sobota, 17 października 2015

Rozdział 9

- Halo? - przyłożyłam telefon do ucha.
- No hej! - zawołał wesoło Filip. - Jak tam? Co robicie? Mi tu troszkę smutno. Jak wrócisz to od razu cie ostrzegam, zarezerwuj sobie dla mnie czas!
Zaśmiałam się na słowa chłopaka. Chętnie bym się z nim spotkała. Niestety w tym momencie dzieli nas mnóstwo kilometrów.
- Czemu nie zadzwoniłeś wtedy? - zapytałam, odnośnie dnia, w którym miał się ze mną skontaktować wieczorem.
- Przepraszam kotek. Zapomniałem.
Nazwał mnie kotek! Uroczy jest, prawda?
Wstałam z kanapy, bo miałam wrażenie jakby wszyscy starali się wyłapać coś z mojej rozmowy telefonicznej. Wyszłam na taras i podeszłam do drewnianych barierek.
Godzinę temu wróciliśmy z plaży, a teraz chłopaki wyczekują pizzy. Mogliby zrobić sobie cokolwiek samemu, bo przecież mamy całkiem sporo jedzenia, ale ,,nie''.
- A co u ciebie? - zmieniłam temat.
- Rozmawiasz z nowym pracownikiem knajpy ,,Strong'' - wyznał. Zaśmiałam się, bo zabrzmiał jak jakiś biznesmen.
- No to gratuluję.
Dwie ręce spoczęły na barierce po obu stronach mojego ciała. Odwróciłam lekko głowę do tyłu, a gdy uniosłam wzrok ujrzałam Dawida, jak wpatruje się w przestrzeń przed nami.
- Przepraszam, muszę kończyć - powiedziałam, nie zadowolona iż Kwiatkowski postanowił mi przeszkodzić.
- Nie ma sprawy, dobranoc.
Zablokowałam telefon i włożyłam go do kieszeni. Staliśmy w ciszy. Spojrzałam w dół na jego dłonie. Jego palce były chude i długie. Na obu rękach miał tatuaże. Z lewej strony były o wiele bardziej zauważalne.
- Czasem mam ochotę zostawić to wszystko - odparł przyciszonym głosem.
Zrobił krok w moją stronę, tak że teraz moje plecy stykały się z jego torsem.
- Czego ci brakuje? - zapytałam. Dopiero po chwili przypomniała mi się nasza rozmowa, o tym jak ciężko znaleźć mu tą właściwą dziewczynę. Ale może nie o tym mówi tym razem?
Westchnął, a po chwili oparł brodę na czubku mojej głowy. Cóż, jest ode mnie troszkę wyższy. Sięgam mu mniej więcej do nosa. Musimy teraz słodko wyglądać.
Blee.
- Jesteś trochę denerwujący - wyznałam, po krótkiej ciszy.
- Czemu?
Okej. Teraz nie mogę go urazić lub cokolwiek, bo jesteśmy na dobrej drodze, aby zacząć się przyjaźnić.
- Raz jesteś wredny, następnym razem miły. Trudno za tobą nadążyć.
Zaśmiał się, po czym odsunął ode mnie. Stanął obok i spojrzał w dół, prosto w moje oczy. Jego mina spoważniała, lecz sekundę później znowu głupio się uśmiechał.
- Marika! - na taras wbiegła Kinga. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wstrzymała się, gdy zobaczyła Dawida. Zignorowała go i podbiegła do mnie. Nie wiedziałam co ma zamiar zrobić. Przystawiła usta do mojego ucha, przez co zrobiłam dziwną minę.
- Masz podpaski? - wyszeptała mi do ucha, jak najciszej było to możliwe. Pokręciłam przecząco głową, a ona jęknęła. - No to pięknie.
- O co chodzi? - zapytał Dawid. Patrzył to na mnie, to na blondynkę. Zaśmiałam się cicho, za co Kinga mnie uderzyła w ramię i wróciła do środka, zostawiając nas bez słowa.
- O co cho....
- Nie mów mu! - usłyszeliśmy krzyk Kingi, z wnętrza domu.
Dawid odepchnął się od barierki i pokierował w stronę huśtawki. Położył się na niej. Chyba mu bardzo wygodnie tam. Wpadłam na głupi, nie przemyślany pomysł. Biegiem ruszyłam w jego stronę. Wskoczyłam na niego tyłkiem, a on prawie pisną, ponieważ nie wiedział co się dzieje.
- Co ci odbiło? - dźgnął mnie palcem w biodro. Usadziłam się wygodniej na jego udach, a on wtedy się podniósł, podpierając z tyłu rękami,
Wzruszyłam ramionami i się zaśmiałam. O dziwo mam dzisiaj bardzo dobry humor.
- Widzę, że zaczynasz się rozkręcać w naszym towarzystwie - poruszył sugestywnie brwiami.
- Cicho - przyłożyłam wskazujący palec do jego ust. - Śpij już dziecinko - pchnęłam go tak, że znowu się położył.

~*~

Starałam się jak tylko mogłam ignorować te mocne wstrząsanie moim ciałem. Zabiję osobę, która przerywa mój sen. Przysięgam.
- Marika - szepnęła Sylwia. - Obudź się.
Mamrocząc nie wyraźnie, otworzyłam oczy. Ziewając, usiadłam. Na naszym łóżku siedziała jeszcze Alex i Janja. Popatrzyłam na nie zdziwiona, gdy jasne światło mignęło niespodziewanie, a chwilę później do naszych uszu dotarł przeraźliwy grzmot. Świetnie, gdyby nie one, przespałabym całą tą burzę. Dziękuję dziewczyny.
- Chodź do chłopaków - zarządziła Alex.
Nie czekając na moją odpowiedź, dziewczyny wstały i opuściły nasz pokój. Pomyślałam, że ta burza nie jest taka straszna i mogę zostać tutaj, nawet sama. Niestety wtedy moja pewność wyparowała. Za oknem drzewa aż się uginały, wiatr sprawiał, że liście spadały z drzew, padał mocny deszcz i to wyglądało razem przerażająco. Zerwałam się szybko z łóżka i pobiegłam za tamtymi wariatkami. Siedziały już w pokoju chłopaków, budząc ich.
Błysk rozjaśnił cale pomieszczenie. Światło sprawiło, że dostrzegłam Maksa na małżeńskim łóżku. Podeszłam do niego i zaczęłam go szturchać, aby wreszcie wstał.
- Czego wy do cholery chcecie.. - wymruczał Kuba.
- Boimy się - jęknęła Janja. Wsunęła się do niego pod kołdrę i okryła aż do brody. Alex szybko dołączyła do nich.
- A rano będziesz się na mnie darła, że nie wstaje - rzekł z wyrzutem Dawid, wychylając głowę z górnej części piętrowego łóżka.
Stanęłam na łóżko, starając się nie nadepnąć ani na Maksa, ani na Daniela. Położyłam się na środku, naciągając na siebie kołdrę.
- A ja? - Sylwia wyrzuciła ręce w górę. 
- Chodź - odparłam. Zrobiłam miejsce dla dziewczyny między mną, a Maksem.
Burza trwała w najlepsze. Chłopaki postanowili nie przejmować się naszą obecnością i po prostu dalej spali. Przytuliłyśmy się do siebie z Sylwią. Ona bała się chyba dużo bardziej niż ja. Szczerze, to w tym momencie nie bałam się ani trochę. Była nas ósemka. To mnie w jakiś sposób uspakajało.
Ciekawe, czy Jake i Kinga też nie śpią.

~*~

Kiedy się obudziłam, w pokoju był jeszcze tylko Daniel i Kuba.Wstałam po cichu z łóżka i poszłam do pokoju mojego i dziewczyn. Zabrałam, aby telefon po czym zeszłam na dół. Jake leżał na kanapie, a dziewczyny siedziały przy stole jedząc śniadanie. Na stoliku przy kanapie wciąż leżały trzy pudełka po pizzy, bo jak widać nikomu nie chce się ich sprzątnąć.
Spojrzałam w stronę szklanych drzwi prowadzących na taras i aż jęknęłam. Jest mokro, pochmurno i ponuro. Czemu akurat teraz? 
Miałam już powiedzieć im 'cześć', lecz szybko wróciłam się na górę. Ubrałam szare dresy, skarpetki, czarną bokserkę, a na to granatową bluzę. Jest mi trochę zimno. Ubrana w cieplejsze ciuchy niż jeszcze minutę temu, wróciłam do przyjaciół.
- Hej - przywitałam się ze wszystkimi. Jeszcze raz rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, ale wszystko było bez zmian. - Gdzie Dawid i Maks?
Brakowało tylko tej dwójki.
- Kwiatkowski poszedł z Weedy'm na spacer, więc Maks uznał, że też musi się przewietrzyć - odparł Jake. 
Skinęłam głową, że rozumiem. Zrobiłam sobie dwie kanapki i herbatę. Usiadłam przy stole, słuchając jak dziewczyny jęczą, że chyba nic nie wyjdzie z dzisiejszego ogniska. 
Nagle przypomniały mi się dwie małe cyferki, które jakimś cudem opuściły moje myśli na jakiś czas. Szybko odłożyłam kanapkę na talerzyk, co nie umknęło uwadze Sylwii. Popatrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Coś się stało? - zapytała. 
- Już nie jestem głodna.
Sylwia zmierzyła mnie wzrokiem, a potem spojrzała na talerz.
- Przecież nic nie zjadłaś - zauważyła. Kinga oderwała się od rozmowy z Janją i Alex. Teraz także ona zainteresowała się moją osobą.
- Ale nie jestem głodna - wzruszyłam ramionami. Może granie obojętnej zadziała?
- Zjedz chociaż trochę - rozkazała Kinga. 
Westchnęłam ciężko. Chyba nie zamierzają odpuścić. Patrzyłam na biały talerzyk, jak na bardzo trudne wyzwanie. Muszę przekonać wszystkich, że nic mi nie jest. Że wcale się nie głodzę.
Ugryzłam mały kawałek kanapki z pomidorem, po czym zaczęłam przeżuwać. Cała czwórka patrzyła na mnie uważnie, a kiedy połknęłam to co miałam w buzi, rozkazał powtórzyć tą czynność. Tym sposobem zjadłam cała kanapkę.
- Już jesteśmy! - wrzasnął Maks.
Weedy wbiegł cały mokry, a jego łapki robiły brudne ślady. Wskoczył na kanapę. Położył przednie łapki na torsie Jake'a i zaczął go lizać po twarzy.
- Weedy, ty brudasie! Przestań! - wrzasnął obrzydzony, lecz pies tylko zamerdał ogonem.
- Jak mówisz! - odezwał się oburzony Dawid. - To jeszcze dziecko! - podszedł do kanapy i na niej usiadł, a jego pupil od razu znalazł się na jego kolanach. - Nie słuchaj wujka Parkera. Okres mu się spóźnia, dlatego taki nerwowy jest. - głaskał psa po grzbiecie, mówiąc do niego dziwnym głosem.
- Tobie okres się spóźnia debilu - prychnął Jake.
Dawid i Jake zaczęli się przekomarzać i nikt nie miał zamiaru im przerywać. To co do siebie mówili było całkiem zabawne.
- Gramy w butelkę? - zaproponował Maks. Wszyscy zgodzili się na ten pomysł. Usiedliśmy w kółku, a butelkę po coli położyliśmy na środku. 
- Alex zaczynasz - Janja podała jej nie zbędny przedmiot. Brunetka zakręciła swoją zdrową ręką i padło na Kingę. 
- Prawda, czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Zjedz cytrynę - rzekła dumnie Alex. Wstała z podłogi i poszła po ów owoc. - Proszę - podała blondynce jedną połówkę.
Kinga strasznie się krzywiła i robiła zabawne miny, a Dawid wszystko nagrywał na swojego snapa. Kiedy uznała, że zaraz chyba się porzyga, pozwoliliśmy jej zakręcić butelką. Zatrzymało się na Dawidzie.
- Prawda, czy...
- Wyzwanie - odpowiedział, zanim zdążyła skończyć pytanie.
- Okej, no to... - urwała, zastanawiając się co może zrobić chłopak. - Weź wiaderko wody i wylej na Daniela. On jeszcze śpi.
- Co? Nie! - pisnął Maks. - Ja potem będę musiał spać na mokrym łóżku! - oburzył się.
- No dobra. to na Kubę - zgodziła się Kinga. 
Trochę się trudziliśmy ze znalezieniem wiaderka. Skończyło się tak, że wzięliśmy miskę. Napełniliśmy ją wodą, a Dawid ostrożnie niósł ją na górę. Wszyscy szli za nim i krzyczeli wzajemnie na siebie ,,Cicho, bo się obudzą!''.
Weszliśmy do pokoju, w którym spali chłopaki. Kuba spał na dole na piętrowym łóżku. Dawid zamachnął się, a cała woda wylądowała na blondynie. Chłopak podniósł się błyskawicznie z piskiem i przerażeniem.
- Co do kurwy! - wydarł się. Jego wzrok padł na nas, a dokładniej na bruneta, który trzymał w rękach zieloną miskę i prawie płakał ze śmiechu. - Ty pieprzona szmato! - zerwał się z łóżka jak poparzony. Dawid wybiegł z pokoju, a zaraz za nim pobiegł Kuba. Blondyn rzucał wyzwiskami w Dawida, ale to doprowadzało tylko do większego śmiechu całego towarzystwa.
- Coś myślę, że to chyba koniec zabawy - zaśmiała się Sylwia.
- Super - mruknął Daniel. Wszyscy spojrzeli na łóżku, gdzie leżał okryty kołdrą, aż po sam czubek nosa. - To już idźcie stąd. Ja chcę spać.
- Jest szesnasta, kiedy zamierzasz wstać? - zdziwiłam się.
- Jutro - przycisną poduszkę do twarzy, dając nam tym do zrozumienia, że nie chce z nami gadać.
Opuściliśmy pokój i poszliśmy na dół. Na kanapie leżał Kuba w samych bokserkach. Jestem pewna, że miał na sobie jeszcze koszulkę i krótkie spodenki. Obok niego spał Weedy. Rozglądałam się za sprawcą całego zamieszania, lecz nigdzie go nie dostrzegłam.
- Gdzie Dawid? - zapytała Alex. rozglądając się po całej przestrzeni.
Kuba odwrócił głowę w naszą stronę i wyszczerzył dumnie.
- Na dworze.
- Jak to na dworze? - Janja zmarszczyła czoło w zdziwieniu.
- Wygoniłem go i pozamykałem wszystkie drzwi - wytłumaczył, z wielką dumą. Szczerze to walnęłabym go w twarz. Szkoda mi się robi Kwiatkowskiego jak pomyślę, że stoi na zewnątrz w taką pogodę.
- Trzeba go...
- Nie! - oburzył się Kuba. - Niech ma za swoje!
Wszyscy rozsiedli się na kanapie oraz podłodze, a ja szybko pobiegłam na górę po bluzę dla Dawida. Jestem pewna, że nie zdążył zabrać niczego ciepłego, gdy Kuba wypychał go za drzwi. Chowając telefon do kieszeni moich dresów poszłam do korytarza.
- A ty gdzie!? - wrzasnął Maks, który siedział na kanapie, gapiąc się w telewizor
- Zaraz wrócę! - odkrzyknęłam.
Założyłam czarne vansy i wyszłam z domku letniskowego. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegłam Dawida. Spojrzałam na leśną drogę prowadzącą na plażę. Może właśnie tam się udał? Trochę mnie przeraża fakt, że mam zamiar sama przejść sama przez ten las. Odetchnęłam głośno i ruszyłam w wyznaczonym celu.
- Marika!
Szybko odwróciłam się za siebie, kiedy usłyszałam wołanie mojego imienia. Zatrzymałam się zdumiona, widząc, jak Dawid idzie w moją stronę.
- A gdzie to się wybierasz sama, co?
- Właściwie to szłam do ciebie - odparłam trochę tym zawstydzona. Spuściłam głowę w dół, czując jak lekkie rumieńce pojawiają się na moich policzkach.
Chwila, CO? Jakie rumieńce? O matko.. nie.
- Do mnie? - upewnił się. - To może chodźmy się przejść, co ty na to? - zaproponował.
Uniosłam na niego wzrok i pokiwałam ochoczo głową. Zaczęliśmy iść ramię w ramię, leśną drogą. Zaczyna mi się nie podobać, to że jest ode mnie wyższy prawie o głowę.
- Trzymaj - uniosłam rękę, w której trzymałam jego czarną bluzę Adidas. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i założył ja na siebie.
- Dzięki.
- Jak wygląda twoje życie? - zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Co masz na myśli?
No właśnie. Co dokładnie chciałam wiedzieć, zadając to pytanie?
- Jesteś polskim Justin'em Bieberem - zauważyłam.
- Mam fanów, pieniądze, śpiewam.... i to tak na prawdę tyle - wzruszył ramionami. Próbowałam wyczytać coś więcej z jego oczu, lecz nie potrafiłam tego zrobić.
- Ja bym chciała zobaczyć jak to wszystko wygląda.... no wiesz od kuchni.
- A więc rozmawiasz z właściwą osobą - uśmiechnął się i zarzucił swoją rękę na moje ramiona. Poczułam się przyjemnie, więc moje kąciki ust uniosły się ku górze. - Jeżeli chcesz to mogę czasem zabrać cię ze sobą. No wiesz na koncert albo na plan teledysku.
- Na prawdę? - ucieszyłam się. Spojrzał na mnie w dół, kiwając twierdząco głową. Pisnęłam i mocno go przytuliłam. - Dziękuję! - zawołałam, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Owinął ręce wokół mojego ciała i przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie.
- Nie sądziłem, że kiedyś rzucisz się na mnie z własnej woli - zaśmiał się.
- Niech to pozostanie między nami - powiedziałam, cały czas opierając głowę na jego ramieniu. Zaciągnęłam się jego perfumami, które pachną cudownie.
- Chodźmy już - odsunął się ode mnie i zaczął iść, w stronę plaży, nawet na mnie nie czekając. Zachował się, jakbym uraziła go czymś. Podbiegłam do niego i starałam się dotrzymać jego kroku.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zaproponowałam spacer po brzegu lądu, na co Dawid się bez wahania zgodził. Nie było tutaj ani jednej osoby. Jest za zimno na pluskanie się w wodzie.
- Jakie są twoje marzenia? - zapytał niespodziewanie.
Spojrzałam na niego, zastanawiając się, czemu go to interesuje. Jego wzrok utkwiony był na mokrym piasku, nawet nie raczył na mnie popatrzeć.
- Czemu pytasz?
- Bo każdy o czymś marzy, a ja chcę znać każde najmniejsze twoje marzenie.
Moje serce zabiło szybciej, kiedy dotarło do mnie co on powiedział. Może po prostu chce wiedzieć? Moje pierwsze przeczucie było straszne - może on nie postrzega mnie tylko jako przyjaciółkę? Nie rozpędzajmy się. Czy my w ogóle się przyjaźnimy? Chyba nie.
- Moje marzenia są głupie - przyznałam, po chwili.
- Moje marzenia też kiedyś wydawały się głupie... a teraz? Zobacz. Spełniło się to największe.
- Twoim marzeniem było, aby śpiewać? - upewniłam się, czy na pewno dobrze myślę.
- Tak - potwierdził. - Ale mięliśmy rozmawiać o twoich marzeniach. Więc...?
Odwrócił głowę w moją stronę i patrzył na mnie wyczekująco.
- Koncert idoli to normalne - zaśmiałam się cicho. - I to chyba tyle - wzruszyłam ramionami.
Dawid skrzywił się, jakby liczył na coś więcej. I może miał rację. Mam drugie ogromne marzenie, ale ono brzmi śmiesznie. Moim drugim marzeniem jest znalezienie chłopaka, który będzie mnie kochał, taką jaka jestem. Liczę na prawdziwą miłość, leczy czy ona w ogóle istnieje?

Od Autorki:
Rozdział nie sprawdzany ani trochę, przepraszam bardzo za to. Ostatnio staram się chociaż troszeczkę poprawiać te wszystkie moje błędy, ale ja na prawdę nienawidzę czytać tego co napisałam, także to dla mnie wielkie wyzwanie! xD
Nie wiem co mogę tu więcej napisać :D Przypominam o ankiecie, zapraszam na aska oraz do dodawania się do obserwatorów bloga.. i to chyba tyle ;D
A więc do następnego!
Ps. Jutro sprawdzę błędy w tym rozdziale ;)
Lost of love, Ola.

7 komentarzy:

Theme by hanchesteria