niedziela, 27 września 2015

Rozdział 6

12 komentarzy:
Zatrzymał samochód na jego i chłopaków posesji. Od razu wyskoczyłam z samochodu zadowolona, że w końcu ucieknę od towarzystwa Kwiatkowskiego. Miałam już zamiar przejść na drugą stronę ulicy, kiedy usłyszałam głosy naszych przyjaciół. Powędrowałam wzrokiem za odgłosami i ujrzałam ich, jak wszyscy wychodzą z domu mojego i Kingi. Dawid również to zauważył, więc tak jak ja stał i patrzył na nich.
- Cholera - mruknęłam, nie wiedząc co zrobić.
Jedyne czego w tym momencie potrzebuję to wypytywanie Kingi o to czemu zniknęłam z Dawidem na całą noc i pół kolejnego dnia.
Jake wskazał na nas ręką, a cała paczka z ciekawością popatrzyła na to co go tak zdumiało. Nagle rozległ się ich krzyk i zaczęli biec w naszą stronę.
Spojrzałam wystraszona na bruneta, ale on stał nie wzruszony. Oparł się o murek od bramy i zaśmiał się, gdy zobaczył moją przerażoną minę. Tak. Jakie to zabawne...
Stanęłam koło niego w momencie, gdy wszyscy do nas dobiegli, mało się nie zabijając.
- Dostałaś mnóstwo SMS'ów, a odpowiedziałaś na jeden! - wskazała na mnie palcem, zdenerwowana Kinga. - Że najpierw sypiesz płatki!
- Ja najpierw nalewam mleko - skomentowała Sylwia, a Daniel ją poparł.
Kinga posłała jej mordercze spojrzenie, a potem spojrzała znowu na mnie. Zmierzyła całe moje ciało wzrokiem.Jej mimika twarzy był dziwna.
- Gdzie byłaś? - zapytała Alex.
- Um....ja.... - co ja mam im powiedzieć!?
- Byliście razem? - zmrużył na nas oczy Maks.
- Nie - zaprzeczył Dawid - Zauważyłem ją jak szła, więc ją zabrałem za sobą.
Trochę prawdy w tym jest. Szłam sobie chodnikiem do sklepu, podjechał on i gdzieś mnie wywiózł.
- A ty gdzie byłeś?
Kinga teraz nie da nam żyć. Jak nie ja będę pytana, to Dawid.
- W Sandomierzu.
Nikt się nie zdziwił słowami Dawida. Tylko ja i Kinga stałyśmy z szeroko otwartymi oczami. Kuba chyba to zauważył, bo po chwili powiedział:
- Dawid lubi czasem nam znikać.
Udało nam się zakończyć temat pod tytułem Gdzie byłaś? i poszliśmy do domu. Dawid na cały głos krzyknął imię swojego pupila. Weedy wybiegł z salonu i zaczął skakać na Kwiatkowskiego, pokazując jak bardzo się cieszy. Ściągnęłam buty, a potem wyminęłam ich, idąc za cała resztą rzucić się na kanapę.
- W poniedziałek wyjeżdżamy o jedenastej - oznajmił Daniel.
- Jedziemy w to samo miejsce? - zapytał Dawid. Na jego kolanach leżał Weedy. Brunet go głaskał, a pies wydawał się tym zadowolony.
- Trochę dalej - zaprzeczyła Alex
- Oglądamy coś? - zaproponował Jake. Wszyscy uznaliśmy to za dobry pomysł.
Rozdzieliliśmy się wszyscy zadaniami. Ja i Alex poszłyśmy po jakieś jedzenie do kuchni. Kinga, Dawid i Maks pobiegli na górę do pokoi po koce, poduszki oraz coś tam jeszcze. Sylwia z Jake'em wybierają film, a Kuba z Danielem oznajmili, że mają dzień wolny od pracy, więc poczekają na nas.
Wzięłam dwa napoje; cole i fantę. Wyjęłam dziewięć szklanek i powsadzałam je kolejno, jedno w drugie. To będzie wyzwanie. Jeżeli doniosę wszystko do salonu i nic nie wyląduje na podłodze to będzie najlepszy dowód iż dałabym sobie radę jako kelnerka.
- Masz wszystko? - zapytałam, patrząc jak Alex przesypuje popcorn do jednej miski, a potem otwiera chipsy i wsypuje do kolejnej miski. - Myślę, że to i tak za mało jak na taką ilość osób.
- To może wezmę od razu więcej.
Pokiwałam głową, zgadzając się z nią. Brunetka otworzyła jedną z szafek wysoko nad blatem. Wzrokiem sprawdziła co w niej jest i szybko chwyciła dwa paczki jakichś chipsów i ciastka. Jak widać chłopaki zawsze mają wszystko pod ręką.
- Okej, może wystarczy to tym pasożytom - zaśmiała się, a ja odwzajemniłam gest.
Wróciłyśmy do pomieszczenia, gdzie wszyscy już byli. Wszystkie koce, poduszki, a nawet kołdry porozrzucany były wszędzie. Na podłodze, na fotelu, na kanapie. Chwiejnie postawiłam napoje na stoliku. Teraz szklanki.
Nie upuść! Nie upuść!
Przykucałam, żeby postawić wszystkie szklane naczynia obok napoi na stoliku. Niestety to byłam ja. To było nieuniknione. Szklanka, która była na samej górze, zsunęła się. Z prędkością światła leciała w dół. Przymknęłam oczy, wiedząc, że zaraz usłyszę tłuczenie szkła.
- Aał! - jęknął Dawid.
Otworzyłam zdziwiona oczy. Spojrzałam w dół i zaczęłam się zastanawiać jakim cudem nie zauważyłam go wcześniej. Kwiatkowski leżał na miękkich poduszkach rozłożonych na podłodze tuż obok miejsca, w którym stoję. Brunet przykładał rękę do czoła, starał się je rozmasować, żeby mniej bolało.
- Przepraszam - zakryłam usta dłonią, bo z jakiegoś powody chciało mi się śmiać.
- Taa - przewrócił oczami. - Lepiej już postaw te szklanki, bo zaraz znowu coś komuś zrobisz.
Postawiłam osiem szklanek na stoliku. Powyciągałam jeną z drugiej, a potem zabrałam tą z podłogi, żeby nic się z nią nie stało.
- Boli? - zapytałam Dawida, kiedy siadałam na wielkim fotelu. Kocham to miejsce.
- Nie, wcale - burkną.
Aha, okej. Teraz będzie się o to obrażał. Mam go w dupie.
W momencie, kiedy Alex rzuciła się na miejsce obok mnie, i okryła nas granatowym kocem, ktoś zapukał do drzwi. Wszyscy wymieniliśmy zaciekawione spojrzenia. Z tego co wiem to nikt konkrety by się tu teraz nie zjawił. Tak myślę.
- Niech ktoś otworzy te pieprzone drzwi! - warknął zdenerwowany Dawid. - Chwila - szybko podniósł się do pozycji siedzącej. Zaczął rozglądać się dookoła. Wyglądał na trochę wystraszonego, ale nie przychodził mi do głowy żaden powód jego zachowania. - Gdzie Weedy?
Dawid zerwał się z miejsca i pobiegł na górę. Przez chwilę nawet zapomniałam o tym, że ktoś cały czas stoi pod drzwiami pukając w nie.
- To ja pójdę otworzyć - powiedział Maks.
Wyszedł z salonu, w momencie kiedy wrócił Dawid ze swoim pupilem na rękach. Przytulał go do siebie, głaskał i coś mu szeptał.
- Kto to taki mądry! Zamknąć Weedy'ego w pokoju! Co za dureń! - warknął, oburzony kogoś zachowaniem. Usiadła na podłodze opierając się o kanapę. Ciągle głaskał swojego pupila, a pies merdał z zadowolenia ogonem.
- Ty szedłeś ostatni debilu! - Kinga wyrzuciła ręce w powietrze, patrząc na niego z nadąsaną miną.
- Tak, jasne - prychnął Kwiatkowski.
- Cześć misiaczki! - usłyszałam znajomy mi głos w wejściu do salonu. Spojrzałam tam, a wtedy krew w żyłach zaczęła mi wrzeć. Co ta suka tu robi?! Kto ją tu zaprosił!? Z uśmieszkiem zilustrowała wszystkich, a potem zatrzymała wzrok na mnie. Jej mimika twarzy zmieniła się na zezłoszczoną. Rzygać mi się chce, gdy na nią patrzę. - Ty?
- Ja.
- Jak wy się kochanie. Aww.... - mruknął Kuba.
- Co ona tu robi? - plastikowa lala zwróciła się do Dawida.
Maks zajął swoje wcześniejsze miejsce na kanapie. Postawił sobie na nogach popcorn i zaczął go jeść.
- Siedzi?
- Nie ważne. Przyszłam, bo coś mi obiecałeś. Musimy zajechać jeszcze do Arkadii. Trzeb kupić prezent dla Oliwi. Zbieraj się. Czekam w samochodzie. - zarządziła. Odkręciła się w stronę wyjścia, a ja zaczęłam prosić o jakiś mocny deszcz, żeby jej twarz się rozpłynęła. - Tylko szybko!
Wszyła z domu tupocząc swoimi szpilkami. Zapadła cisza, w której wszyscy patrzyli na Dawida. Weedy wyglądał jakby jakby spał. To jest cudowny pies!
- Gdzie znowu idziesz? - zapytał Daniel. Wyglądał na złego.
- Ja dotrzymuję obietnic.
Kwiatkowski zdjął zwierzaka ze swoich nóg i położył go obok. Nikt nie wtrącał się w wymianę zdań między Dawidem i Danielem.
- Szkoda, że nie wszystkich - słowa Denego były wypowiedziane cicho, ale nie na tyle by Dawid tego nie dosłyszał.
Brunet zatrzymał się na schodach i spojrzał na swojego przyjaciela, po czym bez słowa ruszył na górę. Zdaje mi się, że tu nie chodzi tylko o to, że Dawid gdzieś teraz idzie.
Po tym jak obrażony Kwiat opuścił dom, wreszcie włączyliśmy film. I żałuję, że to oglądam. Nikt mi nie powiedział, że to będzie horror!

~*~

Wróciłyśmy do do naszego domu dopiero koło pierwszej w nocy. Ciągle boję się po tym horrorze, ale muszę jakoś z tym żyć. Mam nadzieję, że nic mnie nie pożre, nie zabije, ani nie wciągnie, kiedy będę się kąpała. Nadzieja umiera ostatnia.
Zamknęłam się w łazience i pierwsze co zrobiłam to związałam niedbale włosy w koka. Nie wierzę, że znowu to robię. Ale to znowu ze mną wygrywa. Uklęknęłam przy ubikacji i wsadziłam dwa palce do buzi. Zjadłam dzisiaj trochę podczas oglądania i muszę się tego jak najszybciej pozbyć. Wiem, że robię źle. Rozumiem to. Jednak mimo wszystko chcę tego. Chcę być chuda.
Spuściłam wodę, kiedy stałam już na nogach. Umyłam szybko zęby, a potem wzięłam szybki prysznic. Nie sprawdzałam swojej wagi. Bo po prostu się boję, że zamiast stracić, to przybrałam na wadze.
Gotowa do snu weszłam do mojego pokoju. Czułam, że nie dam rady zasnąć. Po pierwsze boję się, a po drugie nie jestem jeszcze śpiąca. Odpaliłam laptopa i usiadłam na kanapie, kładąc urządzenie sobie na udach. Sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe na jakich są zalogowani moi idole. Podkusiło mnie, żeby sprawdzić co ostatnio dodał Dawid na swojego Fanpage'a. Nie było tam nic konkretnego. Przypomnienie o jutrzejszym (a właściwie to już dzisiejszym) koncercie, jakieś podziękowania. Jechałam w dół i trafiłam na informację, że pojawił się nawy wpis na jego blogu. Sprawdziłam datę i okazało się, że to post z przed dwóch dni. Bez namysłu kliknęłam w link.
W całej notce opisywał kilka dni odpoczynku nad jeziorem. Wspomniał coś o koncertach, potem o obozach w Hiszpanii, a na sam koniec dał mnóstwo zdjęć. Oglądałam wszystkie z uśmiechem. Były chyba ze trzy fotografie z jego fanami, reszta jest z ich wyjazdu. Włączyłam nową kartę i w wyszukiwarce wpisałam Dawid Kwiatkowski. Oglądałam grafikę.. sama nie wiem dlaczego. Jedno zdjęcie bardzo mi się spodobało. Wahałam się między tym, czy ściągnąć je na laptopa, a tym, żeby sobie darować. Ostatecznie, zdjęcie znalazło się na moim pulpicie. Włączyłam YouTube i wpisałam nazwę boysbandu moich idoli. Kliknęłam na pierwszą lepszą piosenkę. Odłożyłam laptop na biurko, podczas, kiedy słyszałam słowa do piosenki No Control.  Od razu mi się przypomniało jak jechałam z Dawidem i śpiewaliśmy to na cały głos. Wtedy pierwszy raz między nami było tak.... normalnie?
Chciałam wrócić na łóżko, żeby się położyć, ale moją uwagę przykuła dwójka osób na chodniku. Chłopak przyciskał dziewczynę do ogrodzenia. Ich usta były złączone. Miałam wrażenie, że się zaraz połkną. Po chwili oderwali się. Chłopak pociągnął dziewczynę za rękę. Dopiero kiedy weszli na posesję chłopaków zdałam sobie sprawę, że to prawdopodobnie Dawid. Czyli ta laska to ta cała Dagmara? Fuj, ja bym się porzygała całując ją.

~*~

- Wstawaj!
Jęknęłam oburzona iż ktoś zakłóca mój sen. Nie pasowało mi jedno. To nie jest głos Kingi. 
- Nie będę powtarzał tysiąc razy!
Poczułam jak coś przygniata mój brzuch. Mimo ciężaru, jaki mnie przygniatał udało mi się przekręcić na plecy. Otworzyłam oczy i od razu ujrzałam wesołego Maksa, który siedzi na mnie okrakiem.
- Która godzina? - mruknęłam. Nie byłam wyspana. Usnęłam późno.
- Koło dziewiątej.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Jakim prawem on mnie budzi tak wcześnie! I jakim cudem on jest na nogach!? Przecież to dziecko potrzebuje więcej snu niż ja!
- Co z tobą jest nie tak? - zapytałam, patrząc na niego z przymrużonymi oczami,
- No wiesz... nasz przyjaciel jedzie całkiem daleko. Trzeba się z nim pożegnać i no nie wiem. - udał, że się zastanawia. - Życzyć mu udanego koncertu? Czy coś?
- A ty mnie budzi, bo...?
Maks przewrócił oczami i wsunął się do mnie pod kołdrę. Zaśmiał się, kiedy położyłam się na nim. Jego klatka piersiowa wibrowała przez jego chichotanie.
- A jednak nadal chcesz spać - rzekłam zwycięsko.
- Cicho już.
Otulił mnie swoimi ramionami. To najlepszy przyjaciel! Jeżeli sam się rzucił obok mnie i nie podnosi z łóżka na siłę, to czego można więcej chcieć?
- Za dziesięć minut ma przyjechać po niego Wrzosek - szepnął mi do ucha, przez co wypuściłam powietrze ze świstem. Już myślałam, że sobie jeszcze trochę pośpię!
- Super - jęknęłam i wstałam z chłopaka. Zabrałam mu całą kołdrę, zmierzając do wyjścia z pokoju. Grążel szedł cały czas za mną. Poczułam jak coś przygniata kołdrę, więc odwróciłam za siebie. Maks stał prawą nogą na mojej pościeli, patrząc na mnie jak na idiotkę.
- To zostaje tutaj, kochanie.
Zabrał mi kołdrę. Byłam pewna, że odniesie ją do pokoju, ale oczywiście, że tego nie zrobił. Zostawił ją pod ścianą prawie na środku korytarza i ciągnąc mnie za rękę zeszliśmy na dół. Założyliśmy swoje buty, a potem chcąc nie chcąc znalazłam się na schodkach przed domem. Na ulicy stał jakiś samochód, którego w ogóle nie kojarzę. Po całej drodze biegali nasi przyjaciele oraz jeden chłopak, którego pewnie zaraz poznam.
- Wielkie mi halo, gwiazdeczka jedzie na koncert - mruknęłam pod nosem. Maks cały czas się uśmiechał, jakby pocałował się właśnie z najpiękniejszą kobietą świata. Wnioskuję, więc, że nie usłyszał mojego narzekania.
Zatrzymaliśmy się przy sporej grupce ludzi. Każdy miał dobry humor. Nie rozumiem ludzi, którzy uśmiechają się przed godziną dwunastą.
- No wreszcie! - wrzasnęła Sylwia. Skrzywiłam się gdyż po pierwsze stała koło mnie, a po drugie ja nadal śpię.
- Taa.. - wymamrotałam. Za wszelką cenę chciałam pokazać wszystkim jak bardzo nie chciało mi się wstawać z łóżka, żeby powiedzieć głupie ,,cześć'' naszej gwiazdeczce popu.
- To jest Wrzosek - Kuba wskazał na chłopaka, którego jako jedynego nie znałam. - A to Marika - przedstawił nas sobie.
- Cześć - powiedzieliśmy równocześnie. Zaśmialiśmy się, a potem uściskaliśmy dłonie na przywitanie.
Dawid rozmawiał z kimś przez telefon, kręcąc się po chodniku. Kiedy zakończył połączenie, podszedł do nas z wielkim uśmiechem.
- Musimy jechać - upomniał go Wrzosek.
- No już chwila.
Nie lubię pożegnań. Nie ważne, czy zobaczę tą osobę za kilka dni, czy kilka lat. To głupie mówić ,,do zobaczenia'', nie mając pewności, czy kiedyś to się stanie. Wiem, że to teraz nie ma nic wspólnego, bo on jedzie tylko na koncert. Ale warto o tym wspomnieć. Poza tym, on nigdy nie stanie się osobą, za którą mogłabym tęsknić.
Kiedy Kwiatkowski pożegnał się ze wszystkimi, zebrali się koło samochodu. Uznałam to za okazję, aby uciec do łóżka. Jednak to nie było dobrym pomysłem, a raczej udanym.
- No, no, no - usłyszałam tuż za sobą. Odwróciłam się. Dawid stał z dłońmi w kieszeniach. Patrzył na mnie rozbawiony. - Księżniczki? - zaśmiał się, ilustrując mój strój. No tak. Mam na sobie piżamę.
- Księżniczki - powtórzyłam po nim.
- Chyba o czymś zapomniałaś - powiedział. Na jego usta wpłyną ledwo zauważalny uśmiech. Szczerze denerwuje mnie to, w jaki sposób na mnie patrzy.
- Nie sądzę - pokręciłam przecząco głową, nie zgadzając się z nim.
Zrobił krok w moją stronę. Automatycznie sprawdziłam, czy nikt z naszych towarzyszy nie patrzy na nas. Na szczęście byli bardzo zajęci rozmową.
- Tak? - zapytał, a ja skinęłam głową. - A mi się wydaje, że zapomniałaś o życzeniu mi udanego koncertu.
- Udanego koncertu. Mogę już iść? - spojrzałam na niego chłodno.
- Jesteś zabawna - zachichotał, robiąc kolejny krok w moją stronę. Uśmiechnął się perfidnie, kiedy nasze ciała prawie się stykały. To mi się nie podoba.
- Jak się czujesz z tym, że pragniesz bliskości z innymi laskami? Czyżby twoja dziewczyna ci nie wystarczała? - zakpiłam.
- Nie mam dziewczyny - sprostował. - I nie chcę mieć.
- Więc dlaczego zwodzisz Dagmarę i zachowujesz się znacząco wobec mnie?
Ilustrowałam jego wyraz twarzy, kiedy prawdopodobnie myślał nad moim pytaniem. Jego spojrzenie było puste. Patrzył gdzieś w przestrzeń za moimi plecami, a potem spojrzał na mnie.
- Robię to dla zabawy. Nie lubię zobowiązań. - wytłumaczył.
- Nie ważne - wzruszyłam ramionami. Naprawdę nie obchodziło mnie, czemu taki jest. Niech tylko trzyma się z daleka ode mnie.
Szczerze mówiąc sama nie wiem, czy go lubię, czy nie. Czasami jest wredny i chamski, a następnym razem zachowuje jakby wcześniej nie padło kilka nie miłych słów. Wtedy jest po prostu miły. Tego drugiego Dawida nawet lubię. Tego pierwszego nie chcę znać.
Odwróciłam się, żeby wejść na podwórko moje i Kingi. Niestety brunet nadal nie chciał mi dać spokoju.
- Liczę na miłe pożegnanie - wyszczerzył się, kiedy posłałam mu pytające spojrzenie.
Zdziwiłam się, kiedy przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Nie odpychałam go, ale też nie odwzajemniałam uścisku, Po prostu stałam w jego objęciach. Muszę przyznać, całkiem fajne to jest.
- To widzimy się jutro - odsunął się ode mnie, posyłając uśmiech. - Cześć!
- Cześć.

Od Autorki:
Ani mi się podoba, ani mi się nie podoba. Ten rozdział jest taki nijaki. Troszkę nudny. Przepraszam.
Bardzo bym prosiła o dodawanie się do obserwatorów. Jeżeli już to zrobiłaś to bardzo dziękuję ♥
Zamówiłam szablon na bloga. Teraz muszę czekać na odpowiedź szabloniarki. Mam nadzieje, że przyjmie moje zamówienie. Bardzo mi się podoba, to jakie robi szablony. Cudo! *.*
Więc jeszcze raz proszę o dodawanie się do obserwatorów.
Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia! :D 

niedziela, 20 września 2015

Rozdział 5

13 komentarzy:
Moje szczęście jest tak wielkie, że już drugi raz przegrałam w papier, kamień, nożyczki.To znowu ja muszę maszerować do sklepu.Super, prawda?
Wczoraj wieczorem sprawdzałam moje postępy.52,6.Czuję, że moje udręki będą trwały na prawdę długo.Ale wiem, że dam radę.Nie chce już czuć się gorsza.Przechodząc na ulicy obok dziewczyny, która pod każdym względem jest idealna, czuję się jak zero.
Zapomniałam zabrać z domu słuchawki i teraz wolniej mi się idzie.Cieszyłabym się może z tego spacerku, ale nie mogłam.Czarny Nissan Qashqai zjechał na pobocze, więc od razu się zatrzymałam.Szyba osunęła mi się w dół.Zaczynałam się trochę bać.Mój strach jednak znikł tak szybko jak się pojawił, bo na miejscu kierowcy siedział Dawid.
- Podwieźć cie gdzieś?
Patrzyłam na niego mrużąc oczy.Nie mogę zrozumieć tego chłopaka.Raz jest dupkiem, a następnym razem zgrywa pozory, że zostaniecie dobrymi znajomymi.Czymkolwiek.
- Nie.
- Będzie szybciej - upierał się.
Gdy siedziałam już na miejscu pasażera i zapinałam pas bezpieczeństwa, on ruszył wzdłuż drogi.W aucie panowała cisza, ale nie na długo.Po chwili odtworzył jakąś płytę.Nie wiedziałam jakiej muzyki się spodziewać, nie wiem czego on słucha.Na desce rozdzielczej wyświetlił się numerek piosenki - 3.
Wsłuchałam się w pierwsze bity piosenki.Od razu przypadła mi do gustu.Wsłuchiwałam się uważnie w tekst, ale nie analizowałam go, nie czułam takiej potrzeby.Chociaż.. kiedyś czytałam gdzieś, że ludzie najczęściej słuchają muzyki, która przynajmniej częściowo opisuje to co czuję dana osoba.Nie wiem, czy to prawda, ale jeżeli tak to co ludzie wnioskują o mnie wiedząc jakiej muzyki ja słucham?
- Nie wiem, czy mam być na ciebie zły, czy....
- Czemu miałbyś być na mnie zły? - przerwałam mu.
- Daga była tak wkurwiona, że wyżywała się na mnie przez całą drogę, kiedy odwoziłem ją do domu.To było też trochę zabawne. - zaśmiał się. - Ona cie nienawidzi.Wyzywała cie od najgorszych.
Wzruszyłam obojętnie ramionami, bo nie obchodzi mnie co o mnie myśli ta cała Dagmara.Mam ją w dupie, krótko mówiąc.
- To twoja dziewczyna?
Spojrzałam na niego.Był skupiony na drodze, ale jednocześnie jego mimika twarzy zmieniała się co chwilę.Chyba zadałam nie najlepsze pytanie.Tak mi się wydaje.
- Wiem, że ona się we mnie buja - westchnął bez uczuciowo. - Ale nie możemy być razem.
- Czemu?
- Jesteś bardzo ciekawska - zauważył.
Zaśmiałam się wzruszając ramionami.Pojedyncze kropelki deszczu zaczęły uderzać o szyby w samochodzie.Zaczynam żałować, że nie wzięłam żadnych ciepłych ubrań.Perzcież ja liczyłam na cud.Miałam nadzieje, że te ciemne chmury nas miną, a tu taka niespodzianka.
- Super - burknęłam, a w samochodzie rozbrzmiał śmiech Dawida.
Uważnie patrzyłam na wszystko co mijamy i coś mi nie pasowało.
- Dawid! - wrzasnęłam podrywając się z miejsca, ale pas bezpieczeństwa mnie zatrzymał. - Do sklepu miałeś mnie podwieźć!
- Minęliśmy go.
- To zawróć...
- Pojedziemy w takim razie do innego - wzruszył ramionami.
Jechaliśmy w ciszy, którą wypełniała muzyka z radia.Patrzyłam jak krople deszczu spływają po szybie.Zastanawiam się co ja tu robię.Czemu wsiadłam do tego samochodu?Już nawet nie pytam, bo wiem, że Dawid nie ma zamiaru wysadzić mnie pod żadnym ze sklepów.Wspomnę tylko, że minęliśmy już dwa.

~*~

Otworzyłam oczy.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Jechaliśmy bardzo długo, po około godzinie już straciłam orientacje, w którym miejscu jesteśmy.
Rozglądałam się po całym pomieszczeniu.Ciemne ściany, telewizor na przeciwko łóżka, a pod nim drewniany, prostokątny stolik.Po prawo wielka szafa, biurko i skórzany fotel.Nie umiem określić, czy pokój należy do dziewczyny, czy do chłopaka.Siadając na łóżku spojrzałam w lewo i w tedy już byłam pewna, że Kwiatkowski zostawił mnie w pokoju jakiejś laski.Przynajmniej nie w samochodzie, wtedy już w ogóle nie wiedziałabym co mam robić.
Obeszłam cały pokój i stanęłam przy toaletce.Usiadłam na krześle z myślą, że kogokolwiek ten pokój jest, to ta osoba nie będzie miała mi to za złe.Wśród wszystkich kosmetyków, biżuterii i innych dupereli znalazłam szczotkę do włosów.Musiałam doprowadzić mój artystyczny nie ład do pionu.
Kiedy byłam gotowa, aby odnaleźć jakiegokolwiek domownika, w oczy rzuciło mi się zdjęcie włożone w rogu lustra.Fotografia przedstawiała Dawida i jakieś dwie dziewczyny.Brunet miał całą pomazaną twarz czymś i przytulał do siebie mocno te dziewczyny.
Westchnęłam ciężko i w końcu wyszłam z pokoju.Nie odnalazłam żadnych schodów w dół, czy nawet górę.Po chwili usłyszałam czyiś głośny śmiech.Szam korytarzem za głosami aż dotarłam do kuchni, w której zastałam Kwiatkowskiego i te same dwie dziewczyny ze zdjęcia.
Byli tak wciągnięci rozmową między sobą, że nawet nie zauważyli mojej obecności.Nie chciałam im przerywać, bo to nie grzeczne, ale nie widzę innego rozwiązania.Odchrząknęłam, a oni przestając mówić popatrzyli na mnie,
Miałam ochotę nawrzeszczeć na Dawida za to że mnie gdzieś wywiózł, a już nie wspomnę o Kindze.Ona pewnie od zmysłów odchodzi.Chociaż to nawet nie dzwo....chwila!Ja nawet nie wiem gdzie mój telefon!
- Jestem Dominika, a to jest Sara - przedstawiła mi się wesoło dziewczyna.Myślałam, że poda mi rękę na przywitanie, czy coś, ale ona mocno mnie przytuliła.
- Marika.
- Jesteś głodna?Kwiat zrobił naleśniki, jak chcesz to sobie bierz.Czuj się jak u siebie! - zaśmiała się Sara.
- Nie, dzięki - zaprzeczyłam. - Nie jestem głodna.. i tak w ogóle to gdzie ja jestem?
Brunet roześmiał się kręcąc głową w rozbawieniu.Wstał z podłogi (nie wiem czemu tam siedział skoro równie dobrze mógłby posadzić swój tyłek na krześle) i podszedł do mnie, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Może jak chociaż raz pójdziesz na prawdziwą imprezę to nie będziesz mnie potem tak wkurwiać.Liczę na to. - ohh, jakie szczere.
- A co z tą imprezą co ostatnio byliśmy?
- Sama się przekonasz.
Wyminął mnie, a ja stałam z chęcią walnięcia go w twarz.Odwróciłam się, żeby spojrzeć na niego, ale jedyne co ujrzałam to jak wchodzi do pokoju na przeciwko tego, z którego ja kilka minut temu wyszłam.
Stanęłam przodem do Sary i Dominiki.Wyglądały na bardzo szczęśliwe.Przerażał mnie sposób w jaki na mnie patrzyły.Chciałabym powiedzieć, że to pozytywne, ale zalicza się bardziej do czegoś nie zdrowego.Nawet psychicznego.
- Co?
- Jest już osiemnasta!Za dwie godziny wielka impreza!Chodź!Trzeba się wyszykować! - wrzasnęła Dominika.
Dziewczyny zaczęły ciągnąć mnie do pokoju, w którym wcześniej spałam.Zamknęły drzwi na klucz, jakby Kwiatkowski nie miał prawa wstępu tutaj, co jest trochę śmieszne.
- No co? - spojrzała na mnie Sara z poważną miną. - On jest zboczony!
- Raz mi wszedł do łazienki jak się kąpałam - dodała Dominika i tym samym potwierdziła słowa swojej przyjaciółki.
Dziewczyny szykowały się, a ja leżałam na łóżku patrząc w sufit.Dużo rozmawiałyśmy.Mieszkają razem... i to w sumie jedyna sensowna rzecz jakiej się dowiedziałam.Inne tematy był różne.Nawet zgadało nam się o One Direction, bo dziewczyny dostrzegły czerwoną wstążkę na moim nadgarstku.

~*~

Wyszłam z pokoju, w którym dziewczyny byłby już wystrojone, ale chciały trochę podenerwować Dawida.Kwiatkowski co pięć minut pukał do drzwi.Kazał nam albo wpuścić go do środka albo 'ruszyć dupy'.
Jestem zła na Dawida.Miał mnie podwieźć do sklepu, a skończyłam kilka godzin od domu.Kto by się tego spodziewał?Chciałabym znać chociaż konkretny powód dla którego tutaj teraz jestem.I mam pytanie: czy to zalicza się do porwania?Moim zdaniem owszem.
- Gdzie mój telefon? - burknęłam oschle, wchodząc do kuchni, w której siedział Kwiat i robił coś na swoim IPhonie.
Spojrzał na mnie, a potem wzruszył ramionami,
- Wywozisz mnie cholera wie gdzie i po co! - krzyknęłam na niego szeptem, żeby dziewczyny tego nie usłyszały. - A teraz nawet nie mogę zadzwonić po nikogo, żeby mnie stąd zabrali.Dzięki!
Zdenerwowana otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej sok.Znalazłam szklankę, a potem wlałam do niej zabarwioną ciecz.Ciągle czułam jak brunet mnie obserwuje.To irytujące.Oparłam się tyłem o blat i posłałam mu pytające spojrzenie.
- Myślisz, że jak jestem sławny to moje życie automatycznie jest cudowne.Mylisz się.Dzisiaj pokażę ci inną stronę mnie i tego co lubię. - rzekł bez emocji, - Tylko Aloha Team wie jaką zabawę najbardziej lubię.Dzisiaj zobaczysz też ty.
- Nigdy nie uważałam, że życie sławnych osób jest idealne - sprostowałam.Dawid spojrzał na mnie znacząco przez co westchnęłam. - Okej myślałam tak.
- Masz zamiar tak iść?
Zmierzył wzrokiem moje ciało, tak jak zrobił to podczas naszego pierwszego spotkania w jego domu, gdy próbowałam zniszczyć mu imprezę.
- Nie będę ubierać metrowych szpilek ani obcisłej sukienki do pół dupy! - oburzyłam się.
- Szkoda - udał, że jest mu bardzo przykro z tego powodu. - A tamte deski są już gotowe?
Tak, tamte deski są już gotowe....
- Tak - pokiwałam głową odstawiając szklankę, ale przedtem ją opróżniłam. - Od razu po imprezie, czy gdzie my tam idziemy.. wracamy do domu, tak?A ty nie pijesz, bo prowadzisz.
Dawid zaśmiał się kpiąco.
- Chciałabyś.
- Jesteś takim idiotą.Nienawidzę cie.
Do pomieszczenia weszły dziewczyny, więc Kwiatkowski oznajmił, że już na nas czas.Całą czwórką wyszliśmy na klatkę schodową, a gdy doszła do mnie informacja, że jesteśmy na piątym piętrze, a tu nie ma windy, to się załamałam.Już sobie wyobrażam nasz powrót do mieszkania.
Przez całą drogę w nieznanym mi kierunku, siedziałam cicho.Naprawdę nie interesowały mnie opowieści dziewczyn, ani to jakie żarty opowiada Kwiatkowski.Jestem zła, nadal nie wiem gdzie mój telefon.Muszę skontaktować się z Kingą albo Maksem, ale to nie możliwe.Jechaliśmy może z jakieś piętnaście minut.Zatrzymaliśmy się przed ogromną willą, który ogradzał wysoki mur.Brama była otwarta, więc patrząc teraz z na przeciwka na to wszystko byłam pod wielkim wrażeniem.Pozostała trójka moich towarzyszy wyglądała jakby to było na porządku dziennym.Okej.
Mijaliśmy mnóstwo ludzi, którzy witali się z nami.Wszyscy znali Dawida, Sarę i Dominikę.Czułam obrzydzenie jak prawie dziewczyny machały uwodzicielsko do bruneta, który idzie tuż przede mną.Już nie wspomnę o tym, że na tej wielkiej hucznej imprezie są nawet geje i lesbijki.Przy wierzby stały dwie laski, które mało się na wzajem nie połknęły.Boże, gdzie ja jestem!?
- No witam, witam! - wrzasnął jakiś chłopak.Muzyka była tak głośna, że trzeba było krzyczeć, żeby usłyszeć cokolwiek.Tak, właśnie stoimy na środku ogromnego salonu i tylko czekam na to wszystko co dziś mnie zaskoczy. - Gdzie masz resztę Team'u!?
Dawid popatrzył na swojego znajomego z politowaniem, po czym się zaśmiał.
- Od czasu do czasu trzeba ostro zabalować, a jak wiesz oni by mi na to nie pozwolili - powiedział uniesionym tonem, by blondyn go usłyszał. - Ale spokojnie Oskar... przywiozłem ze sobą laskę, którą trzeba podszkolić - przyciągnął mnie w swoją stronę, bo prawie chowałam się za jego plecami.
- Witam piękna! - zawołał podekscytowany, jakbym była jakimś jego wymarzonym prezentem.Posłałam mu sztuczny uśmiech, a on oczywiście uwierzył, że nie jestem wrogo nastawiona do niego.Cokolwiek. - Jestem Oskar!
- Marika - mruknęłam pod nosem, więc on nie usłyszał co powiedziałam.Dawid przewrócił oczami i wypowiedział moje imię dużo głośniej niż ja, tym samym mnie przedstawiając.
Chłopaki zajęli się rozmową o czymś co nie koniecznie mnie obchodziło.Rozglądałam się dookoła, żeby odnaleźć Sarę albo Dominikę.Nawet nie mam pojęcia kiedy oddaliły się od nas.
Zmieniliśmy naszą lokalizację na kuchnię, gdzie było trochę ciszej.Może nie zedrę sobie gardła, gdy będę musiała z kimś rozmawiać.
- Co chcecie do picia? - zapytał Oskar.
Rozejrzałam się po blacie kuchennym i wysepce, gdzie stało mnóstwo alkoholu oraz napoi.
- Coś mocnego.
Spojrzałam niezadowolona na Dawida.Nie miałabym nic przeciwko, że ma zamiar schlać się w trzy dupy, ale to on prowadzi.Fajnie by było żyć, co?
- A ty? - blondyn spojrzał na mnie, ale ja tylko pokręciłam głową w odpowiedzi.
- Serio?
Przewróciłam oczami, gdy obydwoje równocześnie padło słowo ,,serio'' z ich ust.
Wypili alkohol z czerwonych kubeczków, a potem zrobili sobie kolejne drinki.Westchnęłam i wyszłam na tył domu.Na środku ogrodu był basen, a wokół niego kilka osób, które podzieliły się na cztery grupki.
Podeszłam do huśtawki i usiadłam na niej.Była najbardziej oddalona od tego całego zamieszania.Trudno było mnie dostrzec, ponieważ robi się już ciemno, a miejsce, w którym się znajduje nie jest zbytnio oświetlone.
Przyglądałam się uważnie jak trójka chłopców na zmianę wkładają do ust coś co wygląda jak papieros.Gdy wypalili całego, poszli na prawo gdzie stał stolik i ławka.Rozsypali coś na drewnianym stole, a potem zaczęli to wciągać.Najpierw jeden, potem drugi.
O matko.
To narkotyki.
Kolejne dwie osoby się dołączyły do tych pieprzonych narkomanów.Patrzyłam na wszystko uważnie, byłam bardzo ciekawa co się wydarzy.Ludzie po tak silnych używkach mogą robić głupie rzeczy.Już wszyscy przy stoliku byli pod wpływem narkotyków.Siedzieli wokół stołu, rozmawiali i głośno się śmiali.
Zamarłam, gdy jeden z chłopaków wskazał palcem na mnie, a reszta odwróciła się, żeby sprawdzić na co wskazuje ich kolega.Jeden z nich wstał i zaczął kierować się ku mnie.Serce waliło mi jak młot.Miałam nadzieję, że to nie moja osoba zwróciła uwagę tych ludzi, ale to było nie możliwe.Towarzystwo przy stole z ciekawością patrzyli na chłopaka, który był już na prawdę blisko mnie.W ręce trzymał papierosa, którym zaciągnął się w momencie kiedy stał już przede mną.Wypuścił z buzi gęsty dym i spojrzał w dół, na mnie.
- Nie wiesz co to dobra zabawa, co?
Znajomy głos sprawił, że odetchnęłam z ulgą.Dawid usiadł na huśtawce obok mnie.Pisnęłam lekko zdziwiona, a zarazem wystraszona, gdy uniósł mnie i posadził na swoich kolanach.Moje nogi leżał na huśtawce, a ja udawałam, że bardziej interesują mnie moje buty niż szybko płynąca krew w moich żyłach.
Boję się.
- Wkurwiają mnie takie laski jak ty.
Podoba mi się kolorystyka moich butów.Nigdy tak bardzo nie podobał mi się czarny kolor.Jest bardzo interesujący.To niby tylko zwykła czerń, ale....
- Rozumiesz? - warknął, wyrywając mnie z głupiego uciekania myślami. - Nie lubię cie.
Miałam ochotę prychnąć, jednak powstrzymałam się.Kwiatkowski kolejny raz zaciągnął się papierosem, a okropnie śmierdzący dym wypuścił prosto w moją twarz.
- Nie jestem grzecznym chłopcem - zaśmiał się. - Nigdy nie byłem.
Zebrałam wszystkie siły w sobie i spojrzałam na Dawida.Miał rozszerzone źrenice i był już trochę pijany, jednak nadal umiał wypowiadać całkiem sensowne zdania, więc chyba jest dobrze.
- A ty nie będziesz grzeczną dziewczynką.
- Co? - zmrużyłam oczy.
- Gówno, nie interesuj się - warknął. - Każdy głupi wie, że jeżeli przebywa się w takim otoczeniu to nie łatwo pozostać sobą do końca.
- Więc czemu tutaj jesteś?
- A ty?
Mogę go kopnąć w jaja?
- Miałeś podwieźć mnie do jebanego sklepu, a nie na imprezę pełną dziwek! - zdenerwowałam się.Jego pokerowa twarz jest bardziej wnerwiająca niż samo to, że mnie tu wywiózł. - Powiedz mi jak ja teraz wrócę do domu!Przecież ty nie dasz rady kierować, wielkie dzięki debilu!Tak bardzo cie nienawidzę!
Uderzyłam go w klatkę piersiową, ale on nawet nie drgnął.
- Chce wracać do domu - zarządziłam poważnie.
- Dopiero przyszliśmy - zauważył. - Jesteśmy tu jakieś pół godziny.
- Właśnie!Jesteśmy tu pół godziny, a ty już jesteś naćpany i pijany!
Chciałam wstać z jego kolan, ale zacisnął mocniej rękę na moim biodrze, a potem zgasił papierosa.
- Wrócimy do domu dopiero kiedy ja uznam, że na to pora.

~*~

Byłam wściekła, zmęczona i trochę przestraszona.Zbliżała się godzina druga w nocy.Sary i Dominiki nie widziałam od początku imprezy, a Dawid kiedy zostawił mnie na huśtawce, potem już nie pokazywał mi się.Nie trudno wpaść na to, że albo siedzi gdzieś i pije z roześmianym towarzystwem albo zabawia się gdzieś z jakąś pustą laską.
Kręciłam się po całej willi, bez celu.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie widziałam sensu, żeby dalej tu przebywać, dlatego wyszłam.Opuściłam posiadłość i przeszłam na drugą stronę, gdzie kilka godzin temu zaparkowaliśmy samochód.Wiedziałam, że nikt go nie zamykał, więc otworzyłam drzwi od strony pasażera na przednim siedzeniu i tam usiadłam.
Zmęczenie znacznie ze mną wygrywało, mimowolnie przymknęłam oczy.Prawie już spałam, kiedy po samochodzie rozniosła się tak znana mi melodia.Szybko się wyprostowałam, ponieważ jestem pewna, że to dzwonek mojego telefonu.Zaczęłam się rozglądać, ale nigdzie nie widziałam dzwoniącego urządzenia.Przestałam się ruszać, żeby lepiej wsłuchać się w dźwięk dzwonka, jakby to miało pomóc.I rzeczywiście to nie było głupie.Schyliłam się, a moje oczy same powędrowały na świecący i wibrujący przedmiot.Westchnęłam z ulgą, wyciągając telefon spod siedzenia.
Osoba, która próbowała się do mnie dodzwonić, zakończyła połączenie.Nawet nie zdążyłam zobaczyć, kto to.Miałam trzynaście nieodepranych połączeń i cztery nieodczytane wiadomość oraz dwie na WhatsAppie.

Od: Kinga
Ile kurwa można być w sklepie!!!!? 

Od: Kinga
To nie jest śmieszne.... za ile będziesz w domu?

Od: Kinga
Jak wrócisz to sobie porozmawiamy!Nie będziesz już nigdy więcej łaziła do sklepu!

Od: Filip
Hej mała ;* Co robisz?Masz może czas?Straaasznie mi się nudzi :/

Napisał do mnie mała!Znamy się bardzo krótko, ale przyznaje, że Filip jest niesamowity.

Alex: Co z tobą?Wszyscy się martwimy :c

Kliknęłam na drugą wiadomość, żeby ją odczytać.

Maks: Najpierw sypiesz płatki, czy nalewasz mleko?

Zaśmiałam się cicho pod nosem po czym odpisałam mu krótko 'płatki' i zablokowałam telefon.Nie mogłam napisać Kindze gdzie jestem, bo nie mam pojęcia.Mogłabym chociaż napisać, że jest ze mną Dawid, to by może się trochę uspokoiła, ale nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział z kim tutaj jestem.
Drzwi do auta od strony kierowcy otworzyły się, a ja podskoczyłam w miejscu, bo się wystraszyłam.Spojrzałam na Kwiatkowskiego, który całkiem dobrze się trzyma jak na tak sporą ilość alkoholu.Spojrzał na mnie znudzony, a potem przekręcił kluczyk w stacyjce.Dostałam nagłego ataku paniki, gdy uświadomiłam sobie, że on chce prowadzić w takim stanie.
- Chyba sobie żartujesz!
Zaśmiał się, a chwilę później samochód ruszył.Nie jechaliśmy szybko, bo nawet przebiegający obok bezpański pies nas wyminą, ale ja umierałam ze strachu.
- Zatrzymaj się! - rozkazałam.Nawet nie wiecie jak bardzo się zdziwiłam, gdy zrobił tak jak powiedziałam.Popatrzył na mnie z błyskiem w oku, jakby miał jakiś wspaniały pomysł, więc posłałam mu pytające spojrzenie.
- Ty będziesz prowadzić.
- Ja?Przecież nie mam prawa jazdy.
Dawid przewrócił oczami.
- Ja będę dodawał gazu, hamował i zmieniał biegi, a ty będziesz tylko kierowała - wymamrotał.
- Ale ty mówisz mi gdzie mam jechać, nie znam drogi do domu.
Pokiwał głową, więc tym samym się zgodził.
- Ale nie do domu dziewczyn - dodałam.
Nie był zadowolony, że o tak późnej porze chcę wracać do domu, jakieś 2-3 godziny stąd.Po sprzeczce, którą wygrałam, siedziałam między jego nogami i trzymałam kierownicę, opierając się o jego tors.Jego lewa dłoń kreśliła jakieś wzory na moim biodrze, a prawa spokojnie spoczywała na skrzyni biegów.
Jechaliśmy jakieś dziesięć minut, a Dawid co jakiś czas mówił: skręć w prawo, teraz w lewo.Byłam zdenerwowana, modliłam się, żeby żaden samochód nas nie mijał.Nie chcę spowodować żadnego wypadku.
- A jak one wrócą? - zapytałam nagle. przerywając ciszę.
- Sara już dawno się ulotniła, a z Dominiką nigdy nic nie wiadomo.
Mijaliśmy przeróżne domy, parki, budynki.Między nami panowała cisza, którą zagłuszała muzyka z radia.Byłam już bardzo zmęczona, ale chciałam jeszcze tej nocy dotrzeć do domu.Kwiatkowski to by najchętniej poszedł spać nawet tutaj, ale ja mocno trzymałam się swego.Godzina jazdy była już za nami.Nie wierzę, że aż zabrał mnie bez mojej zgody albo chociaż wiedzy, aż tak daleko.Myśli, że jak jest sławny, to może wszystko?
- Skręć tu.
Spojrzałam na leśną drogę, którą wskazuje.Wyglądała mrocznie.Niechętnie wjechałam w ciemny las, a wtedy Dawid zatrzymał samochód.Odwróciłam głowę w jego stronę, żeby móc go zobaczyć.Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się co tutaj robimy i dlaczego stoimy w miejscu.
- Nie jedziemy dalej - odparł.
- Dlaczego?
- Jestem zmęczony i pijany.
Przynajmniej przyznał, że jest pijany.Tyle dobrego.
- I nie wiem, czy jedziemy dobrą drogą - dodał po chwili.
- Czy ty się słyszysz! - odwróciłam się całym ciałem do niego. - Wywozisz mnie gdzieś!Ciągniesz na jakąś imprezę, a teraz mówisz, że zabłądziliśmy! - byłam coraz bardziej na niego zła.Cholernie zła.Jak można być takim debilem.. - Nienawidzę cie.
- Mówiłaś to już.
Westchnęłam ciężko.Nie mam już sił do tego człowieka.Nie zgrabnie przeszłam na siedzenie obok, żeby nie czuć już jego dotyku.Skrzyżowałam ręce na piersiach.Nie wiem ile tak siedzieliśmy.Kiedy zgasił samochód, dookoła nas zrobiło się ciemno.Nie widziałam kompletnie nic.Teraz dopiero zaczynam się trochę bać.Zdjęłam buty i postawiłam stopy na fotelu.Objęłam rękami moje zgięte w kolanach nogi i ułożyłam na nich głowę.

~*~

Szybko otworzyłam zaspane oczy, gdy poczułam ból.Jęknęłam i zaczęłam pocierać czoło.Spadłam z fotela, a teraz nie miałam ochoty ani siły żeby na niego usiąść.Podniosłam wzrok na rozbawioną twarz bruneta.Od razu skojarzyłam sobie wszystko.Jechał jak wariat, potem zahamował przez co obudziłam się w drastyczny sposób, bo nie miałam zapiętych pasów bezpieczeństwa.
- Boli? - zapytał niby z troską, ale cwaniacki uśmieszek nadal widnieje na jego ustach.
- Nie....wiesz, nawet nie poczułam - prychnęłam i w końcu usiadłam prawidłowo.Kiedy zapinałam pasy samochód ruszył.
Spojrzałam na godzinę na desce rozdzielczej i mnie zatkało.Jest już po dwunastej.Liczyłam, że koło siódmej rano to my będziemy już w domu.
- Głodny jestem.
Nie skomentowałam tego.Wiem, że Dawid zawsze jest głodny.To żadna nowość.Tylko nie wiem, gdzie on tyle mieści.Czy on ma trzy żołądki?
- Jutro mam dwa koncerty - zaczął temat.Patrzyłam na drogę przed nami i nic nie mówiłam.Co mnie to obchodzi? - A w poniedziałek jedziemy wszyscy nad jezioro.
- A dzisiaj co jest?
- Piątek.
Uśmiechnęłam się szeroko.Już nie mogę się doczekać!Jestem ciekawa jak to będzie wszystko wyglądać.To będą moje pierwsze wakacje z nimi.
- O ja pitole w mordę jeża! - wydarłam się, kiedy w radiu jakiś facet zapowiedział piosenkę One Direction No Control. - Daj to głośniej!
Pokręcił głową śmiejąc się z mojego zachowania, ale ostatecznie zrobił to o co go poprosiłam.Albo rozkazałam.Szczegół.
Wsłuchiwałam się w każde słowo, a banan na mojej twarzy mówił sam za siebie jak bardzo się jaram.Dawid kręcił głową i wybijał rytm palcami na kierownicy.Wyczekałam na drugi refren i zaczęłam się wydzierać, bo śpiewem tego nie da się nazwać.Coś mi nie pasowało, dlatego odruchowo spojrzałam na Dawida, który śpiewał razem ze mną.

Waking up / Budząc się
Beside you I'm a loaded gun / Obok ciebie, jestem naładowaną bronią,
I can't contain this anymore / Nie mogę dłużej tego powstrzymać
I'm all yours, I got no control / Jestem cały twój, nie mam kontroli,
No control / Nie mam ko-o-ontroli,
Powerless / Bezsilny
And I don't care it's obyiour / I nie obchodzi mnie, że to oczywiste,
I just can't get enough of you / Nie mogę się tobą nacieszyć
The pedals down, my eyes are closed / Spuszczam nogę z gazu, moje oczy są zamknięte,
No control / Bez kontroli

To jak bardzo się teraz cieszę, wychodzi poza normalną skalę.Śpiewaliśmy głośno słowa piosenki.W tym momencie Dawid mi zaimponował.Myślałam, że jego zdanie na temat moich idoli to krótko mówiąc - pedały.

Lost my senses / Straciłem zmysły
I'm defenceless / Jestem bezbronny
Her perfumes holding me ransom / Jej perfumy trzymają mnie na uwięzi
Sweet and sour / Słodkie i kwaśne
Heart devour / Zżerające serce
Lying here I count the hours / Leżąc tu i licząc godziny.

Kiedy cała piosenka się skończyła, nadal się uśmiechałam jak głupia.Spojrzałam na Dawida, który także pokazywał, że ma dzisiaj dobry humor.Kolejna piosenka rozniosła się po wnętrzu auta, ale jej nie znałam.Zmniejszyłam głośność, akurat, gdy Kwiatkowski zajechał na McDrive.
Kiedy składał zamówienie, udawałam, że robię coś naprawdę ważnego na telefonie.Staram się stracić trochę wagi i nie pozwolę, żeby jakiś Kwiatek z rozdartą mordą to zrujnował.No dobra.Przed chwilą sama się wydzierałam razem z nim, ale to jest nie ważne.
- A ty co chcesz?
Uniosłam na niego wzrok.Pokręciłam przecząco głową i myślałam, że to wystarczy, aby zrozumiał, że nie mam na nic ochoty.
- Nic - powiedziałam, gdy jego przenikliwy wzrok ilustrował moją twarz.
Odwrócił się do pracownika i coś mu powiedział, ale nie usłyszałam.Odczekaliśmy kilka minut, aż w końcu dostaliśmy jedzenie, które zamówił Dawid.Podał mi wszystko na kolana, a gdy zajął miejsce na parkingu zabrał z moich nóg.Po chwili zorientowałam się, że zamówił dwa razy to samo.Fuck.
- No na co patrzysz?Jedz.
Kwiatkowski już był w trakcie spożywania.Wyglądał jak dziecko szczęścia.
- Mówiłam, że nie jestem głodna - mruknęłam, odwracając głowę w stronę szyby.
- Nie jadłaś nic od wczoraj - zauważył. - Jeszcze mi tu zasłabniesz.
Wzruszyłam ramionami.Jakby to go obchodziło.Ja chce tylko już być w domu.O tak wiele proszę?
- Ale ty jesteś uparta - westchnął.
Okłamuję sama siebie.Jestem głodna, cholernie głodna, ale nie mogę.Nie chcę.Wsłuchiwałam się w muzykę lecącą z radia.Czekałam aż w końcu znowu ruszymy.W końcu zjadł swoją porcję frytek i nuggetsów, więc nie wiem czemu jeszcze nie jedziemy.Odwróciłam się, żeby spojrzeć na niego i wtedy spotkałam jego  intensywne tęczówki wpatrujące się we mnie.
- Też cię nienawidzę - powiedział po chwili.
No tak.W końcu tyle razy już to ode mnie usłyszał.
- Fajnie?
- Fajnie.

Od Autorki:
Uważam, że mimo wszystko nudno nie jest.Wszystko z każdym rozdziałem zaczyna się coraz bardziej rozkręcać.Staram się, aby każdy rozdział Was zaciekawił.Mam już wiele pomysłów i żeby żaden nie wyleciał mi z głowy to zapisuje je w zeszycie.Już troszkę tego nazbierałam :D
Zapraszam na aska, grupę na facebook'u i to chyba tyle.
A jak w szkole?Weekendy szybko lecą, co? :/

wtorek, 15 września 2015

Rozdział 4

10 komentarzy:
Przetarłam oczy zewnętrzną stroną dłoni.Otworzyłam je i ukazały mi się ściany koloru pudrowego różu.Westchnęłam ciężko.Nie mam siły po całonocnym imprezowaniu.Do domu wróciłyśmy koło piątej nad ranem.Nie wiem jakim cudem wytrzymałam tam tyle godzin.
Teraz z ręką na sercu mogę powiedzieć, że byłam tam jedyną trzeźwą osobą.Powrót do domu był całkiem wysoły.Cała nasza ekipa szła po ulicy, a każdy z nich potykał się o własne nogi, przez co wychodziły z ich ust brzydkie słowa.Dziewczyny pościągały swoje szpilki i niosły je w dłoniach.Ja wesoło dogryzałam im, że jestem rozsądna, bo założyłam vansy.Moja szczęśliwa mina zamieniła się w oburzenie, gdy oberwałam od Alex torebką w plecy.
Nie mogę się doczekać, aż zobaczę Jake'a.Postanowił wracać do domu z zamkniętymi oczami i mocno zderzył się z latarnią.Przez resztę drogi powrotnej jęczał i pocierał obolałe miejsce.
Znam ich bardzo krótko, ale już kocham tych ludzi.Przy nich nie ma szans na nudzenie się.
I oczywiście muszę o tym wspomnieć - Dawid jest najgorszy.Po tym co wczoraj stało się na imprezie nie chcę go widzieć.Przynajmniej na razie.Wiem, że to niemożliwe.Marta w sumie zaprzyjaźniła się już ze wszystkimi, więc czas spędzamy razem, całą grupką.
Wyciągnęłam rękę pod poduszkę i wyciągnęłam mój telefon.Odblokowałam go zwykłym przeciągnięciem palca i ukazała mi się przepiękna tapeta z Niall'em Horanem.
Obejrzałam kilka snapów, sprawdziłam fanpage moich idoli, a na koniec weszłam na Instagrama.
Zaobserwowały mnie trzy nowe osoby - HotMaksio, sylwia96, jakeparker.Domyślam się kim są te osoby.Ich nazwy nie są trudne do rozszyfrowania.
Przyszła mi wiadomość na WhatsAppie, więc ją odczytałam.

Marta: Jestem u debilów, przyjdź jak się ogarniesz!!! Xx

O mój Boże!To która jest już godzina?Ja ją ledwo do domu wprowadziłam, a ona wstała pierwsza?Musi być na prawdę późno.Spojrzałam na cztery cyferki w moim telefonie i zrobiłam wielkie oczy.16:48.

~*~

Umyta, ubrana i nadal śpiąca założyłam na stopy trampki, choć na początku rozważałam opcję, aby przebiec na boso do domu na przeciwko.Zamknęłam drzwi na klucz i bawiąc się nim wyszłam na chodnik.Przymknęłam furtkę, a chwilę później byłam już pod domem chłopaków.Zapukałam i nie minęło nawet pięć sekund, a przede mną pojawił się Daniel.
- Właź po prostu - powitał mnie z miną zombi. - A nie walisz w drzwi.
- Zapamiętam to sobie.
Pstryknęłam go palcami w czoło, gdy wchodziłam do środka.Rzuciłam buty wśród innych par obuwia.Daniel wędrował tuż za mną, aż do salonu.Na kanapie leżał Maks z poduszką na twarzy.Na wielkim fotelu siedziała Kinga.Jadła lody i zmieniała kanały w telewizji, jak zawsze nie mogąc na nic się zdecydować.Brakowało tylko Kwiatkowskiego.Daniel ziewnął i poszedł do kuchni.
- Jak tam imprezowicze? - zaśmiałam się.
Rzuciłam się na kanapę i wylądowałam na nogach Maksa, przez co się skrzywił.
- Jaka ty delikatna jesteś, skarbie - wymamrotał w poduszkę.
Dźgnęłam go w brzuch za to co powiedział, a on znowu jęknął.Kinga w ogóle nie zwracała na nas uwagi, bo znalazła jakiś film, który widocznie ją zainteresował.
W brzuchu czuję okropną pustkę, ale z całych sił powstrzymuję się, żeby nie jeść.Osiągnę wagę, o której marzę i będzie w porządku.
Siedzieliśmy we trójkę, a każdy zajął się sobą.Kinga wpychała sobie do buzi co chwilę łyżkę lodów waniliowych, patrząc z ciekawością na telewizor.Maks starał się nie udusić podczas przyciskania sobie poduszki do twarzy, a ja bawiłam się rąbkiem jego fioletowej koszulki.
Z kuchni doszły do moich uszu krzyki dwójki pozostałych chłopaków, więc postanowiłam zobaczyć co się tam dzieje.Jak widać Maks ma to w dupie, a Kinga woli film.
Stanęłam w wejściu do ''serca domu'', ale żaden z nich mnie nie zauważył.Nie rozumiałam nic z ich kłótni.Przyznaję, że śmiesznie to wygląda.Mam nadzieję jednak, że Dawid nie wepcha Danielowi tego widelca do gardła.Trochę niebezpiecznie nim wymachuje.
- Czego się tak drzecie?
Zamilkli w jednym momencie, gdy usłyszeli mój głos.Dawid wyglądał na zdenerwowanego, a Karasiov robił niewinną minę.
- Kazałem wstawić mu wodę na kawę - zaczął spokojnie Dawid.
- I wstawiłem.. - Deny uniósł ręce w geście obronnym.
- Nadal nic nie rozumiem.
Kwiatkowski westchnął i oparł się tyłem o blat kuchenny.Patrzyłam na nich wyczekująco, ale żaden nie raczył nic powiedzieć.
- To powiecie czemu się tak sprzeczacie? - zapytałam.
- Wstawił wodę na kawę - Dawid przyznał rację Danielowi, a ja zaczęłam w nich wątpić.Już nie mam pojęcia o co chodzi.Ci ludzie są dziwni.- On wstawił dosłownie wodę na kawę - dodał po chwili.
Spojrzałam w tym kierunku co oni i myślałam, że popłaczę się ze śmiechu.Na stole stał pojemnik z kawą, a na nim butelka wody.Zaśmiałam się, a Dawid spojrzał na mnie zirytowany.Cały czas chichocząc, podeszłam do Daniela.
- Piąteczka.
Nasze wnętrza dłoni zderzyły się ze sobą.Dawid mamrocząc coś pod nosem wyszedł z kuchni, a Karasiov wystawił w jego kierunku środkowego palca, choć on tego i tak nie zobaczy.

~*~

Przymknęłam oczy, bo okulary z ciemnymi szkiełkami wcale nie pomagają, gdy leży się centralnie w stronę słońca.Piski i krzyki wokół mnie nie są odprężające, mimo to staram się zrelaksować.
Po tym jak wszyscy obejrzeliśmy dwa odcinki ,,Pamiętniki z wakacji", Alex zaproponowała basen.Wszyscy się zgodzili na ten pomysł.Rozeszliśmy się do swoich domów, a godzinę później staliśmy w długiej kolejce.Nie wiem czemu się na to zgodziłam.Jedyny plus jaki w tym wszystkim widzę to opalanie się, ale nawet nie mam teraz na to ochoty.
Nagle coś mokrego i ciężkiego leżało na mnie.Lekko wystraszona otworzyłam oczy i o mało nie dostałam zawału, gdy pięć centymetrów od mojej twarzy znajdował się Dawid.
- Głupi jesteś!?Złaź ze mnie! - warknęłam, próbując go zepchnąć, ale moje starania prowadziły do nikąd.
- Zmęczyłem się - wyznał udając poważnego. - Mam prawo się kłaść gdzie chcę.
Nachylił się bardziej w moją stronę i chwycił w zęby bok moich czarnych okularów przeciw słonecznych.Nie skomentowałam tego zachowania.Jedyne czego chciałam to żeby nie zgniatał mnie swoim ciałem.
Rzucił je obok nas i patrzył mi prosto w oczy.Zasłaniał całe słońce, więc nie stało mi nic na przeszkodzie by się mu przyglądać.
- Nie boisz się, że zobaczą nas twoje fanki?Mogą sobie jeszcze coś pomyśleć.
Cwaniacko się uśmiechnął, a po chwili prychnął.Nie zrozumiałam tego.W końcu jesteśmy w miejscu publicznym.Te całe Kwiatonatorki mogą być wszędzie.Myślałam, że gwiazdy raczej unikają tworzenia plotek na swój temat.
- Moja sprawa - powiedział z pewnością.
Zapadła cisza.Błądziłam wszędzie wzrokiem, byle by tylko nie napotkać jego tęczówek.Czuję jak mi się przygląda przez co czuję się niekomfortowo.
- Ty i ta dziewczyna na imprezie...... - zaczęłam mówić, ale urwałam w połowie zdania.Nie powinnam się tym interesować.
- To Dagmara - wzruszył obojętnie ramionami.
Dziwi mnie to jak podszedł do tej sprawy.Nawet nie czuje się skrępowany tym, że zaczynam ten temat.Z drugiej strony go podziwiam - wtargnęłam im do sypialni w takiej chwili.Ja bym zapadła się pod ziemię ze wstydu.
- Burczy ci w brzuchu - stwierdził, gdy z mojego brzucha wydał się charakterystyczny dźwięk.Patrzył na mnie z zainteresowaniem, a mnie zaczynało to denerwować. - Powinnaś coś zjeść.
- Po prostu ze mnie zejdź idioto! - wycedziłam przez zęby.
Mój ton głosu wcale nie przypominał przyjaznego.Kwiatkowski zsunął się ze mnie na moja prawą stronę, a ja od razu stanęłam na nogi.Nie będę przebywała w jego towarzystwie, gdy nikogo z naszych znajomych nie ma z nami.Nie zapomnę nigdy tego jak powiedział, że jestem gruba i brzydka.Rozumiem, że nie jestem idealna, ale nikt nie chciałby usłyszeć takich słów prosto w twarz.Tak wiem.. nie powiedział dosłownie, że jestem taka jak wymieniłam wcześniej, ale wiem doskonale, że tak myśli.
- Fajna dupa.
Spojrzałam na bruneta ze skrzywioną miną.Po chwili uświadomiłam sobie, że stoję przed nim w samym dwu częściowym stroju kąpielowym.
- Debil.
Zaśmiał się z tego jak go nazwałam.Przewróciłam oczami na jego irytujące zachowanie.
- Fajnie - z uśmiechem na twarzy patrzył jak zaczynam się na niego złościć.
- Fajnie.
Odnalazłam resztę grupy.Pływali na najgłębszym basenie, a ja przeklęłam się w myślach za to, że jako dziesięciolatka nie zgłosiłam się na szkolne zajęcia nauki pływania.Usiadłam na brzegu, a moje nogi do kolan zanurzyły się w wodzie.
- No wreszcie przyszłaś! - krzyknął Jake, podpływając do mnie. - Daniel i Sylwia w zamiarach mięli pójść po ciebie.
Położył swoje ręce na brzegu basenu i oparł na nich swój podbródek.
- Czemu nie wchodzisz?Gorąco jest jak cholera. - uniósł wzrok na moją twarz.
- Niektórzy ludzie albo boją się wody albo boją się w niej utopić.
- Nie umiesz pływać, racja? - zaśmiał się, a ja niechętnie przyznałam mu rację.
Pociągnął mnie w dół za nogę, a ja wpadłam cała do wody.Zaczęłam wymachiwać rękami jak głupia, aż w końcu czyjeś ręce znalazły się na moich biodrach.Domyślam się, że to Jake.Pociągnął mnie do góry.W końcu mogłam oddychać!Owinęłam ręce wokół jego szyi, bo w innym razie znowu poleciałabym na dno.Nogi oplotłam na jego tali.
- Czy ciebie popieprzyło do końca!? - wrzasnęłam mu prosto w twarz, - Przecież wiesz, że nie umiem pływać frajerze!
- Frajerze? - udał urażonego. - Właśnie uratowałem ci życie.
- Ale najpierw prawie go pozbawiłeś!
- Cicho - prychnął.
Zaczął odpływać od brzegu ze mną na rękach.
- Kierunki ci się chyba pomyliły - powiedziałam z nadzieją, że zrozumie iż chce być bezpieczna na suchym ''lądzie".
- Ej! - krzyknęła w naszą stronę Kinga. więc na nią spojrzeliśmy. - Pomachajcie do kamery!
W ręce trzymała telefon, którym nas nagrywała w tym momencie.Zrobiliśmy grzecznie to co nam kazała.Gdy pobiegła gdzieś w przeciwną stronę spojrzałam wymownie na Jake'a,
- Daniel! - chłopak krzyknął do swojego przyjaciela.Próbowałam go odnaleźć wzrokiem, ale prawdopodobnie jest gdzieś za moimi plecami. - Łap!
Parker wyrzucił mnie lekko nad wodą i już liczyłam się z tym, że znajdę się za chwilę pod wodą, gdy ramiona Denego owinęły się wokół mnie.
- Witam panienkę.
- Nigdy więcej nie pójdę z wami na basen - jęknęłam.
- Przekażę innym.

~*~

Po czterech wyczerpujących godzinach, wysuszeni i ubrani szukaliśmy jakiejś fajnej miejscówki, bo wszyscy byli głodni.
- Co ty robisz? - Alex zmrużyła oczy i patrzyła zdziwiona na Kubę.
Blondyn niósł swojego jednego buta w rękach i coś przy nim majstrował.Każdy zainteresował się jego czynami, ale jemu nie śpieszyło się, żeby cokolwiek powiedzieć.
- Coś wpadło i mi nie wygodnie! - zawołał oburzony.Włożył dłoń do wnętrza obuwia jakby czegoś szukał. - Jest! - gwałtownie wyciągnął rękę. - Kamyk - dodał głupio, po czym zatrzymał się, żeby włożyć buta na stopę.
- Debil - Dawid podsumował wszystko, a Daniel zgodził się z jego opinią.
Chodziliśmy kolejne piętnaście minut po ulicach Warszawy.Maks prawie płakał opowiadając wszystkim jak bardzo jest głodny.Do Sylwii ktoś cały czas wydzwaniał przez co robiła się czerwona ze złości.No i Kuba.... znowu coś nie tak z jego butem!
- Nie możesz po prostu wyłączyć tego cholernego telefonu! - warkną Jake.
Wenecka spojrzała na niego zszokowana i zdenerwowana jednocześnie.Zacisnęła mocniej w dłoni urządzenie wydające z siebie bity piosenki We Found Love Rihanny.
- Nie!
Westchnęłam ciężko słuchając ich kłótni.Od kilku minut jedyne co wszyscy robią to krzyczą na siebie wzajemnie.Mogę z ręką na sercu potwierdzić!Jak Polak głodny to zły.
- Idziemy do McDonalda - zarządziła Alex nie zważając na zdanie innych, ale nikt nie wyglądał jakby miał coś przeciwko temu.
Po pewnym czasie stanęliśmy wszyscy w kolejce, która oczywiście nie spodobała się Maksowi.Stał za mną, a głowę oparł na moim ramieniu, oplatając ręce wokół mojej tali.Najchętniej walnęłabym go w twarz, żeby przestał już narzekać, ale nie zrobię tego.Wiem, że by mi oddał.
Przed nami stało kilka osób, a gdy nadeszła nasza kolej, Maks wepchnął się przede mnie.Jęknęłam niezadowolona, ale pozwoliłam mu złożyć zamówienie jako pierwszemu.Cóż, nie miałam wyboru.
Wmówiłam wszystkim, że nie jestem głodna, więc bez żadnych zbędnych pytań siedziałam przy stoliku z kawą.Jedzenie w tym miejscu ma bardzo dużo kalorii.A z czym się wiążą kalorie?Z przybraniem na wadze, a to jest mój największy lęk.
Pomocy.
Dziwiła mnie cisza jaka panowała pośród moich przyjaciół (chyba już ich tak nazwać?).Jedli ze smakiem co chwila popijając colą.Denerwowało mnie to jak oni mlaskają.Próbowałam to ignorować, ale nie potrafiłam.To jest denerwujące!
- Zaraz wracam.
Wstałam ze swojego miejsca obok Kingi.
- Gdzie idziesz? - zapytała Alex.
- Do łazienki,
Pokierowałam się w wcześniej wymienione miejsce.Każda wymówka jest dobra, żeby nie słuchać jak jedzą.Stanęłam przed lusterkiem i znowu spojrzałam na siebie czując obrzydzenie.Jestem gruba, brzydka, a moje życie jest bez sensu.Chciałabym, aby ktoś pokochał mnie, nie zważając na to jak wyglądam.Ale to nie możliwe.Nie okłamujmy się, wszyscy jesteśmy wzrokowcami.
Z jednej z kabin toaletowych wyszła ta sama suka co trąciła mnie kiedyś pod sklepem.Stanęła nie daleko mnie, a swoja torbę położyła na kamiennym blacie.Zanurzyła w niej rękę, a po chwili z zadowoleniem wyjęła swoją kosmetyczkę.Patrzyłam na wszystko co robi.Nasze spojrzenia skrzyżowały się w odbiciu lustra.Mierzyłyśmy się wzrokiem, a wokół panowała cisza.Ona jest tak podstępnie piękna.
- Nie stać cie nawet na głupi lakier, który mam na paznokciach - zakpiła ze mnie.
Przejechała pomadką po swoich pełnych ustach, a potem zacmokała nimi.Dziwka.
- Ile ci płacą za zrobienie loda? - uśmiechnęłam się sztucznie, odkręcając się w jej stronę.
- Pieprz się!
Zaśmiałam się.Jej cwaniacki uśmieszek zmienił się w zdenerwowanie.
- Przepraszam.Nie jestem lesbijką. - puściłam jej oczko. - A jak bym była, to wybrałabym laskę, która nie nosi maski by ukryć swoje pryszcze.
To był moment, gdy ona sięgnęła do swojej torebki, wyjęła z niej wodę i odkręciła korek.Chwilę później cała moja twarz, jak i włosy były mokre.Ciecz spłynęła na koszulkę przez co ona też była mokra.Spojrzałam na nią wściekła.Widząc jej zwycięski uśmiech, który mówił ,,Zawsze wygrywam", nie panowałam nad sobą.Złapałam jej czarną skórzaną torebkę i wrzuciłam ją do zlewu.Odkręciłam zawór, a cała torebka jak i jej zawartość zaczęła pływać.
- Mój telefon! - pisnęła przerażona, odpychając mnie tak, że uderzyłam plecami o ścianę.Zakręciła wodę i złapała swoją torebkę. - Pożałujesz tego!
Widząc jak wściekła opuszcza toaletę, zaśmiałam się triumfalnie.Spojrzałam na podłogę, która była cała zalana, ale wzruszyłam na to ramionami.Ominęłam wielką kałuże, co była prawie nie możliwe i wyszłam z miejsca, w którym doszło do bardzo przyjemnego spotkania.
Wracałam po woli do stolika i cały czas dumnie się uśmiechałam z tego jak cudownie załatwiłam tą dziwkę.Nie ważne, że jestem cała mokra.Czuję jednocześnie złość, bo ona na prawdę mnie zdenerwowała.
- Słuchaj - zaczął ze śmiechem Maks, gdy stałam obok naszego miejsca. - Dagmara podleciała do Dawida wkurwiona, bo jakaś laska nieźle ją urzą.......wooo! - spojrzał na mnie z przerażeniem.Każdy patrzył na mnie kojarząc sobie fakty. - Nie!? - zawołał z wielkim uśmiechem i zdziwieniem.
- Tak - pokiwałam głową.
- Co tam się stało? - zapytała Sylwia.
Usiadłam na swoim miejscu ignorując to jak woda kapie z mojego ubrania.Opowiedziałam im wszystko ze szczegółami, a oni wyglądali na tak bardzo zadowolonych, że chciało mi się śmiać.Zastanawia mnie tylko co to za dziewczyna.Czemu podbiegła do Dawida i dlaczego on z nią wyszedł?Skąd oni wszyscy w ogóle ją znają?Nawet Kinga wie kto to jest.
- Zalazłaś Dagmarze za skórę, teraz będziesz miała przejebane - skwitował Kuba.
- Kto to w ogóle ta cała Dagmara? - burknęłam.
- Milionerka, która zakochała się w sławie naszego Dejwida, ale jemu wmawia, że go kocha za to jaki jest, a nie to kim jest - prychnął Daniel.
- To jego dziewczyna? - wytrzeszczałam oczy.
Nie wyobrażam sobie spędzania z nią wolnego czasu.Jeżeli oni są razem to stanie się nieuniknione.
- Nie, na szczęście nie - odetchnęła z ulgą Sylwia.
- Będzie ciekawie, kiedy dowie się jak dużo z nami przebywasz.
Spojrzałam na rozbawioną, Alex i również się zaśmiałam.Mówiłam już, że kocham tych ludzi?

Od Autorki:
Uhuhuuu...... zaczyna się dziać coraz więcej i więcej! :D Osobiście jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału.
Nie wiem co więcej mogę Wam napisać........
A już wiem! xD
Dodawajcie się do obserwatorów i komentujcie rozdziały.To dla mnie bardzo ważne oraz bardzo motywujące :) 

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 3

12 komentarzy:
Pierwsza godzina jazdy samochodem była już za nami.To prawie połowa drogi.Siedziałam z tyłu ze słuchawkami w uszach, a tacie na szczęście to nie przeszkadzało.
Weszłam na Facebook'a i przejrzałam szybko fanpage moich idoli.Miałam już sprawdzać Instagrama, ale przed tym postanowiłam zrobić coś jeszcze.Wpisałam 'Dawid Kwiatkowski'.Wyświetliło mi się jego konto prywatne i fanpage.Bez zastanowienia wybrałam drugą opcję.W oczy od razu rzucił mi się post dodany 21 minut temu.Na zdjęciu jest Dawid z wielkim uśmiechem.Dziękował za czekanie na niego pod jakimś studiem radiowym i za prezent, które dostał od swoich fanów.Na koniec napisał, że już wkrótce pojawią się kolejne daty koncertów.
Gdy sprawdziłam już wszystkie portale społecznościowe, na których jestem zalogowana znowu nie miałam nic konkretnego do roboty.Wyciągnęłam z wielkiego pokrowca mojego białego laptopa.Odpięłam słuchawki od telefonu i przełożyłam do jednego z wejść w laptopie.
Weszłam na YouTube i ponownie wpisałam imię oraz nazwisko mojego sąsiada, z którym raczej dobrze się nie dogaduje.Znalazłam się na jego kanale, decydując się na obejrzenie teledysków.Oglądałam wszystkie, od najstarszego do najnowszego.W moich słuchawkach rozbrzmiewały pierwsze bity piosenki 'Nie Zmienisz Mnie', gdy poczułam obok siebie wibracje telefonu.
Jak zwykle ktoś na WhatsApp'ie się do mnie dobijał.

Maks: Jak mogłaś kobieto!? :'c
Marika: Co? O.o
Maks: Zostawiłaś mnie samego na tym świecie!BEZ POŻEGNANIA!
Marika: Ciota
Maks: Powiem mamie, że mnie przezywasz.. lamusie!
Maks: Czemu nie jedziesz z nami nad jezioro? :'c
Marika: Rodzice będą w Polsce, tylko kilka dni
Maks: To gdzie ty mieszkałaś wcześniej? :o
Marika: W Londynie
Maks: I zamiast zostać tam, wróciłaś tutaj!??!!
Maks: Idiotka
Marika: Dzięki -.-
Maks: Ojjj weź misiek nie fochaj, wiesz, że cie kocham <3

Chyba nie trzeba dwa razy pytać, z kim, z Aloha Team'u zaprzyjaźniłam się najbardziej. Zdecydowanie odpowiem - Maks.To chory człowiek, ale kochany.

Marika: O której jutro jedziecie?
Maks: Nie wiem, ale coś koło 9 :/ Nie dadzą mi pospać :'c
Marika: Znam ten ból :c

Przez następną godzinę pisałam z Maksem i słuchałam 'Jak To'. Muszę przyznać, że Dawid niektóre piosenki ma na prawdę niesamowite.
Przypomniałam sobie również o tym co mi powiedział Kwiatkowski, gdy próbowałam zakończyć imprezę w jego domu. Sprawdziłam to. Jestem w szoku, ale grupa 'Hejterzy Chwasta' rzeczywiście istnieje. Dawid nie kłamał - on ją założył. Nie sądziłam, że mówił prawdę.. aż do teraz. Nie rozumiem po co to mu.

~*~

Wczoraj upiekłam z mamą i babcią pyszne ciasto.Przed wyjściem do sklepu chyba ze sto razy ich prosiłam, aby mi trochę zostawili.Niestety mój młodszy braciszek jest strasznym głodomorem.On je więcej niż ja.
Dzisiejszy dzień jest nudny.Wstałam koło czternastej.. co żadną nowością nie jest.Jutro już wracam do Warszawy.Szybko zleciało.Maks codziennie zdawał mi relacje jak mija im pobyt nad jeziorem.Żałuję, że mnie tam z nimi nie ma, ale wakacje dopiero się zaczęły!Kinga codziennie pisze mi to samo zdanie, którego nie rozumiem.Wiem, że czasem coś jej wali na tą pustą główkę, ale.... nie ważne.Nie będę wnikać.

Maks: Zgadnij kochanie :D
Marika: Co? xD
Maks: Pojedziemy razem nad jezioro beeejbe!
Marika: Kiedy?Tylko my? O.o
Maks: Dawid będzie miał kilka koncertów, ale jak wróci to znowu pojedziemy.Wszyscy ;D
Marika: Serio!? :D
Maks: Nie dziękuj ;*
Marika: DZIĘKUJĘ <3
Maks: Kobiety.....

- Marika!Chodź na obiad! - krzyknęła mama stojąc na werandzie.
Wstałam z trawy przed domem i pobiegłam szybko do kuchni.Jestem głodna.Nie jadłam śniadania, bo nie opłacało mi się, skoro mama gotowała już obiad.Babci nie ma.Nie było jej już, gdy się obudziłam.Pojechała na jakieś spotkanie, tata ma po nią pojechać koło osiemnastej.
- A co ze studiami? - zaczęła temat mama.
Chciałam odpowiedzieć, ale szybko mnie uciszyła widząc, że przeżuwam jedzenie.Moja rodzicielka nienawidzi, kiedy ktoś mówi z pełną buzią.Dopiero, gdy wszystko przełknęłam pozwoliła mi cokolwiek powiedzieć.
- A co ma być?Robię sobie rok przerwy od nauki, a potem.... już niestety będę musiała.Chce mieć dobrą pracę.
- A wy tak baliście się puścić ją samą do Polski - zaśmiał się dziadek. - To mądra dziewczynka.I wcale nie jest tu sama.Zawsze może nas odwiedzić.
Przestałam ich słuchać, gdy zaczęli rozmawiać o przedszkolu dla mojego brata.Po wakacjach będzie szalał razem z innymi dzieciakami na wielkiej sali z zabawkami.Zazdroszczę mu, że on w tym momencie słodko sobie śpi, a ja nie mogę.Cała moja rodzina twierdzi, że śpię bardzo dużo.Nie pozwalają mi na to, gdy jestem u nich, bo chcą spędzić ze mną trochę czasu.Ta opcja chyba jest dużo lepsza niż patrzenie jak leże i chrapię.
Zjadłam szybko i odstawiłam talerz do zlewu.Usiadłam na blacie kuchennym, a mama spojrzała na mnie tym swoim ostrzegawczym wzrokiem.
- Zejdź.
Westchnęłam i zeszłam z blatu.Wyciągnęłam telefon z kieszeni, żeby sprawdzić, która godzina.Od razu przeraził mnie poziom baterii.3%!
Wybiegłam szybko z kuchni.Wszyscy bez pytań zrozumieli, że biegnę na górę.Mama krzyknęła za mną, abym nie biegała po schodach i w tym momencie upadłam.Zjechałam na tyłku aż na sam dół.Jęknęłam, bo to trochę bolało.
- Mówiłam.
Podniosłam głowę i ujrzałam nad sobą mamę.
- Nic ci nie jest? - zapytała z troską.
- Jest okej - westchnęłam pocierając obolałe miejsce.
- Na drugi raz sobie zapamiętaj, jak się kończy takie bieganie.
Wystawiłam jej język, a ta popukała się w czoło mrucząc pod nosem coś w stylu ,,Ile ty masz lat..".

~*~

- Nie wierzę.. to tak szybko zleciało - mama ze łzami w oczach przyciągnęła mnie do siebie, zamykając w swoich ramionach. - Kiedy ty tak urosłaś?Pamiętam jak uczyłam cie sikać do no...
- Mamo - zaśmiałam się.
- Może teraz ty wpadniesz do nas z Kingą? - zapytała, cały czas mocno mnie ściskając. - Będzie nam bardzo miło.
- Jasne! - ucieszyłam się. - Porozmawiam z nią i dam ci znać.
- Marika! - krzyknął tata, siedząc za kierownicą w samochodzie. - Muszę wrócić na siedemnastą!
Ostatni raz mocno przytuliłam mamę, a potem pożegnałam się z babcią i dziadkiem.Wsiadłam do samochodu, a tata od razu odjechał.Podpięłam słuchawki do telefonu i włączyłam muzykę.Może zaskoczę w tym momencie wszystkich, ale.... tak - mam 18 lat i jestem fanką serialu 'Violetta'.Przez całe trzy dni rozpaczałam, gdy skończył się trzeci sezon.W szkole w Londynie podobało mi się to, że każdy z uczniów miał swój mały świat, do którego nikt się nie pchał.Tak powinno być wszędzie.Do klasy chodził ze mną nawet chłopak, który był gejem, ale mimo to był traktowany równo.Dobrze się z nim dogadywałam.Moja mama bardzo go polubiła.
Przesuwałam palcem po ekranie telefonu, gdy akurat dostałam wiadomość na WhatsApp'ie.

Filip: Co powiesz na spacer ze mną? ;D
Marika: Nie mogę :(
Filip: Czemu? :/
Marika: W domu będę za jakieś dwie godziny.Napiszę do ciebie to wtedy się spotkamy ;)
Filip: Okej, to do zobaczenia! :*
Marika: Paa

~*~

Zbliża się godzina piętnasta, a Kingi nadal nie ma.Wiem tylko tyle, że mają wrócić dzisiaj.Trudno.Przecież nie mają pięciu lat.Nie ma co się martwić.
Pukanie do drzwi sprawiło, że wstałam z kanapy.Przechodząc obok lustra w korytarzu musiałam na nie przelotnie spojrzeć.Nie inaczej.Taki mój nawyk.Pociągnęłam za klamkę, a przede mną stał Filip z szerokim uśmiechem.
- No heeeeej.
Pocałował mnie w policzek, co mnie trochę zdziwiło, ale nie skomentowałam tego.
- Aby założę buty.
Szybko podeszłam do szafki z butami.Założyłam czarne vansy.Nie rozumiem jak dziewczyny mogą chodzić w tych ogromnych szpilkach.Ja bym od razu nogi połamała.To w sumie podziwiam je za to.W tym momencie wyznam szokującą prawdę.Jestem dziewczyną i nie posiadam ani jednej pary szpilek.Zero butów na obcasie.
- Okej.. możemy iść - powiedziałam i zgarnęłam klucz od domu, żeby po chwili zamknąć drzwi.
Ruszyliśmy chodnikiem w dół ulicy.Doszliśmy do parku, a uśmiech od razu wymalował się na mojej twarzy.Kocham to miejsce.Nie wiem dlaczego.Tak po prostu.
- Kiedy się tu wprowadziłaś? - Filip zaczął temat.
Patrzył na mnie z ciekawością.Jego oczy zdradzał, że rzeczywiście interesuje go odpowiedź na pytanie, które zadał.
- Na samym początku wakacji - rzekłam. - Ale nie sama.Kiedyś poznam cie z moją przyjaciółką.
- Wiesz kto mieszka na przeciwko was?
Ugh, serio?
- Nie lubię go - wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Poważnie? - zdziwił się. - Moja siostra ma mokro jak tylko zobaczy go w telewizji.Żebyś widziała jak się jarała, gdy minęła go na ulicy.
Zaśmiałam się z niego, a on po chwili dołączył do mnie.
- Moja przyjaciółka pojechała z nim i jego przyjaciółmi nad jezioro.
- A ty czemu nie pojechałaś?
- Akurat wypadło mi coś ważniejszego.
- Rozumiem - pokiwał głową. - Kupujemy lody?
Spojrzałam w tym kierunku co on i zobaczyłam wielką budkę z lodami.Zgodziłam się, więc szybko zmierzyliśmy w jej kierunku.Ja wzięłam sobie smerfowe i miętowe, a Filip truskawkowe i karmelowe.Przeszukiwałam swoją kieszeń, ale wtedy usłyszałam głos mojego towarzysza.
- Zapłacę.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Za późno - położył pieniądze na ladzie i pociągnął mnie za rękę, abym poszła za nim.
- Uparty jesteś.
Wzruszył ramionami.Zaczęliśmy jeść nasze lody.Usiedliśmy pod drzewem, żeby schować się przed okropnym słońcem.Co chwilę zerkał na mnie ukradkiem i myślał, że tego nie widzę.Skrzywiłam się, przenosząc całą moją uwagę na niego.
- Co?Mam coś na twarzy?
- Nie - zaprzeczył.
- To czemu się tak na mnie gapisz? - fuknęłam.
- Bo jesteś śliczna - puścił mi oczko i polizał swojego loda.
Spuściłam głowę, a włosy opadły na moją twarz.Mam nadzieję, że dzięki temu nie zauważy rumieńców na moich policzkach.
Spędziliśmy kilka dobrych godzin w parku.Robiliśmy sobie zdjęcia, spacerowaliśmy, rzucaliśmy kamieniami w taflę wody (kto dalej), a nawet bawiliśmy się w berka z jakimiś dziećmi.Pamiętam tylko Nikole, Anie i Stasia.Ta trójka urzekła mnie najbardziej.
Filip jest świetnym chłopakiem.Dogadujemy się bardzo dobrze, czego się szczerze nie spodziewałam.Jestem pewna, że z biegiem czasu zostaniemy przyjaciółmi.
Mój telefon zaczął dzwonić, więc wyciągnęłam go z kieszeni.Na wyświetlaczu było zdjęcie Kingi jak robi głupią minę.Od razu odebrałam.
- Noo... co tam?
- Gdzie jesteś?Już po dwudziestej drugiej!
- Uhh.... nie długo będę w domu - westchnęłam. - A wy kiedy wróciliście?
- Koło dwudziestej.
- Dobra to ja zaraz też będę, pa!
- Paa!
Zakończyłam połączenie i spojrzałam na Filipa, który również mi się przyglądał.Wstałam z ławki, a on zrobił to samo co ja.
- Muszę wracać.
- Odprowadzę cie.
Bicie mojego serca znacznie przyspieszyło, gdy położył swoją rękę na moich ramionach.Spojrzałam na niego, posyłając mu uśmiech, a potem utkwiłam wzrok w drodze przed nami.
- Podoba mi się to.
- Co?
- Jesteś całkiem wygadana, nie oszukujmy się - wielki uśmiech zagościł na jego twarzy. - A dzisiaj przeze mnie kilka razy się zawstydziłaś.
- Nie prawda! - zaprzeczyłam.
- Prawda!
- Nie!
- Tak i koniec tematu! - kłócił się ze mną, ale przyjazny uśmiech to chyba jego najlepszy przyjaciel.Zawsze jest na jego buzi.
- Uhhh...! - zazgrzytałam zębami, a on się roześmiał.
Droga minęła nam w towarzystwie głośnego śmiechu.Chciał się ze mną umówić na kolejny dzień, ale niestety musiałam mu odmówić.Nie widziałam Kingi prawie tydzień, trzeba zarezerwować dla niej czas.Stojąc przy drzwiach, odkręciłam się i mu pomachałam.Chwyciłam za klamkę, a chwilę później byłam w domu.Jedyne co słyszałam do dźwięki dochodzące z salonu.Kinga ogląda telewizje.Gdy tylko ściągnęłam buty, poszłam tam szybko.Zakradłam się od tyłu, żeby ją wystraszyć, ale wszystko odbiło się na mnie.
- Co ty odpierdalasz?
Pisnęłam, gdy usłyszałam za sobą jakiś męski głos.Kinga spojrzała w naszą stronę, a ja odkręciłam się, żeby zobaczyć kto to.Jęknęłam widząc twarz Dawida.
- Czego tu szukasz?
- Jakbyś nie zauważyła mieszka tutaj jeszcze jedna dziewczyna - sztucznie się uśmiechnął w moim kierunku. - Ładniejsza, mądrzejsza, milsza, chudsza, zabawniejsza....
- Rozumiem.
Wyminęłam go i wbiegłam po schodach na górę.Weszłam do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.Położyłam się na łóżku.... i tak leżałam.
Nie ukrywam, że to mnie trochę uraziło.Powiedział mi to prosto w oczy.Jest strasznym chamem!Nie spodziewałam się, że może tak postąpić.Może nie zrobił tego świadomie, ale uderzył w mój czuły punkt.Kiedyś miałam z tym ogromne problemy.Nie radziłam sobie z tym.I potem, gdy wszystko się ułożyło.. zjawia się taki Dawid Kwiatkowski.
Wstałam z łóżka, a potem opuściłam pokój.Weszłam do łazienki i od razu wyciągnęłam wagę.Patrzyłam na nią jak na moją wyrocznię.Czuję jakby od niej zależało co stanie się z dalszym moim życiem.Przymknęłam oczy.Zanim postawiłam na niej stopy, nabrałam dużo powietrza.To mnie stresuje.Mój cały ciężar ciała znalazł się na wadze.Wypuściłam powietrze i niepewnie spojrzałam w dół.Moje oczy zetknęły się z dwoma cyferkami.53.Zaczęłam nerwowo oddychać i zeskoczyłam z wagi, żeby te cyfry znikły.
Toczyłam walkę w głowie, ale w tym momencie nie panowałam nad sobą.Zgarnęłam z półki obok umywalki gumkę i związałam włosy w niedbałego koka.Upadłam na kolana przy samej toalecie.Wsunęłam do buzi dwa palce.Po chwili czułam w brzuchu przyjemną pustkę.Spuściłam wodę, a potem umyłam zęby.
On zaczyna niszczyć moje życie.Nie chcę tego.
Pomocy.

~*~

Rozglądałam się wszędzie jakbym po raz pierwszy w życiu szła tą drogą.Nie mogę wyrzucić z głowy słów Dawida.
...chudsza...
Uważa, że jestem gruba.Jeżeli jedna osoba mnie tak postrzega, nie minie miesiąc, a wszyscy zaczną mi to wypominać.Nie dopuszczę do tego!
Spojrzałam na kamyka leżącego przede mną i kopnęłam w niego, tak, że oddalił się ode mnie.
- Co ci?
Spojrzałam z westchnieniem na Sylwię, ale jej nie odpowiedziałam.Czułam, że nie odpuści.Mimo to taka gra na czas może pomoże mi w wymyśleniu dobrego kłamstwa.
- Mów.
- Chyba będę chora - to było pierwsze co przyszło mi w tym momencie do głowy!
- Marika - powiedziała poważnym głosem, wiercąc we mnie dziurę swoim wzrokiem.
- Uhh.. nic mi nie jest!
Może za bardzo się uniosłam?Ona tylko pyta.Jest miła, a ja tak się do niej zwracam.Warszawa mnie psuje.
- Przepraszam.
- Nie ważne, nic się nie stało - posłała mi swój piękny uśmiech. - Chodźmy do tego sklepu, po prostu.


~*~

Ogłuszająca muzyka, a wokół masa ludzi.Przepychałam się przez osoby tańczące na środku salonu.Nie wierze, że dałam się na to namówić.Umowa była taka, że trzymamy się wszyscy razem.Wyszło na to, że każdy zaczął balować osobno.Od godziny nie wiem co mam ze sobą zrobić.Nie widziałam nikogo z moich znajomych, oprócz Kuby, ale nie chciałam mu przeszkadzać.Stał z jakąś dziewczyną, która próbowała wyssać jego twarz.
Ta impreza odbywa się dziesięć minut drogi od naszych domów.Dlatego przyszliśmy tu pieszo.
Znalazłam się w kuchni, gdzie było mniej osób niż w salonie, czy nawet na na dworze przy basenie.Jest bardzo ciepło.Zostałam nawet poinformowana, że za kilka dni znowu będzie tu impreza.Szczerze mówiąc to współczuję osobie, która jutro będzie musiała sprzątać ten cały burdel.
W plastikowy kubeczek nalałam sobie wody, którą szybko wypiłam.Czuję się jakbym była tutaj jedyną osobą, która nawet nie tknęła alkoholu.Cóż.. to bardzo realne.
Wyczułam pewną potrzebę, więc zaczęłam krążyć po całym domu, żeby odnaleźć łazienkę.Myślałam, że to będzie proste, jednak za bardzo się przeliczyłam.Na kanapie siedziała trójka roześmianych chłopaków.Oczywiście są już nie źle wystawienie.. jak żeby inaczej.Uznałam ich za ostatni ratunek.
- Wiecie gdzie jest łazienka? - zapytałam przekrzykując muzykę.
Ich oczy utkwiły na mnie.Obrzydziłam się trochę, gdy zaczęli mierzyć całe moje ciało wzrokiem.Jeden nawet centralnie gapił się na moje krocze, jakbym stała przed nimi naga.
- Wiecie? - powtórzyłam w skrócie moje pytanie.
- Na górze, pierwsze albo drugie drzwi po prawej.
Pokiwałam porozumiewawczo głową i odkręciłam się do nich tyłem, żeby odejść. Pisnęłam głośno, gdy jeden z nich klepną mnie w tyłek.Szybko oddaliłam się od nich. Zboczeńcy!
Kierując się drogą, którą mi wskazali znalazłam się na piętrze. Skrzywiłam się na widok pary całującej się. Chłopak przyciskał tą blondynę do ściany, a ona zachowywała się jakby była niewyżyta seksualnie.
Minęłam ich, a przede mną znalazły się pierwsze drzwi. Zastanawiałam się, czy nie zajrzeć najpierw do tych drugich, ale było za późno, gdy już chwyciłam za klamkę.
Wytrzeszczałam oczy i stanęłam w bezruchu. Lampka nocna oświetlała lekko czyjąś sypialnie.Na łóżku znajdowała się para. Dziewczyna leżała na plecach, a chłopak tuż nad nią. Dopiero po chwili zrozumiałam co się dzieje. Uświadomiło mi to brak górnej garderoby u dziewczyny.
- Co do kurwy!
Chłopak przestał całować dekolt dziewczyny, gdy zdał sobie sprawę, że jest tu jeszcze trzecia osoba. Odwrócił głowę w moja stronę, a ja przeżyłam szok. Dawid! Brunetka leżąca pod nim nawet nie wyglądała na zawstydzoną.
- Przepraszam.
Szybko zamknęłam drzwi i opuściłam pomieszczenie z mocno bijącym sercem.On mnie nie lubi, a teraz przeszkodziłam mu w seksie.Dobra.. jeszcze nic takiego nie było, ale przerwałam to.Teraz już na prawdę mnie znienawidzi!
Nie wiem ile czasu stałam na tym korytarzu.Mój niespokojny oddech zaczął się normować.Otrząsnęłam się i niepewnie otworzyłam te drugie drzwi.Na całe szczęście to pomieszczenie okazało się tym, którego szukam.Załatwiłam swoje potrzeby, a potem umyłam ręce.Spojrzałam na moją twarz w odbiciu lustra.Poczułam niesmak do samej siebie.Od czasu, kiedy usłyszałam słowa Dawida, nie umiem spojrzeć na siebie tak jak jeszcze kilka dni temu.Ma rację.Jestem okropna.Zawsze znajdzie się lepsza dziewczyna ode mnie.Każda jest lepsza, nie ważne pod jakim względem.
Wyszłam z łazienki i prawie dostałam zawału, gdy ujrzałam przed sobą męską sylwetkę.Nie wyglądał na złego tym co zrobiłam.Patrzył na mnie z góry.Jest ode mnie trochę wyższy.Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Chciałam go ominąć i zejść na dół, żeby odszukać Kingę, ale on zagrodził mi drogę swoim ciałem.
- Możesz się przesunąć? - burknęłam zirytowana jego zachowaniem.
Cwaniacki uśmieszek znalazł się na jego twarzy. Miałam ochotę go zmyć, ale wolałam zachować rozsądek.
- Powinienem cię ukarać.
Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego. Nie rozumiem co chce przez to powiedzieć. Ukarać mnie?Niby jak? Za co? To on powinien się liczyć z tym, że ktoś może wejść do tego pokoju.
- Powinieneś mnie puścić.
- Fajnie? - zaśmiał się, robiąc krok w moją stronę. Instynktownie cofnęłam się, żeby zachować odległość między nami.
- Fajnie - powtórzyłam po nim.
Przybliżał się do mnie, a ja robiłam kroki w tył. Jęknęłam cicho, gdy uderzyłam w ścianę. Chciałam uciec w lewą stronę, bo właśnie tan znajdują się schody. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, jego ciało stykało się z moim. Uniosłam lekko oczy, żeby spojrzeć na jego pokerową twarz. Ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, żeby go odepchnąć, ale on był jak kamień. Spięłam się, gdy poczułam jego obie dłonie na moich biodrach. Przycisną mnie bardziej do ściany. Mogłam wyraźnie poczuć zapach jego perfum.
- To nie jest śmieszne.
- Nie próbuje być śmieszny - odparł przyciszonym głosem.
Wtulił twarz w moje włosy, czym zdziwił mnie niesamowicie.Jego wargi przywarły do mojej szyi.Przysysał skórę i lekko przygryzał.Jęknęłam cicho, przez co Dawid lekko się uśmiechnął z satysfakcją.
- Przestań.
Moje dłonie nadal spoczywały na jego torsie. Próbowałam go odepchnąć, ale darowałam sobie po dłuższych próbach.Z początku to nie było zbyt miłe uczucie, gdy przygryzał moją skórę na szyi, ale z czasem wydawało się być coraz przyjemniejsze.
Polizał pewne miejsce na mojej skórze, a potem w nie chuchną.Zimne powietrze z jego ust przyprawiło mnie o ciarki.
Odsuną głowę ode mnie tak, by móc na mnie spojrzeć i uśmiechnął się zadowolony.Dotknęłam miejsce, w którym przed chwilą znajdowały się jego usta.O mój Boże!Nie!On zrobił mi malinkę!Pieprzony kretyn!
- Nienawidzę cie - wycedziłam przez zęby.
- Fajnie? - wzruszył obojętnie ramionami, patrząc mi cały czas w oczy.
- Fajnie.

Od Autorki:
Uhuhuhu..!! :D Kochani ja tu się właśnie rozkręcam! Mogłabym siedzieć całymi dniami i pisać do opowiadanie.Niestety brak czasu mi na tą przyjemność nie pozwala :/ Życie bywa okrutne :c
Z każdym rozdziałem będzie wszystko się rozkręcać.Chociaż myślę, że teraz nudno nie jest :D
Uhh..... Dawid tak BAD :') Mam kilka pomysłów i nie mogę się doczekać aż będę mogła zrealizować je w ff.
W tym momencie chciałabym poznać Wasze opinie na temat opowiadania/ rozdziału/ bohaterów :D
Ps. Dziękuję za komentarze za wszystkie komentarze jakie dostałam już na tym blogu ♥

środa, 2 września 2015

Rozdział 2

14 komentarzy:
Ubrana w koszulkę z napisem 'Cool Kids Don't Dance' i szorty, czekałam na Kingę aż się wyszykuje.Żeby potem nie tracić czasu założyłam jeszcze buty - czarne vansy.Usiadłam na schodach prowadzące na piętro i odblokowałam telefon przeciągając palcem po ekranie.Przejrzałam szybko Instagrama i polubiłam zdjęcia, które zostały wrzucone przez moich idoli.Potem weszłam na facebook'a.Szybko sprawdziłam co dodali na swoim fanpage'u i to polubiłam.Oglądałam snapy Jasia Dąbrowskiego, gdy usłyszałam za sobą kroki przyjaciółki.Wyminęła mnie, żeby podejść do szafki z butami.Zdążyłam obejrzeć snapy do końca, a Kinga nadal nie zdecydowała się na żadne buty.Schowałam telefon do kieszeni i westchnęłam.
- Długo?
- Roshe, czy trampki? - zapytała.Spojrzałam na nią jak na idiotkę.Przecież doskonale wie co bym wybrała. - Racja, ty kochasz te swoje vansy, trampki, blazey i... tych jak zwykle nie pamiętam.
- Supry - odparłam, wstając ze schodków.
- Właśnie - pokiwała głową. - To ja wezmę roshe.
Sprawdziłyśmy, czy na pewno zamknęłyśmy drzwi od domu i wyszłyśmy przed dom.Na krawężniku siedziała nasza trójka sąsiadów i rozmawiali o czymś.
- Idziemy? - zapytałam.Odkręcili głowy w naszą stronę i od razu zaczęli narzekać, że długo tu czekali.
- Daleko jest do Kuby? - spytała Kinga, gdy szliśmy wszyscy ramie w ramię.
Po naszej ulicy nie jeżdżą samochody.Od czasu do czasu jakiś przejedzie, więc spokojnie możemy chodzić nawet po środku drogi.To mi się podoba.Jeszcze dwa tygodnie temu chodziłam po Londynie.Mieszkałam tam dwa lata, to było okropne.Z Kingą robiłyśmy wszystko, żeby nasz kontakt się nie urwał.. i udało się.Czasem ja przylatywałam do niej do Polski, a czasem ona do mnie.Od dwóch lat planujemy, aby razem zamieszkać.Musiałam skończyć szkołę, tyle mnie dzieliło od przeprowadzki tutaj.Mam dwóch braci.Starszy rok temu przeprowadził się do Nowego Jorku, a młodszy, który ma trzy latka nadal jest pod skrzydłami rodziców.Przyleciałam do Polski jak tylko odebrałam swoje świadectwo.Przez tydzień mieszkałam w rodzinnym domu przyjaciółki razem z nią.Gdy ona również otrzymała swoje świadectwo znalazłyśmy się tutaj.
Jestem młodsza o rok od Kingi, ale mimo to skończyłyśmy szkołę w tym samym roku.W Anglii kończy się szkołę o rok wcześniej niż tu.
- Marika, słuchasz mnie? - Maks szturchnął mnie swoim ramieniem, a ja spojrzałam na niego rozkojarzona.
- Co? - zapytałam.Nawet nie wiedziałam, że on coś do mnie mówi.Zamyśliłam się.
- Nic.
- No powiedz! - tym razem ja go szturchnęłam.
Kinga, Dawid i Daniel szli jakieś dwa metry przed nami.Rozmawiali między sobą zawzięcie i nawet nie zwracali na nas uwagi.
- Ale nikomu masz nie mówić, że o to pytam, jasne? - pogroził mi palcem.Trochę zabawnie to wyglądało, ale powstrzymałam się od śmiechu,
- Jasne, mów.
- Kinga ma chłopaka?
Myślałam, że mi oczy wypadną.Zamrugałam kilka razy, ale wyraz twarzy Maksa nadal wydawał się poważny.Czyli on nie żartuje?
- Co? - zapytałam zdziwiona i trochę jakby zszokowana.
- Słyszałaś - powiedział zirytowany moim zachowaniem.
Westchnęłam i spojrzałam na idącą przed nami Kingę.W wieku szesnastu lat przechodziła ciężkie rozstanie z chłopakiem, którego bardzo kochała.Miał na imię Bartek i okazał się dupkiem.Chciał ją tylko zaliczyć, a potem zostawić.Na szczęście Kinga była na tyle rozsądna, że nie pozwoliła na takie zbliżenie między nimi.
- Czemu pytasz?
- Jejku... - jęknął. - Chce tylko odpowiedzi.Tak, czy nie?
- Ale jeżeli ona poczuje coś do ciebie, a ty ją zranisz to oderwę ci jaja! - warknęłam, a on szeroko się uśmiechnął rozumiejąc moją wypowiedź.Moja przyjaciółka nie ma chłopaka.
- Dziękuje kochanie, tyle chciałem wiedzieć - zaśmiał się.Objął mnie ramieniem i szliśmy dalej.Zdążył mi opowiedzieć trzy suchary, których nie zrozumiałam przez co się złościł, że musi mi je tysiąc razy tłumaczyć.
- Myślałem, że blondynki są nie kumate, a tu proszę... - westchnął, gdy przechodziliśmy przez furtkę na podwórko Kuby.
- Ej! - Kinga odwróciła się do nas z obrażoną miną i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę skąd u niej taka reakcja.
Maks schował ręce do kieszeni dalej się śmiejąc.Obeszliśmy dom i znaleźliśmy się na ogrodzie, gdzie byli już wszyscy.Na grillu już coś się smażyło, a na stole leżały talerzyki i różne zdrowe, jak i nie zdrowe jedzenie.
Przywitaliśmy się ze wszystkimi, a Dawid od razu dorwał się do żarcia na grillu.Alex ostrzegała go, że poparzy sobie ręce, ale nie posłuchał.Chwilę później pobiegł przez taras do domu, żeby zanurzyć dłoń w wodzie.
- Jak z dzieckiem - westchnęła i poszła za nim.
Kuba też gdzieś zniknął.Usiadłam na krześle obok Sylwii.Dziewczyna szczerzyła się do swojego telefonu jak głupia.Ten ich Aloha Team jest całkiem normalny.Na prawdę... to tylko takie duże dzieci.Kto nie lubi dzieci?
- No dobra..... tak.....będę na czas, czemu tak trudno w to uwierzyć?......cześć..... - Dawid zakończył połączenie, a Maks patrzył na niego wyczekująco.Brunet usiadł na przeciwko mnie.
- Co chcesz? - burknął do Maksa, który cały czas bacznie mu się przyglądał.
- Kto dzwonił? - zapytał.
- Igor - westchnął. - Dzwonił, żeby mi przypomnieć o wywiadzie.
Ahhh... no tak, zapomniałam.Ten tutaj oto pan, który prawie zawsze ma na głowie full cap jest gwiazdeczką popu.
Wrócił Kuba z gitarą w ręce, a wszyscy oprócz mnie i Kingi ucieszyli się.Już nikt nie pałętał się po ogrodzie.Wszyscy zebrali się przy stole, a Dawid zaczął grać jakąś melodię.Po chwili wszyscy zaczęli śpiewać, a ja wsłuchiwałam się w słowa.Jak się później okazało ta piosenka nosi tytuł ,,#Aloha'' i jest na pierwszej płycie Dawida.Czemu mnie to nie dziwi?
Kolejne grane piosenki znałam, więc śpiewałam razem z nimi.Cieszyłam się jak małe dziecko, gdy śpiewaliśmy ,,Best Song Ever'' One Direction.Nie ma nic lepszego niż muzyka moich idoli w dobrym gronie znajomych.
Z mojego telefonu zaczął wydobywać się refren piosenki ,,No Control''... nie kogo innego jak One Direction.Wyciągnęłam wibrujące urządzenie z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Mama.Odeszłam szybko na bok, żeby móc spokojnie porozmawiać.
- Halo?
- Cześć córeczko - przywitała się wesoło ze mną rodzicielka. - Mam dla ciebie niespodziankę!
Zaśmiałam się z entuzjazmu z jakim mówi moja mama.
- Jaką? - szeroko się uśmiechnęłam.
- Nie widzieliśmy się już od trzech tygodni, a teraz jest okazja! - zawołała wesoło.Również zaczęłam się cieszyć.Dla mnie te kilka tygodni bez rodziny to bardzo dużo.
- Co!?Żartujesz?! - wykrzyczałam do słuchawki patrząc w stronę rozśpiewanych znajomych i przyjaciółki.
- Dzisiaj rano przylecieliśmy do dziadków, niestety wracamy za cztery dni - rzekła. - I pomyślałam, że mogłabyś do nas wpaść przynajmniej na dwa dni.Jutro przyjechałby po ciebie tata.Co ty na to?Zgoda? - zapytała.
Po jutrze mięliśmy jechać nad jezioro.Kinga się rozczaruje jak teraz nagle powiem, że nie jadę.Z drugiej strony ważniejsza jest rodzina i dobry kontakt z nimi.Mówi się trudno...
- Zgoda - pokiwałam głową, choć i tak mama nie mogłaby tego zobaczyć. - Przepraszam, ale muszę już kończyć.
- Dobrze, napiszę ci później na którą masz być gotowa.Do zobaczenia!
Połączenie zostało zakończone, więc schowałam telefon do kieszeni i wróciłam na miejsce.Gitara stała z boku, a wszyscy jedli rozmawiając wesoło.Nie miałam już ochoty na grilla.Mimo, że z początku nie byłam przekonana do tego wyjazdu nad jezioro, to z każdym dniem nabierałam do tego chęci.Teraz się okazuje, że mnie tam nie będzie.

~*~

Dochodziła już godzina dwudziesta.Kinga, Daniel i Sylwia powiedzieli, że idą się gdzieś przejść i do tej pory ich nie ma.Jake z Alex musieli wracać do domu, a Kuba po woli zaczął sprzątać, bo za kilka minut mogą wrócić jego rodzice.Pomogliśmy mu, więc szybko poszło.Maks wyszedł wcześniej, mówiąc, że ma coś po drodze do załatwienia.Dopiero, gdy zbieraliśmy się do wyjścia zdałam sobie sprawę, że będę wracała z Dawidem.
Wyszliśmy do bramy, a Kuba pożegnał się z nami i wrócił na boso do swojego domu.Szliśmy w ciszy.Żadne z nas chyba nie miało zamiaru nawiązać żadnej rozmowy.
Słysząc pisk odwróciliśmy się za siebie.Jakieś dwie dziewczynki (na oko 12-13 lat) biegły w naszą stronę.Po chwili rzuciły się na Dawida, mocno go przytulając.Obydwie płakały, ale to raczej łzy szczęścia.
Cały czas powtarzały jak bardzo go kochają, a Dawid głaskał je uspokajająco po plecach.Mimo, że z Kwiatkowskim nie jestem w najlepszych kontaktach to uśmiechałam się.Ma silne więzi ze swoimi fanami.
- Hej.. już spokojnie - przytulił je do siebie.Pocierał ich ramiona jakby to było wszystko co mógł dla nich zrobić.Ich serduszka biły niespokojnie z nadmiaru emocji.Stałam z boku i wszystkiemu się przyglądałam z mieszanym uczuciem.
Minęło chyba kilka minut aż w końcu dziewczynki doszły do siebie.Dawid zrobił sobie z nimi zdjęcia i rozdał autografy.Pożegnaliśmy się z nimi, a one ze łzami szczęścia odeszły zostawiając naszą dwójkę w samotności.
- Co najbardziej podoba ci się w tym co robisz? - zapytałam, gdy szliśmy.Chciałam przerwać tą grobową ciszę.
Jego oczy powędrowały na mnie.Wydawał się niezadowolony z tematu jaki wybrałam.Otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, ale zrezygnował.W jego głowie toczyła się walka, której nie rozumiem.To pytanie jest dla niego trudne.Waha się z wypowiedzeniem jakiegokolwiek słowa.. jakby od tego zależało wszystko.A może tak jest?Nie znam go.
- Zastanów się.. jakie to może być uczucie?Stoisz za sceną i słyszysz jak wszyscy krzyczą twoje imię.Przejeżdżają setki kilometrów tylko po to by ciebie zobaczyć.Wchodzisz na scenę i widzisz tyle zapłakanych twarzy, ale nie martwisz się.Wiesz, że to dla nich niezapomniane przeżycie. - uśmiechnął się. - Wszyscy myślą, że ty kochasz to co robisz.. i mają rację.Ale nie widzą cie kiedy jesteś sama.W środku umierasz.
Zmarszczyłam czoło przyglądając mu się uważnie, podczas gdy jego wzrok podziwiał ciemną drogę przed nami.Wierzę, że kocha śpiewać i nikt go do tego nie zmusza.Wystarczy usłyszeć jak śpiewa, wczuwa się w każde słowo.Wszystko brzmi wspaniale.Czego może brakować osobie, która ma wszystko?
W środku umierasz.
To jest aż przerażające.Nikt nie zrozumie co siedzi mu w głowie, a on nie chce nic powiedzieć.Może jest coś co go przytłacza?Nie.Co to musi być skoro 'w środku umierasz'?
- Kiedy jestem sam zastanawiam się, czy wybrałem dobrą drogę - powiedział nie okazując żadnych emocji.
- Żyj tak, aby twoje życie było wykrzyknikiem, a nie znakiem zapytania - zacytowałam.
- Wiesz co.. myślisz, że to kurwa łatwe!? - warknął.
Przeraziłam się jego nagła zmianą nastroju.Dopiero wydawał się być małym chłopcem, który pragnie czegoś nieosiągalnego, a teraz.. Nie może żyć tak, żeby jego życie było wykrzyknikiem.Nie, dopóki on sam jest znakiem zapytania.
- Jesteś dupkiem! - krzyknęłam mu prosto w twarz. - Zachowujesz się jakbym zrobiła ci coś okropnego!Możesz mnie mieć w dupie!Ignoruj mnie, cokolwiek!Ale nigdy nie podnoś na mnie głosu!
Zdenerwowana odwróciłam się od niego.Nie chcę być w jego towarzystwie ani chwili dłużej.Nie chcę czuć się źle przez takie zero jakim on jest.
- Suka - skwitował.
Zatrzymałam się zaciskając mocno pięść.Nabrałam dużo powietrza i zamrugałam szybko kilka razy.Ostatni raz to słowo słyszałam w Londynie rok temu.Czułam się jak śmieć.Nie pozwolę na to drugi raz.
Czułam na sobie jego wirujące spojrzenie.Żeby nie doszło do kolejnej nie miłej wymiany zdań, zaczęłam iść.Nie wiem gdzie, byle by nie mieć go przed oczami.
Godzina.Dokładnie tyle minęło czasu, kiedy zaczęłam chodzić bez celu po całej okolicy.Znalazłam jakiś park i jak się okazało jest całkiem blisko mojego i Kingi domu.Przysiadłam na ławce, a moje myśli wariowały.Cały czas byłam zdenerwowana, tym jak mnie nazwał.Niby gwiazdeczka popu, złote serce.. a zwraca się do mnie jak do szmaty.
Czemu on udaje?W gazetach, na różnych stronach, a nawet w wypowiedziach jego fanów nie ma nic negatywnego.Zasłyną z bycia kimś, kim nie jest?Tysiące nastolatek uważają go za kochanego chłopaka.Jakie byłoby ich zdanie, po tym jak się dzisiaj do mnie zwrócił?Zapewne by go broniły.Fanki zawsze stoją murem za swoim idolem.Wiem coś o tym - też mam idoli.
Nazwał mnie tak, nie mając do tego powodu.
- Problemy sercowe, czy problemy z rodzicami?
Odwróciłam szybko głowę w stronę, z której dochodził ten głos.Chłopak usiadł obok mnie, a ja uśmiechnęłam się smutno.
- Nic z tych rzeczy.
- Jeżeli powiesz, że wszystko w porządku to ci nie uwierzę.
- Czemu? - zapytałam z czystą ciekawością.Brunet posłał mi spojrzenie, które mówiło, że to logiczna i banalna odpowiedź.
- Co można robić samemu w parku na ławce po dwudziestej drugiej? - podniósł jedna brew do góry.
Westchnęłam.
- Czasami każdy potrzebuje odsunąć się od wszystkiego.
- Jeżeli się zatrzymasz, to znajdzie się osoba, która zajmie miejsce do którego dążysz - odparł mądrze.
Spojrzałam na niego krzywo.Nie mam pojęcia do czego dąży, ale to ani trochę nie jest związane z moją sytuacją.Nie potrzebuję rad, ani gadania.Mi pomorze tylko odległość.Im dalej będę od tego 'znaku zapytania', tym bardziej nie będzie obchodziło mnie to co o mnie myśli.
Telefon w mojej kieszeni wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości, więc wyciągnęłam go i odblokowałam.Dostałam wiadomość na WhatsApp'ie.

Kinga: Gdzie jesteś?
Marika: Już wracam do domu, a ty?
Kinga: Siedzę na schodach i czekam na ciebie.Ty masz klucz od domu, wracaj szybko!
Marika: Ok

- Muszę już iść - oznajmiłam, wstając z ławki.Schowałam telefon do kieszonki w szortach, a w tym czasie chłopak również wstał.
- To odprowadzę cie - zaproponował, na co bez problemu się zgodziłam.Będę czuła się lepiej, kiedy będzie ktoś ze mną.Trochę boję się chodzić sama po nocy.Może nie znam tego chłopaka, nawet nie wiem jak ma na imię, ale jestem przekonana, że nic mi nie grozi. - Dalego mieszkasz?
- Nie, trzeba wyjść z parku i skręcić w lewo.Potem cały czas prosto i tam stoi mój dom. - wytłumaczyłam mniej więcej położenie mojego domu.Brunet pokiwał głową, co utwierdziło mnie, że coś tam zrozumiał z tego co powiedziałam.
- Jak masz na imię? - zapytał.
- Marika.
- A ty nie chcesz poznać mojego imienia? - spojrzał na mnie udając urażonego.Wygiął wargi robiąc smutną minę, a ja się zaśmiałam.
- Przepraszam - dźgnęłam go palcem w bok. Lubie dokuczać ludziom. - To jak masz na imię Panie Pokrzywdzony?
- Jestem Filip - przedstawił się, głupio uśmiechając.
Doszliśmy do mojego domu rozmawiając o niczym szczególnym. Filip wziął ode mnie numer telefonu. Pożegnaliśmy się, a on ruszył przed siebie. Dopiero gdy spojrzałam na schodki przypomniałam sobie o przyjaciółce. Siedziała tam znudzona i czekała na mnie. Patrzyła z zaciekawieniem na mnie, gdy zbliżałam się do niej.
- Kto to? - zapytała z myślą o moim towarzyszu, który podprowadził mnie pod dom. Na twarz Kingi wkradł się ten pedofilski uśmieszek, który pojawia się zawsze, gdy zobaczy mnie z jakimś chłopakiem.Nie z każdym, ale zazwyczaj tak jest.
- Filip - wzruszyłam ramionami i podeszłam do drzwi, żeby je otworzyć, ale najpierw z kieszeni wyciągnęłam klucz.
- I tyle mi powiesz? - burknęła.
Weszłyśmy do domu i zapaliłyśmy światło w korytarzu.Ściągnęłyśmy buty, a potem oświetliłyśmy cały parter.Obie jesteśmy trochę strachliwe.Kinga poszła do kuchni i od razu zaczęła szykować sobie coś do jedzenia.Ja wzięłam sobie tylko jogurt z lodówki.Usiadłam na blacie kuchennym i jadłam, patrząc na czyny przyjaciółki.
- Maks mówił, że Dawid już od dawna jest w domu.Podobno wracaliście razem. - zaczęła temat, a ja powstrzymałam się od przewrócenia oczami.Nie mam ochoty rozmawiać o Kwiatkowskim.
- Ale potem poszłam się przejść.
Zapadła cisza.Każda z nas jadła, a w domu panowała cisza, co mnie zaczynało denerwować.
- Chyba Dawid ma ci za złe to zajście na imprezie - wypaliła nagle.
Rzuciłam jej mordercze spojrzenie, a ona nie miała pojęcia o co mi chodzi. Postawiłam obok siebie truskawkowy jogurt i zeskoczyłam z blatu. Denerwuje mnie już to wszystko!
- On też nie jest święty! - krzyknęłam, opuszczając pomieszczenie.
Dawid to, Dawid tamto.... pocałujcie mnie wszyscy w dupę, co!?

~*~

Zły humor nie opuścił mnie aż do teraz. Wyszłam ze swojego pokoju i od razu skierowałam się do kuchni. Mam wielką ochotę na na coś słodkiego. Wchodząc do ''serca domu'' dobiegły do mnie odgłosy z salonu. Jakiś film leciał, a blondynka z zainteresowaniem go oglądała. No tak.... Kinga już od dawna nie śpi. Dla mnie sen to najlepszy przyjaciel. Potrafię spać cały dzień.
Przybyło wiele produktów spożywczych, więc Kinga nawet zdążyła zrobić zakupy. Wyciągnęłam sobie bitą śmietanę i razem z nią ruszyłam do salonu.
Rzuciłam się na fotel, a przyjaciółka spojrzała na mnie. Nagle przestał interesować ją film. Uznała, że ciekawszym zajęciem jest przyglądanie się mi, podczas jedzenia.
- Co? - zapytałam zirytowana prze to, że nadal na mnie patrzy.
- Jesteś na mnie zła?
Czasami ludzie mogą być wnerwieni na wszystko i wszystkich bez powodu! A może nie?
- Nie - rzuciłam krótko.
Kinga westchnęła i wróciła do oglądania swojego filmu. Próbowałam zrozumieć fabułę, ale po krótkim czasie dałam sobie spokój. Zatkałam bitą śmietanę i rzuciłam ją gdzieś obok siebie.
Zapomniałam.
Dzisiaj przyjeżdża po mnie tata i zabiera do Poznania. Jutro jest planowany wyjazd nad jezioro, na które Kinga bardzo się cieszy. Jak ja mam jej to powiedzieć?
- Słuchaj.. jest sprawa - zaczęłam, a blondynka spojrzała na mnie dając mi znać, że mnie słucha. - Ale się nie obraź.
- No okej, mów.
- Nie jadę z wami nad jezioro - uśmiechnęłam się słodko jakby to miało w czymś mi teraz pomóc.
- Co? - usiadła prosto w jednym momencie. Patrzyła na mnie trochę zdenerwowana. - Jak to nie jedziesz? I mówisz mi to teraz?
- Przepraszam - jęknęłam. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam!
- Dlaczego nie jedziesz? - westchnęła wracając do wcześniejszej pozycji.
- Moi rodzice są w Polsce - odparłam.
- Okej.... rozumiem.
Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam, żeby ją mocno uściskać.
- Dziękuję.

Od Autorki:
Długi rozdział.... prawda, że długi! :D Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę z tego powodu!
Myślę, że w tym blogu bohaterowie będą czasem trochę zaskakujący.Mnie to osobiście kręci, mam nadzieję, że Wam też się to spodoba.Kto wie czym Was jeszcze mogę zaskoczyć..
Co sądzicie o Dawidzie?O naszym znaku zapytania! ;D Mi jego postać podoba się (chyba) najbardziej.
Teraz rozdziały będą pojawiały się różnie.Zapewne wiecie dlaczego - szkoła.Niestety nauka jest dużo ważniejsza, a ja chcę się na niej skupić.Nie oznacza to też, że zaniedbam bloga.Postaram się aby rozdziały pojawiały się jak najczęściej.

Theme by hanchesteria