pojęcia ile spałam, ale jestem pewna, że mój sen trwałby o wiele dłużej, gdyby nie ten głośny huk z dołu. Za oknami było już ciemno, także musi być już późno. Sprawdziłam godzinę i jak się okazało jest 22:57.
Szukałam wzrokiem mojego telefonu, aż do momentu, w którym poczułam, że znajduje się w kieszeni moich krótkich spodenek. Przebrałam się w szarą koszulkę oraz tego samego kolory dresy i wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach, słyszałam jak się o coś sprzeczają. Znalazłam się w pomieszczeniu połączonym z salonem oraz kuchnią. Podeszłam do kanapy i jak gdyby nigdy nic usiadłam na niej krzyżując ręce. 
- Wstałaś - zauważył Kuba.
Weedy zeskoczył z kolan Alex i merdając ogonem przydreptał do mnie. Pogłaskałam go delikatnie, a jemu widocznie spodobał się mój ruch. Wskoczył na skrawek wolnego miejsca obok mnie, wiec przesunęłam się tyle ile mogłam, żeby miał gdzie się położyć.
- Oglądamy ,,Och Karol 2"! - krzyknęła stanowczo Sylwia. 
- Nie! - oburzył się, siedzący obok mnie Maks. - Nie będę tego oglądać!
Kwiatkowski wstał z podłogi, na której przed chwilą siedział i mijając stół, znalazł się przy lodówce. Przestałam zwracać uwagę na wszystko co się dzieje wokół mnie i po prostu przymknęłam oczy. Czułam takie zmęczenie, mimo że dopiero wstałam. To robi się irytujące.
.
.
- Cicho! - warknęła szeptem Kinga.
- Przecież sama gadasz! - odpyskował jej Maks.
- Boże! - odezwał się Dawid. - Zaraz ją obudzicie i znowu będzie skrzeczeć!
Co? Oni mówią o mnie? Ej, ja nie skrzeczę!
Otworzyłam po woli powieki. Przetarłam dłońmi oczy, a wszystkie szepty ustały. Prawdopodobnie przez to, że się obudziłam. Kiedy spojrzałam na telewizor, leciały napisy końcowe jakiegoś filmu. Czyli znowu spałam około dwie godziny.. albo dłużej?
- Jesteś głodna? - zapytał Daniel. Myślałam, że to pytanie jest kierowane do kogoś innego, dopóki nie odwróciłam głowy w jego stronę.
- Nie.
- Na pewno? - upewniała się Alex.
- Tak.
- Oglądamy coś jeszcze? - zaproponowała Sylwia. Zdania były podzielone. Osoby, które nie chciały oglądać poszły się przygotować do snu, a reszta, której albo było obojętne albo chętnie by jeszcze coś zobaczyli, zostali.
Mi było obojętne, więc siedziałam cały czas na kanapie. Maks, Daniel, Kuba  i Alex poszli spać. Janja postanowiła wziąć jeszcze szybki prysznic. A my, czyli: Dawid, Kinga, Sylwia, Jake i ja zaczęliśmy przeglądać filmy, które zabrał ze sobą Kuba. Mięliśmy do wyboru jakiś horror, ,,Ted 2'' lub ,,Och Karol 2". To ostatnie odpada, bo z tego co się przed chwilą dowiedziałam to właśnie skończyli to oglądać.
No i padło na horror. Znakomicie. Są horrory, które mnie nudzą, ale są też takie, po których wszystkiego się boję.

~*~

Spanie w jednym łóżku z Sylwią jest nie bezpieczne. Ciągle się przepychała, kopała kołdrę, bo jak podejrzewam, było jej gorąco. Najbardziej się wystraszyłam, gdy się wzdrygnęła i mało nie połamała mi nosa. Ja chyba wybiorę spanie na podłodze, jeżeli będę musiała ryzykować własne życie.
Spojrzałam na piętrowe łóżko po prawej stronie. Alex smacznie spala, a Janji już nie było. Trochę mnie to zdziwiło, bo wszyscy położyli się spać późno. Wygrzebałam spod poduszki telefon i z ciekawością sprawdziłam godzinę. 13:21. Wenecka jeszcze spała.
Wstałam z łóżka i chowając telefon do kieszonki w długich dresowych spodniach, wyszłam z pokoju. Taka ciekawostka - dostaliśmy w tym domku trzy pokoje; 1. łóżko piętrowe i jedno małżeńskie. 2. taki sam jak pierwszy. 3. tylko łóżko małżeńskie.
Także trzeba się modlić, aby Kinga i Jake nie sprawili nam małej pociechy.
Zeszłam na dół, gdzie siedział Dawid, Daniel i Janja. Kwiatkowski jadł kanapki przy stole, Deny leżał na kanapie, oglądając coś, a Janja zaparzała sobie kawę.
- Hej - przywitałam wszystkich. Odpowiedzieli mi tym samym, więc poszłam w kierunku Janji i tak jak ona postanowiłam sobie zrobić ciepły napój, tylko, że herbatę. Nie lubię kawy, choć sam zapach jej uwielbiam.
- Wyspałaś się? - zapytała mnie kobieta z tym swoim uroczym akcentem. Usiadła na przeciwko Kwiata.
- Tak - pokiwałam głową i wyciągnęłam zielony kubek, a potem przeszukałam wzrokiem blat. Ucieszyłam się, że jednak ktoś pomyślał o kupieniu herbaty, bo szczerze to ja nie wpadłam na to. Wydaje mi się, że ktoś już był w sklepie, bo przybyło sporo jedzenia.
- To dobrze - odezwał się Dawid. - Twoje narzekanie było denerwujące.
- No - zgodził się z nim Daniel.
Janja się zaśmiała. Kiedy zalałam woreczek gorącą wodą, przysiadłam się do nich. Po lewej stronie siedział Kwiatkowski, a po prawej ciemnowłosa kobieta.
- Dawno wstaliście? - zapytałam. Sięgnęłam dłonią po cukier, który stał na środku stołu i wsypałam do mojego kubka dwie łyżeczki, po czym zamieszałam.
- Ta wredota wyciągnęła mnie z łóżka o dziesiątej rano - brunet spojrzał surowo na Janję, a ona tylko pokazała mu język.
- Czemu? - zdziwiłam się.
- Jak wrócimy do Warszawy, to zaczynamy nagrywać teledysk do Afraid. Ja i Janja będziemy w nim tańczyć, więc trzeba popracować nad układem. - wytłumaczył.
- Widziałem jak ćwiczyliście! - zawołał Daniel, ciągle skupiając wzrok na swoim telefonie. - Albo raczej jak Janja się na ciebie darła.
- No przepraszam bardzo, ale ten gówniarz mnie do tego zmusił! - uniosła się ciemnowłosa.
- Jakie plany na dzisiaj? - po schodach zeszła Alex, ze swoim pytaniem.
- Ja bym chciała zobaczyć Akwarium Gdyńskie - rzekła Janja. Dawid skrzywił się patrząc na nią. Kobieta zauważyła minę chłopaka i westchnęła. - Więcej nie zrobię ci kanapek.
Brunet ugryzł kawałek bułki z masłem i pomidorem, a potem z pełną buzią się uśmiechnął.
- A potem idziemy na plaże - zarządził Daniel. Cała nasza piątka zgodziła się na taki plan dnia. Teraz zostaje nam, aby poczekać, aż wszyscy staną na nogi.
Kwiatkowski pobiegł po coś na górę, a potem wrócił z gitarą, niebieskim notesem i kilkoma ołówkami. Wyszedł na taras, więc też tam poszłam.
- Co robisz?
Podniósł na mnie swoje czekoladowe tęczówki, kiedy usiadł na huśtawce, kładąc sobie instrument na kolana, a wszystkie przybory obok siebie.
- Czekają mnie dwa obozy - zaczął. - Jeden w Kazimierzu, a drugi w Hiszpani. Na ten pierwszy trzeba napisać piosenkę. Pomyślałem, że póki nic nie robimy to tym się zajmę.
Ciekawa tego jak przebiega taki proces tworzenia utworu, usiadłam obok niego. Zabrałam notes i te nieszczęsne ołówki, robiąc sobie miejsce obok chłopaka.
- Czyżbyś chciała mi pomóc? - spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Skoro chcesz, to czemu nie - wzruszyłam ramionami. - Masz już coś?
- Yhym.. - mrukną. - Gdzieś tam w notesie.
Zaczęłam przewracać kartki, do momentu kiedy Kwiatkowski oznajmił ,,tutaj''. Z zachwytem czytałam tekst piosenki. Nawet wpadł mi pomysł na dalszy ciąg, ale nie wiem, czy to się nada.
- I jak? - spojrzał nie pewnie na słowa zapisane na kartce. - Brakuje mi, aby jeszcze tej jednej zwrotki i będzie wszystko okej. Tak mi się wydaje.
Jeszcze raz przeczytałam ostatnią linijkę: ,,Teraz, gdy patrzę na świat". Starałam się w głowie coś do tego dodać, tak aby zlewało się w całość. Nagle mnie olśniło.
- Dostrzegam więcej barw - powiedziałam niepewnie.
Spojrzałam na Dawida, który także patrzył na mnie z przymrużonymi oczami.
- Co?
- Staram się pomóc - jęknęłam. - To jak? Może być?
- Hmm.... czekaj. Weź to zapisz. - rozkazał. Szybko wykonałam jego polecenie. Usiadł prosto i zaczął grać nie znaną mi melodię. Jednak nie trudno domyślić się, że chodzi o tą piosenkę. Zaczął śpiewać bodajże refren, a potem patrząc w kartę przeszedł do drugiej zwrotki.
- Mi się podoba - oznajmiłam, kiedy skończył śpiewać.
- Masz jeszcze jakieś pomysły? - zapytał. Pokiwałam przecząco głową. Zaczęliśmy główkować nad tekstem do drugiej zwrotki. Padało wiele słów, które staraliśmy się dopasować. Niektóre były dobre, niektóre złe. Czasami ktoś z naszej dwójki rzucił coś śmiesznego. Po godzinie, jak nie dłużej mięliśmy już całą zwrotkę. Kwiatkowski zaśpiewał kilka razy całość i wszystko wydawało się być genialne.
- AAA!
Słysząc pisk, którejś z dziewczyn, odruchowo spojrzałam na szklane drzwi tarasowe. Kwiatkowski położył gitarę na płytki i poszedł do salonu bądź kuchni - wszystko jedno. Siedziałam tak jeszcze chwilę, aż w końcu także weszłam do środka. Na stole siedziała zapłakana Alex, a wokół niej zebrali się wszyscy. Przekrzykiwali się, przez co było strasznie głośno. Już nikt nie spał. Podeszłam bliżej tego całego zamieszania i chciałam przepchać się do płaczącej przyjaciółki. Nie spodziewanie czyjaś ręka machnęła mi przed oczami, lądując na mojej twarzy. Zachwiałam się, skutkiem czego upadła, robiąc huk.
- Marika! - wrzasnęła Sylwia. Schyliła się i szybko pomogła mi wstać. Otrzepałam się, a wzrokiem zaczęłam szukać winnego/winną mojego zderzenia z podłogą. Szybko sobie odpuściłam, bo nie miałam pojęcia kto to zrobił oraz wiem, że nie specjalnie.
- Wszystko okej? - zapytał Jake, patrząc na mnie uważnie.
Przewróciłam oczami.
- Alex - zignorowałam pytanie przyjaciela. - Co się stało? Czemu płaczesz? - podeszłam do dziewczyny. Dopiero po chwili ujrzałam jej zakrwawioną rękę. Wytężając wzrok można było dostrzec kawałki małych szkieł wbitych w jej dłoń. Mając taki widok przed oczami, syknęłam, lecz nic nie równa się z tym co ona musi teraz czuć.
- Chodź siostra - rozkazał Jake. - Trzeba zabrać cie do szpitala.
Alex pokiwał głową i starając się powstrzymać kolejne łzy, zeskoczyła ze stołu na podłogę.
- Ja wiem gdzie jest pobliski szpital - rzekła Janja, podnosząc lewą rękę lekko ku górze.
- To jedziesz z nami.
Jake przeszukał swoją kieszeń i ewidentnie znalazł to czego szukał. Cała trójka ubrała tylko buty, a chwilę później siedzieli już w samochodzie. Alex cały czas trzymała rękę z giętą w łokciu. Zapłakanymi oczami patrzyła jak na jej dłoni sączy się krew.
- Kiepski początek wakacji - skwitował Kuba, kiedy samochód odjechał. Wszyscy się z nim zgodzili. Szybko powstała nowa sprzeczka, o to kto posprząta stłuczoną szklankę.
- Nie ja - wrzasnęli wszyscy, tworząc zgrany chór. Tylko ja i Maks siedzieliśmy milcząc.
- Ej, skoro my to zbiliśmy.....
- No - wtrącił Daniel.
- To będziemy musieli odkupić tą szklankę? - dokończył swoje pytanie Maks.
- Serio? - odezwałam się, mrużąc oczy na owego chłopaka. - To cie teraz najbardziej interesuje?
- Weedy! - wydarł się Dawid. - Chodź tu synu!
Pies chyba go nie słyszał, więc Kwiatkowski pobiegł na górę. Wrócił ze swoim pupilem, plączącym mu się między nogami. Nasypał mu karmy, a potem siedział z nim na podłodze, czekając aż się naje. Chastek jest dziwny, na prawdę.

~*~

Po tym przykrym incydencie, wybraliśmy się do Akwarium Gdyńskiego. Nie byłam wesoło nastawiona na tą wizytę, jednak szybko zmieniłam zdanie. Myślałam, że będą tam zwykłe ryby. Zaskoczyłam się widząc różne zmutowane stworzenia morskie. Niektóre wyglądały strasznie. Były różnych wielkości, te mniejsze zdecydowanie były fajniejsze, jakby mniej groźne. Czułam się jakbym szła przez dno oceanu.
- Oddam ci kasę za bilet później - powiedziała Kinga, zwracając się do Dawida, bo to on zakupił wszystkim wstęp tutaj.
- Zluzuj gatki, nie musisz - brunet machnął na to ręką. Wydaje mi się, że jest znudzony pobytem tu. Wyciągnął telefon z kieszeni krótkich jeansowych spodenek do kolan i włączył Snapchata. Oddalił się od naszej grupki. Nagrywał wszystko, komentując to.
Biedny Weedy został sam w domku letniskowym. Janja i Dawid byli za tym, aby zabrać go razem z nami, ale odpuścili, kiedy dotarło do nich, że musiałby czekać na nas w samochodzie. Lepiej już żeby został w domu.
Postanowiłam, że też zrobię kilka snapów. 
- O ja! - pisnęła Kinga. - Ta jaka wielka! - wskazała dłonią na jakiegoś mutanta za ogromną szybą pełną wody.
- Tamta jest gorsza! - Alex wskazała na rybę w innym akwarium. 
Przestałam słuchać jak zachwycają się wielkością danej ryby. Oglądałam wszystko dookoła co znajduje się w zasięgu mojego wzroku.
Wreszcie po godzinie spędzonej w Akwarium Gdyńskim, rozdzieliliśmy się do samochodów. Autem jeździmy w takich składach jak wczoraj, kiedy tu zawitaliśmy.
Było już po godzinie osiemnastej. Jadąc, cały czas padały pomysły na spędzenie kolejnych dni. Najczęściej wypowiadane słowa to; ,,pójdziemy do kubu". Także na pewno tam się wybierzemy.
Nie wiem, czy zauważyliście, ale od samego początku wyjazdu, moje relacje z Dawidem są normalne, nawet przyjacielskie. Bardzo się z tego cieszę, bo chcąc nie chcąc spędzamy razem mnóstwo czasu.
Zatrzymaliśmy się pod naszym, wynajętym domkiem, a zaraz za nami podjechała reszta paczki. Wszyscy szybko pobiegliśmy, żeby przebrać się w odpowiednie stroję na plażę, spakować potrzebne rzeczy oraz zabrać Weedy'ego na świeże powietrze. W ciągu piętnastu minut wszyscy zgromadzili się przed domkiem, kiedy mięliśmy już iść, Kwiatkowski oznajmił, że musi dać jeszcze swojemu pupilowi wody oraz karmy, bo może być głodny.
Ze względu na to iż idziemy przez las, więc rzecz jasna, samochody nie przejeżdżają tędy (albo chociaż tą drogą), Weedy biega sobie gdzie tylko chce, lecz ciągle jest śledzony wzrokiem przez Dawida. Mogę szczerze powiedzieć, że ten psiak to oczko w głowie Kwiata.
- Robimy jutro ognisko? - zaproponował Daniel.
- Też o tym myślałam - wyznała Sylwia. - Więc ja jestem za - poparła.
Inni również byli zadowoleni z tego pomysłu.
Na plaży było parę osób, jednak mimo wszystko skierowaliśmy się na lewo, aby oddalić się trochę od tych ludzi. Rozłożyliśmy swoje manatki, a chłopaki od razu pobiegli zanurzyć się w wodzie. Weedy pobiegł za nimi, więc wszyscy zachowywali się jak dzieci. Uroczo wyglądali. Sylwia poczekała aż Janja zdejmie swoją sukienkę i trzymając się za ręce pobiegły do naszych przyjaciół.
- Ja nie wchodzę - poinformowała Kinga.
- Ja też nie - dodała Alex. Wiedziałam, że ona nie pluska się w wodzie, tylko dlatego, że kiedy zamoczy dłoń, zacznie ją szczypać. Pięknie urządziła się na te wakacje.
- Nie obrazicie się jeżeli do nich dołączę? - zapytałam niepewnie.
- Nie, no co ty - zaśmiała się Alex i ułożyła wygodnie głowę na poduszce zrobionej z ubrań.
Zwinnym ruchem przeciągnęłam przez głowę szarą koszulkę, rzucając ją na piasek, a potem ściągnęłam białe spodenki. Wskoczyłam Maksowi na plecy, a on pisnął jak dziewczyna, wywołując przez to u mnie śmiech.
- Ale ty jesteś głupi - walnęłam czołem o tył jego głowy.
- Odezwała się - prychnął.

Filip POV:

- Zgadzasz się na to?
Patrzyłem na Dagmarę, zastanawiając się, czy to będzie dobry układ. Teraz mam kompletny mętlik w głowie, ale myślę, że nic nie stracę na jej propozycji. Wręcz odwrotnie. Zyskam i to bardzo dużo.
Ufam Dagmarze, w końcu znam ją kilka dobrych lat. Ja polegam na niej, ona polega na mnie. Ale to co chce zrobić tym razem jest okropne. Boję się, że to zajdzie za daleko. Wiem do czego ona jest zdolna.
- Zgoda.
I pomyśleć, że kiedyś byłem dobrym człowiekiem.

Od Autorki:
Da da da daaam....! I co o tym sądzicie? Jaki układ ma Filip i Dagmara? 
Nie mogło cały czas być kolorowo, co? xD Oh... i jeszcze biedna Alex :c
Teraz będę starała się, aby w każdym rozdziale było trochę zdjęć lub gifów. Łatwiej jest sobie wszystko wtedy wyobrazić :D 
Po lewej stronie znajduje się ankieta. Proszę, aby każdy ją wypełnił. Nawet dużo osób komentuje, ale jestem pewna, że opowiadanie czyta więcej osób, dlatego chcę wiedzieć ile Was tu jest.
Postanowiłam, że opowiadanie nie będzie prowadzone już na wattpadzie. Najlepiej czuję się na bloggerze :D
Także to chyba tyle co chciałam Wam powiedzieć. W razie pytań zapraszam na aska. Jeżeli chcecie możemy powrócić do tego jak zadawaliście pytania bohaterom opowiadania :D Jeżeli jesteście za, to kierujcie się na aska (od razu zadając pytanie do wybranego bohatera, chyba każdy pamięta jak zadać takie pytanie). Zatęskniło mi się za tym xD
No to teraz już wszystko! :D 
Zostaw po sobie komentarz w ramach motywacji do dalszego działania ;)
Lost of love, Ola.

wtorek, 6 października 2015

Rozdział 7

12 komentarzy:
- Maks, czy możesz stąd wyjść? Ja chcę spać debilu.
Kiedy tylko Dawid razem z Wrzoskiem odjechali, oświadczyłam wszystkim, że idę spać. Nikt nie miał nic przeciwko. Tak mi się wydawało. Niestety po pięciu minutach bycia sama w pokoju, wpadł Grążel.
- Mało czasu z tobą spędzam na osobności - zauważył. - Dlatego dzisiaj zrobimy sobie dzień pod tytułem ,,Jeżeli to nic ważnego to sobie idź''! - wykrzyczał. Był tak zadowolony z swojego pomysłu, jakby słowa, które wypowiedział były najwspanialsze.
- Dokładnie - zgodziłam się z mottem dzisiejszego dnia. Maks na moje potwierdzenie, ucieszył się jeszcze bardzie. - Więc jeżeli to nic ważnego, to możesz już sobie iść - uśmiechnęłam się sztucznie. Mina chłopaka zrzedła. Patrzył na mnie groźnie, co mnie nawet bawiło.
- Kiedyś obije ci twarz - wymamrotał, udając obrażonego. Albo serio się obraził. Nie jestem do końca pewna. Z nim nigdy nic nie wiadomo.
- Dziewczyn się nie bije!
- Ciebie mogę - wyszczerzył się.
- Nie?
- Tak? Mam pozwolenie! - spojrzał na mnie zwycięsko. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale chyba nie załapał, że chce wiedzieć o co mu chodzi.
- Jakie pozwolenie?
Położyłam się na brzuchu, a głowę odkręciłam w stronę Maksa siedzącego na moim biurku. Porozwalał trochę, kiedy się tam sadowił, ale no już trudno. Co ja poradzę?
- Wtedy co pojechałaś do Poznania, czy gdzieś tam, zamiast z nami nad jezioro, zapytałem Kingę, czy mogę cie kopnąć jak wrócisz - wytłumaczył. - I się zgodziła! - dodał szybko z promiennym uśmiechem.
Maks zaczął się rozglądać za czymś po całym pokoju. Przymknęłam oczy z nadzieją, że uda mi się zapaś w głęboki sen albo chociaż, żeby mój ukochany przyjaciel sobie stąd poszedł. W pomieszczeniu panowała cisza, której wierzyłam, że zostałam sama. Nauczyłam się w życiu już, że nic nie trwa wiecznie. I tak było tym nieszczęsnym razem.
- No, no, no - zagwizdał Grążel. Otworzyłam powieki i spojrzałam na niego z ciekawością. Teraz siedział na podłodze oparty o szafę. Na jego udach spoczywał mój biały laptop. Szczerzył się w ekran urządzenia, co w jakimś stopniu było chore. Chętnie bym zobaczyła co takiego tam znalazł, ale nie mam siły by wstać.
- Co? - wymamrotałam, patrząc na niego leniwie.
Uniósł wzrok znad laptopa i posłał mi łobuzerskie spojrzenie. Patrzyłam tępo na jego twarz, która się z czegoś cieszyła. Czy u niego zawsze trzeba prosić się o wyjaśnienia!?
- No co? - powtórzyłam zirytowana.
- Lecisz na niego, czy na jego sławę? - zapytał, robiąc poważną minę.
- Co? - po raz trzeci proszę państwa!
- Po co ci zdjęcie Kwiatkowskiego? - zniesmaczył się, a jednocześnie tryskał radością. Przypomina mi Kingę, podczas rozmowy o jakimś chłopaku. Ona też się tak podnieca.
O mamo, która dałaś mnie na świat - dlaczego!? Zapomniałam o tym całkowicie. No przecież musiałam pobrać to głupie zdjęcie. Czemu ja to do jasnej cholery zrobiłam! Super! Brakuje mi tylko nierealnych domysłów Maksa. Po prostu pięknie.
- To chodźmy - wstałam szybko z łóżka. - Obejrzymy jakiś fajny film - zabrałam mu laptopa i odstawiłam na biurko - Ty możesz wybrać, a ja zajmę się jedzeniem.
- Smerfy! - wydarł się i wybiegł z pokoju. Sekundę później wrócił. Zgarnął mojego białego laptopa, szepcząc coś pod nosem. Z tego co zrozumiałam, to Maks chce go podłączyć do telewizora, bo niestety nie mamy na płycie bajki, którą chce obejrzeć.
Przynajmniej odwróciłam jego uwagę od zdjęcia. Sukces!

Dawid POV:

- Kto to był?
Patrzyłem na Wrzoska mrużąc oczy. Nienawidzę, gdy tak szybko zmienia temat. Ledwo kończy zdanie, a już zaczyna mówić o czymś innym.
Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, a wtedy Wrzosek na mnie spojrzał.
- To powiesz, czy będziesz się tak głupio patrzył?
- Ale co? - zapytałem. - Znaczy kto?
Westchnął i znowu utkwił wzrok na drodze przed nami.
- No te dwie dziewczyny. Kinga i ta druga. - wyjaśnił.
- Aaaa.. - tym oto ''sposobem'' dałem mu znać, że już rozumiem. - Było tak od razu.
- No więc kto to? Masz pewność, że ich intencje są czyste?
Niestety Wrzosek bardzo mnie kontroluje. Tak samo Igor. Wnerwia mnie to, ale jednocześnie rozumiem, że to dla mojego dobra. Nie raz przejechałem się na takich znajomościach, a wszystko przez to, że jestem sławny.
- One wprowadziły się do domu na przeciwko nas - zacząłem opowiadać. - Z Mariką poznałem się na mojej imprezie. Przyszła wkurwiona w środku nocy, a z nią było dwóch gliniarzy. Chciała zakończyć imprezę, ale w końcu nazywam się Dawid Kwiatkowski - wyszczerzyłem się dumnie.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - rzucił mi przelotne spojrzenie, a potem ruszył, bo zaświeciło się zielone światło.
- Ojj autograf i te sprawy - machnąłem ręką, a Wrzosek się roześmiał,
- To musiała być nie źle zdenerwowana - skomentował.
- Zapytała, czy głośno krzyczałem, kiedy Kuba wsadzał mi kutasa w dupę - zaśmiałem się na to wspomnienie.
- Ale ci pojechała.
Przytaknąłem, a Wrzosek pokręcił głową. Na jego twarzy cały czas widniał szeroki uśmiech. Zastanawiam się, czy nie boli go od tego buzia.
- Tak w ogóle to ona wydaje się być wredna - odparł robiąc dziwną minę. - Kinga jest fajniejsza. Podeszła, przywitała się, rzuciła suchy żart. No.. i ładna.
- Wrzosiu... - spojrzałem na niego ze znaczącą miną. - Czyżby Kinga wpadła ci w oko?
- Nie zmieniaj tematu ogrze! - szturchnął mnie w ramie, a potem jego ręka znalazła się na poprzednim miejscu.
- Ogrze? - zaśmiałem się. Wrzosek wzruszył ramionami. Dzisiaj ma naprawdę dobry humor. Cały czas się śmieje. Jak nie on. Zazwyczaj jest bardziej poważny.
Wyjąłem telefon z kieszeni i zrobiłem nam zdjęcie. Wstawiłem je na Instagrama, pisząc, że jesteśmy już w drodze. Staram się informować swoich fanów o wszystkim na bieżąco.
- A co z teledyskiem do Afraid? Gadałeś z Janją?- zapytał Wrzosek.
- Gadałem.
- I co? Zgodziła się?
- Cieszyła się jak dziecko - zaśmiałem się. - Tylko wiesz.. za tydzień mamy już nagrywać, a od poniedziałku mam kilka dni wolnego, więc chciałem znowu pojechać gdzieś z przyjaciółmi. Zastanawiam się, czy Janja chciałaby pojechać z nami. Byśmy już tam zaczęli coś kminić nad układem do teledysku.
- Prawdopodobnie będzie na dzisiejszym koncercie, więc z nią to uzgadniaj.

~*~

Kiedy tylko koncert się zakończył pobiegłem do garderoby, żeby ogarnąć się przed spotkaniem z fankami. Raczej nikt nie lubi zapachu potu, prawda?
Ściągnąłem czarną zwykłą koszulkę i wzrokiem odnalazłem drugą taką samą tylko koloru fioletowego. Kiedy przeciągałem ją przez głowę, do moich uszu dobiegł głos Janji.
- Dawid! - krzyknęła zirytowana. Nałożyłem poprawnie koszulkę i spojrzałem pytająco na kobietę. Chyba coś ją zdenerwowało.
- Co?
- Mówi się słucham - mruknęła.
- To super - wzruszyłem ramionami. Podszedłem do stolika, żeby napić się wody. Czując mocne uderzenie w ramię, odwróciłem się szybko. - Czemu ty mnie bijesz! - fuknąłem.
- Jak chodzisz? - oparła ręce po obu stronach bioder. Patrzyłam na mnie dziwnym wzrokiem i czekała niecierpliwie na to co powiem.
- Normalnie?
- Tyle razy ci to mówiłam!
- Ale co! Jasnowidzem nie jestem!
Sięgnąłem po wodę i tym razem udało mi się napić. Janja cały czas patrzyła na mnie zdenerwowana, jakby miał jej majtki na głowie.
- No powiedz mi, czego ty ode mnie chcesz? - westchnąłem bezradnie. Oparłem się tyłkiem o stolik, cały czas ilustrując twarz przyjaciółki.
- Nie garb się - odparła krótko.
 No było tak od razu - zaśmiałem się. - Przecież próbowałaś miliony razy. Byś sobie w końcu odpuściła. Wiesz jak to mówią.. złość piękności szkodzi - cmoknąłem ją w policzek i wyminąłem. Kiedy wychodziłem z garderoby poczułem coś twardego, jak uderza o moje plecy. Nie trudno się domyślić, że to Janja postanowiła pokazać swoje humorki. Zaśmiałem się cicho pod nosem, kiedy szedłem przez wąski korytarz.
- No wreszcie! - wrzasną Igor, biegną w moją stronę. - Rozumiem, że masz swoja strefę czasową, czy coś tam, ale wiesz, że twoje doniczki są groźne. Chodź!
Złapał mnie za ramię i zaczął ciągnąć, aż za kulisy sceny. Potem coś bredził, ale olałem to przez co był zły. Z szerokim uśmiechem wszedłem na scenę. Pięć dziewczyn czekało na mnie z zapłakanymi buziami, a jednocześnie z taką wielką energią.
- Co tam misie? - zapytałem, zeskakując ze sceny, żeby móc stanąć bliżej nich.
Kiedyś czułem się dziwnie, kiedy dziewczyny płakały albo piszczały na mój widok, teraz do tego przywykłem. To miłe uczucie. Dzięki temu wiem, że jednak jestem doceniany.
Okrążyły mnie i zaczęły mocno mnie przytulać. Zaśmiałem się, starając objąć całą piątkę na raz, ale jakoś nie bardzo mi to wyszło.
- Mamy dziesięć minut, nie płaczcie - poprosiłem.
Ten czas miną nam w cudownej atmosferze. Zrobiliśmy zdjęcia, rozdałem autografy, otrzymałem prezenty i trochę się pośmialiśmy. Kiedy zawitała do nas Janja znowu rozległ się pisk. Wszyscy zginali się ze śmiechu kiedy dziewczyny żartowały sobie z Wrzoska. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy.
Pożegnaliśmy się z piątką dziewczyn, a potem pobiegliśmy pozbierać nasze rzeczy. W ekstremalnie szybkim tempie pobiegłem do samochodu w obawie, że mogą gdzieś jeszcze kręcić się fanki.

~*~

Odetchnąłem z ulgą, kiedy Janja zgodziła się pojechać ze mną i resztą Aloha Team'u nad jezioro. Dzisiaj już wracamy do Warszawy. Musimy jeszcze zajechać do Janji, żeby mogła zabrać jakieś rzeczy ze sobą na wyjazd.
Wrzosek i Janja siedzieli na przednich siedzeniach, a ja sam na tyłach się rozłożyłem. Na wyprostowanych nogach położyłem sobie laptopa i oparłem się o drzwi. Muszę odpisywać na wiadomości od fanek.

(nie będę podawała żadnych nazwisk)

Od: Weronika *********
Nadal nie mogę w to uwierzyć! Moje marzenie wreszcie się spełniło! Bardzo dziękuję za koncert! Nigdy nie zapomnę wczorajszego dnia. Najlepsze wspomnie! ♥ Dziękuję Kocham Cie!♥♥♥

Załączone były jeszcze zdjęcia, na którym jestem ja z tą brunetką oraz to gdzie jest Janja i robią głupie miny. Znalazło się nawet kilka zdjęć, które zrobiła mi podczas koncertu. Chciałbym mieć możliwość poznania wszystkich fanów. 
Odpisałem na dziesiątki kolejnych wiadomości. Potem wszedłem na aska i zacząłem przebierać pytania. Kiedy mój telefon zaczął wibrować i zaczęła lecieć z niego muzyka, po omacku odszukałem go w kieszeni moich dresów. Nie patrząc na to kto dzwoni, odebrałem.
- Co tam?
- Jest sprawa - poddenerwowany ton głosu Jake'a nie wróżył raczej nic dobrego. Oderwałem wzrok od laptopa, przenosząc go na swoje skarpetki.
- Coś się stało? - zapytałem niepewnie.
- Nie wiem, czy coś z jutrzejszego wyjazdu wyjdzie.
- Co? Ale dlaczego? - zmarszczyłem czoło, patrząc pusto na moje stopy. - To nie jedziemy? Nie rozumiem.
- Marika wyszła rano z jakimś chłopakiem. Potem on zadzwonił do nas, że są w szpitalu, bo Marika zasłabła. W tym momencie ma badania. Lekarz mówił, że jeszcze dziś może wyjść, jeżeli znajdą powód jej zasłabnięcia. - wytłumaczył.
Nie wiedziałem co odpowiedniego powinienem powiedzieć, dlatego uznałem, że lepiej będzie milczeć.
- Jesteś tam? 
- No - wymamrotałem. - My będziemy za jakieś trzy godziny. 
- My?
- Ja i Janja. Cześć.
Rozłączyłem się, zanim Jake zdążył jeszcze cokolwiek powiedzieć. Popatrzyłem na ekran mojego telefon i położyłem go obok siebie.
- Co jest? - zapytał Wrzosek.
- Nic - pokiwałem głową. Nie chcę, żeby coś wiedzieli o dzisiejszym zdarzeniu. Będą odradzać wyjazd, a przecież tak jak Jake powiedział - Marika jeszcze dzisiaj wyjdzie ze szpitala. Czyli to nic poważnego?
- Napewno? - Jajnja odkręciła głowę w moją stronę i posłała mi zatroskane spojrzenie,
- Jest okej.

Marika POV:

Przez całą drogę byłam obrzucana pytaniami. Siedząc w salonie również nie dawali mi spokoju. To co powiedział lekarz moim przyjaciołom, wywołało oburzenie z ich strony. Tłumaczyłam im, że to wszystko stało się z braku czasu, ale nie uwierzyli. Sama sobie nie uwierzyłam.Wszyscy siedzimy całymi dniami w domu, jak nie u nas to u nich. Czasem gdzieś wyjdziemy, ale za każdym razem kończymy w jakiś kawiarence. Myślałam, że jak nie zjem cholernego śniadania to nic się nie stanie! Nie przewidziałam tego, że skończę w szpitalu, a lekarz powie, że ważę trochę za mało. No, ale spójrzmy na to z drugiej strony. Co on powiedział? Trochę za mało. Nigdzie nie padło słowo ,,niedowaga''.
- Idę do siebie - oznajmiłam, wstając z kanapy w salonie. Czułam na sobie wzroki wszystkich tutaj zgromadzony. Na siłę starali znaleźć coś niepokojącego w mojej osobie. Nie wiem dlaczego, ani po co. Nie chcę wiedzieć.
- Poczekaj - Kinga złapała mnie za nadgarstek. Pociągnęła w dół, tak, że prawie wylądowałam na jej kolanach. - To naprawdę był przypadek? Odżywiasz się normalnie?
- Dlaczego jest wam tak trudno w to uwierzyć! - wyrwałam rękę z uścisku przyjaciółki. Wstałam ponownie z kanapy i zdenerwowana poszłam w stronę schodów. Wbiegłam na górę, z chęcią zamknięcia się w pokoju. Słyszałam jak Filip woła moje imię, a później najprawdopodobniej pobiegł za mną. Pośpiesznie przekręciłam kluczyk w drzwiach, w momencie, kiedy Filip nacisnął na klamkę.
- Proszę, zostaw mnie - wyszeptałam, łamiącym się głosem. Ja po prostu już nie wytrzymywałam tych ich wszystkich spojrzeć i pytań. To moja sprawa, co robię ze swoim życiem. Innych nie powinno to obchodzić.
Oni się o ciebie martwią.
Pokręciłam głową, jakby to miało pomóc mi w wyrzuceniu tych słów z mojego umysłu. Dłonią dotknęłam drewnianej powłoki drzwi. Przymknęłam oczy, a po chwili przywarłam do nich czołem. Nabierałam powietrze, a później je wydychałam. To bardzo mi pomagało się uspokoić.
- Marika, otwórz, to jest niepokojące.
Filip. On nadal tam stoi.
Zignorowałam jego kolejne prośby i wszelkie starania. Położyłam się na łóżku. Patrzyłam na biały sufit. Wyobrażałam sobie na nim mnóstwo kolorowych rzeczy. Słaby uśmiech uformował się na moich ustach. Moje powieki zaczęły opadać.

,,Przepychałam się przez wielki tłum ludzi. Starałam się odnaleźć jakąś znajomą twarz. To było trudne. Wszyscy byli tacy sami. Tylko ja wyróżniałam się wśród tych ludzi. Kaptury na głowach, jeansy i ciemne okulary na nosie, mimo że było ciemno. To nie było łatwe zadanie. Czułam się jak w jakimś kiepskim filmie. Upadłam kolanami na ziemię, a wokół mnie powstał mur, który składał się z szyderczych śmiechów i obelg. Całe moje ciało zaczęło puchnąć. Patrzyłam przerażona, jak się zmieniam. Głosy odbijały się echem w mojej głowie.
- Jesteś gruba i brzydka!
Z tłumu wydostał się jakiś chłopak. Kaptur czarnej bluzy opadał mu na okulary. Jego sylwetka szybko się przemieszczała. Stanął obok mnie i uśmiechnął się jakby moje cierpienie sprawiało mu przyjemność.
- Nie masz nawet prawa, by myśleć o sobie dobrze! Jesteś nic nie wartą pomyłką życia!
Te słowa nie powinny mieć dla mnie najmniejszego znaczenia. Jednak czułam, że on ma rację. To sprawiało, że każda cząstka mnie bolała jeszcze bardziej.
Spójrz na świat z moich oczu, będziesz chciał je zamknąć."

Otworzyłam niespokojnie oczy. Mój oddech był przyśpieszony. Serce biło mi szybciej niż powinno, jakbym się bała. Spojrzałam na drzwi do, których ktoś się dobijał, jednak nie miałam zamiaru wstać, by je otworzyć. Chcę być sama. Chociaż ten jeden raz.
Odkręciłam się twarzą do ściany i tak przeleżałam kilka kolejnych godzin. Co jakiś czas ktoś pukał do drzwi, ale bez żadnego skutku, bo byłam nie ugięta. Za oknem było już ciemno. Prawdopodobnie jest po godzinie dwudziestej pierwszej albo jeszcze później. Przymykałam leniwie oczy, żeby móc odpłynąć w głęboki sen, kiedy nagle mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. Wsunęłam rękę pod poduszkę, bo to właśnie tam zawsze zostawiam na noc telefon. Jasne światło oślepiało mnie aż do momentu, w którym przywykłam.

Od: Filip
Dobranoc

Uśmiechnęłam się mimowolnie na myśl o niebieskookim chłopaku. Jest kochanym przyjacielem. Martwi się o mnie i choć znamy się nie całe trzy tygodnie, to mam wrażenie jakby to było o wiele dłużej. Jest również przystojny, czego tylko głupi nie zauważy.
Nie wiem ile czasu spędziłam na gapieniu się w sufit i rozmyślaniu o Filipie. Po raz setny dzisiejszego dnia usłyszałam stukanie. Kiedy spojrzałam na drzwi, zdałam sobie sprawę, że one nie są źródłem hałasu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozglądałam po całym pokoju. Zatrzymałam wzrok na oknie. Ktoś rzuca kamieniami w moje okno!
Z lekkim strachem wstałam z łóżka. Podeszłam do zasłony i lekko się zza niej wychyliłam. Nie miałam pojęcia kogo mam się spodziewać tam na dole. To może być każdy. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak wielka była moja ulga, kiedy rozpoznałam osobę stojącą na podwórku,
Szybko otworzyłam okno i opierając się rękami o zewnętrzny parapet, lekko się wychyliłam.
- Co ty tu robisz! - krzyknęłam szeptem. Nie chcę budzić Kingi.. o ile w ogóle śpi.
- Wyjdź przed dom.
- Po co?
- Po prostu wyjdź! - uniósł głos. - Czekam.
Odwrócił się i opuścił naszą posesję. Zdążyłam, aby zobaczyć jak siada na krawężniku, a potem wybiegłam z pokoju. Starałam się wydostać z domu nie robiąc hałasu, jednak u mnie to chyba niemożliwe. Jednego buta założyłam na stopę, a drugiego trzymając w ręce, wyszłam z domu. Furtka była otwarta na rozcież, także po prostu stanęłam na chodniku. Usiadłam na krawężniku obok Kwiatkowskiego. Kiedy tylko na mnie spojrzał, zaśmiał się.
- Aż tak ci się do mnie śpieszyło? - skomentował, widząc moją fioletową skarpetkę. Prychnęłam i założyłam wreszcie tego buta.
- Czego chcesz? - to nie miało zabrzmieć aż tak chamsko, ale trudno. On wiele razy był dla mnie niemiły.
Wzruszył ramionami, patrząc na drogę.
- Aha. Nie, to super. Czy ty wiesz, która jest godzina? - zapytałam kpiąco. Kto by nie był zły na osobę, która bez powodu wyciąga cie na dwór w nocy?
- Jakoś po drugiej.
- Co? - moje oczy się rozszerzyły. Nie podejrzewałam, że jest tak późno! - Przecież za kilka godzin jedziemy! Przez ciebie się nie wyśpię! - walnęłam go łokciem w bok. Zaśmiał się, udając, że miejsce, w które ode mnie dostał boli go.
Skrzyżowałam ręce pod piersiami i zaczęłam je pocierać. Nie sądziłam, że w wakacje może być zimno. Nawet w nocy. Zazwyczaj jest ciepło.
- Chodź.
Dawid wstał z krawężnika i czekał na mnie, więc szybko zrobiłam to co on. Skinął głową, abym za nim poszła. Stanęliśmy przed jego samochodem zaparkowanym po drugiej stronie ulicy, a potem wedle rozkazu Kwiatkowskiego, wsiedliśmy do niego.
- Jedziemy gdzieś? - zapytałam, a w odpowiedzi pokiwał mi głową. - Gdzie? - zadałam kolejne pytanie, kiedy on zaczął jechać.
- Chcę ci coś pokazać.
Zmrużyłam oczy, patrząc na niego z zaskoczeniem. Ciekawe co takiego ma zamiar mi pokazać. Ostatnim razem wywiózł mnie gdzieś poza Warszawę. Gorzej już chyba być nie może, prawda?

~*~

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam.
Przez jakieś piętnaście minut jechaliśmy przez las. Wokół było ciemno i strasznie. Czułam się jak w jakimś horrorze. Teraz stoimy na jakiejś górce, na której znajduje się wielkie drzewo i drewniana ławka z widokiem na oświetlone budynki oraz ulice. Coś pięknego.
- Lubię to miejsce - wyznał, siadając na trawie. Usiadłam obok niego, tyle że na ławce. - Słyszysz to?
W pierwszej chwili wystraszyłam się, ale chwilę później uświadomiłam sobie, że jego głos jest zbyt łagodny, aby obwieszczał coś groźnego.
Próbowałam wychwycić jakikolwiek dźwięk, lecz nic poza naszymi oddechami i cichego szelestu liści na drzewie, nie byłam w stanie usłyszeć.
- Ale co?
- Super sprawa, prawda? - uśmiechnął się i rzucił mi szybie spojrzenie, po czym w dalszym ciągu podziwiał miasto nocą.
Zastanawiałam się, czy chodzi mu właśnie o tą ciszę, czy może o coś innego. Nadal nie wiem, czemu tu jesteśmy, ale nie chcę być wścibska. Albo nie chcę znać odpowiedzi. Nie wiem.
- Nazywam to swoim miejscem odkąd mieszkam w Warszawie - rzekł. - Kocham sławę. Kocham to, że mogę sprawić, aby inni byli szczęśliwi.
- Ale...?
Ze słabym uśmiechem odwrócił twarz w moją stronę. Jego oczy były smutne. Z takim wyrazem twarzy, nie wygląda jak chłopak, który jakieś pół godziny temu rzucał kamieniami w okno mojego pokoju. Czyżbym poznawała inną stronę Dawida?
Westchnął, spuszczając wzrok ziemię.
- Ciężko znaleźć szczerą i zaufaną osobę - dokończył.
- A co z Aloha Team'em?
- Nie chodzi mi o przyjaźń. Chociaż z tym też muszę być ostrożny.
Teraz rozumiem. On mówi o dziewczynie. Boi się, że obdarzy uczuciem niewłaściwą osobę. Zaczynam mu współczuć. To okropne, że ludzie mogą go lubić za to, że nazywa się Dawid Kwiatkowski, a nie za to jakim jest człowiekiem. Najgorsze jest zostać wykorzystanym przez kogoś kogo uważaliśmy za bliską osobę. Nie życzę tego nikomu. Nawet jemu. Między nami bywało różnie, ale widzę, że zaczyna traktować mnie inaczej. Może potrzebował czasu, aby chociaż trochę zobaczyć jaka jestem? Nie, to niemożliwe. Względem Kingi od samego początku był miły. Tu chodzi o mnie. Co ze mną jest nie tak?
- A Dagmara? - zapytałam ostrożnie.
Dawid przewrócił oczami i położył się na ziemi, zaplatając sobie ręce pod głową.
- Leci na moją kasę, nie na mnie - odparł obojętnie.
Gubię się w tym wszystkim. Jego życie jest takie skomplikowane. Albo nie? Może, gdybym spojrzała na wszystko z jego perspektywy, to wydawałoby się inne?
- Więc czemu z nią jesteś? - nienawidzę mojej ciekawości!
- Nie jestem. Nie gadajmy o tym. - i w ten sposób zakończyliśmy ten temat. - A co z tobą?
- Co masz na myśli? - popatrzyłam na niego dziwnie.
- Słyszałem, że się z kimś spotykasz - wyjaśnił.
- Ahh.. Filip. To tylko przyjaciel.
Pokiwał głową, mówiąc mi tym samy, że rozumie. Zadygotałam, czując zimno i wstałam z ławki. Dawid posłał mi pytające spojrzenie, ale nie raczył nic powiedzieć.
- Wracamy? Zimno jest. - jęknęłam.
- Nie - zaprzeczył. Uniósł się na łokciu, a drugą ręką złapał moją dłoń i pociągną mnie w swoją stronę. Wylądowałam tyłkiem na jego udach. Szybko zsunęłam się na ziemię obok niego.
- Debil - skomentowałam jego czyn.
- Pokraka.
- Lamus.
- Frajerka.
- Ciota.
- Fajnie - pokazał mi język, po czym się zaśmiał.
- Fajnie.
- Zimno ci? - zapytał, na co tylko kiwnęłam głową. - Powinienem się zachować jak w tych wszystkich filmach i dać ci bluzę? - wzruszyłam ramionami. - Skoro tak ładnie prosisz - zaśmiał się. Zaczął ściągać swoją rozpinaną bluzę, a po chwili zarzucił mi ją na ramiona. Włożyłam ręce w rękawy i od razu zrobiło mi się cieplej.
- Dzięki - posłałam mu nieśmiały uśmiech.
- Korzystając z takiej pięknej nocy, zróbmy to co zawsze chciałem zrobić z dziewczyną - powiedział entuzjastycznie. Nie wiem, czy chciał, aby to tak zabrzmiało, ale wywoła u mnie tym głośny śmiech.
- Co takiego? Czyżby ukryte marzenie? 
- Chodź - pociągnął mnie w swoje ramiona. Położyliśmy się na trawie, a kiedy przytulił mnie lekko do siebie, speszyłam się trochę. Patrzyłam w gwieździste niebo, bojąc się spojrzeć na jego wyraz twarzy.
- To jest twoje marzenie? - zapytałam, zdezorientowana. - Leżenie i patrzenie w niebo?
- Inna dziewczyna cieszyłaby się z takiego obrotu sprawy - zauważył.
- Nie narzekam - rzuciłam szybko. Za szybko. - Ale to nie w twoim stylu. 
- Uważasz mnie za aroganckiego chłopczyka, który myśli, że jak jest sławny i ma kasę, to może wszystko?
Zamilkłam. Po części miał rację.

Od Autorki:
Troszkę musieliście czekać na rozdział, jednak myślę, że było warto. Chciałabym poznać również Wasze zdanie ;) Staram się, aby rozdziały miały satysfakcjonującą długość oraz wiem, że lepiej się czyta dłuższe rozdziały - pisaliście mi to, kiedy jeszcze prowadziłam poprzednie blogi.
Wiem, że spora część Was, była zniecierpliwiona czekaniem tyle czasu. Na przyszłość prosiłabym o nie naciskanie. Zauważcie, że też mam szkołę, naukę i przeróżne obowiązki. To nie jest tak, że jedyne co powinno mnie interesować to blog. Otóż nie. Jest wiele dużo bardziej ważniejszych rzeczy niż blog. Pisanie to takie jakby hobby (jeżeli mogę to tak nazwać), które cały czas rozwijam. Wczoraj na asku kilka osób udowodniło mi iż doskonale mnie rozumieją. Bardzo Wam za to dziękuję ♥
A teraz, żeby już nie przedłużać! xD Podsumowując:
Nie naciskamy, jeżeli rozdziału nie przez mniej więcej niż dwa tygodnie (oczywiście możecie pytać, kiedy się pojawi itd) - jeżeli nie będzie rozdział przez dłuższy czas to spokojnie na mnie najeżdżajcie, dam radę xD
I to tyle co chciałam Wam w tej notce powiedzieć..
Do następnego!
Ps. W tym rozdziale jest dokładnie 3445 słów! :D
Lots of love, Ola.
Theme by hanchesteria