sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 13

10 komentarzy:
Pożegnanie Janji i Dawida mnie ominęło. Mam na to usprawiedliwienie! Zasnęłam bardzo późno. Z tego co słyszałam oni byli na nogach już o godzinie szóstej. Szczerz ich podziwiam, tak jak wszystkich, którzy byli już o tej porze na nogach.
Przespałam połowę dnia. Teraz też nie mam żadnych konkretnych pomysłów na spędzenie czasu. Mimo mojego corocznego lenistwa, które się pojawia w wakacje, tych nie mogę uznać za nudne. Ciągle coś się dzieje. Z takimi ludźmi jak Aloha Team nie można się nudzić. Jestem szczęśliwa, że mam obok siebie takich przyjaciół.
W mojej głowie ciągle pojawia się wspomnienie z wczorajszego dnia. Wargi Filipa przylegające do moich warg, to piękne wspomnienie zapisane w mojej pamięci. Myślałam trochę o tym i doszłam do wniosku, że chyba zauroczyłam się Filipem. Może to więcej niż zauroczenie? Miesiąc to chyba za mało, by stwierdzić, czy mogłabym czuć więcej niż tylko zauroczenie.
Spojrzałam na mój wibrujący telefon, który leży obok mnie na kanapie. Zdjęcie Maksa wyświetliło się na ekranie. Z westchnieniem odebrałam.
- No, co tam? - przywitałam się.
- Słuchaj.. - zaczął. Nabrał dużo powietrza, jakby zaraz miał wyrecytować wierszyk na jednym wdechu. - Weź Kingę i przyjdźcie do nas.
- Stało się coś? - zapytałam. Po nich spodziewać się można wszystkiego.
- Jezus, po prostu przyjdźcie - jękną. Nim zdążyłam powiedzieć coś jeszcze, rozłączył się.
Kinga weszła do salonu, w lewej ręce trzymała kubek z gorącą cieczą, a w prawej talerzyk z kanapkami. W momencie, kiedy usiadła na kanapie, ja z niej wstałam.
- Gdzie idziesz? - zapytała zdziwiona, przyglądając się mi.
- Idziemy.. - poprawiłam ją, przez co jej zdziwienie na moje słowa wzrosło. - Chłopaki prawdopodobnie mają jakiś problem - zmarszczyłam brwi w zastanowieniu, o co może chodzić.
- A to nie może poczekać? Jestem głodna.. - mruknęła z niezadowolenia.
- Nie, to nie może poczekać. Chodź.
Poszłam do korytarza, by włożyć na nogi jakieś buty. Po chwili blondynka zmaterializowała się obok mnie. Leniwie wsunęła na nogi swoje papucie. Popatrzyłam na nią, mrużąc oczy.
- Do ich domu jest tylko kilka kroków - wytłumaczyła, gdy zauważyła moje spojrzenie. Pokiwałam głową, że rozumiem, po czym wyszłyśmy na zewnątrz. Dla pewności zamknęłyśmy drzwi na klucz.
- Potrzebuję jakiejś dobrej książki - powiedziałam, gdy przechodziłyśmy na drugą stronę ulicy. Furtka była otwarta, więc po chwili byłyśmy na podwórku.
- Przecież masz dużo książek, po co ci nowa? - dziwi się Kinga. Rzucam jej głupie spojrzenie, po czym otwieram drzwi od domu chłopaków.
Czworonogi mieszkaniec przybiegł do nas, radośnie merdając ogonem. Przykucnęłam, by go pogłaskać, a już po chwili jego długi język, polizał mój policzek, wywołując u mnie śmiech.
- Co, kochanie? - mój głos jest co najmniej dziwny, kiedy mówię do psa. - Twój pan cie tu zostawił z tymi wariatami? - Weedy, jakby rozumiał co do niego mówię, zaszczekał w odpowiedzi.
- Jesteśmy w łazience! - donośny głos Daniela dotarł do moich uszu. Wstałam z podłogi, co nie spodobało się Weedy'emu. Razem z Kingą wymieniłyśmy ciekawskie spojrzenie, po czym ruszyłyśmy w owe miejsce.
- O Boże - rzekła zszokowana Kinga, zakrywając dłonią buzię.
Cała podłoga była zalana. Jestem pewna, że gdyby wzięła linijkę i zmierzyła poziom wody, to spokojnie by było jakieś trzy centymetry. Ubrań w wanie było mnóstwo. Naprawdę nie wiem co oni chcą zrobić.
- Aż tak źle to wygląda? - jęczy Maks, siedząc na zamkniętym kiblu. Minę ma kwaśną, jakby przed chwilą zjadł całą cytrynę i nie mógł pozbyć się tego smaku z buzi.
- Niee, nie no co..
- Jakby tu tornado kurwa przeszło - przerwała mi Kinga, nie szczędząc się w słowach. Chłopaki patrzą na nią z niezadowoleniem. Chyba oczekiwali jakiegoś pocieszenia, czy coś.
- Chcieliśmy zrobić pranie. Zwykle Dawid je robił, a jak wyjeżdżał to zostawiał nam kartkę, co mamy zrobić, żeby uruchomić to gówno. Tym razem nie zostawił nam kartki, To jego wina! - Maks broni siebie i Denego.
- Pomożecie? - pyta Daniel. Od razu kiwamy głowami, a na ich twarzach pojawiają się uśmiechy.
- To ja idę nakarmić Weedy'ego - oznajmia Maks, wstając z kibla, ale od razu go zatrzymuję, mrożąc wzrokiem.
- Nie - od razy zaprzeczam. - Ty masz to posprzątać. Ja dam Weedy'emu jeść.
Nikt już nie stawiał sprzeciwu, więc kieruję się do kuchni. Wystarczyło raz zawołać psa, a on zjawił się w kuchni. Odszukałam jego karmę i włożyłam mu do piski przeznaczonej wyłącznie dla niego. Kiedy jadł, siedziałam obok niego na podłodze. Od czasu do czasu słyszałam, jak trójka przyjaciół na siebie wrzeszczy. Ostatecznie chyba doszli do porozumienia. Po kilku minutach przyszli do mnie do kuchni. Daniel wyciągnął z lodówki mleko, Maks usiadł na krześle przy stole, a Kinga stała opierając się o blat kuchenny.
- Ale ten dzień jest nudny - jęknął Daniel , kiedy odkładał produkt spożywczy na swoje miejsce.
- Idziemy do kina? - propozycja Kingi spodobała się chyba wszystkim. Wnioskuję po ucieszonych minach.
- To idę po laptopa, ogarniemy co teraz puszczają - mówi Maks.

Dawid POV:

Zrobiliśmy krótką przerwę od kręcenia teledysku. Nasza pizza, którą zamówiliśmy właśnie dotarła. Dostawca się śmiał, że myślał iż ciężarówką będzie musiał wieźć dla nas jedzenie. No cóż, na planie jest trochę ludzi.
- Masz dzisiaj bardzo dobry humor - zauważa Igor. Przenoszę wzrok z mojego telefonu na niego. Przygląda mi się uważnie, co jest trochę irytujące.
- A czemu miałbym mieć zły? - pytam. To chyba normalne, że jestem szczęśliwy, skoro kręcimy teledysk. To powinno wyjaśniać wszystko.
Pilewicz w odpowiedzi wzrusza ramionami. Przyłącza się do rozmowy z Janją przez co tracę jego uwagę.
Znowu skupiam się na moim telefonie. Chyba setny raz czytam wiadomość, którą wysłałem do Mariki. Mijają już dwie godziny, a ona jeszcze nie odpisała. Co jeżeli dzisiaj dalej jest na mnie zła? W końcu nie przeprosiłem jej twarzą w twarz, tylko jej to napisałem. A to nie to samo.
Chciałbym jej powiedzieć, czemu taki byłem. Zły dzień to nie prawdziwy powód. Ostatniej nocy w Gdyni, rozmawialiśmy ze sobą. Powiedziałem jej, że nie może się we mnie zakochać. Część mnie wie, że to prawda, ale druga część podpowiada mi, że popełniłem błąd. Ona wtedy wyznała, że nie muszę się o to martwić, nie zakocha się we mnie. W tamtej chwili poczułem dziwny ucisk w środku. Nie potrafiłem na nią spojrzeć. Nie chciałem by do mnie mówiła, ani żeby były w moim pobliżu, nawet jeśli to nie możliwe. Nie umiem wytłumaczyć, czemu tak się zachowałem, Najgorsze jest to, że nadal czuję ten ból. Czy on zniknie?

Marika POV:

Film nie przypadł mi do gustu, dlatego bardzo się ucieszyłam widząc napisy końcowe. Opuściliśmy kino w dobrym nastroju. W moich dłoniach ciągle był cały pojemnik popcornu. Nie wiem po co go kupiłam.
Dokładnie pamiętam słowa Dawida. Bardzo mnie dotknęły. Wtedy po raz pierwszy od bardzo dawana poczułam się gorsza od wszystkich. To całe zdarzenie utwierdza, że słowa mogą być bardziej bolesne niż czyny. Wiecie co jest w tym najgorsze? On nie jest tego świadomy. Nie ma pojęcia, jak bardzo mnie zranił.
Mam wrażenie, że mimo jego zachowania.. on staje mi się bliższy. Śmieje się, żartuje, biega po całym domu zadowolony, śpiewa, tańczy, po prostu jest szczęśliwy, ale zaraz coś się psuje. Pokazuje swoją drugą twarz; wredną, chamską, beztroską, bezlitosną. bezczelną, podłą, agresywną. Co w takich momentach dzieje się z jego dobrą stroną? Przebywanie obok Dawida, to wielkie ryzyko.
Do tego wszystkiego, kręci się przy nim Dagmara. Ta wytapetowana laska jest dwulicowa. Jej wredny charakter widać w jej pomarańczowej skórze, oczach i śmiechu, który jest irytujący. Chyba przesadza z samoopalaczem. To moje zdanie, ale cóż.. wygląda jak dynia, wszyscy mi to przyznają. Nie wiem czemu Dawid chce mieć przy sobie taką dziewczynę. Ale okej. To jego życie. Dopóki nie będę zmuszana do zaprzyjaźnienia się z nią, nie mam nic przeciwko.
- Słuchasz mnie!? - krzyk Maksa tuż przy moim uchu sprawił, że otrząsnęłam się z myśli. Czemu ja w ogóle zawracam sobie tym głowę?
Ze zdezorientowaniem spojrzałam na przyjaciela, który był tak samo zirytowany, co ja. Posłałam mu pytające spojrzenie, na co on od razu przewrócił oczami.
Kinga i Daniel szli jakieś dwa metry przed nami. Ciągle się z czegoś śmiali. Wyglądali jakby ktoś odpowiedział najlepszy kawał na świecie.
- Mówię do ciebie od pięciu minut, a ty mnie nie słuchasz, dzięki - fuknął.
- Po prostu....
- Dobra, nie ważne - skarcił mnie wzrokiem, przerywając mi. Niemal od razu wyczułam, że coś jest nie tak. Normalnie się tak nie zachowuje.
- Wszystko w porządku? - zapytałam. Zmarszczył brwi patrząc na mnie, kiedy szliśmy. Chyba układał sobie coś w głowie. Postanowiłam go nie pośpieszać. Opuścił głowę w dół, kręcąc przecząco.
- Nic - westchnął. - Po prostu... gorszy dzień? - chyba wie, że nie brzmi przekonująco.
- Chodźmy napić się kawy, czy czegokolwiek - jęknęła Kinga i zatrzymała się, odwracając w naszym kierunku. Daniel zrobił to samo.
- Co proponujecie? - zapytałam.
- A to? - Daniel wskazał na jakiś nie wielki budynek po drugiej stronie jezdni. Szyld z nazwą ,,Strong" odbijał mi się w głowie. Kojarzyłam skądś tą nazw.. tylko skąd?
Weszliśmy do środka, a Maks wybrał stolik w rogu. Nikt nie miał nic przeciwko, więc każde z nas zajęło sobie krzesło. Wszyscy w tym samym czasie złapaliśmy za kartę z menu. Wywiązała się mała sprzeczka między naszą czwórką, lecz po pewnym czasie chłopaki nam ustąpili i to my jako pierwsze wybrałyśmy, to na co mamy ochotę.
- To ja pójdę złożyć zamówienia - oznajmił Daniel, wstając od stolika. Odprowadziłam go wzrokiem do samej lady. Mój wzrok zatrzymał się na chłopaku, który leniwie przecierał szklanki. Filip. No tak! To stąd kojarzę tą nazwę! Czemu ja od razu na to nie wpadłam?
Po chwili jego wzrok także spoczął na mnie. Posłałam mu piękny uśmiech, co on odwzajemnił. Niestety zajął się obsługiwaniem mojego przyjaciela.

~*~

Po wyczerpującym dniu wreszcie znalazłam się w moim pokoju. Znalazłam jakieś fanfiction o One Direction i zaczęłam je czytać. W tyle cichutko rozbrzmiewała piosenka ,,Jak To'', wykonawcy raczej mówić nie muszę. To jest chyba moja ulubiona piosenka, jeżeli chodzi o twórczość Kwiatkowskiego.
Tak, zdecydowanie.
Fabuła o dziewczynie z biednego domu, która dostaje się na swoje wymarzone studia, gdzie zaczyna się cała przygoda, jest bardzo wciągająca. To takie niemożliwe. Gdybym wiedziała, że jadąc na studia do Nowego Jorku, poznam całe One Direction, bez wahania bym to zrobiła. Wyobrażacie sobie spędzić całe 24h z idolami? Umarłabym ze szczęścia.
Uznając, że potrzebuję gorącej kąpieli, odłożyłam laptopa na bok. Zabrałam wszystkie rzeczy, jakie są mi potrzebne, mianowicie ciuchy, i po chwili czułam przyjemność, którą dawała woda spływająca po moim ciele. Potrzebowałam tego, by wreszcie odetchnąć.
Wiem, że czuję coś do Filipa. Chciałabym spróbować z nim czegoś więcej niż przyjaźń, tylko, czy to nie za wcześnie? Znamy się jakiś miesiąc. On uzna mnie za idiotkę, kiedy coś zasugeruję. Nie mogę się przed nim ośmieszyć. Co to, to nie.
Wydarłam dokładnie moje ciało, ubrałam się w piżamę z moimi idolami na koszulce oraz nazwą ich zespołu na spodenkach. Rozczesałam włosy, po czym wróciłam do pokoju. Było już około dwunastej w nocy, a coś nie dawało mi spać. Moja głowa ciągle była pełna myśli, co bardzo mnie denerwowało.
Wzdrygnęłam się, kiedy mój telefon nagle zaczął wibrować, a ekran się rozświetlił ukazując zdjęcie uśmiechniętego Dawida. Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu na ten widok. Czego może ode mnie chcieć o tej godzinie?
- Halo? - przyłożyłam telefon do ucha. Była za bardzo zmęczona, by usiąść, więc dalej leżałam. Patrzyłam na sufit w mroku. Do pokoju wpadała nie wielka ilość światła latarni z zewnątrz. Brunet długo się nie odzywał, co jest trochę jakby.. nie podobne do niego? - Dawid, wszystko okej? - pytam.
Chciałam kolejny raz się odezwać, ale wtedy usłyszałam jakieś szmery ze słuchawki. - Daw...
- Nie - przerwał mi nieoczekiwanie. Jego głos był trochę nie wyraźny. Nastała cisza, której nie chciałam zapobiec, nie wiedziałam jak.
Nie podoba mi się to, że dzwoni do mnie w środku nocy, a potem milczy. Jeżeli on nie zamierza spać, nie oznacza, że ja mam robić to samo.
- John Green napisał kiedyś, że tak naprawdę każdy nas rani, ale możemy wybrać przez kogo chcemy być zranieni - powiedział. Jego głos był płaczliwy, roztrzęsiony, bezradny. Miałam przeczucie, jakby siedział gdzieś w ciemnym kącie rozpadając się na drobne kawałki.
- Do czego zmierzasz? - zapytałam ostrożnie. Nie chce go w jakiś sposób zniechęcić do tej rozmowy.
- Czego ja nie mam takiego wyboru? - jego ból czuję nawet tutaj, w moim łóżku, w moich czterech ścianach. - Dlaczego najbardziej rani mnie osoba, która nic nie znaczy w moim życiu.. przynajmniej nie powinna.. - wyszeptał. Pociągnął nosem, a ja mogłam tylko sobie wyobrazić, jak słone łzy spływają po jego policzkach. W tej chwili miałam wielka ochotę go przytulić, żeby dodać mu wsparcia. Nie powinien być sam w takiej chwili.
- Myślałem, że to pomoże, ale jedynie zapomniałem o tym na chwile - wyznał. Moje serce zaczynało bić niespokojnie. Nie mam pojęcia, jak mu pomóc, a tak bardzo chcę.
- O czym mówisz? - pytam, choć nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Nie udawaj głupiej - chichocze, lecz po chwili poważnieje. To podsuwa mi jedną myśl.
- Piłeś?
- Nie potrzebnie dzwoniłem. Przepraszam kochanie. Śpij dobrze, widzimy się jutro - rozłączył się.
Wstrzymałam oddech, kiedy usłyszałam z jego ust 'kochanie'. To niby nic oraz jestem przekonana, że jest pijany, ale to było miłe.

~*~

Odczytałam wiadomość od Filipa i szybko mu odpisałam. Życzył mi miłego dnia. Obiecał, że jak tylko znajdzie wolną chwilę, to się spotkamy. Nie mogę się już doczekać, stęskniłam się. Mam nadzieję, że on również.
- Marika! - donośny głos Kingi dotarł do moich uszu. Spojrzałam na drzwi od mojego pokoju, oczekując, że zaraz tu wejdzie, lecz nic takiego się nie stało. - Masz pięć minut! Zaraz wychodzimy!
- Okej! - odkrzyknęłam, dając jej znać, że rozumiem,
Z Aloha Team'em umówiłyśmy się, że dzisiaj idziemy do skate parku. Z tego co wiem to już chyba wszyscy tam są. Ja chciałam się wyspać, więc Kinga uznała, że poczeka na mnie.
Dawid wrócił dzisiaj z samego rana. Trochę stresuję się spotkaniem z nim, ale może nie mam czym? W nocy podczas rozmowy był pijany. Nie zdziwię się jeżeli nic nie pamięta. Szczerze, to nawet mam nadzieję, że tak będzie.
Wsunęłam telefon do kieszonki w moich szortach i zbiegłam po schodach na dół. W korytarzu założyłam vansy, a po chwili obok mnie znalazła się Kinga. Wyszłyśmy z domu cały czas żartując z siebie na wzajem.
Do skate parku dotarłyśmy zaskakująco szybko. Każdy krok bliżej do grupki naszych przyjaciół, sprawiał, że wariowałam wewnątrz. Zaraz go zobaczę! I co wtedy? Czemu ja się tym w ogóle przejmuję? Co jeżeli on nadal będzie dla mnie oschły? Boże, oszaleję.

Od Autorki:
Zawiodłam się trochę, ale cóż..
Przepraszam, że tyle czasu nie było rozdziału. Nie miałam czasu na pisanie. Za dużo wszystkiego na głowie :/ Nie wiem jak będzie z następnym rozdziałem, ale mam nadzieję, że pojawi się wcześniej niż ten.
Liczę, że pod tym rozdziałem będzie więcej komentarzy. Im więcej ich się pojawia, tym bardziej chce mi się pisać - to jest właśnie motywacja. Widzę wtedy, że ktoś czeka na moje rozdziały, więc staram się dodać jak najszybciej to możliwe.
Ps. Ten rozdział jest krótszy niż poprzednie, przepraszam za to.
Lost of love, Ola.

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 12

9 komentarzy:
Dagmarna na szczęście z nami nie wracała. Tatuś po nią przyjechał, żeby zabrać ją.. chyba na kilka dni gdzieś w góry. Dopóki będzie kilka set kilometrów ode mnie to życzę jej udanego wyjazdu. Ale mogłaby sobie nogi połamać. Na pewno odwiedziłabym ją w tym szpitalu. Nawet jakby to było na drugim końcu Polski. Nie chciałabym przegapić takiego widoku. Może jestem w tym momencie okropna, ale najważniejsze, że szczera, prawda?
Od godziny siedzimy w samochodzie w drodze do domu. Dawid włączył płytę Rihanny i wesoło sobie podśpiewywał. Jake skupiał się na drodze, a Kinga i Sylwia robiły coś na laptopie. Ja po prostu siedziałam nudząc się.
Z Dawidem nie zamieniłam ani słowa od naszej nocnej rozmowy. On mnie ignorował. Nie patrzył na mnie, nie mówił do mnie. Postawił mur między nami. Nie rozumiem go. W dodatku jego słowa nie dawały mi spokoju. Powiedział, że nie mogę się w nim zakochać. Dlaczego? Nie zakochałam się w nim, ani nie zakocham, ale to pytanie mnie nurtuje.
Nie mogę doczekać się chwili, w której zobaczę Filipa. Stęskniłam się bardzo za nim. Jak tylko będziemy już w domu, to mam nadzieję, że uda nam się jakoś spotkać. Nasz domek opuściliśmy o godzinie dziesiątej, się myślę, że koło czternastej będziemy w Warszawie.
Mój telefon zawibrował w mojej kieszeni, więc szybko go wyciągnęłam.

Od: Filip
Jak spędzimy dzisiejszy dzień? ;*

Cieszę się, że on odezwał się pierwszy w tej sprawie. Przyznam, że bałabym się trochę napisać do niego. Co jeżeli by odmówił? Czułabym się źle.

Do: Filip
Może wpadniesz do mnie? Możemy coś obejrzeć i zamówić pizzę :D

Od: Filip
Jestem za! Więc napisz do mnie jak będziesz już w domu ;*

Sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe, potem zaczęłam oglądać snapy. Na sam koniec zostawiłam sobie Kwiatkowskiego. Nagrał potajemnie wiele rozmów naszych przyjaciół. To są głównie jakieś głupie teksty, a potem głośny śmiech całego towarzystwa. Zrobił też mnóstwo zdjęć. Opowiedział trochę o planach na kolejne dni. Dowiedziałam się, że będzie miał koncert w Radomiu za trzy dni i że będzie występowała również Saszan. Wspomniał o nowym teledysku, który już jutro będzie kręconych. Okej, nawet nie wiem kiedy Dawid i Janja skończyli pracę nad układem tanecznym. Później mówił o tym jak miną mu pobyt w Gdyni. Z jego ust leciały same pozytywne słowa. W pewnym momencie mnie zatkało, dosłownie. Wspomniał o mnie. Wyjaśnił "kim jest ta dziewczyna, która pojawiła się na jego Instagramie". Podobno fanki bardzo dużo o to pytały. Kiedy mówił o mnie,  nie potrafiłam odczytać, czy jest na mnie zły. Nie słychać obojętności w głosie. Po prostu jakby nie czuł nic. I to jest trochę dziwne, bo jego zachowanie wobec mnie jest chłodne. Chciałabym wiedzieć dlaczego taki jest, ale jak? On przecież nie chce ze mną rozmawiać. A może to jest to? Szybko weszłam na ikonkę z wiadomościami. Zaczęłam się zastanawiać co do niego napisać, lecz nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
Nadal nie mam do niego numeru, co może być trochę dziwne. Ale mam go na WhatsApp'ie. Przynajmniej tyle.

Marika: Jesteś na mnie zły?

To wszystko zaczyna już być śmieszne, to co się dzieje. Mogłabym porozmawiać z nim twarzą w twarz, ale w jakiś sposób tego się boję. Boję się Dawida? A może boję się tego co usłyszę? Nie wiem, na prawdę nie wiem.
Brunet chyba siedział na swoim telefonie, bo podskoczył wystraszony ku górze, kiedy coś pod nim zawibrowało. Uderzył głową w dach, aż jęknął. Sekundę później siedział pocierając bolące miejsce. Drugą ręką odszukał swój telefon.
- Co ty robisz? - zapytał Jake z wyraźnym rozbawieniem w głosie.
- Nic - mruknął Dawid.
Nie widziałam miny Kwiatkowskiego, kiedy odczytywał moją wiadomość. Wim, że już ją widział. Rzucił swój telefon na siedzenie, na którym siedział. Jak gdyby nigdy nic wrócił do nucenia piosenek z płyty Rihanny. On ma mnie w dupie, tak się właśnie teraz czuję.

~*~

Siedzieliśmy w McDonld's już chyba od dwudziestu minut. Wszyscy dostali swoje zamówienia, a ja siedziałam z nosem w telefonie. Udawałam, że robię coś na prawdę interesującego.
Stałam w kolejce z chęcią na wielkiego hamburgera, ale szybko zeszłam na bok, ustępując inny miejsce. Ostatnio wszystko co się ze mną dzieje jest winą Kwiatkowskiego, czy to jakaś klątwa? Nie obchodzi mnie, że to co powiedział na temat mojego wyglądu było dawno. Może nawet już tego nie pamięta, ale ja nie zapomnę o tym. To mnie boli.
To wydaje się dla was wszystkich zapewne śmieszne. Jestem strasznie głodna, przygotowuje sobie jedzenie, a nagle mówię sobie 'nie'. Ale pomyślcie od czego wszystko może się zaczynać. Ja zdaję sobie sprawę, że postępuje źle wobec samej siebie, lecz to jest silniejsze.
- To jeszcze nie koniec naszych wakacji - powiedział Daniel, napychając sobie buzię frytkami. Z zainteresowaniem uniosłam głowę znad telefonu, by na niego spojrzeć. - Przypominam wam, że pod koniec sierpnia jest obóz z doniczkami Kwiata i my też jedziemy - przypomniał wszystkim. Akurat ja o tym nie wiedziałam. Mnie nigdy o niczym nie informują i dowiaduję się ostatnia, przypadkowo. To zaczyna mnie denerwować.
Zaczęli rozmawiać o wyjeździe do Hiszpani. Ekscytowali się bardziej z każdym słowem jakie wypowiadali. Wróciłam wzrokiem do wyświetlacza mojego telefonu. Przeglądałam Instagrama i starałam się nie zwracać uwagi na to, że bym coś teraz chętnie zjadła.

~*~

Siedziałam na stole obserwując moją przyjaciółkę, jak robi dla nas herbatę. Co chwilę zerkałam na wyświetloną godzinę przy zmywarce. Za pół godziny ma przyjść do nas Filip, bo tak się z nim umówiłam. Nie mogę się doczekać, aż go zobaczę!
- Gadałaś z Jaśkiem? - zapytała nagle Kinga, kiedy wrzątkiem zalewała torebeczki z herbatą. Zmrużyłam na nią oczy, ale chwilę później mnie olśniło.
- Nie - zaprzeczyłam. - Ale zadzwonię do niego jeszcze dzisiaj.. o ile nie zapomnę - zaśmiałam się.
Kinga postawiła dwa kubki parującej cieczy przede mną, a chwilę później siedziała obok mnie. Jej tyłek umiejscowił się na stole, a nogi na krześle. O mój Boże, gdyby moja mama nas teraz zobaczyła, to by nam zrobiła kazania, jak poprawnie siedzieć.
- Może wieczorem zadzwonimy do niego na Skype'ie, co ty na to? - zaproponowała blondynka.
- Okej - zgodziłam się.
Tęsknie trochę za bratem. Ogólnie jakoś ostatnio nie kontaktowałam się z rodziną. Chyba będę musiała to szybko nadrobić.
- Ty i Filip... - zaczęła, patrząc na mnie znacząco. Wiedziałam do czego dąży. 
- Nie - przerwałam jej od razu.
- Ale ja jeszcze nic nie powiedziałam! - fuknęła. - Czyli jest coś na rzeczy!? - wyszczerzyła się w moją stronę.
- Nie - powiedziała, zachowując się jakby to był dla mnie obojętny temat. 
- Okłam Sylwię, Alex... kogokolwiek, ale mnie nie okłamiesz - szturchnęła mnie łokciem w bok. Zaśmiałyśmy się obydwie. Ona chyba ma rację. - Opowiadaj.
- Znam go prawie miesiąc. Nie wiem czy mogę dużo powiedzieć - wzruszyłam ramionami. Wzrok przyjaciółki był paraliżujący. Westchnęłam ciężko. - No dobra.. podoba mi się, ale.....
- Wiedziałam! - pisnęła Kinga, ledwo siedząc. - Wiedziałam to!
- Ale chyba znam go za krótko - dokończyłam, ignorując nagły wybuch przyjaciółki.
Kinga spojrzała na mnie krzywo, lecz po chwili znowu szczerzyła się jak głupia. Zaśmiałam się z jej zachowania i ostrożnie upiłam łyk herbaty, żeby się nie poparzyć.
- Teraz ty mi coś powiedz - zaczęłam z pewnością siebie w głosie. Rutkowska spojrzała na mnie, tym samym dając mi znak bym kontynuowała. - Podoba ci się Maks? Nie zaprzeczaj. Wiem, że się całowaliście! 
- Skąd!? - krzyknęła ze zdziwioną miną. Mało nie wylała herbaty na siebie.
- Mam swoje tajne źródła informacji - zaśmiałam się niewinnie.
- Maks? - zapytała, ale nie zrozumiałam o co jej chodzi. Nagle wstała ze stołu i zeskoczyła z krzesła. Patrzyłam na nią dziwnie. - To Maks ci powiedział, prawda? - nawet nie poczekała na moją odpowiedź. Zaczęła kierować się do korytarza, ale szybko pobiegłam i ją zatrzymałam.
- Widziałam was - skłamałam. Jej uniesiona brew mówi sama za siebie, że mi nie wierzy. Westchnęłam. - Daniel mi powiedział.
- Co za dupek. Nie umie trzymać języka za zębami - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Nie rozumiem czemu się tak denerwuje.
Pociągnęłam ją za nadgarstek do salonu. Włączyłyśmy telewizor, choć wiem, że żadna z nas nie zamierza go oglądać. Gra chyba tylko po ty by nie było tu tak cicho.
- Co złego jest w tym, że Daniel o tym powiedział? - zapytałam, gdy siedziałyśmy obok siebie na kanapie. Kinga z czerwoną twarzą od złości, patrzyła na dekoder, jak na coś bardzo interesującego.
- Ten pocałunek to przypadek - powiedziała, zaciskając poduszkę w dłoniach. - Nie muszą od razu wszyscy o tym wiedzieć.
- Nadal cie nie rozumiem - przyznałam nie pewnie.
- Wiem, że Maks coś do mnie czuje, ale ja uważam, że to trochę za wcześnie na związek - rzekła trochę smutna. Zacisnęła usta w cienką linię, dopiero teraz postrzegłam łzy w jej oczach.
- A ty czujesz coś do niego? - prawie wyszeptałam. Bałam się, że to pytanie w jakiś sposób może ją urazić. Wydaje mi się, że to co mówi, to połowa tego co ją dręczy.
W odpowiedzi pokiwała głową. Kąciki moich ust uniosły się lekko, kiedy dotarła do mnie ta informacja. Maks i Kinga mogliby zostać na prawdę cudowną parą. Mają nawet podobne charaktery, myślę, że w swoim towarzystwie nigdy by się nie nudzili.
Leżący na stoliku telefon blondynki zaczął dzwonić. Niechętnie podniosła się z kanapy, by sięgnąć po wibrujące urządzenie.
- Halo?...... do jakiego?...... mam.... Marika zaraz ci przyniesie........ no bo ja.. bo ja jestem w kiblu.... jejku, nie wnikaj - zaśmiała się, chyba wraca jej dobry humor. - ...dobra....minuta...... tak, możesz zacząć odliczać.. - rzuciła telefon na fotel i spojrzała na mnie.
- Co?
- Dawidowi zepsuła się ładowarka do srajfona. Zaniesiesz mu moją? - zapytała, uśmiechając się słodko.
Nie, nie, nie. Na pewno nie! On mnie ignoruje! Pójdę tam, a on nawet się do mnie nie odezwie. Nie będę z nim rozmawiać. Nawet nie wiem czemu taki jest.
- A ty nie możesz? - zmrużyłam na nią oczy. 
Zamiast coś mi odpowiedzieć, to pobiegła schodami na górę. Siedziałam bezczynie patrząc w telewizor. Po chwili Kinga była już na dole. Wcisnęła mi ładowarkę w ręce i zaczęła pchać do wyjścia.
- Nienawidzę cie - wsadziłam w to cały swój jad.
- Kochasz mnie - zaśmiała się.
Kiedy wcisnęłam na stopy moje czarne vansy, ona bezczelnie wypchała mnie za drzwi. Westchnęłam i postanowiłam już się nad tym nie użalać. Zaraz spotkam się z Filipem i mój dobry humor powróci tak szybko jak Kingi.
Dopiero kiedy byłam po drugiej stronie ulicy, zobaczyłam Dawida. Stał na schodach oparty o balustradę, a w ręce trzymał papierosa. Od kiedy on pali? Miał na sobie dresowe spodenki sięgające do kolan i zwykłą biała koszulkę, a na nogach białe buty Nike. Wygląda bardzo dobrze.
Weszłam po schodkach składających się z trzech stopni i stanęłam obok niego. On nie zważał na moją obecność. Między nami panowała niezręczna cisza. Dopiero po chwili rzucił skończonego papierosa na płytki, zdeptał go i lekko kopną na trawę.
- Przyniosłam ci ładowarkę - powiedziała ledwo słyszalnie.
Wysunęłam prawą rękę w jego stronę, a on chwilę na nią popatrzył. Zabrał ode mnie czarne urządzenie, ale dalej stał w miejscu. Myślałam, że wejdzie do domu.
- Porozmawiamy? - zapytałam. Nadal nie byłam pewna o czy chcę rozmawiać i czy w ogóle chce znać odpowiedź.
- Nie - pokiwał przecząco głową. Spojrzałam na niego czując ucisk w brzuchu. - Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie obchodzi mi co masz mi do powiedzenia.
- Dzięki za szczerość - prychnęłam.
Nie chciałam być dłużej w jego towarzystwie. Zwinnie zeskoczyłam ze schodków. Dążyłam do opuszczenia ich posiadłości.
- Czekaj - złapał mój nadgarstek, przez co nie mogłam dalej iść. - To nie tak miało zabrzmieć.
Nie odpowiedziałam mu. Po prostu stałam, patrząc na moje buty. Jego delikatna dłoń dotykała mojej skóry na nadgarstku. Chłopak zrobił dwa kroki w moją stronę, gdyby postawił kolejne dwa, nasze ciała by się ze sobą stykały. Mogę wyraźnie poczuć woń jego perfum. To chyba znak, że znajdujemy się zbyt blisko siebie.
- Sorry.
Nie wierząc w to co usłyszałam, spojrzałam na niego. Niby mnie przepraszał, ale po nim nie widać, żeby było mu przykro.
- Sorry? Wiesz chociaż dlaczego mnie przepraszasz? - byłam zła. Nie podoba mi się to jak mnie traktuje. Nie dam się sobą bawić.
Nastała cisza. Błądziłam wzrokiem po całej przestrzeni. Dawid patrzył w moje oczy i oczekiwał, że też to zrobię. Jednak uciekała od jego tęczówek jak tylko mogłam.
- Dawid twój telefon..... - nawet głos Janji, wychodzącej z domu nie sprawił, że Dawid przestał na mnie patrzeć. Non stop ilustrował moją twarz. Janja widząc nas w takiej sytuacji zatrzymała się na schodach. Patrzyła na nas bez słowa. - Chyba wam w czymś przeszkodziłam - rzekła nie pewnie.
- Nie - powiedziałam szybko. Wyrwałam rękę z uścisku Dawida i wreszcie spojrzałam na niego, krzyżując nasze wzroki. - W niczym nam nie przeszkodziłaś - dodałam.
Rzuciłam mu ostatnie chłodne spojrzenie i w dobrym tempie przeszłam na drugą stronę. Będąc przy drzwiach, zatrzymałam się. Odetchnęłam ciężko. Odwróciłam głowę przez ramię patrząc co dzieje się na podwórku na przeciwko. Janja cały czas stała na schodkach, a Dawid był odwrócony do mnie tyłem, chyba mówił coś do kobiety.
Chciałam wejść już do domu, zanim zobaczą, że nadal tu stoję patrząc na nich. Nagle tak utęskniona przeze mnie osoba skręciła z chodnika i przez otwartą furtkę weszła na podwórko. Ta furtka chyba zawsze jest otwarta.
- Filip! - pisnęłam z ekscytacją. Moje krzyki spowodowały, że Kwiatkowski i Janja na nas spojrzeli, ale w tym momencie się tym nie przejmowałam. Pobiegłam w stronę przyjaciela i mocno się w niego wtuliłam. - Tęskniłam za tobą - powiedziałam. Oplótł ramiona wokół mnie, mocno to siebie tuląc.
- Ja za tobą też, mała - pocałował mnie w czoło.
Nagle zrobiło mi się tak ciepło na sercu. Uchyliłam głowę, by na niego spojrzeć. Kiedy ona spojrzał na mnie, posłałam mu uśmiech i znowu się w niego wtuliłam.
- Chodź, wejdźmy do środka. Przecież nie będziemy tu tak stać - wymamrotałam, przyciskając policzek do jego koszulki.
Złapałam chłopaka za rękę i zaczęłam ciągnąc za sobą do wejścia. Kiedy otwierałam drzwi, kątem oka zerknęłam na podwórko chłopaków. Janji już nie było, zaś Dawid siedział na schodkach paląc papierosa. Znowu. To nie jest zdrowe.
Nie. To nie moja sprawa. Jeżeli chce niszczyć sobie zdrowie, to mnie nie powinno to obchodzić

~*~

Kinga przed wyjściem do sklepu trochę pożartowała ze mnie i Filipa. Poprosiła nas o zachowanie spokoju podczas jej nieobecności. Nie chce, żeby nasza dwójka została rodzicami w takim młodym wieku. Przynajmniej się o mnie troszczy.
Spędziłam z Filipem i Kingą pełne dwie godziny. Siedzieliśmy w salonie oglądając powtórkę ,,The Voice Of Poland". Mówiliśmy co sądzimy o danej osobie, która śpiewa. Trochę naśmiewaliśmy się z Jury. Było nam dobrze w takim gronie.
Teraz zostaliśmy sami. Leżymy na kanapie, patrząc w ekran telewizora. Nudne reklamy lecą jedna za drugą. 
- Mam ochotę na herbatę - oznajmiłam, podnosząc się na nogi. - A ty chcesz?
Filip spojrzał na mnie swoimi szaro błękitnymi tęczówkami. Pokiwał ochoczo głową. Posłałam mu uśmiech i pomaszerowałam do kuchni.
Wyciągnęłam dwa kubki oraz dwie torebki herbaty. Nalałam wody do czajnika i nastawiłam go. Oparłam się o blat. Patrzyłam co dzieje się za oknem, lecz nic ciekawego nie przykuło mojej uwagi. Dzisiejszego dnia jest trochę pochmurno, jednak nadal bardzo ciepło. Może w nocy będzie padać?
Kiedy czyjeś ręce owinęły się wokół mojej tali, wiedziałam, że to Filip. Uśmiechnęłam się. Oparł brodę na moim ramieniu, bardzie przytulając mnie do siebie.
- Tęskniłem - wyszeptał.
Po woli odkręciłam się przodem do niego. Jego ręce nadal oplatały moją talię. Spojrzałam mu w oczy, a on poczynił to samo. Odległość między nami zmniejszała się z każdą minutą. Rytm mojego serca zmieniał się. Kiedy powieki Filipa opadły, wiedziałam co zaraz nastąpi. Również przymknęłam oczy. Po chwili czułam jak jego wargi lekko muskają moje. To jednak dla chłopaka było za mało, bo pogłębił pocałunek.
- Umm... - oderwałam się od Filipa, słysząc jakiś trzeci głos w pomieszczeniu. Spojrzeliśmy na wejście do kuchni. W futrynie stał Maks z szeroko otwartymi oczami i lekko uchyloną buzią. W dłoni trzymał widelec. Po co mu widelec? - To ja... ten... sobie już pójdę - odparł. Nawet nie zdążyłam go zatrzymać, kiedy zmieszany, a jednocześnie z szerokim uśmiechem opuszczał nasz dom.
Westchnęłam ciężko, wiedząc, że przyjaciel może wszystko wygadać. Dopiero teraz zauważyłam, że woda już się zagotowała. Zalałam oba kubki, wrzącą wodą i przenieśliśmy się do salonu.
Było mi trochę nie zręcznie po sytuacji sprzed kilku minut. Filip odczuwał to chyba całkiem inaczej. Cały czas się uśmiechał zerkając na mnie.
- Co? - zapytałam, prostując się na fotelu. Nie miałam nic przeciwko, że patrzył na mnie, ale czułam się trochę dziwnie.
- Dobrze całujesz - mrugnął okiem.
Czując jak moje policzki przybierają odcień czerwieni, spuściłam głowę w dół. Włosy chociaż częściowo zakryły moją twarz.

~*~

- Już idziesz? - zdziwiła się Kinga. Siedziała na podłodze jedząc truskawkowe lody w pojemniku. Ja leżałam na kanapie, a Filip siedział na fotelu. - Ale dopiero dziewiętnasta - powiedziała, sprawdzając godzinę na małym wyświetlaczu w dekoderze.
- Wiem - pokiwał głową, lekko się uśmiechając. - Jutro mam na ósmą do pracy. Bym posiedział dłużej, ale muszę jeszcze coś załatwić.
Rozmawiając o pracy Filipa poszliśmy do korytarza. Ja i Kinga stałyśmy patrząc jak chłopak zakłada buty.
- Napiszę do ciebie jeszcze dzisiaj albo jutro - odparł Filip, przenosząc swój wzrok na mnie. Skinęłam głową. Brunet podszedł do mojej przyjaciółki, przytulając ją na pożegnanie. Potem obrócił się w moją stronę. Również mnie uściskał.
- Szkoda, że już musisz iść - przyznałam.
- Jeszcze ci się znudzę kiedyś, zobaczysz - zaśmiał się. Cmoknął mnie w policzek i podszedł do drzwi wejściowych. - Do zobaczenia - pomachał nam, a po chwili już go nie widziałyśmy.

~*~

- Wychodzę! - wydarłam się na całe gardło.
- A gdzie idziesz!? - odkrzyknęła Kinga. Była u siebie w pokoju. Chyba rozmawiała z kimś przez telefon. Tak mi się wydaje.
- Do chłopaków! Zaraz przyjdę!
- To weź od razu moją ładowarkę! - poprosiła.. albo raczej rozkazała. Wszystko jedno.
- Okej!
Otworzyłam drzwi, a fala świeżego powietrza uderzyła we mnie. Na noc się znacznie ochłodziło. W tym momencie ubrana w szare dresy i zwykłą czarną koszulkę, zamarzam. Czy tak powinno być w połowie wakacji? Nie jestem pewna.
Nie robiłam sobie kłopotu z pukaniem do drzwi. Po prostu weszłam jak do siebie. Oni tak robią, więc ja też mogę, prawda? Uznajmy, że tak.
Jedyne co słyszałam będąc w korytarzu to dźwięk włączonego telewizora i kogoś rozmowy. Kiedy byłam już w skarpetkach, a moje buty walały się razem z innymi, weszłam do salonu. Na kanapie siedziała Janja, obok niej Daniel. Na fotelu siedział Dawid ze swoim psem na kolanach. Maks stał na środku zasłaniając wszystkim telewizor. Robił dziwną pozę, a wszyscy coś mówili jednocześnie.
- Cześć - przywitałam się. Wszyscy zwrócili głowę w moją stronę. Odpowiedzieli mi tym samym. Już nie wnikałam w co się bawią. Przyszłam tu w konkretnej sprawie.
- Grasz z nami w kalambury? - zapytał radośnie Deny. Od razu pokręciłam przecząco głową.
- Nie - odmówiłam. - Ja tylko na chwilę - dodałam.
- Coś się stało? - odezwała się Janja. Spojrzałam w jej stronę i znowu pokręciłam przecząco głową, posyłając jej uśmiech, który odwzajemniła.
- Przyszłam pogadać z Maksem i po ładowarkę Kingi - wytłumaczyłam. Na moje słowa Maks trochę spoważniał. Chyba go nie wystraszyła, co?
- To ja pójdę po tą ładowarkę - westchnął Dawid. Wstał z fotela, a Weedy chyba nie był zadowolony. Odprowadziłam wzrokiem bruneta, do momentu kiedy znikł na schodach.
- O czym chcesz ze mną pogadać? - zapytał mnie Grążel.
- Na osobności - oznajmiłam.
- Stary.. - wtrącił Daniel. - Nie wiem co ty zrobiłeś, ale chyba nic dobrego - zaczął się śmiać.
- Zamknij się - oburzył się Maks. Złapał moją rękę i zaczął ciągnąć za sobą. Weszliśmy po schodach na górę. Na korytarzu minęliśmy Dawida, który wracał już do salon. Obejrzał się za nami i chyba coś powiedział, ale nie zrozumiałam.
Drzwi od pokoju Maksa zostały zamknięte. Chłopak usiadł na swoim łóżku i patrzył na mnie wyczekując moich słów. Podeszłam do okna. Delikatnie położyłam dłonie na parapecie. Trochę wstyd mi o tym rozmawiać.
- Weź już mów, zaczynam się bać! - wymamrotał piskliwym głosem. W siadzie skrzyżnym złapał za poduszkę, przytulając ją do siebie.
- To co widziałeś... - zaczęłam. Podeszłam do łóżka i usiadłam na przeciwko przyjaciela. - Ja i Filip... my tylko....
- Czemu tak bardzo boisz się powiedzieć nam, że to twój chłopak? - przerwał mi. Spojrzałam na niego zdumiona. Skąd w ogóle mu przyszło to do głowy? Przecież my... no tak.
- Ten pocałunek to przypadek! - rzekłam oburzona. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że trochę za bardzo się uniosłam. - Nie mów o tym nikomu - poprosiłam spokojniej.
- No nie wiem.. - westchnął. Na jego buzi uformował się głupi uśmieszek.
- Maks! - fuknęłam. - Nie bądź taki! - posłałam mu groźne spojrzenie.
Zrobił minę jakby poważnie się nad czymś zastanawiał. Odliczałam sekundy mojej cierpliwości do niego. Miałam ochotę złapać za pobliską rzecz i porządnie mu tum przywalić. Z ciekawości nawet rozejrzałam się dookoła siebie. Moją uwagę od razu przykuł jakiś kabel wystający spod łóżka.
- Szczerze to nie jestem za bardzo przekonany do Filipa - powiedział nagle Maks. Wyrwałam mu z rąk poduszkę, żeby po chwili głośno w nią krzyknąć. - No dobra, będę cicho.. - wyszeptał. Uniosłam twarz znad poduszki, patrząc na niego. - Tylko już tak nie krzycz.. - dodał.

~*~

W ogóle nie mogłam zasnąć. Wierciłam się na wszystkie możliwe strony. Zrzucałam kołdrę na podłogę, potem tego żałowałam, bo robiło mi się zimno. Leniwie czołgałam się na koniec łóżka, podnosiłam kołdrę i okrywałam nią. Ta noc będzie dla mnie bardzo ciężka.
Zapaliłam małą nocną lampkę. Nie lubię siedzieć po ciemku sama. Może dlatego, że czasem się boję? To chyba wina obejrzanych horrorów. Do oglądania tych bzdur jestem pierwsza, gorzej, gdy nadchodzi czas spania. To też zależy od tego, czy wszystko jest wyreżyserowane tak realnie. Wiecie o co mi chodzi? Cóż.. uznajmy, że tak.
Podeszłam do laptopa leżącego na biurku, żeby go włączyć. Przejrzałam wzrokiem moja mała kolekcję płyt na półce. Uznałam, że mam ochotę odsłuchać ,,Take Me Home'' One Direction. Włożyłam płytę do odtwarzacza. Uregulowałam głośność muzyki. Nie chcę obudzić Kingę, potrafi być bardzo marudna.
Mój telefon wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. Uświadamiając sobie, że jest około drugiej w nocy, wydało mi się to trochę dziwne.

Od: Nieznany 
Noc jest od spania.

Zmrużyłam oczy na wyświetlacz. Przeczytałam kilka razy treść wiadomości. Przeanalizowałam wszystkie słowa z osobna. Usiadłam po turecku na łóżku, dalej myśląc kto to może być.

Do: Nieznany
Kim jesteś? Znamy się?

Na odpowiedź nie musiałam czekać dłużej, jak minutę. Od razu ją odczytałam. Byłam ciekawa z kim mam zaszczyt pisać w środku nocy. 

Od: Nieznany
To ja, Dawid.

Od razu zapisałam sobie go w kontaktach. W końcu po.. w sumie miesiącu znajomości mam jego numer. Domyślam się, że on mój numer dostał od kogoś z Team'u.

Do: Dawid
Co się stało, że nagle się do mnie odzywasz? Jakoś wcześniej do tego się nie paliłeś...

Nie ukrywam, jestem na niego zła. A może poprawniej będzie; zraniona jego zachowaniem wobec mnie? To nie jest miłe. On też nie poczułby się dobrze, gdyby ktoś tak z dnia na dzień miał go w dupie. 

Od: Dawid
Przepraszam, okej? Po prostu miałem zły dzień. Jutro jadę z Janją kręcić teledysk, stresuję się tym. 

Do: Dawid
Dobra... nic się nie stało

Od: Dawid
Jak wrócę to tego samego dnia wieczorem jadę do Kazimierza na obóz. Mam nadzieję, że pojedziesz ze mną. W końcu piosenka jest też twoja :)

Kolejną godzinę spędziłam na pisaniu z Dawidem. Chyba zacznę wierzyć w magię nocnych rozmów. Czułam się jakbym pisała z całkiem innym człowiekiem. Dopiero dzisiaj dowiedziałam się, że pokój Kwiatkowskiego znajduje się dosłownie na przeciwko mojego. Kiedy zapaliłam u siebie światło on to zauważył. Stąd ta wiadomość.

Od Autorki:
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Napiszcie co o nim sądzicie. Liczę na dużą motywację, ostatnio pisze mi się coraz ciężej.
Nie będę się rozpisywać, bo mam na prawdę dużo nauki. W tym momencie powinnam siedzieć z nosem w książce.
Mam pewien pomysł, ale może się podzielę nim z Wami pod następnym rozdziałem.
Także zapraszam na aska w razie pytań, itd. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem zobaczę motywujące komentarze.
Last of love, Ola.

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 11

10 komentarzy:
- Dagmara?
Moje oczy kształtem przypominały pięć złoty, kiedy usłyszałam imię jakie wypowiedział Dawid. Wytapetowana dziewczyna rzuciła się na Dawida piszcząc jego imię. Wpiła mu się w usta, nie zważając na obecność moją i Daniela. Czego ja się spodziewałam?
- To my nie będziemy wam przeszkadzać - rzekł niepewnie Deny. Skiną do mnie głową, żebym poszła za nim na górę.
- Dawid, zawołaj mnie jak zalejesz herbatę - poprosiłam i szybko wbiegłam na schody.Ostatnie co widziałam to odsuwającą się Dagmarę od Kwiatkowskiego.
Jako, że byłam w sukience, bo wczoraj się nie przebrałam, poszłam założyć coś innego. Wyciągnęłam z walizki krótkie spodenki, zwykłą białą koszulkę oraz czystą bieliznę, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, żeby się odświeżyć. Kosmetyki dziewczyn stały na półce, więc pozwoliłam sobie ich użyć. Zrobiłam sobie lekki makijaż, mało widoczny. Wróciłam do mojego i dziewczyn pokoju. Jak się okazało żadna już nie spała. Siedziały i rozmawiały o czymś.
- Wiedziałaś, że Kinga i Maks się pocałowali? - pisnęła Sylwia, ciesząc się jak dziecko z lizaka. Janja rzuciła w nią poduszką, siedząc na górze piętrowego łóżka.
- Cicho! Przecież są w pokoju obok!
- Co? Oni spali razem? - zapytałam zdumiona. Schowałam ciuchy do walizki i przysiadłam się do dziewczyn.
- Tak - odparła Alex. - Myślicie, że są razem?
- Skoro się całowali, to raczej tak - powiedziała Sylwia.
- Mam gościa - zmieniłam temat. Dziewczyny spojrzały na mnie z zaciekawieniem. - Dagmara tu jest.
- Co? - wytrzeszczała oczy Sylwia. - Ta suka tu jest? Po co przyjechała?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
Janja chciała jeszcze dodać coś od siebie, lecz drzwi do naszego pokoju otworzyły się. Wszystkie spojrzałyśmy w daną stronę. W futrynie stał zaspany Jake.
- Filip dzwoni - wymamrotał, podchodząc do mnie i podając telefon.
- Skąd masz mój telefon!? - pisnęłam zdenerwowana, patrząc na wibrujące urządzenie.
- W samochodzie zostawiłaś.
Wstałam z kanapy i wyszłam na korytarz, a za mną wyszedł Jake, ale on pokierował się schodami na dół. Zamknęłam drzwi, bo jakoś nie chcę, żeby dziewczyny słyszały naszą rozmowę. Naciskając na zieloną słuchawkę na ekranie, usiadłam na podłodze opierając się o ścianę.
- Halo?
- Jak tam? Wszystko dobrze? - zapytał radośnie.
- Jak najbardziej - potwierdziłam. Nie mam zamiaru mówić mu o nie proszonym gościu.
- Nie mogę się doczekać aż wrócisz! - jęknął. Zaśmiałam się.
- Wracamy chyba jutro wieczorem.
- Więc mam nadzieję, że się spotkamy - rzekł. - Nie przyjmuję odmowy.
- W takim razie napiszę ci jak będę już w domu.

~*~

Powstrzymywałam się z całych sił, żeby nie rzucać obraźliwych słów w stronę Dagmary. Muszę przyznać, że to jest bardzo ciężkie. Sama jej obecność mnie denerwuje. Mimo, że jest z nami dopiero kilka godzin, nadarzyło się już mnóstwo sytuacji, w których mało nie wydrapałyśmy sobie wzajemnie oczu. Nienawidzę jej.
Nie zwracałam uwagi na przyjaciół, którzy świetnie bawią się w wodzie już ponad godzinę. Na wielkim kocyku obok mnie opalała się Alex. Wiem, że gdyby nie jej ręka to by do nich dołączyła. Niestety nadal ją okropnie szczypie po zetknięciu rany z wodą. Dziewczyna leżała na plecach, w jej uszach były słuchawki, a głowę zakryła jakąś fioletową koszulką.
Przekręciłam się na brzuch. Podpierałam się na łokciach, a w dłoniach trzymałam telefon. Obejrzałam już wszystkie snapy oraz sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe. Na początku byłam zdziwiona, że tak nagle zaczęło obserwować mnie tyle ludzi na Instagramie. Dostałam mnóstwo zaproszeń do znajomych na Facebook'u i otrzymałam kilka wiadomości. Potem przypomniało mi się zdjęcie, które opublikował Dawid i mnie oznaczył. No i wszystko stało się jasne.
Poczytałam kilka komentarzy pod tym zdjęciem i szczerze mówiąc były na prawdę miłe. Zdarzały się takie, które były przykre, lecz nie zwracałam na nie uwagi. Najczęściej zadawane pytanie to: ,,Kto to?'', ,,Kim ona jest?''.Dziwnie się czuję ze świadomością, że fanki Dawida teraz mogą o mnie plotkować. Ciekawe co o mnie mówią.
- Weź już tutaj tak nie zamulaj - po głosie zorientowałam się, że to Kwiatkowski. Wzdrygnęłam się, kiedy jego mokre ciało dotknęło moich pleców nagrzany przez słońce. Położył się na mnie, a głowę umiejscowił na moim ramieniu, żeby zobaczyć co takiego ciekawego robię na telefonie.
- Nie mam ochoty przebywać w towarzystwie tej parszywej mordy - wyznałam bez jakichkolwiek przegródek. Nie będę udawała, że lubię Dagmarę, bo tak nie jest.
-Ohh.. no przestań - westchnął. - Wiem, że nie pałasz do niej miłością, ale to nie powód by psuła ci wyjazd.
Przewróciłam oczami na jego wypowiedź.
- Daj mi spokój. Jeżeli powiedziałam, że nie chcę przebywać z Dagmarą to tak właśnie jest.
Dawid westchnął bezradnie. Myślałam, że zaraz wstanie i wróci do wody, żeby dalej chlapać się ze wszystkimi, jednak on cały czas leżał na mnie. Postanowiłam go zignorować. Wpisałam w wyszukiwarce ,,Besty'', po czym weszłam w odpowiedni link.
- Czekaj - rzekł energicznie. - Pokaż to wcześniejsze.
Zrobiłam to o co mnie poprosił. Zatrzymałam na jednym z obrazków i lekko odkręciłam głowę, by móc na niego spojrzeć.
- Widzisz gdzieś jakieś owce? - zapytał mnie. Marszczył w skupieniu czoło. Uważnie przyglądał się fotografii, ale po jego minie można wywnioskować, że nic nie dostrzegł. Wróciłam wzrokiem na wyświetlacz telefonu.
- Lol.. to są jakieś krzaki, a nie owce - parsknęłam.
- Lol? - powtórzył po mnie. - A od kiedy ty takich słów używasz? - zaśmiał się.
- Od zawsze - wzruszyłam ramionami, lecz leżący na mnie Dawid trochę utrudnił mi tą czynność.
- Nie prawda! - pisnął mi do ucha, aż się skrzywiłam. - Nigdy nie mówiłaś 'lol'!
Zablokowałam telefon i położyłam go z boku.
- No dobra, nie mówiłam. I co z tego? - drażniłam się z nim.
- To, że ma rację - uśmiechnął się zwycięsko.
Zeskoczył ze mnie jak poparzony i pobiegł w stronę wody. Odetchnęłam głęboko powietrzem. Kiedy odwróciłam się, żeby zobaczyć co kto robi, napotkałam wzrok Dagmary, który gdyby mógł to by mnie zabił. Pokazała mi środkowego palca, na co zareagowałam wybuchem śmiechu.

~*~

,, Bądź dla niej miła'', ,,To tylko dzisiaj'', ,,Nie zwracaj na nią uwagi''. Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy to na pewno moi przyjaciele. Szczerze w to wątpię. Gdyby tak było, by chociaż rzucili jakieś wspierające słowo. A oni co robią? Śmieją się z irytujących żarów Dagmary. Mam ją po dziurki w nosie.
- Goorąco. Chcę loda - jęknął Kuba.
Kinga spojrzała na niego poruszając brwiami, a on skrzywił się, jakby jadł cytrynę.
Od kilku minut wszyscy siedzieli na wielkim kocu. Mimo jego rozmiarów i tak nie każdy znalazł dla siebie miejsce. Pozostali leżeli leniwie na swoich ręcznikach.
- Boże, ty jesteś taka zboczona, przysięgam - zaśmiał się Dawid z Kingi. 
Blondynka odwróciła głowę w prawą stronę, by móc spojrzeć na Dawida. Chłopak leżał na granatowym ręczniku. Ręce miał złożone pod głową, aby zapewnić sobie wygodę.
- Ty się zamknij - prychnęła. - Ty, mój drogi.. jesteś jedną z najbardziej zboczonych osób jakie znam.
- Co proszę? - słowa Rutkowskiej, tylko powiększyły uśmiech na twarzy bruneta. Teraz wygląda jak dziecko szczęścia. - A co ja takiego zrobiłem? Jestem grzecznym i porządnym chłopakiem. 
Fala śmiechu przykuła uwagę reszty plażowiczów. Tylko ja się nie śmiałam. No i Dawid, ale on w tym momencie się nie liczy. Patrzyłam na wszystkich przyjaciół, jak na odludków. Starałam się, jak tylko mogłam, by nie patrzeć na Dagmarę. Ona tylko by mnie zezłościła. Czym? Otóż wszystkim. 
- Ja wam mówię serio, chcę loda - upomniał Kuba o swoim pragnieniu.
- A co nas to? - zapytała kpiąco Sylwia. Siedziała obok mnie. Stukała w swój telefon i co chwila uśmiechała się w granicach swoich możliwości.
- Pójdzie ktoś kupić? - uśmiechnął się słodko. Popatrzył na wszystkich z nadzieją, ale nie znalazł osoby chętnej na wycieczkę do butki z lodami. - Dzięki. - mruknął obrażony. Wstał z koca nic więcej nie mówiąc. Zanurzył dłoń w mojej kwiecistej torbie plażowej. Wyciągnął z niej swój portfel, po czym odkręcił się do nas plecami i bez słowa poszedł w stronę budki.
- W sumie to ja też chciał loda - przyznał Dawid, patrząc tępo w niebo.
Powstrzymywałam się z całych sił, żeby tego nie skomentować. Na prawdę. Nawet chciałam ugryźć się w język by te słowa zachować dla siebie, tylko było już za późno.. trochę.
- Poproś Dagmarę. Może ona ci zrobi? - odparłam złośliwie. 
Dagmara miała głupi wyraz twarzy. Wyglądała, jakby się cieszyła z tego co usłyszała ode mnie. Jake kręcił przecząco głową patrząc na mnie. Ewidentnie nie spodobało mu się moje zachowanie, tak jak wszystkim. Spojrzałam na Dawida, który patrzył na mnie z urażoną miną. Choć może mi się wydawać. Nie wierzę w to, że moje słowa go w jakiś sposób zraniły. Nie uwierzę w to, nawet jak sam to przede mną przyzna.
- Mogłabyś chociaż dzisiaj nie budować takiej ostrej atmosfery - powiedziała po cichu Alex. Jej głos był nie pewny, jakby nie chciała by ktoś ją usłyszał. Tym kimś byłam ja.
- Psujesz ostatni dzień wakacji - dodał równie cicho Daniel.
Spojrzałam na wszystkich z bólem w oczach. Mówili mi, że niszczę ten dzień, ale nie chcieli spojrzeć mi w oczy. To mnie zabolało. Jedyna Dagmara starała się zapamiętać każdy zaraz mojej twarzy. Cóż, nie dziwię jej się. Chciała zapamiętać, jak wyglądałam, kiedy przez nią przyjaciele mięli mi coś za złe.
Spojrzałam na Dawida, który zmienił swoją pozycję z leżącej na siedzącą. Rysował na piasku jakieś wzory. Jego sylwetka znajdywała się dokładnie na przeciw mnie. Kiedy podniósł swój wzrok, a chwilę później jego czekoladowe tęczówki intensywnie ilustrowały moją twarz, poczułam się źle. 
W brzuchu mi się przewracało od natłoku myśli i zamglonych uczuć. Serce wybijało nie spokojny rytm. W momencie, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, dostałam zimnych dreszczy, mimo że słońce doskwiera. 
Zerwałam się z kocyka jak burza. Bałam się. Nie zwracałam uwagi na wołanie mojego imienia. Po prostu zaczęłam biec. Chciałam stąd uciec, by to dziwne uczucie odeszło.
- Marika? 
Kuba stanął w miejscu, trzymając swojego loda w rożku. Odkręcił się za mną, kiedy go wyminęłam i dalej dążyłam przed siebie.
Nie wiem co się ze mną dzieje. Boję się swoich dziwnych uczuć. Boję się, że to prawda. Nie wiem, czy mnie rozumiecie. Po prostu... to dla mnie bardzo trudne. Ja to dopiero odkryłam. Wcześniej nie przechodziło mi to nawet przez myśl.
Muszę pobyć sama. Przemyśleć wszystko na spokojnie.. i przede wszystkim pozbyć się tego.

Dawid POV:

Podniosłem wzrok z piasku, na którym wykreślałem nic nie znaczące wzory. Moje oczy mimowolnie pokierowały się na zagubioną twarz Mariki. Patrzyła na mnie, wypalając we mnie dziurę. Intensywnie nad czymś myślała. Jej mimika co chwila się zmieniała, lecz na gorsze. Wyglądała, jakby przeprowadzała wewnętrzną bitwę, a jej wzrok cały czas mnie ilustrował. 
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Poczułem przyjemne ciepło na sercu. Wala gorąca przeszła przez całe moje ciało. Jej odczucia były zdecydowanie inne. Była bardzo zaniepokojona. Drgnęła, nie odrywając ode mnie wzroku.
Nie wiem czy tylko ja tak się teraz czuję, ale w mojej głowie jest teraz tylko ona. Jakby nic poza nią się nie liczyło.
Nagle zerwała się z miejsca. Zaczęła biec. Nie zwracała uwagi na wołania wszystkich. Uciekała stąd. A ja poczułem pustkę, kiedy jej oczy nie topiły się już w moich. To co się przed chwilą wydarzyło, jest początkiem czego okropnego lub końcem czegoś pięknego.
Wyminęła zdezorientowanego Kubę. On coś do niej powiedział, ale ona go zignorowała. Tak jak wszystkich. Po prostu biegła. Gdzie? Po co? Dlaczego? Nie wiem co siedzi w jej głowie.
Urban zaczął szybko pokonywać odległość między nami. Był zdziwiony zachowaniem Mariki. Usiadł na kocu i patrzył na wszystkich oczekująco. Niestety nikt nie chciał zabrać głosu w tej sprawie. Tu tak na prawdę nie było co wyjaśniać.
Alex i Daniel powiedzieli jej całą prawdę o tym, że swoimi docinkami zaczyna psuć nam wakacje. Mimo, że sam świętoszkiem nie jestem, to ona też nie postąpiła najlepiej. Rozumiem, że nie lubi Dagmary, ale to nie powód, by przy każdej okazji to pokazywać.
Zaczynam się już gubić w tym wszystkim. Nie chodzi tutaj już o samolubne zachowanie Mariki. Ta dziewczyna zaczyna mieszać mi w głowie. 
- Co się stało? - zapytał Kuba, kiedy od ponad minuty panowała cisza. Popatrzyłem na przyjaciół, którzy nie spodziewali się takiej reakcji u Mariki. Chyba było im trochę głupio.
- Dostała okresu, a wyżywa się na mnie - wycedziła Dagmara.
Prychnąłem pod nosem. Pokręciłem głową i spojrzałem na dziewczynę. Siedziała na ręczniku, eksponując swoje ciało jak najlepiej. Była zwyczajnie zachwycona tym co się stało. Nawet nie próbowała tego ukryć.
- Już skończ, dobrze? - odezwała się nagle Kinga. - Jakbyś nie przyjechała, nic takiego nie miałoby miejsca. W ogóle po co tu się wpakowałaś? Co, nie wytrzymałabyś jednego dnia dłużej bez ssania twarzy Dawida? - prychnęła. - Uwierz mi, że nie tylko Marika cię nie trawi. Wszyscy unikali tworzenia napitej atmosfery, tylko ona się nie powstrzymywała. - Kinga zaczynała dosłownie kipić złością. Jeszcze chwila i rozpęta się nie zła wymiana zdań.
- Dosyć - przerwałem, zanim Kinga znowu powiedziałaby coś gorszego. - To moja wina, okej? 
Nagle wszyscy spojrzeli na mnie. Nie starali się ukryć swojego zdziwienia. Byli bardzo zainteresowani moim wyznaniem.
- Nie odbierałem telefonów od Dagmary, ani nie odpisywałem na wiadomości. Chyba miała prawo przyjechać tutaj, żeby sprawdzić, czy wszystko okej - powiedziałem. - Ale dzięki. Nie potrzebuje opiekunki. Umiem sam zadbać o siebie - dodałem oschle.
Wstałem z ręcznika, żeby pozbierać wszystkie swoje rzeczy i oddaliłem się od przyjaciół, by poukładać wszystkie myśli.

Marika POV:

Mimo zepsutego popołudnia, wieczorem i tak wszyscy postanowili zrobić ognisko. Chcieli miło zapamiętać ten wyjazd. Nie bronię im tego. 
Odkąd wrócili do domku letniskowego, nie zamieniłam z nikim ani słowa. Siedzę w pokoju ze słuchawkami w uszach i nie reaguję jeśli ktoś chce mi coś powiedzieć. Jestem zraniona. Ja po prostu nie ukrywałam swoich emocji. Mówiłam to co myślę i nie udawałam szczęśliwej. Podobno zawsze trzeba być sobą. Byłam przez ten cały czas, a przyjaciele mają mi to za złe. Miło.
Widząc jak poziom baterii w moim telefonie spadł już do trzech procent, podłączyłam go do ładowarki. Poczułam suchość w ustach, więc postanowiłam zejść na dół.
W domku nikogo nie było, zostałam sama. Przez okno w kuchni widziałam wszystkich, jak siedzą wokół ogniska lub się kręcą, a nawet ganiają. Ich donośny śmiech docierał aż do mnie przebijając się przez drewniane ściany.
Nagle ktoś odwrócił głowę w moim kierunku. Miałam wrażenie jakby ta osoba patrzyła w prost na mnie. Szybko otrząsnęłam się i zrobiłam to po co tu przyszłam. Nalałam wody do szklanki i szybko ją wypiłam, nawilżając gardło.
Wspomnienia sprzed kilku godzin tłoczyły się w mojej głowie. Nie potrafiłam wyrzuć sprzed moich oczu obrazu tej chwili, kiedy czas staną w miejscu. Jego tęczówki intensywnie wpatrywały się we mnie, przyprawiając mnie o dreszcze. Kiedy moje serce zaczęło bić coraz szybciej, wiedziałam już, że coś jest nie tak.
- Marika - moje przemyślenia przerwał Maks. Stanął obok mnie przy blacie kuchennym. Oparł się tyłem, a głowę skierował w moją stronę.
Odstawiłam szklankę i obojętnym wzrokiem spojrzałam na niego.
- Co?
- Chodź do nas - zaczął. - Nikt nie chce, żebyś sama siedziała.
- Nie mam ochoty - odparłam stanowczym tonem. Maks ciężko westchnął i usiadł na blacie.
- No proszę - nalegał. - Chociaż na godzinkę.
Złapał za moją koszulkę i pociągnął mnie w swoją stronę. Stanęłam między jego nogami, a on mocno przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej. Mocno tulił mnie ramionami.
- Jest nam przykro, że przez nas masz zły humor - powiedział z nutką poczucia winy.
- To wina Dagmary - nie zgodziłam się z nim.
- To pójdziesz na ognisko? - zapytał.
Pokiwałam głową i odsunęłam się od niego. Maks ciesząc się cały czas, zaczął mnie ciągnąć do wyjścia. Nawet nie dał mi szansy na założenie butów, więc w przelocie złapałam się w wolną dłoń.
Świerze powietrze sprawiło, że mój umysł oczyścił się chociaż na moment. Potem zaczęliśmy zmierzać w kierunku wielkiego płomienia. 
Kinga, Alex i Janja siedziały na drewnianej ławce w pobliżu ogniska. Sylwia, Jake, Daniel i Kuba urządzili sobie chyba jakieś zawody. Na drugiej ławce, na przeciwko dziewczyn po drugiej stronie ogniska, siedział Dawid. Na nim okrakiem spoczywała Dagmara. Obściskiwali się i nawet nie zważali na innych.
Patrząc na nich, w moim brzuchu działo się coś dziwnego. Próbowałam z tym walczyć, ale to było silniejsze.
- Patrzcie kogo tu przyprowadziłem! - zawołał radośnie Maks. Wszyscy odwrócili się w naszą stronę, a po chwili wszystkie pary oczu padły na mnie.
- Chodźcie! - krzyknął Kuba. Klasną w dłonie i cieszył się jak dziecko z nowej zabawki. - Gracie w nogę? - zapytał z nadzieją.
Ja od razu zaczęłam kręcić przecząco głową, a Maks poparł pomysł swojego przyjaciela. Pobiegł do grupki zebranej na wolnej przestrzeni. Zrobili sobie bramki z długich i grubych gałęzi, żeby były widoczne. Podzielili się na dwie drużyny, ale nadal byli nie zadowoleni.
- Gra ktoś jeszcze!? - krzyknęła Sylwia do osób zebranych przy ognisku. - Brakuj nam jednej osoby!
Dziewczyny nie zwróciły uwagi na pytanie Sylwii, były zbyt zajęte swoją dyskusją. Ja siedziałam na trzeciej, wolnej ławce i udawałam, że nie usłyszałam. Dawid z Dagmarą na szczęście nie wysysali sobie już twarzy, ale nadal siedzieli obejmując się.
- Marikson! - wrzasną Maks. Przeniosłam wzrok na niego. Siedział na piłce a lewą dłonią rwał trawę, widocznie nudząc się. - Zagraj ty!
- Nie! - odkrzyknęłam.
- No weź! - fuknął. Cały czas siedząc na piłce, odkręcił się do mnie plecami. - Nie lubię cie!
Przewróciłam oczami na niego. Wstałam z ławki i otrzepałam tył spodni. Moje serce zaczynało tracić spokojny rytm, kiedy dążyłam do minięcia Dawida. Ze mną na prawdę jest źle.
Wymijałam ich i nagle straciłam równowagę. Upadłam prawie uderzając twarzą o ziemię, ale na szczęście zdążyłam zareagować. Mimo to kolana zaczęły mnie boleć.
- Dagmara! - krzyknął Dawid. Szybko zwróciłam głowę w ich stronę. Od razu napotkałam wścibski uśmieszek dziewczyny. Podłożyła mi nogę!
- Suka - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Rzuciłam jej chłodne spojrzenie, a na Dawida nawet nie popatrzyłam.
Szybko wstałam, otrzepując się i pobiegłam do przyjaciół, z którymi zaczęłam grać w nogę. W drużynie byłam z Maksem i Danielem. Kazali mi stać na bramce, ale szybko zmienili zdanie, zastępując mnie Maksem. Ogłosili mnie najgorszym bramkarzem, jakiego znają. Potem znowu zmienili zdanie, gdy zdobyłam dwa gole dla naszej drużyny, wtedy szybko stałam się królem strzelców. Niestety to też się długo nie utrzymało.

~*~

Byłam wyczerpana. Resztki siły znikły już kilka minut temu. Teraz wszyscy odpoczywaliśmy przy ognisku. Na jednej ławce siedziały dziewczyny, na drugiej ja, Sylwa, Kuba i Jake, Daniel dosiadł się do dziewczyn, a Maks usiadł obok Kwiatkowskiego.
Wiatr był coraz mocniejszy, co jakiś czas się błyskało. Nieszczęsny deszcz już zaczął nas moczyć, ale nikt nawet nie pomyślał o tym by wrócić do środka. Nawet ja, choć wcześniej wykorzystałabym to jako pretekst.
Alex i Janja uparły się, żebyśmy trochę pośpiewali. Nikogo długo nie trzeba było namawiać. Dawid grał na gitarze, a wszyscy śpiewali. To były magiczne chwile. Teksty niektórych piosenek znam już doskonale na pamięć. ,,Nie zmienisz mnie'' , ,,Jak to?'', ,,Szepczę'' i ,,Biegnijmy'' to aktualnie chyba moje ulubione utwory jego wykonania. 
Tego nie da się opisać, to po prostu musicie sobie wyobrazić, jak bardzo się ucieszyłam, gdy nagle Kwiatkowski zaczął grać ,,No control'' One Direction. Nie wiedziałam, że potrafi to zagrać. 


Spojrzałam na niego z uśmiechem na pół twarzy, a on zrobił to samo; patrzył na mnie, prosto w moje oczy. To sprawia, że tonę. 
Od razu przypomniało mi się, jak razem śpiewaliśmy tą piosenkę jadąc samochodem. Wtedy chyba po raz pierwszy poczułam się dobrze w jego towarzystwie. 
Już nie tylko się błyskało. Jest burza. Powinniśmy chyba już wracać. To chyba trochę niebezpieczne, siedzieć tak wśród drzew w taką pogodę.
Nikt nie zwracał uwagi na to co się dzieje wokół nas. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy znali tekst piosenki, wszyscy głośno wymawiali słowa. Ja też w końcu przestałam się troszczyć o to co może nam grozić. Nawet nie wiecie co czułam, kiedy Dawid całą piosenkę śpiewał i patrzył na mnie. Ukrywałam swoją radość. Tak na prawdę jestem taka szczęśliwa, ale nie mogę tego okazać.

~*~

Nie mogłam spać. Nie potrafiłam spokojnie leżeć w łóżku przez wszystkie zdarzenia z całego dnia. Ten dzień mi coś uświadomił. Siedząc tu już wiem, co się ze mną dzieje. Dlaczego moje serce nabiera szybszego rytmu, dlaczego czuję tak zwane motylki w brzuchu, czemu czuję kucie serca. To zazdrość.
- Co ty tu robisz sama o tej porze?
Podskoczyłam w miejscu ze strachu. Odkręciłam głowę przez ramię i napotkałam sylwetkę Dawida. Stał w drzwiach prowadzących na taras. Patrzył na mnie zdziwiony. Miał na sobie tylko szare dresy, więc mogłam zobaczyć cały jego tatuaż, który kończy się na klatce piersiowej.
- Siedzę - powiedziałam bez żadnych emocji.
Patrzyłam jak Dawid idzie w moją stronę, a po chwili siada obok na huśtawce. Nasze kolana się stykały, dając mi przyjemne uczucie. To taka mała rzecz, która cieszy.
- Ten dzień miał wyglądać inaczej - powiedział przerywając ciszę.
- A co ci się nie podobało? Ja miałam wrażenie jakbyś dobrze się bawił - prychnęłam, krzyżując ręce. 
- Widzę, że coś cie gryzie - wyznał. Oparł się o oparcie huśtawki i lekko odepchnął się nogami, co sprawiło, że lekko się kołysaliśmy. - Na plaży.... wtedy....
Co jeżeli on zauważył? Nie chce by ktokolwiek wiedział, dlaczego tak na prawdę uciekłam. To nie przez słowa przyjaciół. 
- Na plaży nic się nie stało - przerwałam jego jąkanie. 
Odwrócił głowę w moją stronę. Patrzył na mnie uważnie. Chciał, abym ja też na niego spojrzała, ale ja powstrzymywałam się od tego. Kiedy patrzę w jego tęczówki zatracam się w nich. Nie mam nad sobą władzy, tracę kontrolę. Nigdy taka nie była. To nowe doświadczenie, które dopiero odkrywam.
- Nie możesz się we mnie zakochać - powiedział nagle.
To był dla mnie szok. Z szeroko otwartymi oczami, spojrzałam na niego. Błąkałam wzrokiem po jego twarzy, jakbym szukała odpowiedzi. Czy on to na prawdę powiedział?
Ja go nie kocham. Nigdy to się nie stanie. 
- Nie musisz się o to martwić - odparłam, spuszczając wzrok na swoje dłonie.

Od Autorki:
No, to teraz zacznie się dziać, uwierzcie mi na słowo ;D
Zapraszam na aska w razie jakichś pytań. Tam staram się zaglądać przynajmniej raz dziennie :) Dzisiaj nie będę się już rozpisywać, bo muszę sobie powtórzyć jeszcze wszystko na jutrzejszy sprawdzian z matematyki ( :'c ).
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie tyle komentarzy co pod poprzednim (albo więcej! :D) to bardzo motywuje! :D
Ps. Rozdział jak zwykle nie sprawdzany. Przepraszam. Obiecuję, że rozdział 12 sprawdzę nawet trzy razy! 
Lost of  love, Ola.

niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 10

17 komentarzy:
Po powrocie ze spaceru z Dawidem, wszyscy oznajmili nam, że o godzinie dwudziestej drugiej idziemy do klubu. Fajnie, że liczyli się z naszym zdaniem. No, ale cóż.. przyznam iż w sumie mam ochotę na takie wyjście.
Dziewczyny biegały po całym domu, szykując się. Ja wzięłam szybki prysznic i dołączyłam do nich. Chłopaki siedzieli znudzeni na kanapie. Denerwowali się, gdy któraś z nas przebiegała im przed telewizorem, bo wtedy im zasłaniała. Sylwia z Janją rzuciły na stół setki odcieni lakierów. Usiadły obok siebie na krzesłach, zaczynając malować sobie wzajemnie paznokcie. Teraz chyba Kinga poszła się kąpać. Alex wzięła apteczkę i poszła z nią do Jake'a, żeby zmienił jej opatrunek.
Wzięłam dwie różne sukienki; jedna była zwykła czarna, przylegająca do ciała, a druga, która jest moja ulubioną tak w nawiasie mówiąc, jest taka bardziej szaro-różowa oraz luźna.
- Ta, czy ta?
Stanęłam tak, aby każdy mógł zobaczyć sukienki, które im pokazuję. Wszyscy spojrzeli na owe rzeczy.
- Ja jestem za tą obcisłą - rzekł Kuba, po czym wyszczerzył się w moją stronę.
- Tak - zgodził się z nim Daniel. - Zdecydowanie ta czarna. Dokąd ci sięga?
- O mój Boże.. - przewróciłam oczami na pytanie przyjaciela. Spojrzałam na dziewczyny z nadzieją, że usłyszę coś sensownego.
- Obie są ładne - zaczęła Janja. - Załóż tą, w której czujesz się lepiej.
Pokiwałam głową w zrozumieniu i z powrotem pobiegłam na górę. Po krótkim rozważaniu, wybrałam drugą sukienkę. Zrobiłam lekki makijaż, po czym na stopy włożyłam stopki balerinki, a na nie vansy.
- A tu przygotowuje się panienka Szewczyk! - zawołał radośnie Dawid, wchodząc do pokoju, jak gdyby nigdy nic. W prawej ręce trzymał telefon i prawdopodobnie mnie nagrywał.
- Mogłam być naga, debilu! - oburzyłam się, patrząc na niego zła. Prychnął.
- Ale nie jesteś.
Zapewne znowu nagrywał snapy, zdając relacje co się w tej chili dzieje w całym domku letniskowym.
- Uśmiechnij się ładnie.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Dawid stanął za mną. Jego wolna ręka powędrowała na moją talię i przyciągnął mnie do siebie, aż moje plecy stykały się z jego gołym torsem.
Wyciągnął przed nas swój telefon, tak żeby było widać nasze twarze. Uśmiechnęłam się, lecz w ostatnim momencie ułożyłam z ust dzióbek.
- Grzeczna dziewczynka - zaśmiał się przy moim uchu.
Zdjęcie znalazło się na snapie, ale zanim dodał je do 'My Story' to zapisał je w pamięci telefonu. Po kilku minutach fotografia była w trakcie wrzucania na Instagrama.
Dawid siedział na brzegu łóżka piętrowego, a ja obok niego patrząc na ekran telefonu.
- Oznacz mnie - rozkazałam, na co skiną głową.
Położyłam obie dłonie na jego ramionach, a na nich oparłam głowę dalej patrząc na poczynania Kwiatkowskiego.
Było słychać jakieś kroki na korytarzu, a po chwili w futrynie stanęła Alex.
- Mamy pojechać bez was?
Spojrzeliśmy na nią zdezorientowani. Przecież jeszcze jest wcześnie. Spojrzałam na godzinę w na niewielkim wyświetlaczu i.... okej. 22:17.
- Już idziemy - powiedziałam, wstając z łóżka.
Wzięłam telefon do ręki, po czym razem z Alex zaczęłam schodzić na dół. Kilka chwil później Dawid również opuścił pokój.
- No nareszcie! - westchnął Jake.
- Ile można na was czekać!? - jęknął Kuba.
- Dzieci? - zapytał Maks, poruszając znacząco brwiami.
Wszyscy spojrzeli na niego robiąc dziwne miny. Patrzyłam na Dawida, który również posyłał mi spojrzenie i zaśmialiśmy się.
- Lepiej już chodźmy - poleciła Sylwia.
W samochodach siedzieliśmy w takich składak, jak zawsze, kiedy gdzieś jechaliśmy; Kuba, Daniel, Alex, Janja i Maks. W drugim; ja, Kinga, Sylwia, Dawid i Jake. Oni jechali przed nami, bo podobno Kuba wie, gdzie tutaj znajduje się fajny klub. Minęło już jakieś piętnaście minut drogi i dalej nie było widać końca. Kinga zadzwoniła do Daniela pytając ile jeszcze czasu, lecz odpowiedzieli nam, że ,,jeszcze chwila". No i rzeczywiście tak było. Po kilku minutach zjechaliśmy na jakiś ogromny parking zapełniony samochodami. Ciężko było znaleźć jakieś wolne miejsce, ale na szczęście udało się.
Przeszliśmy na drugą stronę jezdni, gdzie czekała na nas piątka przyjaciół. Spojrzałam na wejście do klubu i ucieszyłam się, że nie ma wielkiej kolejki. Szybko stanęliśmy za ostatnią osobą, a po zaledwie trzech minutach byliśmy już w środku. Zajęliśmy jeden ze stolików. Dawid z Maksem od razu powędrowali po alkohol.
- Bałam się, że mnie nie wpuszczą - odetchnęła Alex. No tak. Była z nas najmłodsza, do tego niepełnoletnia.
- A tam.. wyolbrzymiasz - machnął ręką Jake.
- Dwie osoby pozostają trzeźwe - poinformował wszystkich Kuba. - Trzeba bezpiecznie potem wrócić.
Wszyscy pokiwali głowami, a do stolika podeszła dwójka chłopaków z alkoholem.
- Ja mogę - rzekł Daniel.
- Ty możesz co? - zapytał Dawid, kiedy siedział już na swoim miejscu. Zmarszczył brwi patrząc na swojego przyjaciela.
- Gówno.
Kwiatkowski trzepnął Daniel w tył głowy, lecz chłopaka to tylko bardziej rozbawiło.
Wszyscy musieli mówić na prawdę głośno, żeby wzajemnie siebie usłyszeć. Nie okłamujmy się. Muzyka jest okropnie głośna.
Ustaliliśmy, że trzeźwy musi pozostać Daniel, bo sam się zgłosił i Jake. Jego mina była skrzywiona jak padło na niego. Biedy Jake'uś. Oprócz wyznaczonych osób, nie piła też Alex, z dwóch powodów; po 1. nie lubi, po 2. nie może.

~*~

To już była chyba czwarta piosenka, do której tańczę z Alex i Kingą. Reszta nie wiem co robi, ale jestem pewna, że niektórzy to już pewnie nie kontaktują. Cóż.. po dwóch godzinach z nimi może być różnie.
Kinga gwałtownie się odwróciła. Spojrzałam na nią zdziwiona, lecz po chwili dojrzał rozbawionego Maksa. Chwycił blondynkę za biodra i odciągnął gdzieś. Wymieniłam z Alex znaczące spojrzenie, po czym zaśmiałyśmy. Kolejne dwie piosenki przetańczone, a ja miałam wiele siły na dziesięć kolejnych.
- Chodź do baru. Muszę się czegoś napić.
Skinęłam głową na słowa Alex. Razem zaczęłyśmy przepychać się do owego miejsca. Spocone i rozgrzane ciała obcych ludzi ocierały się o nas. To na prawdę obrzydzające. Parker zamówiła sobie wodę, więc zrobiłam to samo. Kiedy dostałyśmy nasze picia, usiadłyśmy na wysokich barowych stołkach. 
- Podoba mi się wasza piosenka - rzekła Alex. Spojrzałam na nią nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Co?
- Piosenka na obóz. Dawid mi ją zagrał. Fajna.
- Ja tylko troszkę pomogłam. Ale masz rację. Jest fajna. - zgodziłam się z nią. Wzięłam łyka wody, która jest lodowata. 
- Byli byście piękną parą.
Rozszerzyłam na nią oczy. Zakrztusiłam się cieczą, którą miałam w buzi , przez co zaczęłam kasłać. Patrzyłam na Alex, jakby jej rogi wyrosły. Brunetka zaczęła śmiać się słodko i poklepała lekko moje plecy.
- Podoba ci się?
- Kto? - zapytałam, siadając prosto.
- No Dawid! - wyrzuciła ręce w powietrze.
- Nie? - zmarszczyłam brwi. - To znaczy.. jest przystojny, ale.... przecież on ma już dziewczynę.
- O Jezu... - westchnęła. - Przecież mówiliśmy ci już, że Dagmara nie jest jego dziewczyną! To dziwka do pieprzenia!
- Oni uprawiają seks?
- Tak - pokiwała głową.
Potrząsnęłam głową wyrzucając z niej wyobrażenie Dawida i tej suki. Nie lubię jej. Nienawidzę jej. Dawid też mnie nie obchodzi pod tym względem. Może z nią robić co chce.

~*~

Wszyscy zebrali się przy ''naszym'' stoliku. Każdy był pijany oprócz naszej czwórki: ja, Alex, Daniel i Jake. Nawet Janja trochę wypiła, co mnie zdziwiło.
Siedziałam między Maksem i Sylwią. Oni ze sobą rozmawiali pochylając się przede mną. Denerwowało mnie to, lecz do nich nic nie docierało. Ponoć dyskutowali o czymś bardzo ważnym, więc mam im nie przeszkadzać. Nawet pijani mają swój charakterek...
- Myślę, że powinniśmy się już zbierać - oznajmił Daniel.
- A która godzina? - zapytałam.
Jake wyciągnął z kieszeni swój telefon, lecz po chwili go schował.
- Już po pierwszej.
- Ch... - spojrzeliśmy na Kwiatkowskiego, który próbował coś powiedzieć, ale język tak mu się plątał, że nawet słowa nie potrafił wypowiedzieć.
- Co? - zapytała Alex.
- Si...
- Co? - powtórzyła.
-..ku.
Równo z Danielem spojrzeliśmy na siebie. Chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, dopóki Dawid nie powtórzył czego chce.
- Siku.
Przeniosłam wzrok na bruneta i wpatrywałam się w niego bezradnie. Tym zająć muszą się chłopaki.
- Zaprowadźcie go - rozkazałam.
- Ty idziesz! - Deny wrzasnął, wskazując palcem na Jake'a. - Ja musiałem go trzymać, kiedy gadał z jakąś tlenioną laską!
- I co? - Parker wzruszył ramionami. - Przecież możesz mu potowarzyszyć w kiblu. Nic się nie stanie.
- Ty idziesz.

~*~

- I ja wtedy do niej ,,Widziałem większe''. Wkurwiła się i strzeliła mi liścia. Nigdy tego nie zapomnę. Nigdy. 
- Dawid... - westchnęłam. - Możesz się już zamknąć?
Ręka chłopaka spoczywała na moich ramionach, a ja jak tylko mogłam powstrzymywałam go przed upadkiem. Bardzo trudno chodzi się z pijanym Dawidem. Teraz najgorsze. Schodki.
- Dasz sobie radę? - zapytała Alex, kiedy przechodziła obok nas. 
- Otwórz drzwi, dalej jakoś sobie poradzę.
Brunetka pokiwała głową i weszła do domku letniskowego zostawiając nam otwarte drzwi. Wszyscy byli już od kilku minut w łóżkach, a ja musiałam się męczyć z Kwiatkowskim. A to zasługa Kuby.
Kiedy Dawid zaczął śpiewać, zamiast skupić się na tych kilku metrach dzielących go od pomieszczenia, myślałam, że go tak zostawię.
- Ogarnij się - poprosiłam grzecznie, zaciskając mocniej rękę na jego koszulce.
- Tak jest, kochanie - mruknął, kiwając śmiesznie głową.
- No weź... to tylko trzy schodki!
- Boże.. - jękną, kiedy usłyszał mój krzyk. 
Zaczął ze mną współpracować, dzięki czemu po pięciu minutach pokonaliśmy te okropne schody. Osłupiałam, kiedy uświadomiłam sobie, ile stopni trzeba pokonać by dostać się na piętro. 
- Będziesz spał na kanapie.
Pomogłam mu usiąść na kanapie, tak że nie narobił hałasu, ani sobie krzywdy.
- Ale ja się boję - jękną.
- Czego się boisz? - westchnęłam.
- Spać sam - odparł. - Chyba będziesz musiała zostać ze mną.
- Chyba nie - zaśmiałam się. - Idę po kołdrę i poduszkę. Zaraz wracam.
Wbiegłam szybko po schodkach na górę. Weszłam do pokoju chłopaków, gdzie już wszyscy spali. Zgarnęłam pościel Dawida i zeszłam na dół. Kwiatkowski leżał na kanapie, patrząc tępo w sufit. Rzuciłam na niego kołdrę, a on leniwie przeniósł swój wzrok na mnie.
- No proszę - wydął wargę.
- Co?
- Zostaniesz ze mną?
- Nie.
- Tak.
- Będzie nam nie wygodnie - wspierałam się.
Dawid złapał moją rękę i pociągnął w dół. Usiadłam na brzegu kanapy, a chłopak prawą rękę owinął wokół mojej tali, przekręcając się na bok. Przytulił się mocno do mnie, co uniemożliwiło mi podniesienie się. Położyłam lewą rękę na jego plecy i lekko się uśmiechnęłam. Kiedy jest pijany, jest również bardzo irytujący, ale jednocześnie uroczy.
- Zostaniesz? - wymamrotał. Uchylił głowę,żeby na mnie spojrzeć. Pokiwałam twierdząco głową, a Dawid szeroko się uśmiechnął.
Pogasiłam wszystkie światła, zamknęłam drzwi na klucz i miałam już się kłaść, lecz zatrzymałam się przy kanapie i patrzyłam znacząco na Kwiata.
- Zdejmij buty - rozkazałam. 
Naciskał butem o buta, przez co jeden wylądował na podłodze. Powtórzył czynność, a drugi but również wylądował na podłodze.
Przewróciłam oczami i położyłam się obok Dawida.. albo raczej prawie na nim. Tu jest za mało miejsca!
- Ja chyba jednak pójdę na górę.
- Nie.
Złapał za moje biodra i przyciągnął mnie do siebie. Szczelnie otulił mnie ramionami, ledwo dając oddychać.
- Lubie cię - wyszeptał do mojego ucha.
- Śpij już.
- A ty mnie lubisz? - zapytał. Jego głos był trochę nie wyraźny, zapewne przez alkohol, który dzisiaj spożył.
- Lubię, a teraz już śpij. Jestem na prawdę zmęczona.

Dawid POV:

Patrzyłem na Marikę, która słodko śpi. Prawy policzek przyciskała do mojego torsu, a swoimi drobnymi rękami mocno mnie przytulała. Myślałem, że po takim balowaniu będę czuł się jak wrak dzisiaj rano, jednak zaskoczyłam samego siebie, ponieważ nawet głowa mnie nie boli. Może już do tego przywykłem? Trudno stwierdzić.
Nie pamiętam jak to się stało, ale bardzo bym chciał to pamiętać. Jestem ciekawy jak to się stało, że Marika tak się do mnie tuli. Wygląda jak taki mały aniołek.
Ta dziewczyna zauroczyła mnie swoją osobowością. Zawsze z uśmiechem przypominam sobie dzień, w którym postanowiła zniszczyć moją imprezę. Zwykle dziewczyny płaczą kiedy mnie widzą lub piszczą. Są jeszcze takie, które nic do mnie nie mają i te co mają wyrobione o mnie zdanie - pedał. I nagle zjawia się Marika. Nie zna mnie. Nawet nie wiedziała, że jest ktoś taki jak Dawid Kwiatkowski. Obraża mnie i nienawidzi za to że nie dałem jej spać. Ale z czasem przekonuje się do mnie. Ja do niej też. Nie byłem przyjacielsko nastawiony do jej osoby.
Jest piękną dziewczyną. Wydaje mi się, że ona tego nie widzi. Czasem jak na nią patrzę, widzę w niej mała, niewinną dziewczynkę, która jeszcze nie odnalazła się w tym świecie. Może to tylko moje głupie odczucie? Nie wiem.
Żeby zrozumieć kogoś, najpierw muszę zrozumieć siebie. Jeszcze nie umiem powiedzieć jasno kim jestem. Inni mogą powiedzieć ,,Hej! Przecież jesteś Dawid Kwiatkowski!" i myślą, że to właśnie to. Ale muszę was rozczarować. Jestem chłopakiem, któremu po prostu w życiu coś się udało.
- Twój oddech jest przyśpieszony.
Spojrzałem na Marikę. Ułożyła sobie dłonie jedna na drugą, a na nich oparła brodę. Wpatrywała się we mnie z miną, której nie potrafię rozszyfrować.
Słowa brunetki dotarły do mnie z opóźnieniem. Dopiero teraz dotarło do mnie, że rzeczywiście oddycham niespokojnie.
- O czym myślałeś?
O tobie. Dzieje się ze mną coś nie dobrego.
- O tym co będzie dzisiaj na śniadanie.
Marika zaśmiała się i pokręciła głową z dezaprobatą.
- Jesteś głupi.
- Fajnie? - uniosłem jedną brew ku górze, co rozbawiło brunetkę jeszcze bardziej.
- Fajnie - pokazała mi język.
Nastała cisza. Chciałem jakoś ją przerwać, ale nie bardzo wiedziałem jak. Nasze wzroki się krzyżowały.
- Wiesz jak przewija się nasza znajomość? - zapytała, cały czas topiąc swoje oczy w moich tęczówkach.
- Jak?
- Szeptem - rzekła po cichu.
Mierzyłem jej twarz, szukając w niej więcej podpowiedzi. Nie wiedziałem do końca o co jej chodzi. To co powiedziała wydaje się takie tajemnicze i intrygujące. Jak zagadka, która potrzebuje wiele czasu.
- Chodź. Wiem, że jesteś głodny. - leniwie wstała ze mnie i stanęła obok kanapy. - Co powiesz na jajecznicę?
- Są jajka? - zmarszczyłem brwi. Wstałem z kanapy i razem poszliśmy w stronę lodówki. Kiedy ją otworzyłem Marika ucieszyła się jak głupia, że są jajka. Znalazłem jeszcze jakąś szynkę, wiec postanowiłem, że ona też musi być w naszym posiłku.
Marika zaczęła robić dla nas śniadanie, a ja szybko nasypałem karmy dla Weedy'ego i nalałem mu wody. Psiak pewnie teraz sobie smacznie śpi z chłopakami albo dziewczynami.
- Wstaw wodę - poprosiła mnie, wskazując skinieniem głowy na czajnik.
Wykonałem jej polecenie, po czym usiadłem na blacie obok kuchenki patrząc jak sobie radzi przy garach.
- Co umiesz gotować? - zapytałem, kiedy brunetka wbijała kolejno jajka na patelnię.
- Jestem kiepską kucharką - wyznała. - Ale coś tam potrafię.
- A zrobimy babeczki?
- Jak wrócimy do domu to możemy zrobić - wzruszyła ramionami. Ucieszyła mnie ta odpowiedź. Dominika, Sara i Julka często piekły babeczki, bo je o to prosiłem, ale nigdy nie chciały, abym im pomagał. Uważają, że ja bym tylko przeszkadzał i bałaganił. Nie prawda.
- Mam nadzieję, że dla mnie też zrobicie śniadanie - spojrzałem na Daniela, który szedł w stronę stołu. Wiązał sznurek przy swoich dresach. No właśnie.. nie wygodnie śpi się w jeansowych spodniach. Nie polecam.
- Chciałbyś - prychnąłem.
- Marikson, czy ty słyszysz co on właśnie powiedział? - fuknął Daniel.
- Nie ładnie Panie Dawidzie! - oburzyła się Marika, lecz jest okropną aktorką, bo już po chwili zaczęła się śmiać.
- Wiecie, że Kinga i Maks wczoraj się całowali? - zapytał Daniel. Spojrzałem na niego zdziwiony. Miałem już coś powiedzieć, ale w tym momencie rozległ się huk.
- Co to? - zapytała przerażona Marika.
Wzruszyłem ramionami. Zeskoczyłem z blatu i poszedłem za odgłosami. Ktoś puka do drzwi. Przekręciłem kluczyk i nacisnąłem na klamkę. Drzwi się otworzyły, a mnie zatkało.
- Dagmara?

Od Autora:
Pierwszy raz na tym blogu nie było tak długo rozdziału. Wiem. Przepraszam. Niestety muszę was rozczarować, bo teraz chyba tak będzie. Nauczyciele nie źle nas cisną u mnie w szkole. Mam mało czasu na pisanie rozdziałów, dlatego będą pojawiały się mniej więcej co dwa tygodnie. Czasem może trochę później.
Jestem trochę rozczarowana. W ankiecie 15 osób zaznaczyło, że komentuje, a pod rozdziałem 9 jest 7 komentarzy. Możecie sobie teraz myśleć, że mi tylko na komentarzach zależy, ale zauważcie, że ja mam bardzo mało czasu, ale mimo to staram się pisać dla was rozdziały.
Liczę na przynajmniej 13 komentarzy pod tym rozdziałem.
Lost of love, Ola.

sobota, 17 października 2015

Rozdział 9

7 komentarzy:
- Halo? - przyłożyłam telefon do ucha.
- No hej! - zawołał wesoło Filip. - Jak tam? Co robicie? Mi tu troszkę smutno. Jak wrócisz to od razu cie ostrzegam, zarezerwuj sobie dla mnie czas!
Zaśmiałam się na słowa chłopaka. Chętnie bym się z nim spotkała. Niestety w tym momencie dzieli nas mnóstwo kilometrów.
- Czemu nie zadzwoniłeś wtedy? - zapytałam, odnośnie dnia, w którym miał się ze mną skontaktować wieczorem.
- Przepraszam kotek. Zapomniałem.
Nazwał mnie kotek! Uroczy jest, prawda?
Wstałam z kanapy, bo miałam wrażenie jakby wszyscy starali się wyłapać coś z mojej rozmowy telefonicznej. Wyszłam na taras i podeszłam do drewnianych barierek.
Godzinę temu wróciliśmy z plaży, a teraz chłopaki wyczekują pizzy. Mogliby zrobić sobie cokolwiek samemu, bo przecież mamy całkiem sporo jedzenia, ale ,,nie''.
- A co u ciebie? - zmieniłam temat.
- Rozmawiasz z nowym pracownikiem knajpy ,,Strong'' - wyznał. Zaśmiałam się, bo zabrzmiał jak jakiś biznesmen.
- No to gratuluję.
Dwie ręce spoczęły na barierce po obu stronach mojego ciała. Odwróciłam lekko głowę do tyłu, a gdy uniosłam wzrok ujrzałam Dawida, jak wpatruje się w przestrzeń przed nami.
- Przepraszam, muszę kończyć - powiedziałam, nie zadowolona iż Kwiatkowski postanowił mi przeszkodzić.
- Nie ma sprawy, dobranoc.
Zablokowałam telefon i włożyłam go do kieszeni. Staliśmy w ciszy. Spojrzałam w dół na jego dłonie. Jego palce były chude i długie. Na obu rękach miał tatuaże. Z lewej strony były o wiele bardziej zauważalne.
- Czasem mam ochotę zostawić to wszystko - odparł przyciszonym głosem.
Zrobił krok w moją stronę, tak że teraz moje plecy stykały się z jego torsem.
- Czego ci brakuje? - zapytałam. Dopiero po chwili przypomniała mi się nasza rozmowa, o tym jak ciężko znaleźć mu tą właściwą dziewczynę. Ale może nie o tym mówi tym razem?
Westchnął, a po chwili oparł brodę na czubku mojej głowy. Cóż, jest ode mnie troszkę wyższy. Sięgam mu mniej więcej do nosa. Musimy teraz słodko wyglądać.
Blee.
- Jesteś trochę denerwujący - wyznałam, po krótkiej ciszy.
- Czemu?
Okej. Teraz nie mogę go urazić lub cokolwiek, bo jesteśmy na dobrej drodze, aby zacząć się przyjaźnić.
- Raz jesteś wredny, następnym razem miły. Trudno za tobą nadążyć.
Zaśmiał się, po czym odsunął ode mnie. Stanął obok i spojrzał w dół, prosto w moje oczy. Jego mina spoważniała, lecz sekundę później znowu głupio się uśmiechał.
- Marika! - na taras wbiegła Kinga. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wstrzymała się, gdy zobaczyła Dawida. Zignorowała go i podbiegła do mnie. Nie wiedziałam co ma zamiar zrobić. Przystawiła usta do mojego ucha, przez co zrobiłam dziwną minę.
- Masz podpaski? - wyszeptała mi do ucha, jak najciszej było to możliwe. Pokręciłam przecząco głową, a ona jęknęła. - No to pięknie.
- O co chodzi? - zapytał Dawid. Patrzył to na mnie, to na blondynkę. Zaśmiałam się cicho, za co Kinga mnie uderzyła w ramię i wróciła do środka, zostawiając nas bez słowa.
- O co cho....
- Nie mów mu! - usłyszeliśmy krzyk Kingi, z wnętrza domu.
Dawid odepchnął się od barierki i pokierował w stronę huśtawki. Położył się na niej. Chyba mu bardzo wygodnie tam. Wpadłam na głupi, nie przemyślany pomysł. Biegiem ruszyłam w jego stronę. Wskoczyłam na niego tyłkiem, a on prawie pisną, ponieważ nie wiedział co się dzieje.
- Co ci odbiło? - dźgnął mnie palcem w biodro. Usadziłam się wygodniej na jego udach, a on wtedy się podniósł, podpierając z tyłu rękami,
Wzruszyłam ramionami i się zaśmiałam. O dziwo mam dzisiaj bardzo dobry humor.
- Widzę, że zaczynasz się rozkręcać w naszym towarzystwie - poruszył sugestywnie brwiami.
- Cicho - przyłożyłam wskazujący palec do jego ust. - Śpij już dziecinko - pchnęłam go tak, że znowu się położył.

~*~

Starałam się jak tylko mogłam ignorować te mocne wstrząsanie moim ciałem. Zabiję osobę, która przerywa mój sen. Przysięgam.
- Marika - szepnęła Sylwia. - Obudź się.
Mamrocząc nie wyraźnie, otworzyłam oczy. Ziewając, usiadłam. Na naszym łóżku siedziała jeszcze Alex i Janja. Popatrzyłam na nie zdziwiona, gdy jasne światło mignęło niespodziewanie, a chwilę później do naszych uszu dotarł przeraźliwy grzmot. Świetnie, gdyby nie one, przespałabym całą tą burzę. Dziękuję dziewczyny.
- Chodź do chłopaków - zarządziła Alex.
Nie czekając na moją odpowiedź, dziewczyny wstały i opuściły nasz pokój. Pomyślałam, że ta burza nie jest taka straszna i mogę zostać tutaj, nawet sama. Niestety wtedy moja pewność wyparowała. Za oknem drzewa aż się uginały, wiatr sprawiał, że liście spadały z drzew, padał mocny deszcz i to wyglądało razem przerażająco. Zerwałam się szybko z łóżka i pobiegłam za tamtymi wariatkami. Siedziały już w pokoju chłopaków, budząc ich.
Błysk rozjaśnił cale pomieszczenie. Światło sprawiło, że dostrzegłam Maksa na małżeńskim łóżku. Podeszłam do niego i zaczęłam go szturchać, aby wreszcie wstał.
- Czego wy do cholery chcecie.. - wymruczał Kuba.
- Boimy się - jęknęła Janja. Wsunęła się do niego pod kołdrę i okryła aż do brody. Alex szybko dołączyła do nich.
- A rano będziesz się na mnie darła, że nie wstaje - rzekł z wyrzutem Dawid, wychylając głowę z górnej części piętrowego łóżka.
Stanęłam na łóżko, starając się nie nadepnąć ani na Maksa, ani na Daniela. Położyłam się na środku, naciągając na siebie kołdrę.
- A ja? - Sylwia wyrzuciła ręce w górę. 
- Chodź - odparłam. Zrobiłam miejsce dla dziewczyny między mną, a Maksem.
Burza trwała w najlepsze. Chłopaki postanowili nie przejmować się naszą obecnością i po prostu dalej spali. Przytuliłyśmy się do siebie z Sylwią. Ona bała się chyba dużo bardziej niż ja. Szczerze, to w tym momencie nie bałam się ani trochę. Była nas ósemka. To mnie w jakiś sposób uspakajało.
Ciekawe, czy Jake i Kinga też nie śpią.

~*~

Kiedy się obudziłam, w pokoju był jeszcze tylko Daniel i Kuba.Wstałam po cichu z łóżka i poszłam do pokoju mojego i dziewczyn. Zabrałam, aby telefon po czym zeszłam na dół. Jake leżał na kanapie, a dziewczyny siedziały przy stole jedząc śniadanie. Na stoliku przy kanapie wciąż leżały trzy pudełka po pizzy, bo jak widać nikomu nie chce się ich sprzątnąć.
Spojrzałam w stronę szklanych drzwi prowadzących na taras i aż jęknęłam. Jest mokro, pochmurno i ponuro. Czemu akurat teraz? 
Miałam już powiedzieć im 'cześć', lecz szybko wróciłam się na górę. Ubrałam szare dresy, skarpetki, czarną bokserkę, a na to granatową bluzę. Jest mi trochę zimno. Ubrana w cieplejsze ciuchy niż jeszcze minutę temu, wróciłam do przyjaciół.
- Hej - przywitałam się ze wszystkimi. Jeszcze raz rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, ale wszystko było bez zmian. - Gdzie Dawid i Maks?
Brakowało tylko tej dwójki.
- Kwiatkowski poszedł z Weedy'm na spacer, więc Maks uznał, że też musi się przewietrzyć - odparł Jake. 
Skinęłam głową, że rozumiem. Zrobiłam sobie dwie kanapki i herbatę. Usiadłam przy stole, słuchając jak dziewczyny jęczą, że chyba nic nie wyjdzie z dzisiejszego ogniska. 
Nagle przypomniały mi się dwie małe cyferki, które jakimś cudem opuściły moje myśli na jakiś czas. Szybko odłożyłam kanapkę na talerzyk, co nie umknęło uwadze Sylwii. Popatrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Coś się stało? - zapytała. 
- Już nie jestem głodna.
Sylwia zmierzyła mnie wzrokiem, a potem spojrzała na talerz.
- Przecież nic nie zjadłaś - zauważyła. Kinga oderwała się od rozmowy z Janją i Alex. Teraz także ona zainteresowała się moją osobą.
- Ale nie jestem głodna - wzruszyłam ramionami. Może granie obojętnej zadziała?
- Zjedz chociaż trochę - rozkazała Kinga. 
Westchnęłam ciężko. Chyba nie zamierzają odpuścić. Patrzyłam na biały talerzyk, jak na bardzo trudne wyzwanie. Muszę przekonać wszystkich, że nic mi nie jest. Że wcale się nie głodzę.
Ugryzłam mały kawałek kanapki z pomidorem, po czym zaczęłam przeżuwać. Cała czwórka patrzyła na mnie uważnie, a kiedy połknęłam to co miałam w buzi, rozkazał powtórzyć tą czynność. Tym sposobem zjadłam cała kanapkę.
- Już jesteśmy! - wrzasnął Maks.
Weedy wbiegł cały mokry, a jego łapki robiły brudne ślady. Wskoczył na kanapę. Położył przednie łapki na torsie Jake'a i zaczął go lizać po twarzy.
- Weedy, ty brudasie! Przestań! - wrzasnął obrzydzony, lecz pies tylko zamerdał ogonem.
- Jak mówisz! - odezwał się oburzony Dawid. - To jeszcze dziecko! - podszedł do kanapy i na niej usiadł, a jego pupil od razu znalazł się na jego kolanach. - Nie słuchaj wujka Parkera. Okres mu się spóźnia, dlatego taki nerwowy jest. - głaskał psa po grzbiecie, mówiąc do niego dziwnym głosem.
- Tobie okres się spóźnia debilu - prychnął Jake.
Dawid i Jake zaczęli się przekomarzać i nikt nie miał zamiaru im przerywać. To co do siebie mówili było całkiem zabawne.
- Gramy w butelkę? - zaproponował Maks. Wszyscy zgodzili się na ten pomysł. Usiedliśmy w kółku, a butelkę po coli położyliśmy na środku. 
- Alex zaczynasz - Janja podała jej nie zbędny przedmiot. Brunetka zakręciła swoją zdrową ręką i padło na Kingę. 
- Prawda, czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Zjedz cytrynę - rzekła dumnie Alex. Wstała z podłogi i poszła po ów owoc. - Proszę - podała blondynce jedną połówkę.
Kinga strasznie się krzywiła i robiła zabawne miny, a Dawid wszystko nagrywał na swojego snapa. Kiedy uznała, że zaraz chyba się porzyga, pozwoliliśmy jej zakręcić butelką. Zatrzymało się na Dawidzie.
- Prawda, czy...
- Wyzwanie - odpowiedział, zanim zdążyła skończyć pytanie.
- Okej, no to... - urwała, zastanawiając się co może zrobić chłopak. - Weź wiaderko wody i wylej na Daniela. On jeszcze śpi.
- Co? Nie! - pisnął Maks. - Ja potem będę musiał spać na mokrym łóżku! - oburzył się.
- No dobra. to na Kubę - zgodziła się Kinga. 
Trochę się trudziliśmy ze znalezieniem wiaderka. Skończyło się tak, że wzięliśmy miskę. Napełniliśmy ją wodą, a Dawid ostrożnie niósł ją na górę. Wszyscy szli za nim i krzyczeli wzajemnie na siebie ,,Cicho, bo się obudzą!''.
Weszliśmy do pokoju, w którym spali chłopaki. Kuba spał na dole na piętrowym łóżku. Dawid zamachnął się, a cała woda wylądowała na blondynie. Chłopak podniósł się błyskawicznie z piskiem i przerażeniem.
- Co do kurwy! - wydarł się. Jego wzrok padł na nas, a dokładniej na bruneta, który trzymał w rękach zieloną miskę i prawie płakał ze śmiechu. - Ty pieprzona szmato! - zerwał się z łóżka jak poparzony. Dawid wybiegł z pokoju, a zaraz za nim pobiegł Kuba. Blondyn rzucał wyzwiskami w Dawida, ale to doprowadzało tylko do większego śmiechu całego towarzystwa.
- Coś myślę, że to chyba koniec zabawy - zaśmiała się Sylwia.
- Super - mruknął Daniel. Wszyscy spojrzeli na łóżku, gdzie leżał okryty kołdrą, aż po sam czubek nosa. - To już idźcie stąd. Ja chcę spać.
- Jest szesnasta, kiedy zamierzasz wstać? - zdziwiłam się.
- Jutro - przycisną poduszkę do twarzy, dając nam tym do zrozumienia, że nie chce z nami gadać.
Opuściliśmy pokój i poszliśmy na dół. Na kanapie leżał Kuba w samych bokserkach. Jestem pewna, że miał na sobie jeszcze koszulkę i krótkie spodenki. Obok niego spał Weedy. Rozglądałam się za sprawcą całego zamieszania, lecz nigdzie go nie dostrzegłam.
- Gdzie Dawid? - zapytała Alex. rozglądając się po całej przestrzeni.
Kuba odwrócił głowę w naszą stronę i wyszczerzył dumnie.
- Na dworze.
- Jak to na dworze? - Janja zmarszczyła czoło w zdziwieniu.
- Wygoniłem go i pozamykałem wszystkie drzwi - wytłumaczył, z wielką dumą. Szczerze to walnęłabym go w twarz. Szkoda mi się robi Kwiatkowskiego jak pomyślę, że stoi na zewnątrz w taką pogodę.
- Trzeba go...
- Nie! - oburzył się Kuba. - Niech ma za swoje!
Wszyscy rozsiedli się na kanapie oraz podłodze, a ja szybko pobiegłam na górę po bluzę dla Dawida. Jestem pewna, że nie zdążył zabrać niczego ciepłego, gdy Kuba wypychał go za drzwi. Chowając telefon do kieszeni moich dresów poszłam do korytarza.
- A ty gdzie!? - wrzasnął Maks, który siedział na kanapie, gapiąc się w telewizor
- Zaraz wrócę! - odkrzyknęłam.
Założyłam czarne vansy i wyszłam z domku letniskowego. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegłam Dawida. Spojrzałam na leśną drogę prowadzącą na plażę. Może właśnie tam się udał? Trochę mnie przeraża fakt, że mam zamiar sama przejść sama przez ten las. Odetchnęłam głośno i ruszyłam w wyznaczonym celu.
- Marika!
Szybko odwróciłam się za siebie, kiedy usłyszałam wołanie mojego imienia. Zatrzymałam się zdumiona, widząc, jak Dawid idzie w moją stronę.
- A gdzie to się wybierasz sama, co?
- Właściwie to szłam do ciebie - odparłam trochę tym zawstydzona. Spuściłam głowę w dół, czując jak lekkie rumieńce pojawiają się na moich policzkach.
Chwila, CO? Jakie rumieńce? O matko.. nie.
- Do mnie? - upewnił się. - To może chodźmy się przejść, co ty na to? - zaproponował.
Uniosłam na niego wzrok i pokiwałam ochoczo głową. Zaczęliśmy iść ramię w ramię, leśną drogą. Zaczyna mi się nie podobać, to że jest ode mnie wyższy prawie o głowę.
- Trzymaj - uniosłam rękę, w której trzymałam jego czarną bluzę Adidas. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i założył ja na siebie.
- Dzięki.
- Jak wygląda twoje życie? - zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Co masz na myśli?
No właśnie. Co dokładnie chciałam wiedzieć, zadając to pytanie?
- Jesteś polskim Justin'em Bieberem - zauważyłam.
- Mam fanów, pieniądze, śpiewam.... i to tak na prawdę tyle - wzruszył ramionami. Próbowałam wyczytać coś więcej z jego oczu, lecz nie potrafiłam tego zrobić.
- Ja bym chciała zobaczyć jak to wszystko wygląda.... no wiesz od kuchni.
- A więc rozmawiasz z właściwą osobą - uśmiechnął się i zarzucił swoją rękę na moje ramiona. Poczułam się przyjemnie, więc moje kąciki ust uniosły się ku górze. - Jeżeli chcesz to mogę czasem zabrać cię ze sobą. No wiesz na koncert albo na plan teledysku.
- Na prawdę? - ucieszyłam się. Spojrzał na mnie w dół, kiwając twierdząco głową. Pisnęłam i mocno go przytuliłam. - Dziękuję! - zawołałam, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Owinął ręce wokół mojego ciała i przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie.
- Nie sądziłem, że kiedyś rzucisz się na mnie z własnej woli - zaśmiał się.
- Niech to pozostanie między nami - powiedziałam, cały czas opierając głowę na jego ramieniu. Zaciągnęłam się jego perfumami, które pachną cudownie.
- Chodźmy już - odsunął się ode mnie i zaczął iść, w stronę plaży, nawet na mnie nie czekając. Zachował się, jakbym uraziła go czymś. Podbiegłam do niego i starałam się dotrzymać jego kroku.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zaproponowałam spacer po brzegu lądu, na co Dawid się bez wahania zgodził. Nie było tutaj ani jednej osoby. Jest za zimno na pluskanie się w wodzie.
- Jakie są twoje marzenia? - zapytał niespodziewanie.
Spojrzałam na niego, zastanawiając się, czemu go to interesuje. Jego wzrok utkwiony był na mokrym piasku, nawet nie raczył na mnie popatrzeć.
- Czemu pytasz?
- Bo każdy o czymś marzy, a ja chcę znać każde najmniejsze twoje marzenie.
Moje serce zabiło szybciej, kiedy dotarło do mnie co on powiedział. Może po prostu chce wiedzieć? Moje pierwsze przeczucie było straszne - może on nie postrzega mnie tylko jako przyjaciółkę? Nie rozpędzajmy się. Czy my w ogóle się przyjaźnimy? Chyba nie.
- Moje marzenia są głupie - przyznałam, po chwili.
- Moje marzenia też kiedyś wydawały się głupie... a teraz? Zobacz. Spełniło się to największe.
- Twoim marzeniem było, aby śpiewać? - upewniłam się, czy na pewno dobrze myślę.
- Tak - potwierdził. - Ale mięliśmy rozmawiać o twoich marzeniach. Więc...?
Odwrócił głowę w moją stronę i patrzył na mnie wyczekująco.
- Koncert idoli to normalne - zaśmiałam się cicho. - I to chyba tyle - wzruszyłam ramionami.
Dawid skrzywił się, jakby liczył na coś więcej. I może miał rację. Mam drugie ogromne marzenie, ale ono brzmi śmiesznie. Moim drugim marzeniem jest znalezienie chłopaka, który będzie mnie kochał, taką jaka jestem. Liczę na prawdziwą miłość, leczy czy ona w ogóle istnieje?

Od Autorki:
Rozdział nie sprawdzany ani trochę, przepraszam bardzo za to. Ostatnio staram się chociaż troszeczkę poprawiać te wszystkie moje błędy, ale ja na prawdę nienawidzę czytać tego co napisałam, także to dla mnie wielkie wyzwanie! xD
Nie wiem co mogę tu więcej napisać :D Przypominam o ankiecie, zapraszam na aska oraz do dodawania się do obserwatorów bloga.. i to chyba tyle ;D
A więc do następnego!
Ps. Jutro sprawdzę błędy w tym rozdziale ;)
Lost of love, Ola.
Theme by hanchesteria