niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 21

14 komentarzy:
Dawid P.O.V:

Po trzydziestu minutach szukania dziewczyny, moje emocje buzowały. Bałem się o nią. Chciałem, żeby teraz była przy mnie, trzymała moją dłoń. To takie okropne, że jest gdzieś sama w noc w tym mieście. Nie wiem co skłoniło ją do opuszczenia klubu, ale mam nadzieję, że nie żaden napakowany koleś.
Co jeżeli ona teraz płacze gdzieś na jakiejś ławce lub krawężniku, myśląc, że mam ją w dupie i jej nie szukam? Nie zdziwiłbym się. Cały dzień traktowałem ją, jak powietrze. Ale hej... bez powietrza nie da się żyć. Nie, nie pocieszyło mnie to, ale taki miałem zamiar.
Po kolejnych minutach poszukiwania będących dla mnie wiecznością, chciałem usiąść i się rozpłakać, jak małe dziecko. Moi przyjaciele chyba to zauważyli, ale na szczęście postanowili milczeć. I dobrze.
- Tam ktoś jest - tymi słowami Sara sprawiła, że energicznie zacząłem kręcić głową w poszukiwaniu jakiejś oddalonej osoby.
O Boże, tak, to ona. Wszędzie bym rozpoznał jej małą, drobną sylwetkę. Szła ze skrzyżowanymi ramionami, najwyraźniej przez niską temperaturę.
Zerwałem się z miejsca i zacząłem biec w stronę dziewczyny. Nie widziała mnie, dlatego kiedy przytuliłem ją od tyłu wzdrygnęła się i zaczęła wyrywać, zapewne myśląc, że jestem jakimś mordercą.
- Spokojnie, to ja - wyszeptałem do jej ucha, a ona momentalnie odwróciła się w moją stronę i wtuliła we mnie. Zrobiłem to samo, chcą by ta chwila trwała już zawsze.
Gładziłem jej plecy, by wytworzyć choć trochę ciepła. Jej zimna ręka dotknęła mojej skóry na karku. Palcami zaczęła bawić się końcówkami moich włosów. Uwielbiam, kiedy to robi. Jest taka bezbronna. Co by się stało, gdyby ktoś ją skrzywdził? Jest zbyt mała, by dać sobie radę.
Nie potrafiłem jej puścić, to tak jakbym pozwolił jej odejść, ale to nie prawda. Ona jest zawsze obok mnie, często nie z własnej woli. To takie dziwne. Ktoś doprowadza cię do szału, a ty i tak chcesz chronić tą osobę, powiedz, jaki w tym sens? Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny.
- Już wszystko w porządku - powiedziałem ledwo słyszalnie, a ona mocniej zacisnęła ręce wokół mojego ciała.
Kiedy moi przyjaciele podeszli do nas, trochę się odsunąłem, lecz ciągle ręką obejmowałem jej ramiona. Ściągnąłem moją bluzę i dałem Marice, by ją włożyła.
Ciągle była w dziwnym stanie, co budziło we mnie niepokój. Stało się coś przez ten czas, gdy szukaliśmy jej? Jest ode mnie niższa, dlatego spuściłem wzrok, by móc na nią spojrzeć. Jest nieobecna.
- Wszystko okej? - zapytałem, czując jak rytm serca robi się niespokojny w oczekiwaniu na odpowiedź.
Jedynie pokiwała głową. Splotłem nasze dłonie, jednocześnie postanawiając już jej nie męczyć. To był ciężki dzień, na pewno ma dosyć, poza tym jest bardzo późno.

Marika P.O.V:

Wtuliłam głowę w poduszkę, a wzrok utkwiłam w idealnych rysach twarzy bruneta. Lekko rozchylone usta nadawały mu uroku. Zdecydowanie wolę gdy śpi, kiedy nic nie mówi jest całkiem znośny.
Ciągle analizowałam w głowie sytuacje z dzisiejszej nocy. Zjawił się niespodziewanie, znalazł mnie. Pokazał się z innej strony, której nigdy nie znałam. Strach panujący nad nim był nie do przeoczenia. Oczy miał szkliste, jakby miał zaraz się popłakać. Przez chwilę poczułam się, jakby coś dla niego znaczyła, jednak szybko to znikło. Ignorował mnie cały czas, a potem nagle udaje zmartwionego? Nie chcę uczestniczyć w tej głupiej gierce. Jestem silna, ale nie wytrzymam wszystkiego. Dawid za bardzo miesza mi w głowie.
Opuszkami palców dotykam policzka Dawida. Uśmiecham się lekko, głaszcząc kciukiem jego skórę. Jest taka gładka, nieskazitelna. Mogłabym tak leżeć do końca dnia, byle móc na niego patrzeć. Okłamałabym siebie, gdybym powiedziała, że nie jest przystojny. Jest idealny.
Nie, stop. Marika, nie myśl tak.
On jest kłopotem, a nie odpowiednim chłopakiem.
Kwiatkowski zaczyna się wiercić, a po chwili jego przyciąga mnie do siebie. Ramionami oplata moją talię, kładąc głowę na klatce piersiowej. Mimowolnie wplatam dłoń w jego miękkie włosy. Uwielbiam się nimi bawić.
- Tak jest dobrze - szepnął, wtulając się we mnie bardziej.
Jako, że jest niżej i leży na boku, zarzuciłam wolną rękę na jego plecy i zaczęłam je gładzić. Nie chcę być blisko niego, ale sama się do niej przyczyniam. Nie umiem mu się oprzeć. To straszne.
- Gdzie są wszyscy? - zapytał ochrypniętym głosem.
- Nie ma, jedzą śniadanie.
Uniósł głowę tak, że jego oczy były prawie na wysokości moich. Patrzył na mnie z dziwną miną, trudną do odgadnięcia. Kąciki jego ust unosiły się, tworząc piękny uśmiech, za który mogłabym oddać wszystko. Przestrzeń między nami zmalała, a po chwili wargami musną mój nos, przez co skrzywiłam się w zabawny sposób, nie spodziewając się tego.
- Narobiłaś mi w nocy strachu - wyznał i znowu opadł na mnie, jakbym służyła mu za poduszkę. - Nienawidzę tego uczucia, gdy chcę mieć wszystko w dupie, ale nie mogę. Jesteś dla mnie zbyt ważna, żeby się nie przejmować. Zrozumiałem to, gdy myślałem, że mogło coś ci się stać - szeptał, jakby bojąc się, że ktoś jeszcze mógłby usłyszeć jego słowa.
Nie wiedząc co miałabym powiedzieć, zachowuję milczenie. Nie jestem w stanie ubrać w słowa tego co czuję. Wiem też, że nie mogę tego tak ciągnąć. Dzisiaj wracamy do Warszawy, do przyjaciół, do Filipa. Wszystko musi wrócić do normy.
- Wszystko jest takie trudne - westchnął.

~*~

- Aaaa! - pisnęła Kinga, dlatego zatkałam uszy, by nie ogłuchnąć. Zbiegła ze schodów naszego domu i biegła prosto na mnie. Po chwili czułam jej mocne ramiona tulące mnie mocno, jednocześnie odcinając dostęp do powietrza.
- Udusisz mnie - zaśmiałam się.
Dawid przywitał się już ze wszystkimi, a ja ciągle byłam uwieziona w szponach Kingi. Na szczęście po chwili odsunęła się ode mnie i rzuciła na Kwiatkowskiego. Wykorzystałam to i poszłam witać się z resztą przyjaciół.
Godzinę później, gdy walizki były poodnoszone do naszych domów, a toru bus odjechał i nikt już nikogo nie dusił mocnym uściskiem, poszliśmy za dom do chłopaków. Wszyscy z jakimś rodzajem napoju w ręce siedział na tarasie. Rozmawialiśmy o obozie, o nadchodzących wakacjach w Hiszpanii, głupie tematy też się przewijały. Około szesnastej stwierdziliśmy, że pogoda sprawia, że się roztapiamy, dlatego pomysł Kuby wszystkim się spodobał - jedziemy za Warszawę nad jezioro.

~*~

Byłam trochę zła, nie zdążyłam ściągnąć bluzki, a Daniel i Maks wrzucili mnie do wody. Jeżeli materiał nie wyschnie do naszego powrotu, to będę jechała w mokrej. Ugh.
Chłopaki ciągle tarzają się ze śmiechu, przez to, jak panicznie krzyczałam i miotałam się we wszystkie możliwe strony, gdy biegli w stronę tafli. Resztę również to bawi, jednak mniej to okazują.
Położyłam moją bluzkę w bezpiecznym miejscu z nadzieją, że mimo wszystko wyschnie. Na wielkim kocu leżały kogoś okulary przeciwsłoneczne, więc pozwoliłam sobie je wziąć. Prawie wszyscy już są w wodzie, także i ja się tam pokierowałam, tym razem dobrowolnie.
Kinga, Maks, Daniel, Jake i Sylwia odpłynęli na głęboką wodę, mogę się założyć, że nawet po zejściu dwa metry w dół nie sięgaliby dna. Kuba i Alex spacerowali po piasku, a Dawid leżał na kocu, zakrywając sobie głowę koszulką. Mi pozostaje samotne nurkowanie przy brzegu.
Dotarłam do miejsca, w którym woda sięga mi do brzucha, więc odruchowo go wciągnęłam przez zimno. Zajęło chwilę zanim się przyzwyczaiłam. Odliczałam w głowie do trzech i odważnie zanurzyłam się cała. Wróciłam szybko na brzeg, bo woda wcale nie jest taka ciepła. Pobiegłam w stronę rozłożonych ręczników i koca.
Dawid podrapał się po ramieniu i westchnął. Nie widział mnie, bo na jego głowie ciągle była koszulka. Usiadłam mu na brzuchu, a on mało nie zerwał się z miejsca. Kropelki z mojego ciała lądowały na skórze bruneta.
- Już myślałem, że to któryś z tych idiotów - powiedział z ulgą, mimo że nawet na mnie nie spojrzał, więc myślałam, że nie wie kim jestem.
Nie wiem czemu tak zrobiłam, dlaczego na nim usiadłam. Poczułam, jakby było mi wolno tak postąpić. Nie zepchnął mnie, ani nic nie powiedział złego, dlatego już nie wahałam się, żeby wstać, zostałam na tym miejscu.
- Przepraszam, że wtedy wyszłam z tego kubu i nic nikomu nie powiedziałam - spuściłam głowę, bo było mi głupio z powodu mojego zachowania. Postąpiłam dziecinnie.
Dawid podniósł się do siadu, a ja zsunęłam się na jego uda. Ręce umiejscowił na moich biodrach, nasze twarze były naprawdę blisko siebie. Moje serce biło mocno, mam nadzieję, że tego nie słyszy.
- Nie przepraszaj, nie masz za co - pokręcił głową. - Nie twoja wina. Poza tym, najważniejsze, że znalazłaś się i nic ci się nie stało - uśmiechnął się.
- Może masz rację.
- Mam, na pewno.
Uśmiechnęłam się. Sama jego bliskość sprawiała, że wirowałam. Gromadziły się we mnie silne uczucia, tylko nie mogłam ich zrozumieć. Może jeszcze za wcześnie? Bałam się też spotkania z Filipem, wszystko, co robię wygląda, jakbym okrutnie. Zaczynam grać na dwa fronty. Spotykam się z Filipem i jednocześnie robię Dawidowi nadzieje. Jestem beznadziejna.
- Co jest? - zapytał Kwiatkowski. - Nagle tak posmutniałaś.
- Nie, nie. Wydaje ci się - zmusiłam się do śmiechu.
Dawid patrzył w mi w oczy, zerknął na moje usta, po czym wrócił do oczu. Niepewnie się uśmiechnęłam. Przysunął twarz do mojej, byłam pewna, że mnie pocałuje, ale tylko musnął lekko policzek. Nie powinnam się tak czuć, ale tak właśnie jest, poczułam trochę rozczarowanie, że nie zrobił tego, co nasunęło mi się na myśl.
- Idziemy do wody?
- Okej - zgodziłam się. Wstałam pierwsza, a on chwilę po mnie. Splótł nasze dłonie i dopiero wtedy zaczęliśmy iść w stronę brzegu.

Od Autorki:
Rozdział nie jest najdłuższy, ale mimo wszystko jest i to się liczy, prawda? No cóż, uznajmy, że tak. Jestem z niego całkiem zadowolona :)
Życzę wszystkim miłych, udanych wakacji i żeby pogoda dopisywała. U mnie teraz pada :/
Ps. Jeżeli znacie jakieś fajne blogi lub sami piszecie (niekoniecznie muszą być o Dawidzie), to byłabym wdzięczna gdybyście zostawili linki. Możecie je podawać pod tym rozdziałem, w zakładce ,,Linki&Spam'', na asku albo na Facebook'u. Z góry dzięki.
czytasz=komentujesz=motywujesz=szybsze dodanie rozdziału
Theme by hanchesteria