środa, 2 września 2015

Rozdział 2

Ubrana w koszulkę z napisem 'Cool Kids Don't Dance' i szorty, czekałam na Kingę aż się wyszykuje.Żeby potem nie tracić czasu założyłam jeszcze buty - czarne vansy.Usiadłam na schodach prowadzące na piętro i odblokowałam telefon przeciągając palcem po ekranie.Przejrzałam szybko Instagrama i polubiłam zdjęcia, które zostały wrzucone przez moich idoli.Potem weszłam na facebook'a.Szybko sprawdziłam co dodali na swoim fanpage'u i to polubiłam.Oglądałam snapy Jasia Dąbrowskiego, gdy usłyszałam za sobą kroki przyjaciółki.Wyminęła mnie, żeby podejść do szafki z butami.Zdążyłam obejrzeć snapy do końca, a Kinga nadal nie zdecydowała się na żadne buty.Schowałam telefon do kieszeni i westchnęłam.
- Długo?
- Roshe, czy trampki? - zapytała.Spojrzałam na nią jak na idiotkę.Przecież doskonale wie co bym wybrała. - Racja, ty kochasz te swoje vansy, trampki, blazey i... tych jak zwykle nie pamiętam.
- Supry - odparłam, wstając ze schodków.
- Właśnie - pokiwała głową. - To ja wezmę roshe.
Sprawdziłyśmy, czy na pewno zamknęłyśmy drzwi od domu i wyszłyśmy przed dom.Na krawężniku siedziała nasza trójka sąsiadów i rozmawiali o czymś.
- Idziemy? - zapytałam.Odkręcili głowy w naszą stronę i od razu zaczęli narzekać, że długo tu czekali.
- Daleko jest do Kuby? - spytała Kinga, gdy szliśmy wszyscy ramie w ramię.
Po naszej ulicy nie jeżdżą samochody.Od czasu do czasu jakiś przejedzie, więc spokojnie możemy chodzić nawet po środku drogi.To mi się podoba.Jeszcze dwa tygodnie temu chodziłam po Londynie.Mieszkałam tam dwa lata, to było okropne.Z Kingą robiłyśmy wszystko, żeby nasz kontakt się nie urwał.. i udało się.Czasem ja przylatywałam do niej do Polski, a czasem ona do mnie.Od dwóch lat planujemy, aby razem zamieszkać.Musiałam skończyć szkołę, tyle mnie dzieliło od przeprowadzki tutaj.Mam dwóch braci.Starszy rok temu przeprowadził się do Nowego Jorku, a młodszy, który ma trzy latka nadal jest pod skrzydłami rodziców.Przyleciałam do Polski jak tylko odebrałam swoje świadectwo.Przez tydzień mieszkałam w rodzinnym domu przyjaciółki razem z nią.Gdy ona również otrzymała swoje świadectwo znalazłyśmy się tutaj.
Jestem młodsza o rok od Kingi, ale mimo to skończyłyśmy szkołę w tym samym roku.W Anglii kończy się szkołę o rok wcześniej niż tu.
- Marika, słuchasz mnie? - Maks szturchnął mnie swoim ramieniem, a ja spojrzałam na niego rozkojarzona.
- Co? - zapytałam.Nawet nie wiedziałam, że on coś do mnie mówi.Zamyśliłam się.
- Nic.
- No powiedz! - tym razem ja go szturchnęłam.
Kinga, Dawid i Daniel szli jakieś dwa metry przed nami.Rozmawiali między sobą zawzięcie i nawet nie zwracali na nas uwagi.
- Ale nikomu masz nie mówić, że o to pytam, jasne? - pogroził mi palcem.Trochę zabawnie to wyglądało, ale powstrzymałam się od śmiechu,
- Jasne, mów.
- Kinga ma chłopaka?
Myślałam, że mi oczy wypadną.Zamrugałam kilka razy, ale wyraz twarzy Maksa nadal wydawał się poważny.Czyli on nie żartuje?
- Co? - zapytałam zdziwiona i trochę jakby zszokowana.
- Słyszałaś - powiedział zirytowany moim zachowaniem.
Westchnęłam i spojrzałam na idącą przed nami Kingę.W wieku szesnastu lat przechodziła ciężkie rozstanie z chłopakiem, którego bardzo kochała.Miał na imię Bartek i okazał się dupkiem.Chciał ją tylko zaliczyć, a potem zostawić.Na szczęście Kinga była na tyle rozsądna, że nie pozwoliła na takie zbliżenie między nimi.
- Czemu pytasz?
- Jejku... - jęknął. - Chce tylko odpowiedzi.Tak, czy nie?
- Ale jeżeli ona poczuje coś do ciebie, a ty ją zranisz to oderwę ci jaja! - warknęłam, a on szeroko się uśmiechnął rozumiejąc moją wypowiedź.Moja przyjaciółka nie ma chłopaka.
- Dziękuje kochanie, tyle chciałem wiedzieć - zaśmiał się.Objął mnie ramieniem i szliśmy dalej.Zdążył mi opowiedzieć trzy suchary, których nie zrozumiałam przez co się złościł, że musi mi je tysiąc razy tłumaczyć.
- Myślałem, że blondynki są nie kumate, a tu proszę... - westchnął, gdy przechodziliśmy przez furtkę na podwórko Kuby.
- Ej! - Kinga odwróciła się do nas z obrażoną miną i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę skąd u niej taka reakcja.
Maks schował ręce do kieszeni dalej się śmiejąc.Obeszliśmy dom i znaleźliśmy się na ogrodzie, gdzie byli już wszyscy.Na grillu już coś się smażyło, a na stole leżały talerzyki i różne zdrowe, jak i nie zdrowe jedzenie.
Przywitaliśmy się ze wszystkimi, a Dawid od razu dorwał się do żarcia na grillu.Alex ostrzegała go, że poparzy sobie ręce, ale nie posłuchał.Chwilę później pobiegł przez taras do domu, żeby zanurzyć dłoń w wodzie.
- Jak z dzieckiem - westchnęła i poszła za nim.
Kuba też gdzieś zniknął.Usiadłam na krześle obok Sylwii.Dziewczyna szczerzyła się do swojego telefonu jak głupia.Ten ich Aloha Team jest całkiem normalny.Na prawdę... to tylko takie duże dzieci.Kto nie lubi dzieci?
- No dobra..... tak.....będę na czas, czemu tak trudno w to uwierzyć?......cześć..... - Dawid zakończył połączenie, a Maks patrzył na niego wyczekująco.Brunet usiadł na przeciwko mnie.
- Co chcesz? - burknął do Maksa, który cały czas bacznie mu się przyglądał.
- Kto dzwonił? - zapytał.
- Igor - westchnął. - Dzwonił, żeby mi przypomnieć o wywiadzie.
Ahhh... no tak, zapomniałam.Ten tutaj oto pan, który prawie zawsze ma na głowie full cap jest gwiazdeczką popu.
Wrócił Kuba z gitarą w ręce, a wszyscy oprócz mnie i Kingi ucieszyli się.Już nikt nie pałętał się po ogrodzie.Wszyscy zebrali się przy stole, a Dawid zaczął grać jakąś melodię.Po chwili wszyscy zaczęli śpiewać, a ja wsłuchiwałam się w słowa.Jak się później okazało ta piosenka nosi tytuł ,,#Aloha'' i jest na pierwszej płycie Dawida.Czemu mnie to nie dziwi?
Kolejne grane piosenki znałam, więc śpiewałam razem z nimi.Cieszyłam się jak małe dziecko, gdy śpiewaliśmy ,,Best Song Ever'' One Direction.Nie ma nic lepszego niż muzyka moich idoli w dobrym gronie znajomych.
Z mojego telefonu zaczął wydobywać się refren piosenki ,,No Control''... nie kogo innego jak One Direction.Wyciągnęłam wibrujące urządzenie z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Mama.Odeszłam szybko na bok, żeby móc spokojnie porozmawiać.
- Halo?
- Cześć córeczko - przywitała się wesoło ze mną rodzicielka. - Mam dla ciebie niespodziankę!
Zaśmiałam się z entuzjazmu z jakim mówi moja mama.
- Jaką? - szeroko się uśmiechnęłam.
- Nie widzieliśmy się już od trzech tygodni, a teraz jest okazja! - zawołała wesoło.Również zaczęłam się cieszyć.Dla mnie te kilka tygodni bez rodziny to bardzo dużo.
- Co!?Żartujesz?! - wykrzyczałam do słuchawki patrząc w stronę rozśpiewanych znajomych i przyjaciółki.
- Dzisiaj rano przylecieliśmy do dziadków, niestety wracamy za cztery dni - rzekła. - I pomyślałam, że mogłabyś do nas wpaść przynajmniej na dwa dni.Jutro przyjechałby po ciebie tata.Co ty na to?Zgoda? - zapytała.
Po jutrze mięliśmy jechać nad jezioro.Kinga się rozczaruje jak teraz nagle powiem, że nie jadę.Z drugiej strony ważniejsza jest rodzina i dobry kontakt z nimi.Mówi się trudno...
- Zgoda - pokiwałam głową, choć i tak mama nie mogłaby tego zobaczyć. - Przepraszam, ale muszę już kończyć.
- Dobrze, napiszę ci później na którą masz być gotowa.Do zobaczenia!
Połączenie zostało zakończone, więc schowałam telefon do kieszeni i wróciłam na miejsce.Gitara stała z boku, a wszyscy jedli rozmawiając wesoło.Nie miałam już ochoty na grilla.Mimo, że z początku nie byłam przekonana do tego wyjazdu nad jezioro, to z każdym dniem nabierałam do tego chęci.Teraz się okazuje, że mnie tam nie będzie.

~*~

Dochodziła już godzina dwudziesta.Kinga, Daniel i Sylwia powiedzieli, że idą się gdzieś przejść i do tej pory ich nie ma.Jake z Alex musieli wracać do domu, a Kuba po woli zaczął sprzątać, bo za kilka minut mogą wrócić jego rodzice.Pomogliśmy mu, więc szybko poszło.Maks wyszedł wcześniej, mówiąc, że ma coś po drodze do załatwienia.Dopiero, gdy zbieraliśmy się do wyjścia zdałam sobie sprawę, że będę wracała z Dawidem.
Wyszliśmy do bramy, a Kuba pożegnał się z nami i wrócił na boso do swojego domu.Szliśmy w ciszy.Żadne z nas chyba nie miało zamiaru nawiązać żadnej rozmowy.
Słysząc pisk odwróciliśmy się za siebie.Jakieś dwie dziewczynki (na oko 12-13 lat) biegły w naszą stronę.Po chwili rzuciły się na Dawida, mocno go przytulając.Obydwie płakały, ale to raczej łzy szczęścia.
Cały czas powtarzały jak bardzo go kochają, a Dawid głaskał je uspokajająco po plecach.Mimo, że z Kwiatkowskim nie jestem w najlepszych kontaktach to uśmiechałam się.Ma silne więzi ze swoimi fanami.
- Hej.. już spokojnie - przytulił je do siebie.Pocierał ich ramiona jakby to było wszystko co mógł dla nich zrobić.Ich serduszka biły niespokojnie z nadmiaru emocji.Stałam z boku i wszystkiemu się przyglądałam z mieszanym uczuciem.
Minęło chyba kilka minut aż w końcu dziewczynki doszły do siebie.Dawid zrobił sobie z nimi zdjęcia i rozdał autografy.Pożegnaliśmy się z nimi, a one ze łzami szczęścia odeszły zostawiając naszą dwójkę w samotności.
- Co najbardziej podoba ci się w tym co robisz? - zapytałam, gdy szliśmy.Chciałam przerwać tą grobową ciszę.
Jego oczy powędrowały na mnie.Wydawał się niezadowolony z tematu jaki wybrałam.Otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, ale zrezygnował.W jego głowie toczyła się walka, której nie rozumiem.To pytanie jest dla niego trudne.Waha się z wypowiedzeniem jakiegokolwiek słowa.. jakby od tego zależało wszystko.A może tak jest?Nie znam go.
- Zastanów się.. jakie to może być uczucie?Stoisz za sceną i słyszysz jak wszyscy krzyczą twoje imię.Przejeżdżają setki kilometrów tylko po to by ciebie zobaczyć.Wchodzisz na scenę i widzisz tyle zapłakanych twarzy, ale nie martwisz się.Wiesz, że to dla nich niezapomniane przeżycie. - uśmiechnął się. - Wszyscy myślą, że ty kochasz to co robisz.. i mają rację.Ale nie widzą cie kiedy jesteś sama.W środku umierasz.
Zmarszczyłam czoło przyglądając mu się uważnie, podczas gdy jego wzrok podziwiał ciemną drogę przed nami.Wierzę, że kocha śpiewać i nikt go do tego nie zmusza.Wystarczy usłyszeć jak śpiewa, wczuwa się w każde słowo.Wszystko brzmi wspaniale.Czego może brakować osobie, która ma wszystko?
W środku umierasz.
To jest aż przerażające.Nikt nie zrozumie co siedzi mu w głowie, a on nie chce nic powiedzieć.Może jest coś co go przytłacza?Nie.Co to musi być skoro 'w środku umierasz'?
- Kiedy jestem sam zastanawiam się, czy wybrałem dobrą drogę - powiedział nie okazując żadnych emocji.
- Żyj tak, aby twoje życie było wykrzyknikiem, a nie znakiem zapytania - zacytowałam.
- Wiesz co.. myślisz, że to kurwa łatwe!? - warknął.
Przeraziłam się jego nagła zmianą nastroju.Dopiero wydawał się być małym chłopcem, który pragnie czegoś nieosiągalnego, a teraz.. Nie może żyć tak, żeby jego życie było wykrzyknikiem.Nie, dopóki on sam jest znakiem zapytania.
- Jesteś dupkiem! - krzyknęłam mu prosto w twarz. - Zachowujesz się jakbym zrobiła ci coś okropnego!Możesz mnie mieć w dupie!Ignoruj mnie, cokolwiek!Ale nigdy nie podnoś na mnie głosu!
Zdenerwowana odwróciłam się od niego.Nie chcę być w jego towarzystwie ani chwili dłużej.Nie chcę czuć się źle przez takie zero jakim on jest.
- Suka - skwitował.
Zatrzymałam się zaciskając mocno pięść.Nabrałam dużo powietrza i zamrugałam szybko kilka razy.Ostatni raz to słowo słyszałam w Londynie rok temu.Czułam się jak śmieć.Nie pozwolę na to drugi raz.
Czułam na sobie jego wirujące spojrzenie.Żeby nie doszło do kolejnej nie miłej wymiany zdań, zaczęłam iść.Nie wiem gdzie, byle by nie mieć go przed oczami.
Godzina.Dokładnie tyle minęło czasu, kiedy zaczęłam chodzić bez celu po całej okolicy.Znalazłam jakiś park i jak się okazało jest całkiem blisko mojego i Kingi domu.Przysiadłam na ławce, a moje myśli wariowały.Cały czas byłam zdenerwowana, tym jak mnie nazwał.Niby gwiazdeczka popu, złote serce.. a zwraca się do mnie jak do szmaty.
Czemu on udaje?W gazetach, na różnych stronach, a nawet w wypowiedziach jego fanów nie ma nic negatywnego.Zasłyną z bycia kimś, kim nie jest?Tysiące nastolatek uważają go za kochanego chłopaka.Jakie byłoby ich zdanie, po tym jak się dzisiaj do mnie zwrócił?Zapewne by go broniły.Fanki zawsze stoją murem za swoim idolem.Wiem coś o tym - też mam idoli.
Nazwał mnie tak, nie mając do tego powodu.
- Problemy sercowe, czy problemy z rodzicami?
Odwróciłam szybko głowę w stronę, z której dochodził ten głos.Chłopak usiadł obok mnie, a ja uśmiechnęłam się smutno.
- Nic z tych rzeczy.
- Jeżeli powiesz, że wszystko w porządku to ci nie uwierzę.
- Czemu? - zapytałam z czystą ciekawością.Brunet posłał mi spojrzenie, które mówiło, że to logiczna i banalna odpowiedź.
- Co można robić samemu w parku na ławce po dwudziestej drugiej? - podniósł jedna brew do góry.
Westchnęłam.
- Czasami każdy potrzebuje odsunąć się od wszystkiego.
- Jeżeli się zatrzymasz, to znajdzie się osoba, która zajmie miejsce do którego dążysz - odparł mądrze.
Spojrzałam na niego krzywo.Nie mam pojęcia do czego dąży, ale to ani trochę nie jest związane z moją sytuacją.Nie potrzebuję rad, ani gadania.Mi pomorze tylko odległość.Im dalej będę od tego 'znaku zapytania', tym bardziej nie będzie obchodziło mnie to co o mnie myśli.
Telefon w mojej kieszeni wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości, więc wyciągnęłam go i odblokowałam.Dostałam wiadomość na WhatsApp'ie.

Kinga: Gdzie jesteś?
Marika: Już wracam do domu, a ty?
Kinga: Siedzę na schodach i czekam na ciebie.Ty masz klucz od domu, wracaj szybko!
Marika: Ok

- Muszę już iść - oznajmiłam, wstając z ławki.Schowałam telefon do kieszonki w szortach, a w tym czasie chłopak również wstał.
- To odprowadzę cie - zaproponował, na co bez problemu się zgodziłam.Będę czuła się lepiej, kiedy będzie ktoś ze mną.Trochę boję się chodzić sama po nocy.Może nie znam tego chłopaka, nawet nie wiem jak ma na imię, ale jestem przekonana, że nic mi nie grozi. - Dalego mieszkasz?
- Nie, trzeba wyjść z parku i skręcić w lewo.Potem cały czas prosto i tam stoi mój dom. - wytłumaczyłam mniej więcej położenie mojego domu.Brunet pokiwał głową, co utwierdziło mnie, że coś tam zrozumiał z tego co powiedziałam.
- Jak masz na imię? - zapytał.
- Marika.
- A ty nie chcesz poznać mojego imienia? - spojrzał na mnie udając urażonego.Wygiął wargi robiąc smutną minę, a ja się zaśmiałam.
- Przepraszam - dźgnęłam go palcem w bok. Lubie dokuczać ludziom. - To jak masz na imię Panie Pokrzywdzony?
- Jestem Filip - przedstawił się, głupio uśmiechając.
Doszliśmy do mojego domu rozmawiając o niczym szczególnym. Filip wziął ode mnie numer telefonu. Pożegnaliśmy się, a on ruszył przed siebie. Dopiero gdy spojrzałam na schodki przypomniałam sobie o przyjaciółce. Siedziała tam znudzona i czekała na mnie. Patrzyła z zaciekawieniem na mnie, gdy zbliżałam się do niej.
- Kto to? - zapytała z myślą o moim towarzyszu, który podprowadził mnie pod dom. Na twarz Kingi wkradł się ten pedofilski uśmieszek, który pojawia się zawsze, gdy zobaczy mnie z jakimś chłopakiem.Nie z każdym, ale zazwyczaj tak jest.
- Filip - wzruszyłam ramionami i podeszłam do drzwi, żeby je otworzyć, ale najpierw z kieszeni wyciągnęłam klucz.
- I tyle mi powiesz? - burknęła.
Weszłyśmy do domu i zapaliłyśmy światło w korytarzu.Ściągnęłyśmy buty, a potem oświetliłyśmy cały parter.Obie jesteśmy trochę strachliwe.Kinga poszła do kuchni i od razu zaczęła szykować sobie coś do jedzenia.Ja wzięłam sobie tylko jogurt z lodówki.Usiadłam na blacie kuchennym i jadłam, patrząc na czyny przyjaciółki.
- Maks mówił, że Dawid już od dawna jest w domu.Podobno wracaliście razem. - zaczęła temat, a ja powstrzymałam się od przewrócenia oczami.Nie mam ochoty rozmawiać o Kwiatkowskim.
- Ale potem poszłam się przejść.
Zapadła cisza.Każda z nas jadła, a w domu panowała cisza, co mnie zaczynało denerwować.
- Chyba Dawid ma ci za złe to zajście na imprezie - wypaliła nagle.
Rzuciłam jej mordercze spojrzenie, a ona nie miała pojęcia o co mi chodzi. Postawiłam obok siebie truskawkowy jogurt i zeskoczyłam z blatu. Denerwuje mnie już to wszystko!
- On też nie jest święty! - krzyknęłam, opuszczając pomieszczenie.
Dawid to, Dawid tamto.... pocałujcie mnie wszyscy w dupę, co!?

~*~

Zły humor nie opuścił mnie aż do teraz. Wyszłam ze swojego pokoju i od razu skierowałam się do kuchni. Mam wielką ochotę na na coś słodkiego. Wchodząc do ''serca domu'' dobiegły do mnie odgłosy z salonu. Jakiś film leciał, a blondynka z zainteresowaniem go oglądała. No tak.... Kinga już od dawna nie śpi. Dla mnie sen to najlepszy przyjaciel. Potrafię spać cały dzień.
Przybyło wiele produktów spożywczych, więc Kinga nawet zdążyła zrobić zakupy. Wyciągnęłam sobie bitą śmietanę i razem z nią ruszyłam do salonu.
Rzuciłam się na fotel, a przyjaciółka spojrzała na mnie. Nagle przestał interesować ją film. Uznała, że ciekawszym zajęciem jest przyglądanie się mi, podczas jedzenia.
- Co? - zapytałam zirytowana prze to, że nadal na mnie patrzy.
- Jesteś na mnie zła?
Czasami ludzie mogą być wnerwieni na wszystko i wszystkich bez powodu! A może nie?
- Nie - rzuciłam krótko.
Kinga westchnęła i wróciła do oglądania swojego filmu. Próbowałam zrozumieć fabułę, ale po krótkim czasie dałam sobie spokój. Zatkałam bitą śmietanę i rzuciłam ją gdzieś obok siebie.
Zapomniałam.
Dzisiaj przyjeżdża po mnie tata i zabiera do Poznania. Jutro jest planowany wyjazd nad jezioro, na które Kinga bardzo się cieszy. Jak ja mam jej to powiedzieć?
- Słuchaj.. jest sprawa - zaczęłam, a blondynka spojrzała na mnie dając mi znać, że mnie słucha. - Ale się nie obraź.
- No okej, mów.
- Nie jadę z wami nad jezioro - uśmiechnęłam się słodko jakby to miało w czymś mi teraz pomóc.
- Co? - usiadła prosto w jednym momencie. Patrzyła na mnie trochę zdenerwowana. - Jak to nie jedziesz? I mówisz mi to teraz?
- Przepraszam - jęknęłam. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam!
- Dlaczego nie jedziesz? - westchnęła wracając do wcześniejszej pozycji.
- Moi rodzice są w Polsce - odparłam.
- Okej.... rozumiem.
Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam, żeby ją mocno uściskać.
- Dziękuję.

Od Autorki:
Długi rozdział.... prawda, że długi! :D Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę z tego powodu!
Myślę, że w tym blogu bohaterowie będą czasem trochę zaskakujący.Mnie to osobiście kręci, mam nadzieję, że Wam też się to spodoba.Kto wie czym Was jeszcze mogę zaskoczyć..
Co sądzicie o Dawidzie?O naszym znaku zapytania! ;D Mi jego postać podoba się (chyba) najbardziej.
Teraz rozdziały będą pojawiały się różnie.Zapewne wiecie dlaczego - szkoła.Niestety nauka jest dużo ważniejsza, a ja chcę się na niej skupić.Nie oznacza to też, że zaniedbam bloga.Postaram się aby rozdziały pojawiały się jak najczęściej.

14 komentarzy:

Theme by hanchesteria